Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu

Здесь есть возможность читать онлайн «Arkadij Strugacki - Biały stożek Ałaidu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Warszawa, Год выпуска: 1961, Издательство: Iskry, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Biały stożek Ałaidu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Biały stożek Ałaidu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wybór opowiadań fantastyczno-naukowych

Biały stożek Ałaidu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Biały stożek Ałaidu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Urm, stąpając po wyłożonej kaflami podłodze, zbliżył się do miedzianej siatki i obszedł ją dookoła. Po czym zatrzymał się i obszedł jeszcze raz. W siatce nie było żadnego przejścia.

Wówczas Urm podniósł nogę i bez wysiłku przekroczył siatkę. Poszarpane strzępy miedzianej pajęczyny zawisły mu na ramionach. W odległości dwóch kroków od betonowego postumentu stanął jednak jak wryty. Jego okrągła, niby globus szkolny głowa z napięciem i czujnością obracała się w prawo i w lewo, ebonitowe konchy receptorów akustycznych odchyliły się i poruszyły, zadrgały rogi radarowe.

Ołowiana pokrywa na postumencie wysyłała podczerwone promienie widoczne nawet w tym ogrzanym lokalu. Lecz prócz tego wydzielało się spod niej jakieś inne promieniowanie. Urm doskonale widział przy pomocy promieni Rentgena i gamma i wydawało mu się, że pokrywa jest przezroczysta i pod nią otwiera się szczelina studni, bezdennej, napełnionej świecącym pyłem. W głębi pamięci Urma błysnęło wspomnienie rozkazu: natychmiast — stąd odejść. Urm nie wiedział, kto i kiedy wydał ten rozkaz. Prawdopodobnie znał go już od początku swego istnienia, tak samo jak wiedział od razu wiele innych rzeczy. Ale Urm nie posłuchał rozkazu.

Przeważyła ciekawość. Pochylił się nad postumentem, wyciągnął szczypce rąk i z pewnym wysiłkiem podniósł pokrywę.

Potok promieni gamma oślepił go. Na marmurowych tablicach alarmująco zamigotały czerwone sygnały, ostrzegawczo zawyła syrena. Na mgnienie oka Urm przez ażurowe sylwetki swych rąk zobaczył wnętrze studni betonowej, następnie rzucił pokrywę oznajmiając niskim, ochrypłym głosem:

— Niebezpieczeństwo! Gefahr! Danger! Wejsiań! Abunaj! Przez salę przetoczyło się i zamarło dudniące echo. Urm obrócił o sto osiemdziesiąt stopni górną część tułowia i pośpiesznie skierował się ku wyjściu. Szok wywołany potokiem cząsteczek radioaktywnych w licznikach kontrolnych kazał mu odejść jak najdalej od postumentu. Oczywiście, ani najmocniejsze promieniowanie, ani najpotężniejsze potoki cząsteczek nie mogły w najmniejszym stopniu zaszkodzić Urmowi; nawet dłuższe przebywanie w aktywnej strefie reaktora nie groziło mu poważniejszymi następstwami. Ale konstruując Urma, jego władcy stworzyli w nim dążenie do trzymania się z daleka od źródeł promieniowania o wielkim nasileniu. Urm wyszedł na korytarz, starannie zamknął za sobą drzwi i przekroczywszy przez zerwany kaloryfer znalazł

się ponownie na podeście klatki schodowej. Tam natychmiast zobaczył człowieka zbiegającego pośpiesznie z drewnianych schodów.

Człowiek ten był znacznie mniejszy niż Pan. Miał luźne, jasne ubranie, włosy niezwykle długie, złociste. Urm nigdy dotąd nie widział takich ludzi. Wciągnął powietrze i poczuł znajomy zapach białego bzu. Pan czasem pachniał tak samo, tylko znacznie słabiej.

Na podeście panował półmrok, schody były jasno oświetlone i dziewczyna nie dostrzegła od razu potężnych zarysów olbrzymiej postaci Urma. Tylko na odgłos jego kroków zatrzymała się i zawołała gniewnie:

— Kto tam łazi? Czy to ty, Iwaszow?

— Dzień dobry, jak się macie? — głucho powiedział Urm.

Dziewczyna wrzasnęła. Z półmroku sunęła ku niej błyszcząca głowa z wypukłymi, szklanymi oczami, nieproporcjonalnie szerokie opancerzone ramiona, grube kolankowate ręce.

Urm wstąpił na dolny stopień drewnianych schodów i dziewczyna wrzasnęła po raz drugi.

Nigdy dotąd nie zdarzyło się Urmowi, aby człowiek nie odpowiedział na jego powitanie. Ale ten dziwny, wysoki dźwięk, ostry przenikliwy i bez wątpienia nieartykułowany nie pasował do żadnego typu odpowiedzi, które Urm znał. Zaciekawiony ruszył zdecydowanie w kierunku cofającej się dziewczyny. Drewniane stopnie jęczały i trzeszczały pod jego ciężarem.

— W tył zwrot! — krzyknęła dziewczyna.

Urm zatrzymał się i pochylił głowę przysłuchując się.

