Carlos Rasch - Taniec potworów

Здесь есть возможность читать онлайн «Carlos Rasch - Taniec potworów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1980, Издательство: Krajowa Agencja Wydawnicza, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Taniec potworów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Taniec potworów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Dziewczyna z coraz większym zainteresowaniem wpatrywała się w napływające informacje. Wynikało z nich niezbicie, że niezidentyfikowany statek przestrzenny przekroczył już orbitę Sixty i stale zmniejszając szybkość kierował się w stronę planet centralnych układu. Poruszany archaicznym, od dawna nie stosowanym już w eridańskiej flocie silnikiem fotonowym nie reagował na żadne sygnały i wskazówki, wciąż od nowa przesyłane na jego pokład przez pilnujące ruchu satelity. Zebrawszy wszystkie przekazy Vyasa już miała przystąpić do sporządzania wstępnego raportu, gdy nagle część przestrzeni pomieszczenia zakrzywiła się i ukazał się w niej teleport Hyp Sara — myśliciela i administratora Sixty, który przekazać miał Radzie sprawozdanie o niezwykłym wydarzeniu w okolicach planety”.

Taniec potworów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Taniec potworów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать
* * *

Janko Kaprovič włożył ostatni rysunek do grubej teczki z napisem: „Edward Poliński — Metoda wierceń przyspieszonych przy pomocy udoskonalonych głowic laserowych” i z niezadowoleniem po raz nie wiadomo który spojrzał na zegarek. Dając mu rano tę teczkę Edward powiedział, że wybiera się na pole naftowe i, że kiedy wróci wieczorem chciałby przedyskutować z Jankiem jeszcze raz swoje rysunki i obliczenia. Chodziło mu przede wszystkim o pewien uparty drobiazg, psujący bez przerwy wszelkie próby. Lecz teraz była już prawie północ, a przyjaciel jeszcze nie wrócił. Kaprovič wyszedł ze swojego mieszkania, przeszedł wzdłuż drzwi poustawianych w regularny szereg i zadzwonił do mieszkania Polińskiego. W głębi panowała głucha cisza — może Poliński wrócił zmęczony i położył się spać, zapomniawszy o umówionym spotkaniu?

Kaprovič nacisnął klamkę i wszedł do przedpokoju. Zapalił światło, zajrzał do pokoju — Edwarda na pewno w domu od dawna nie było. Na dywanie leżały porozrzucane niedbale szkice konstrukcyjne i wykonane pośpiesznie tabele. Kaprovič podniósł jeden rysunek, przyjrzał mu się uważnie — tak, to był właśnie ten nie pasujący do niczego szczegół, ale tym razem opracowany trochę inaczej. Janko zgarnął rysunki z podłogi — skoro Edek dał mu całą teczkę, to nie będzie się przecież pieklił o te rysunki. Zresztą tak czy tak przyszedłby z nimi do Janka wcześniej czy później. Pracowali przecież od pewnego czasu razem w siedmioosobowym zespole, obsługującym stanowisko LB 71 i Poliński coraz częściej prosił Kaproviča o pomoc przy wykonywaniu rysunków technicznych poszczególnych części projektowanego przez siebie urządzenia.

Janko wrócił do siebie. Po godzinie sprawdził jeszcze raz — Polińskiego nadal nie było — i poszedł do kawiarni z nadzieją, że może tam go odnajdzie. Tamtego nie było jednak ani w kawiarni, ani w barze, ani w restauracji — czyżby do tej pory siedział przy pracy w głębinie Sedova?

Zasiadł właśnie przy kieliszku w barze, kiedy usłyszał pierwsze pogłoski o katastrofie. Początkowo nikt nie brał tego poważnie. Sądzono, że jest to po prostu jakiś próbny alarm, jeden z tych, które przeprowadzano na tyle często, żeby wszyscy zdążyli się z nimi oswoić. Pogłoski jednak przybierały wciąż na sile.

Janko nie miał zaufania do poczty pantoflowej, więc machnął po prostu na wszystko ręką i najspokojniej w świecie poszedł spać pewien, że wszystko się jutro wyjaśni.

Jeszcze nie usnął porządnie, a już ktoś zaczął do jego drzwi dzwonić tak natarczywie, jakby wszystko się dookoła paliło. Janko wyskoczył z łóżka, podbiegł do drzwi, otworzył — za progiem stali Corinne Alraude i Aleksy Turbojew, członkowie tego samego zespołu badawczego, do którego należeli Janko i Edward. Wyraz ich twarzy przestraszył go — Corinne miała wielkie, przerażone oczy, a Aleksy — brwi zmarszczone w jakimś wielkim zatroskaniu.

— Nasza LB eksplodowała… Gaz… — wyjąkała Corinne.

— Doszło do samoczynnego wypływu — uzupełnił Aleksy.

— A… Edward? — zapytał Janko, zaczynający przeczuwać, że stało się coś niedobrego, choć nie umiałby po wiedzieć, co.

— Chodź z nami. Może on wie trochę więcej, niż my… — pobiegli korytarzem. Janko pogonił za nimi, dopinając pośpiesznie piżamę.

