Wiaczesław Rybakow - Trudno stać się Bogiem

Здесь есть возможность читать онлайн «Wiaczesław Rybakow - Trudno stać się Bogiem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2001, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Trudno stać się Bogiem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trudno stać się Bogiem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Trudno stać się Bogiem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trudno stać się Bogiem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Jaki list? — Malanow zatrzymał się w pół kroku, od razu ogarnął go chłód złych przeczuć.

Irka wyszła z pokoju z papierkiem w ręku. Chyba kartka ze szkolnego zeszytu.

— Gdzieś koło północy wyszłam ciebie poszukać… — Jasny gwint, po co?

— Jak to? Mąż, mimo wszystko. A nuż by cię ta legendarna ciężarówka rozsmarowała. Nie przejmuj się, tylko na podwórko. Ani ciebie, ani ciężarówki oczywiście nie znalazłam.

Oczywiście pomyślał Malanow.

— A w drodze powrotnej patrzę: coś się bieli w dziurkach skrzynki. Jak się tam dostało… jakimś cudem. Jeszcze przed dziennikiem Bobka po „Wieczorne” poleciał i nic nie było.

Znam ja te cuda — znowu, jak kiedyś, pomyślał Malanow. Od razu zapomniał o bolącej głowie i o duszy.

— Bez koperty, po prostu złożona kartka. Na wierzchu zaadresowana: dla Malanowa.

— Daj!

— Przeczytaliśmy, przepraszamy… skoro była bez koperty. Nic nie zrozumieliśmy, jakaś bzdura. Albo ktoś zażartował, albo po takim samym odstresowywaniu pomylił skrzynki… lub budynki.

— Lub miasta — dodał Bobka.

Małanow rozwinął kartkę. Z zeszytu. W kratkę. Pokratkowane niebo.

— Ręce ci się trzęsą — powiedziała z odrazą Irka. — Hańba. Pijak podpłotowy.

Ręce dygotały, a duch drżał jak zajęczy ogon. Zaczęło się. Wzrok Malanowa przebiegał raz po raz kanciaste pismo, nierówne bezsensowne zdania: „Jeśli drogie są wam rozum i życie, trzymajcie się blisko torfowych bagien. Samo łomo. Nie współpracujemy z szóstym wydziałem!

Odetnij ogon. Wieczór”.

Wolno jak żółw przełknął ślinę. Podniósł wzrok na żonę. Patrzyła na niego beztrosko i nieco ironicznie. Albo nieco pogardliwie.

— Chciałam to wyrzucić, ale się nie zdecydowałam — powiedziała. — Jakby nie patrzeć, zaadresowana do ciebie. Może jakieś tajemnice — uśmiechnęła się. — I w ogóle byłby to przejaw braku szacunku do głowy rodziny.

— Henry’emu Baskerville’owi żona Stapletona pisała o torfowych bagnach — nie wytrzymał Bobka. — Tylko tam było na odwrót: trzymajcie się z daleka!

— U burżujów wszystko jest na odwrót — rzucił Malanow, z całych sił starając się, żeby głos go nie zdradził. Kartka dygotała w jego palcach. Podał ją Irce. — Wyrzuć to do śmieci. Pewnie ktoś się wygłupia. Może to do znawcy torfowych bagien, Malanowa juniora.

Widziałaś, jak od razu zaczął odszyfrowywać.

— Przerabialiśmy tę wersję — przybasował zdecydowanie Bobka. — Nic.

— No to nie wiem — powiedział Malanow.

Lekkim niedbałym ruchem Irka wzięła z jego drżących palców list i posłusznie ruszyła do kuchni, gdzie pod zlewozmywakiem stało wiadro na śmieci. Malanow patrzył na jej plecy i myślał: Rzeczywiście nie rozumie? Czy podobnie jak on mężnie udaje? Odwaga czy nieczułość?

Czy pamięta, jak ten oto, już wyższy od ojca przystojniak, a wtedy trzyletni, kochany, ruchliwy pleciuga natężał się, siedząc na jego kolanach, i czerwieniejąc z wysiłku, bliski łez stękał: „Yyy!

Yy!”, i nie mógł wykrztusić ani słowa? Na pewno pamięta, jeszcze jak pamięta, ale czy skojarzyła to z tym, co się działo potem i dzieje teraz? Czy dla niej ta historia naprawdę skończyła się wtedy, gdy Wieczerowski zniknął bez śladu ze swojego mieszkania — czy wyjechał do Parni: u, jak zamierzał, czy nie — i Bobka po trzydniowych nieznośnych mękach, po trzech dniach koszmarnego piekła od razu znowu zaczął gaworzyć? I — jak to kobiety dzielące życie na szufladki: to oddzielnie, to oddzielnie, a to tylko tutaj i nie wolno pomieszać — wepchnęła wszystko, co się wtedy stało, do szczelnego pudła, starannie je zapieczętowała i już za nic nie zajrzy tam ponownie?

Od odpowiedzi na te pytania zależało bardzo wiele. Zależało wszystko. Zależało, czy Irka rozumie, co się dzieje z Malanowem, czy po prostu machnęła nań ręką i cierpi dla Bobki.

