Algis Budrys - Ten cholerny Księżyc
Здесь есть возможность читать онлайн «Algis Budrys - Ten cholerny Księżyc» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1991, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ten cholerny Księżyc
- Автор:
- Жанр:
- Год:1991
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ten cholerny Księżyc: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ten cholerny Księżyc»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ten cholerny Księżyc — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ten cholerny Księżyc», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Ale Hazleta już nie było. Nie wiem, co się z nim stało. Może przeszedł do jakiegoś instytutu rządowego, a może do innej szkoły, gdzie lepiej płacili. Tak czy inaczej, dyrekcja musiała znaleźć zastępstwo. Była tam nowa nauczycielka, po szkole pedagogicznej, ze wszystkimi wymaganymi dyplomami, która miała uczyć hiszpańskiego. Bardzo miła dama z Południa o delikatnych rysach i jasnej, prawie przezroczystej skórze, stale jakby zdyszana. Kiedy chodziłem do drugiej klasy, usiłowała uczyć gramatyki hiszpańskiej gromady chłopaków w połatanych dżinsach i roboczych buciorach.
Kiedy w następnej klasie wszedłem po raz pierwszy do laboratorium fizycznego, dowiedziałem się, że pani Cramer przeszła dwumiesięczny letni kurs fizyki i zastępuje Hazleta. Nie bardzo jej to wychodziło. Miała wszelkiego rodzaju poradniki nauczyciela i podręczniki fizyki, i pewnie co wieczór usiłowała wbić sobie do głowy odpowiedzi na dzień następny. Niestety, nic z tego nie wychodziło. Kiedy próbowała rozwiązywać równania na tablicy, wyniki nie zgadzały się z tym, co zapamiętała. Wycierała wtedy swoją odpowiedź, wpisywała tę z podręcznika i mówiła nam, że chociaż jej nie wyszło, to jest właściwe rozwiązanie, które mamy zapamiętać. Kiedy robiła nam klasówki, nigdy nie było w nich żadnych obliczeń — po prostu stawiała pytanie i zostawiała miejsce na odpowiedź.
Nie było to wcale śmieszne, tylko żałosne. Zdarzało się, że płakała w klasie. Mam nadzieję, że znalazła gdzieś inną pracę, bo w następnym roku już jej nie było.
Mnie postawiło to przed wyborem: czy będę gapił się przez okno i chichotał z miss Cramer tak jak reszta klasy, czy wezmę się do roboty i ślęcząc codziennie w bibliotece publicznej nauczę się fizyki sam. Oznaczało to pójście własną drogą, odmienną niż reszta klasy. Miałem do wyboru trzymanie się grupy albo samotność i świadomość, że ja pływam, podczas gdy oni toną.
Wybrałem ratowanie siebie. Próbowałem pomagać niektórym kolegom, póki nie zrozumiałem, że nie interesuje ich, dlaczego odpowiedzi są takie a nie inne. Powiedziałem wtedy sobie, że jeżeli ktoś chce żyć, to znajdzie energię, żeby pływać. Widocznie nie ma wśród nich materiału na uczonego. — Uśmiechnął się. — Kiedy byłem chłopcem, życie i nauka wydawały się się równie ważne. Były prawie tym samym.
— A teraz? — spytała Elizabeth.
— Teraz nie jestem już chłopcem. I nie jest to rok 1932.
— Czy to jest pańska odpowiedź?
— Mogę powiedzieć to samo za pomocą większej liczby słów. Mam pracę, którą muszę wykonać, bo sam ją sobie wymyśliłem. Nie mogę wrócić i zmienić chłopca, z którego wyrosłem. Wyrosłem zarówno z jego błędów, jak i z decyzji, które będąc dorosłym aprobuję. Muszę pracować z tym, co mam. Nie mogę bez końca siedzieć i zastanawiać się nad sobą. Grudka węgla nie może zmienić swojej struktury; jest albo diamentem albo węglem na opał. Nie wie nawet, co to jest diament, ktoś inny musi to ocenić.
Przez dłuższą chwilę siedzieli w milczeniu, Hawks z pustym kieliszkiem na skraju niskiego stolika, obok jego wyciągniętych nóg. Elizabeth przyglądała mu się z policzkiem opartym na podciągniętych kolanach.
— O czym pan teraz myślał? — spytała, kiedy się poruszył i spojrzał na zegarek. — O swojej pracy?
— Teraz? — Uśmiechnął się. — Nie, myślałem o czymś innym. Myślałem o tym, jak powstaje zdjęcie rentgenowskie.
— I co?
Potrząsnął głową.
