Wiaczesław Rybakow - Trudno stać się Bogiem
Здесь есть возможность читать онлайн «Wiaczesław Rybakow - Trudno stać się Bogiem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2001, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Trudno stać się Bogiem
- Автор:
- Издательство:Rebis
- Жанр:
- Год:2001
- Город:Poznań
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Trudno stać się Bogiem: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trudno stać się Bogiem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Trudno stać się Bogiem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trudno stać się Bogiem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Mógł, gdyby bardzo się postarał, wypić tyle, żeby zacząć nienawidzić Bobkę i Irkę za to, że przez cały czas o nich się trzęsie. Jakoś z rok temu w takim stanie zjawił się w domu o trzeciej w nocy. To był widok ostro malowany, lepiej go nie przypominać. Po prawdzie to i niewiele pamiętał.
Ale wypić tyle, żeby nie bać się o nich? Niemożliwe.
— Dobrze — po chwili przerwy powiedział Głuchow i potrząsnął puszką, sprawdzając, ile w niej zostało. Puszka zabulgotała uspokajająco. — No to pogadam sam.
— Oczywiście — powiedział Malanow. — To bardzo ciekawe.
— Nie wątpię.
Głuchow nie śpieszył się, a potem nagle odstawił puszkę i podniósł się ociężale, naprawdę jak starzec. Zaszurał w kierunku biblioteczki.
— Odkrycie faktu, że Wszechświat nieoczekiwanie okazał się etycznie wykształcony, zmusiło mnie do spojrzenia na całą sytuację z innego punktu widzenia — zaczął nadętym akademickim tonem. — Może sedno sprawy leżało w ogóle nie w tych naukowych pracach, które uznaliśmy wtedy, za sprawą pańskiego przyjaciela, za istotę wszystkich nieszczęść? — mówił i pochylając malutką łysą głowę na ramię, przeglądał grzbiety książek. — W każdym razie nie tylko i nie aż tak.
— A w czymże leżało sedno? Przecież nacisk ustał, kiedy my… pan, Zachar… Walka… zarzuciliśmy… Głuchow na chwilę odwrócił się, strzelił chytrym zmrużonym okiem w Malanowa i powrócił do foliałów. Czego tam szukał?
— A naprawdę ustał? — zapytał. Malanow milczał.
— Nie, nasze prace niewątpliwie były jakimś impulsem. Inicjującym, stymulującym… niech pan to nazwie, jak chce. Ale jeśli pomyśleć nad tym poważnie i spokojnie, dowolna praca naukowa może totalnie zmienić świat za miliard lat. Każda, rozumie pan? A tylko nas nie puścili.
No, pewnie, że jeszcze kogoś, kogo nie znamy… Ale przecież znamy wielu i spośród tych Opętaniu, że tak powiem, zostaliśmy poddani tylko my. Czyli istota sprawy nie polega na tym, czym zajmuje się człowiek, ale na tym, jaki jest. Logiczne?
— Logiczne. — Malanow uśmiechnął się niechcący.
Głuchow w końcu znalazł to, czego szukał. Z trudem, po kilku podejściach — bo się zapierała — wyszarpnął z wbitych w półkę tomów cienką brązową książczynę.
— A to od razu inaczej rozmieszcza wszystkie akcenty, nieprawdaż?
— Chyba tak — przyznał Malanow po namyśle, mimo że w pierwszej chwili chciał przemilczeć pytanie.
— Ale czy naprawdę jesteśmy takimi mętami? Czy to właśnie my jesteśmy tak fatalnie wychowani przez czas, kraj… żeby ten rozumiejący miłość, a zatem i inne czysto ludzkie wartości, Wszechświat uznał za niezbędne akurat nas powstrzymywać?
— On wie lepiej.
— Wie pan co, kochany Dmitriju, to nie jest odpowiedź. Niezbadane są wyroki boskie, oto, co pan przed chwilą powiedział. A przecież jest pan uczonym!
— Jaki tam teraz ze mnie uczony! — wyrwało się Malanowowi.
Głuchow znowu usiadł w fotelu naprzeciwko.
— Co jest najważniejsze dla uczonego? Obfitość materiału. Przyjmując za kryterium Wszechświata naukową składową naszej działalności, trafiliśmy w ślepą uliczkę.
Dlatego że mogliśmy operować faktami dotyczącymi tylko nas pięciu. Ale przyjąwszy za kryterium składową etyczną, natychmiast rozszerzamy zakres nadającego się do wykorzystania materiału.
Dlatego że od dawien dawna ludzkość walczy z zagadką świata, zapewne z jedną z podstawowych jego zagadek od odpowiedzi na którą, być może, zależy w pełnym tego słowa znaczeniu los ludzkości. Nie od rozwiązania problemu nowotworu i nie od rozwiązania tajemnicy pisma Inków, i nie od czegoś tam… — Głuchow nagle przeszedł na normalną ludzką mowę i zamilkł skoncentrowany. — Zagadka brzmi tak: dlaczego niektórych ludzi, w sumie przecież niezłych, ten pański Wszechświat bierze pod prasę, nie dając im żyć? Dlaczego?!
