Algis Budrys - Ten cholerny Księżyc
Здесь есть возможность читать онлайн «Algis Budrys - Ten cholerny Księżyc» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1991, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ten cholerny Księżyc
- Автор:
- Жанр:
- Год:1991
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ten cholerny Księżyc: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ten cholerny Księżyc»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ten cholerny Księżyc — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ten cholerny Księżyc», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— No cóż — powiedziała.
— Znów zastawiamy na siebie pułapki. Żadne z nas nie bardzo wie, jak się zachować. Mówimy nie to, co chcemy. Gdyby tamten gość nie wyszedł, do tej pory siedzielibyśmy w tym sklepie, wykonując rytualny taniec wokół siebie.
Dziewczyna niecierpliwie tupnęła lewą stopą.
— Dokładnie tak. A teraz robimy to samo, tylko w samochodzie! Czy może pan coś na to poradzić?
Hawks wziął głęboki oddech.
— Nazywam się Edward Hawks. Czterdzieści dwa lata, kawaler, wyższe studia. Pracuję dla Continental Electronics.
— Ja nazywam się Elizabeth Cummings. Początkująca projektantka mody. Panna. Mam dwadzieścia pięć lat. — Spojrzała przez chwilę na niego. — Dlaczego pan szedł pieszo?
— Jako chłopak dużo chodziłem. Miałem dużo do przemyślenia. Nie mogłem zrozumieć świata, a chciałem odkryć tajemnicę udanego życia w tym świecie. Kiedy siedziałem i myślałem w domu, rodzice się martwili. Raz myśleli, że to lenistwo, a kiedy indziej, że ze mną coś nie w porządku. Ja sam nie wiedziałem, co to jest. Gdybym poszedł gdzie indziej, musiałbym się liczyć z innymi ludźmi. Chodziłem więc, żeby być sam na sam ze sobą. Chodziłem tak i chodziłem, ale nadal nie potrafiłem odkryć tajemnicy świata ani swojej. Czułem jednak, że jestem coraz bliżej. Potem, wraz z upływem czasu, stopniowo zrozumiałem, jak powinienem zachowywać się w świecie takim, jakim go widziałem. — Uśmiechnął się. — I dlatego szedłem dzisiaj.
— A dokąd zmierza pan teraz?
— Z powrotem do pracy. Muszę poczynić przygotowania do eksperymentu, który jutro uruchamiamy. A pani dokąd jedzie?
— Mam studio w śródmieściu. Ja też muszę dziś popracować do późna.
— Czy da mi pani swój adres i telefon, żebym mógł do pani zadzwonić?
— Tak. Jutro wieczorem?
— Jeżeli mogę.
— Niech mnie pan nie pyta, jeżeli pan zna odpowiedź. Nie mówmy o rzeczach nieważnych tylko dla zabicia czasu.
— W takim razie będę miał pani dużo więcej do powiedzenia.
Zatrzymała samochód przed główną bramą Continental Electronics.
— Pan jest tym Edwardem Hawksem — powiedziała.
— A pani jest tą Elizabeth Cummings.
— Wie pan, co mam na myśli — zrobiła gest w stronę kompleksu białych budynków.
Hawks spojrzał na nią z powagą.
— Jestem tym Edwardem Hawksem, który jest ważny dla drugiej istoty ludzkiej. A pani jest tą Elizabeth Cummings.
Kiedy otwierał drzwiczki samochodu, dotknęła rękawa jego marynarki.
— To jest za ciepłe na taki dzień, jak dzisiaj.
Zatrzymał się przy wozie, rozpiął marynarkę, zdjął ją i przewiesił sobie przez ramię. Potem uśmiechnął się, uniósł dłoń na pożegnanie, odwrócił się i przeszedł przez bramę, którą wartownik trzymał już jakiś czas otwartą.
Rozdział III
1.
Rano, za piętnaście dziewiąta, w laboratorium zadzwonił telefon. Sam Latourette przejął słuchawkę od technika, który go odebrał.
— Jeżeli jest taki, jak mówisz, to nie wdawaj się z nim w żadne dyskusje, Tom. Powiedz mu, żeby zaczekał, a ja zawiadomię Hawksa — powiedział i odłożył słuchawkę. Potem poczłapał w swoich starych butach do miejsca, gdzie Hawks z zespołem specjalistów z marynarki przygotowywał wyposażenie dla Barkera.
Otwarty skafander leżał na długim stole jak rozkrojony homar. Z jego boków zwisały przewody powietrzne, harmonijkowe stawy nabrzmiewały artretycznie elektrycznymi silniczkami i hydraulicznymi tłokami, które miały nimi poruszać. Hawks podłączył przewody aparatury do stawów i teraz skafander prężył się i podrygiwał, jego nogi przesuwały się po plastykowej powierzchni stołu, wieloczynnościowe końcówki rąk zaciskały się i otwierały. Jeden z wojskowych techników przywiózł na wózku butlę ze sprężonym powietrzem i podłączył do niej przewody skafandra. Na znak Hawksa hełm, wzmocniony stalowymi grzebieniami, z szybą przesłoniętą krzyżującymi się, stalowymi prętami, zaczął ze świstem wciągać powietrze.