Zależało, czy żyją razem, czy obok siebie. Ale Malanow nigdy by się nie odważył zapytać o to wszystko. Bał się, że Irka najzwyczajniej w świecie nie zrozumie, o czym on mówi. A to będzie znaczyło, że obok siebie.

Jeśli razem — to wszystko miało sens, jeśli obok to… To lepiej postąpić jak Głuchow.

Objął syna za ramiona i cichutko, żeby Irka nie usłyszała, zapytał: — Denerwowaliście się wczoraj?

— Jeszcze pytasz — równie cicho odpowiedział Bobka. I nieco skrępowany uczciwie dodał: — Tato, mógłbyś, proszę, póki się nie zreanimujesz, nie dyszeć na mnie?

Mimo spazmu w gardle Malanow roześmiał się i poszedł pod prysznic.

Dopiero pod gorącym strumieniem, kiedy zwinięte przez kac w malutki, ciasny, niezdrowo turlający się kłębek zwoje mózgowe zaczęły, pochrząkując z zadowoleniem, rozszerzać się, prostować i wypełniać całą objętość czaszki, Malanow znowu przypominał sobie i przejmował się cichym zniknięciem Fila. Choć w sumie o czym on mógł z nami, dezerterami, jeszcze rozmawiać? — uświadomił sobie nagle. A szczotka do zębów, wolno ślizgająca się po zębach, nagle przekręciła się w zdrewniałych palcach i boleśnie uderzyła w dziąsło.

Malanow opuścił ręce i przez kilka sekund stał jak ogłuszony.

Wieczór — to Wieczerowski. „Wieczór” w liście — to podpis.

To jest list od Fila, tak to wygląda.

Tylko Wszechświat wie, jak znalazł się w skrzynce i co oznacza.

Powiało chłodem. Czyli otworzyły się drzwi do łazienki. Zgadza się — poprzez półprzeźroczystą polietylenową zasłonę Malanow zobaczył niewyraźny kontur Irki.

— Jak ci tam? — zapytała Irka głośno, żeby Malanow usłyszał ją poprzez głośny szum wody.

— Znakomicie.

— Serce?

— Nie ma.

— Przestań, Dimka! Ja mówię poważnie. Nie puszczaj takiej gorącej wody, bo ci pikawa zacznie stukać z wysiłku.

— To wypróbowana metoda — odpowiedział Malanow. — Na koniec poleję się zimną.

— 1 wtedy właśnie szlag cię trafi. Arterie już nie te.

— Arterie dobre — powiedział Malanow — tylko ich zawartość nie ta.

Irka roześmiała się.

— Już z tobą lepiej, cholero. No to wyłaź, zaparzyłam kawę. Wystygnie ci. Bo patrzę na zegarek i myślę: Koniec, utopił się.

— Zaraz, Ireczko, wychodzę.

Znowu powiało krótkim, niemal niewyczuwalnym chłodem — drzwi otworzyły się i zamknęły.

Dlaczego tak dziwnie napisał? Jakiś szyfr, to pewne. Torfowe bagna… Co to ma być?

Skąd…?

Zaraz, zaraz, spokojnie. Jeszcze jesteśmy trochę uczeni, nie do końca straciliśmy zdolność logicznego myślenia. Taki Sherlock Holmes rozgryzł tańczące ludziki — a my co, gorsi?

Sherlock nie wiedział, że Ziemia wiruje wokół Słońca — a my nawet pamiętamy jeszcze słowo „Galaktyka”. Zaraz toto rozłożymy według Hartwiga… jak to tam było… Okazało się, że bezsensowny tekst wrył mu się w pamięć, jakby od razu wyczuł jego wagę.

Tak pewnie zresztą było — zadziałała intuicja. Jaka, do diabła, intuicja.

Strach! Zwykły ludzki strach. Jeśli coś się stanie — to znaczy, że jest tuż obok, łaskocze cię po karku, ten nasz Wszechświatek: Nie ruszaj się Malanow! Nie gadaj, Malanow! Nie podpalaj się, Malanow! Nie ruszaj się!

Dlaczego tekst jest taki dziwny?

Czyżby Fil chciał, żeby prócz mnie nikt go nie zrozumiał?

Aleja też nie rozumiem… A on był pewien, że zrozumiem. No to się natężę i zrozumiem, jako jedyny.

Kogo się bał?

Nigdy nie bał się nikogo.

No to inaczej — przed kim się chował?

Przed Wszechświatem — za pomocą głupiutkich szyfrów na poziomie siódmej klasy podstawówki?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Trudno stać się Bogiem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trudno stać się Bogiem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Máire Dhufaigh - An Garda Cósta
Máire Dhufaigh
STAŅISLAVS LEMS - SOLARIS
STAŅISLAVS LEMS
libcat.ru: книга без обложки
Džeks Londons
Staņislavs Lems - PETAURA medības
Staņislavs Lems
Staņislavs Lems. - BALSS NO DEBESĪM
Staņislavs Lems.
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Janet Evanovich - Qué Vida Ésta
Janet Evanovich
libcat.ru: книга без обложки
Andrzej Drzewiński
Selma Lagerlöf - Gösta Berling
Selma Lagerlöf
Отзывы о книге «Trudno stać się Bogiem»

Обсуждение, отзывы о книге «Trudno stać się Bogiem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x