— No dlaczego? — zapytał Malanow, wstrzymując oddech. Był pewien, że Głuchow odpowie. Jego myśli szły równolegle do myśli Malanowa, tyle że Głuchow się nie bał.
Głuchow jakiś czas głucho, strasznie dyszał, patrząc spode łba na Malanowa.
— Nie wiem! — wykrzyknął w końcu. — Nie wiem! — 1 znowu westchnął ciężko jak wieloryb. — A pan, wydaje mi się, wie… Malanow milczał.
— Kryterium, Malanow! — ryknął Głuchow i wyciągnął rękę do puszki. — Kryterium!!!
Golnęli.
— Najlepszy przykład, akurat na miejscu: Oczywiście Hiob — powiedział zdławionym głosem Głuchow. — Ale weźmy oto zupełnie inną kulturę. Żadnych tam biblijnych histerycznych krzyków, żadnego szczycącego się, niczym złotnik wygraną wołgą, po chamsku upajającego się swoją wszechpotęgą Boga. — Otworzył brązową książeczkę leżącą na jego kolanach. — Chiny, trzy wieki przed urodzeniem Chrystusa. Żył wtedy taki poeta, Tsui Yuan, w końcu utopił się z powodu tej nikczemności… — Jakiej nikczemności?
— Jakiej? Niesprawiedliwości tego świata, oto z jakiego powodu!
— O… — No to powinniśmy się wszyscy utopić.
— O to chodzi, że nie wszyscy! Zaraz panu przeczytam… tłumaczenie, rzecz jasna, nie najlepsze, ale nie będę pana męczył oryginałem… Dwa poematy, jeden nosi tytuł Wezwanie duszy, a drugi to strzał w dziesiątkę… Właśnie to, co nas teraz interesuje, interesowało i jego.
Poemat ma tytuł Pytania do nieba. Proszę posłuchać: „Od najmłodszych lat chciałem być bezinteresowny i kroczyłem słuszną drogą. Najwyżej ceniłem cnotę, ale rozpustny świat był jej wrogi. Książę nie potrafił mnie wypróbować i prześladowały mnie niepowodzenia we wszystkim; oto dlaczego boleję teraz i płaczę…”
Prześladowały mnie niepowodzenia we wszystkim, pomyślał Malanow. Tak, to nasz człowiek.
Dwadzieścia trzy wieki temu… Zwariować można. Jakby objawił się w tej chwili. Co prawda w naszych czasach nikt nie ma odwagi, prócz jakichś Anpiłowów — Żyrinowskich, mówić: od najmłodszych lat chciałem być bezinteresowny i kroczyłem słuszną drogą. Na zasadzie: sam siebie nie pochwalisz, będziesz trzy łata chodził jak opluty… Oto dlaczego nie mogę uznać religii, za bardzo ojcowie siebie chwalą. Póki mówią o wiecznym — czuje się oddech wieczności, ale gdy przechodzą do spraw ludzkich — wyłazi z nich wszystko, co ludzkie. My jesteśmy najznakomitsi, my możemy nawet grzeszyć, ponieważ naszą skruchę Pan usłyszy w pierwszej kolejności, i w ogóle: bez cerkwi i jej bezinteresownej pokornej nomenklatury wy, bydlaki, pyle obozowy… to znaczy, pardon, ziemski… z Bogiem się nie połączy… — Poznaje pan symptomy? Ale żadnymi naukami, ani astrofizyką, ani orientalistyką Tsui Yuan się nie zajmował, zapewniam pana! Wyróżniono go z ogólnej masy wyłącznie według cechy etycznej i zgnieciono właśnie za to: za chęć czczenia cnoty i bycia bezinteresownym.
Rozumie pan? Dlaczego? Dlaczego Wszechświatowi nie podobają się ludzie cnotliwi?
Głuchow gorączkował się, po starczemu pryskał śliną i czytał, czytał… Malanow uczciwie wsłuchiwał się, ale wkrótce od tych wszystkich San-weiów, Zhu-lunów, Si-he i Siang-pu zaczęło mu się kręcić w głowie. Golnął.
— „Z czego zrodziło się światło w mroku bez dna i brzegów? Jak dwa początki yin i yang stworzyły substancję? Dlaczego jest jasno w słońcu? Dlaczego bez słońca jest ciemno? Gdzie się ono skromnie chowa przy późnych gwiazdach, przed świtem? Dążył wielki Gung, ale nie zdołał wstrzymać strumieni! Dlaczego przeszkodzono mu jednak w powtórzeniu wielkiego doświadczenia? Przecież olbrzymi żółw i sowy wiedźmią grą niszczyli pracę Gunga!
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Trudno stać się Bogiem»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trudno stać się Bogiem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Trudno stać się Bogiem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.