— Zostaw to, Ed — powiedział Sam Latourette. — Ci ludzie poradzą sobie sami.
— Wiem o tym, Sam — Hawks spojrzał przepraszająco na techników, którzy z kolei zwrócili wzrok na Latourette’a.
— Nie ty w tym będziesz chodzić, zostaw to w spokoju! — wybuchnął Sam. — Sprzęt jeszcze nigdy nie zawiódł!
— Ale ja chcę to robić — wyjaśnił cierpliwie Hawks. — Ci chłopcy pozwalają mi bawić się ich klockami.
— Na wartowni czeka ten twój Barker. Daj mi jego przepustkę, to go przyprowadzę. Podobno wygląda obiecująco.
— Nie, sam to zrobię. — Hawks odszedł od stołu i kiwnął głową technikom. — Działa bez zarzutu. Dziękuję wam — powiedział i z wyrazem zafrasowania wyszedł z laboratorium.
Wyszedłszy z budynku ruszył czarną od wilgoci, asfaltową alejką w stronę bramy, początkowo ledwo widocznej w gryzącej mgle. Spojrzał na zegarek i uśmiechnął się sam do siebie.
Barker zostawił samochód na zewnętrznym parkingu i stał za furtką dla pieszych, patrząc nieprzyjaźnie na wartownika, który go ostentacyjnie ignorował. Policzki Barkera były zaczerwienione, a popelinową wiatrówkę przerzucił przez lewe przedramię, jakby szykował się do walki na noże.
— Dzień dobry panu — odezwał sie wartownik, kiedy Hawks podszedł bliżej. — Ten człowiek chciał, żebym go wpuścił bez przepustki. Próbował mnie też wypytywać, co pan robi.
— To mnie specjalnie nie dziwi — powiedział Hawks i sięgnąwszy pod kitlem do kieszeni marynarki podał wartownikowi przepustkę zakładów i karteluszek z FBI. Wartownik zabrał je do budki, żeby wpisać numery do swojej księgi.
Barker spojrzał wyzywająco na Hawksa.
— Co to za miejsce? Jakieś bomby atomowe, czy co?
— Nie musi się pan wypytywać. Zwłaszcza ludzi, którzy nic nie wiedzą — powiedział Hawks spokojnie. — Szkoda pańskiego wysiłku. Zachował się pan tutaj tak, jak niestety przewidywałem. — Dziękuję, Tom — zwrócił się do wartownika, kiedy ten wyszedł i otworzył furtkę. Potem znów skierował wzrok na Barkera. — Zawsze otrzyma pan wszystkie niezbędne informacje.
— Czasem okazuje się, że lepiej, kiedy sam mogę zdecydować, co dla mnie niezbędne — powiedział Barker. — Ale — skłonił się w pas, wyprostował i spojrzał w górę, na stalowe obramowanie furtki. — No, cóż, morituri te salutant, doktorze — powiedział z krzywym uśmiechem i wszedł do środka.
Twarz Hawksa drgnęła.
— Proszę założyć identyfikator i iść za mną — powiedział.
Barker wziął identyfikator od czekającego cierpliwie wartownika i przypiął go sobie do kieszonki koszuli.
— Dziękuję ci, Tom — rzucił przez ramię, ruszając za Hawksem.
— Claire nie chciała mnie puścić — powiedział, spoglądając znacząco na Hawksa. — Boi się.
— Tego, co mogę zrobić z panem, czy tego, co może się stać z nią z tego powodu? — spytał Hawks, patrząc przed siebie.
— Nie wiem, doktorze. — Pod napięciem Barkera wyczuwało się zmęczenie. — Ale — powiedział wolno — jestem jedynym człowiekiem poza nią samą, którego się czasem boi.
Hawks w milczeniu zmierzał w stronę laboratorium. Po chwili Barker uśmiechnął się krzywo i też szedł, patrząc pod nogi.
Schody prowadzące z parteru, gdzie zatrzymywały się windy, do znajdującego się niżej laboratorium, wyłożone były stalowymi, przeciwpoślizgowymi płytami. Zielona farba zachowała się nietknięta po bokach, ale w środku została wydeptana, ujawniając tłoczone romby. Kroki Hawksa i Barkera dźwięczały w szarej, jak na okręcie wojennym, klatce schodowej.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ten cholerny Księżyc»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ten cholerny Księżyc» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ten cholerny Księżyc» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.