— W tył zwrot! Ty potworze!

Urm znał komendę „w tył zwrot”. Na te słowa należało obrócić górną część tułowia o sto osiemdziesiąt stopni i zrobić kilka kroków w odwrotnym kierunku, aż do komendy: „Stój!” Ale rozkazy wychodziły zwykle tylko od Pana i prócz tego Urm chciał zbadać, co się stanie dalej. Ruszył znowu w górę i szedł, póki nie znalazł się przed wejściem do niewielkiego, jasno oświetlonego pokoju.

— W tył zwrot! W tył zwrot! — krzyczała dziewczyna. Urm jednak nie zatrzymywał się już, chociaż szedł wolniej niżby mógł. Zainteresował go pokój — dwa biurka, krzesła, stół kreślarski, szafa z książkami i grubymi skoroszytami. Przez ten czas, gdy Urm wyciągał szuflady, rozwiązywał tasiemki teczek i czytał na głos napisy sporządzone czarnym tuszem na brzegach wykresów, dziewczyna przemknęła do sąsiedniego pokoju, ukryła się za kanapą i chwyciła słuchawkę telefoniczną. Urm widział to, gdyż miał receptor optyczny na karku, ale mały długowłosy człowieczek przestał go interesować. Stąpając po rozsypanych po podłodze papierach zdążał dalej. Za jego plecami dziewczyna krzyczała do telefonu:

— Mikołaj Pietrowicz? To ja, Hala! Proszę was, tu do nas wdarł się Urm. Wasz Urm! Urm!

Urm! Urszula — Robert — Mama! Słyszeliście syrenę? Tak! Nie wiem… Spotkałam go, gdy wychodził z hali wielkiego reaktora… Tak, tak, był tam, gdzie reaktor… Co? Widocznie jednak nie. W głównym punkcie sterowania już wiedzą…

Urm nie słuchał. Wyszedł z hallu i tam stanął jak wryty, z natężeniem poruszając czarnymi rożkami radarów. Na przeciwległej ścianie wisiało coś dużego, błyszczącego i zimnego. W promieniach podczerwonych wyglądało jak szary, nieprzenikliwy prostokąt, a w zwykłych promieniach połyskiwało i srebrzyło się, ale nie to stropiło Urma. W dziwnym prostokącie stał czarny potwór z poruszającymi się rogami na okrągłej jak globus szkolny głowie i Urm nie mógł zrozumieć, gdzie się ten potwór znajduje. Wizualny odległościomierz zakomunikował mu momentalnie, że odległość od nieznajomego przedmiotu wynosi dwanaście metrów osiem centymetrów, ale radar odrzucił tę informację. „Nie ma żadnego przedmiotu. Jest gładka, prawie pionowa płaszczyzna w odległości… sześciu metrów i czterech centymetrów”. Urm nigdy dotychczas nie widział czegoś podobnego i nigdy jeszcze radar i receptory optyczne nie dawały mu tak sprzecznych informacji. Jego organizm od samego początku został tak skonstruowany, aby odczuwał potrzebę wytłumaczenia i zrozumienia każdej rzeczy, z którą się zetknął. Urm ruszył zdecydowanie naprzód, mimochodem stwierdzając i zapamiętując wyjaśnioną już regułę: „odległość według dalekościomierza optycznego równa się odległości wykazanej przez radar, pomnożonej przed dwa…” i wszedł w lustro. Szkło rozprysnęło się, dzwoniącym deszczem odłamków, Urm natknął się na ścianę i stanął. Najwidoczniej nie było tu nic więcej do zrobienia. Urm zdrapał trochę tynku, powąchał i nie zwracając uwagi na białego jak papier dyżurnego milicjanta wczepionego w dzwonek alarmowy, po chrzęszczących szczątkach szkła wyszedł przez drzwi zewnętrzne. Zanurzył się od razu w śniegu i zawiei.

Zanim Mikołaj Pietrowicz rzucił słuchawkę, Piskunow był już w przedpokoju i spiesznie naciągał futro.

— Dokąd chcesz iść?

— Oczywiście tam…

— Poczekaj, musimy zastanowić się, co robić. Jeżeli ta machina zacznie szaleć po całej elektrowni…

— Dobrze, jeżeli tylko po elektrowni — przerwał Riabkin. — A laboratoria? A magazyny? A jeżeli zawędruje tu, do osiedla mieszkaniowego?

Mikołaj Pietrowicz myślał intensywnie. Piskunow z ręką na klamce niecierpliwie przestępował z nogi na nogę.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Biały stożek Ałaidu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Biały stożek Ałaidu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Arkadij Strugacki - Piknik pored puta
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Pora deszczów
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Piknik na skraju drogi
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Przenicowany świat
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Alfa Eridana
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Fale tłumią wiatr
Arkadij Strugacki
Arkadij Strugacki - Poludnie, XXII wiek
Arkadij Strugacki
libcat.ru: книга без обложки
Arkadij Strugackij
Отзывы о книге «Biały stożek Ałaidu»

Обсуждение, отзывы о книге «Biały stożek Ałaidu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x