— To skomplikowane. Kiedy lekarz prześwietla chorego, uzyskuje zdjęcie pokazujące zaciek w płucach, zwapnienie w arteriach albo guz w mózgu. Ale żeby chorego wyleczyć, nie może wziąć nożyczek i wyciąć ze zdjęcia plamy. Musi zabrać się ze skalpelem do człowieka, a zanim to zrobi, musi rozważyć, czy jego skalpel dosięgnie chorego miejsca nie uszkadzając po drodze czegoś ważnego. Musi rozważyć, czy skalpel oddzieli chorą tkankę od zdrowej, czy też choroba odtworzy się z pozostawionych resztek. Cięcie zdjęcia nic tu nie pomoże, zostanie jedynie dziura w celuloidzie. A gdyby nawet znaleźć sposób, żeby później to zdjęcie ożywić, to nadal byłaby w nim dziura po chorym miejscu, tak samo jak po interwencji chirurga.
Potrzebna jest więc klisza, na której związki chemiczne nie tylko pokażą guza, ale odtworzą na jego miejscu zdrową tkankę. Potrzebny jest aparat potrafiący układać drobiny srebra pokrywające błonę. Kto potrafi skonstruować taki aparat? Jak mam to zrobić? Jak mam zbudować taką maszynę?
Już w drzwiach dotknęła jego dłoni. Palce mu drżały.
— Proszę mnie znów odwiedzić, jak tylko będzie pan mógł — powiedziała.
— Nie wiem kiedy — odpowiedział. — Ten… ten projekt, nad którym pracuję, zajmie mi masę czasu, jeżeli się powiedzie.
— Kiedy pan będzie mógł. Jak nie tutaj, to w domu.
— Przyjdę — powiedział szeptem. — Dobranoc, Elizabeth.
Przycisnął dłoń do boku, żeby powstrzymać drżenie. Odwrócił się, żeby nie zdążyła znów go dotknąć i pośpiesznie zszedł na dół, do samochodu.
Rozdział V
1.
Następnego dnia rano Hawks siedział w swoim gabinecie, kiedy zapukał i wszedł Barker.
— Wartownik przy bramie powiedział mi, że mam tu do pana przyjść — powiedział badając wzrokiem twarz Hawksa. — Postanowił pan wyrzucić mnie z pracy, czy co?
Hawks potrząsnął głową. Zamknął teczkę z dokumentami i wskazał gościowi krzesło.
— Proszę siadać. Ma pan sporo do przemyślenia, zanim pójdzie pan do laboratorium.
— Jasne. — Twarz Barkera rozjaśniła się. Podszedł stukając podwyższonymi obcasami butów po posadzce. — A przy okazji, dzień dobry, doktorze. — Usiadł i założył nogę na nogę. Pod naciągniętą na kolanie gabardyną widać było umocowanie protezy.
— Dzień dobry — odpowiedział Hawks sucho. Otworzył teczkę i wyjął duży złożony arkusz papieru. Patrząc na Barkera rozłożył papier na biurku.
— Claire chce wiedzieć, o co chodzi — powiedział Barker nie opuszczając wzroku.
— Powiedział jej pan?
— Czyżby FBI przedstawiło mnie jako głupka?
— Nie w sprawach, którymi oni się zajmują.
— Mam nadzieję. Ja tylko zrelacjonowałem fakt, który może pana zainteresować. — Uśmiechnął się ponuro. — Kosztowało mnie to bezsenną noc.
— Czy jest pan w stanie dać z siebie pięć minut maksymalnego wysiłku fizycznego?
— Powiedziałbym, gdyby było inaczej.
— Dobrze zatem. Pięć minut to będzie wszystko. A tutaj jest miejsce, do którego zostanie pan przeniesiony. — Dotknął mapy. — To jest zbadana część odwrotnej strony Księżyca.
Barker zmarszczył czoło i pochylił się patrząc na precyzyjnie naniesione elementy powierzchni w prostokącie otoczonym strefami z grubsza tylko naszkicowanymi z napisem „Brak dokładnych danych”.
— Wyboisty teren — powiedział i oderwał wzrok od mapy. — Co to znaczy „zbadana”?
— Plan topograficzny. Marynarka ma posterunek tutaj — wskazał palcem mały kwadracik. — Tuż za skrajem widocznej tarczy przy maksymalnej libracji. A to — wskazał nieco większy krążek w odległości ćwierci cala — jest pański punkt docelowy.
Barker uniósł jedną brew.
— A co na to Rosjanie?
— Cała ta mapa — wyjaśnił Hawks cierpliwie — obejmuje pięćdziesiąt mil kwadratowych. Urządzenia marynarki i miejscem, do którego pan się przeniesie, mieszczą się na powierzchni połowy mili kwadratowej. Są to prawie jedyne nienaturalne formacje widoczne z góry. Inne to odbiornik materii obok bazy marynarki i wieża przekaźnikowa w pobliżu skraju widocznej tarczy. Wszystkie są zamaskowane, poza miejsce, do jakiego pana przeniesiemy, a którego ukryć nie można. Tymczasem zdjęcia radiowe z rosyjskiego sputnika okrążającego Księżyc obejmują strefę siedmiu milionów trzystu tysięcy mil kwadratowych. Czy dostrzegłby pan muchę na fasadzie Empire State Building? W dodatku przez brudne okulary?
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ten cholerny Księżyc»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ten cholerny Księżyc» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ten cholerny Księżyc» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.