Drzwi do pokoju Polińskiego nadal były otwarte. I nic nie wskazywało, że Edward mógł tu być w międzyczasie. Janko miał mimo wszystko nadzieję, że inżynier opuścił już dawno stanowisko i że nie stało mu się nic złego. Na wszelki wypadek podbiegł do telefonu i wykręcił numer Sekcji Alarmowej. Dowiedział się, że ekipy nadal badają okolice zajścia, oraz tego, że nurkowie nie znaleźli niczyjego ciała. Dowiedział się jednak także i tego, że Poliński nie był wyznaczony do Sekcji Alarmowej.

— Może poleciał na weekend do Moskwy lub Władywostoku… Albo do Warszawy… — zastanawiała się głośno Corinne.

— A tak, przypominam sobie. Rzeczywiście mówił coś takiego dwa czy trzy dni temu — skłamał Janko. Skłamał tylko dlatego, żeby jeszcze bodaj na chwilę odwlec konieczność wypowiedzenia na głos swoich strasznych domysłów. Cudem udało mu się zachować spokój, kiedy mówił:

— Najlepiej idźmy spokojnie spać. Jutro dowiemy się wszystkiego o tym wybuchu w naszej LB…

Wróciwszy do swojego mieszkania mocno zatrzasnął drzwi i bezsilnie oparł się o ścianę. Dla niego było w tej chwili najzupełniej jasne, że Poliński na żaden weekend nie poleciał. To, że nie znaleziono niczyjego ciała, o niczym przecież nie świadczyło. Może tylko o jednym — że władze naczelne firmy jeszcze nie kojarzyły wybuchu gazu z osobą inżyniera Polińskiego, który tym razem eksperymentował samodzielnie.

* * *

Lot na tej wysokości należał do zdecydowanie nudnych — poza grubymi szkłami niewielkich okien stratolotu widać było jedynie grubą poduszkę brudnobiałych chmur. Tylko niekiedy przez dziury w tej monotonnej powłoce przeglądało coś podobnego do krajobrazu, co jednak z tej wysokości także nie było zbyt ciekawe, bo przypominało mapę o dużej skali. Dlatego też Fred Stegenbach przede wszystkim rozglądał się wokoło — po ludzkich twarzach i komfortowym wnętrzu pojazdu powietrznego, skonstruowanego na specjalne zamówienie Syberyjskiego Związku Eksploatacji Pól Naftowych. Zamówiono całą serię podobnych stratolotów po to, by oddać je do dyspozycji pracowników Związku, pragnących na przykład spędzać swoje weekendy w Paryżu, Taszkiencie, Rzymie czy Władywostoku — właściwie w dowolnym punkcie kuli ziemskiej.

Fred opuścił oczy i ponownie zajął się uważnym czytaniem dostarczonego mu już w Berlinie sprawozdania, kiedy ostatecznie zapadło postanowienie o dokooptowaniu go do składu komisji, mającej za zadanie ustalenie przyczyn katastrofy na polu roponośnym Nieft’1. Wprawdzie Stegenbach wolałby pozostać na swoim miejscu, zamiast włóczyć się gdzieś aż pod północny biegun tylko dlatego, że uznano go za jednego z najlepszych niemieckich specjalistów od techniki laserowej, ale obowiązek jest obowiązkiem i wypełnić go trzeba. Fred miał tylko cichą nadzieję, że prace komisji nie potrwają długo i znowu będzie mógł wrócić do swojego laboratorium. Przeczuwał, że jako członek tej komisji będzie musiał robić wiele, zbyt wiele rzeczy w rodzaju nurkowania pod krami w lodowatej wodzie, co zdecydowanie kłóciło się z jego ustalonymi od dawna upodobaniami. Lodowata woda, ciemność, samotność — brrr!

Bo Fred Stegenbach wcale sobie jeszcze nie wyobrażał że tam — na samym morskim dnie — kipi w tej chwili pospieszna, ożywiona praca. Na razie czytał tylko sprawozdanie, zawierające jedynie ogólne informacje o podmorskim polu naftowym Nieft’1…

„… Już w 1966 roku przypuszczano, że pod dnem Morza Północnego spoczywają skarby, które przewyższają wszelkie przewidywania najśmielszych nawet geologów.” — czytał Fred.

Potem następował długi opis geologicznego ukształtowania tego obszaru kuli ziemskiej — Stegenbach przeczytał go szybko i pobieżnie. Znał przecież te fakty doskonale, jako że jego drugą specjalnością naukową była właśnie geologia podmorska. O wiele bardziej zainteresowały go dołączone do sprawozdania zdjęcia, obrazujące aktualną pracę na Nieft’1. Były tam potężne reaktory rozszczepialne, rurociągi i wiertnicze wieże, potem wygodne i jasne kopuły mieszkalne — teraz Stegenbach zaczynał rozumieć fakt, że ponad pięćdziesiąt tysięcy młodych ludzi ze wszystkich krajów świata podążyło na wezwanie do tej — z pozoru nieciekawej i przykrej — pracy pod arktycznym lodem, że była to dla nich najprawdziwsza i najpiękniejsza życiowa przygoda.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Taniec potworów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Taniec potworów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Taniec potworów»

Обсуждение, отзывы о книге «Taniec potworów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x