Wiaczesław Rybakow - Trudno stać się Bogiem

Здесь есть возможность читать онлайн «Wiaczesław Rybakow - Trudno stać się Bogiem» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Город: Poznań, Год выпуска: 2001, Издательство: Rebis, Жанр: Фантастика и фэнтези, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Trudno stać się Bogiem: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trudno stać się Bogiem»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Trudno stać się Bogiem — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trudno stać się Bogiem», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Jak mu to wyłożyć… żeby nie było w stylu „Wołga wpada do Morza Kaspijskiego…”

— Machina, Bob, jest tylko machiną. Co jej dasz, to odda. Nie więcej. Ale żeby coś jej dać, musisz sam coś dostać. Jeśli mając piętnaście lat, przestaniesz przyswajać nowe rzeczy, zostaniesz do końca życia piętnastolatkiem. Jeśli przestaniesz mając siedemnaście, siedemnastolatkiem. Wyobraź sobie siebie w wieku dziesięciu lat i wyobraź sobie, że masz w tej chwili rozum dziesięciolatka. Wyobrażasz sobie? No więc… Czytanie tekstu, który napisał ktoś inny, to najlepszy wymyślony przez ludzi sposób, żeby poznać coś nowego.

— Coś nowego. Jak przerabialiśmy Obłomowa, utkwiło mi w pamięci jedno zdanie, które Obłomow mówi do Sztolca: „Po co pamiętam, że Selewk rozbił jakiegoś Czandraguptę?”

— A po co starasz się zdobyć w jakiejś nawalance siedem Punktów więcej niż Wołodka?

— Dlatego, że wtedy — i Bobka z dużą porcją autoironii niczym małpa zaczął grzmocić w pierś kułakami, z lewego sterczał zmięty dziesięciotysięczny banknot — jestem zwy-cięz-cą!

— Zwycięzca się znalazł! A „mętny” w wypracowaniu napisałeś przez „en”. „Odmęty”

to u ciebie „odmenty”; prezent od szmondaka jakiegoś czy jak?

— To przypadek… zamyśliłem się… — pokajał się Bobka. — Jakbyś czytał, jak my w swoim czasie, nie byłoby takich wpadek nawet przypadkowo. Słowa i zwroty pisze się automatycznie.

Malanow pochylił się i uruchomił odkurzacz. Wicher zawył jak opętany. Malanow zaczął szurać szczotką wzdłuż listew.

Wychowasz syna przesadnie na swoją modłę — stanie się odszczepieńcem. Wychowasz przesadnie nie na swoją — stanie się ci obcy. No i kombinuj tu.

I nagle przyszło olśnienie. Jak zawsze niespodziewane. Jak zawsze w wyniku niewyobrażalnej jeszcze chwilę wcześniej syntezy. Jak zawsze: są, powiedzmy, dwa fakty, i zastanawiaj się nad nimi nawet do omdlenia, nic nie wymyślisz. Usilnie nic się wymyślić nie da — chociaż cierpienie usilnego, uciążliwego, tępego i zawsze daremnego wymyślania jest etapem pracy uruchamiającej w umyśle o wiele bardziej subtelniejszy, nie kontrolowany przez świadomość, wydajniejszy mechanizm. Już się wydaje, że człowiek przestał myśleć, że właściwie zaczął myśleć o czym innym, potem jeszcze o czymś — a tu łup! Dwa oddzielne fakty, każdy w swojej skrzyneczce, nagle wspólnie się wysiliwszy, rozbijają dzielącą je ściankę, łączą się i rozbłyskuje zrozumienie.

Torfowe bagna to Torfowa Droga. Tam, za Starą Wsią. Przy niej, wyprowadzona swego czasu niemal za miasto, na straszliwie błotniste pustkowia, a dziś znajdująca się w okolicy nowych osiedli — tak samo błotnistych, ma się rozumieć — stoi fabryka ŁOMO. „Trzymajcie się blisko torfowych bagien” — to wezwanie. Fil wyznaczył mi spotkanie.

Ale dlaczego w taki bezsensowny i pokrętny sposób? Bawi się? Zdziecinniał?

Cała reszta poszła bez wysiłku. Kluczyk się odnalazł i pasował. „Wieczór” to zarówno podpis, jak i pora. Wieczorem, znaczy się. Jasne jest też, że skoro wrzucił liścik wczoraj w nocy, spotkanie jest wyznaczone na dzisiaj. Dzisiaj wieczorem. O której dokładnie?

Jedyny liczebnik znajduje się w wykluczającym współpracę z policją zwrocie: „szósty wydział”.

Dumna deklaracja i wezwanie do dalszej walki. Jakiej, z kim, po co? Ale jest w tym i określenie czasu: szósta wieczorem. I w końcu schizoidalne czy nawet tracące maligną „odetnij ogon”. Nogi, skrzydła, ogon… Była taka kreskówka. Niech mnie diabli, jeśli to nie jest ostrzeżenie, żeby nie przyprowadzić za sobą „ogona”. Wychodzi z tego kryminał. Banalne. Dla nas to naprawdę banalne… My tu o Wszechświecie… Malanow próbował trochę ironizować przed samym sobą, ale ręce znowu mu drżały.

— Tato! — Krzyk Bobki ledwo dał się słyszeć w odrzutowym ryku. Malanow odwrócił się.

Bobka stał w drzwiach z uniesionymi jak chirurg rękami. Z rąk kapała woda. — Ile proszku nasypać?

— Z napoczętej paczki sterczy łyżka — wyjaśnił Malanow. — Taka stara.

— Zgadza się, sterczy.

— Cztery łyżki.

Śledzą go? I mnie? Kto? Co za głupota, żarty żartami, ale naprawdę mamy inne spawy. Ale, rzeczywiście, miejsce dość pustawe, można zgubić. Do diabła, co za bzdura, jacy z nas agenci?

To nie czasy Stirlitzów — elektroniczny sprzęt wyłapie cię bez „ogona” nawet w środku Sahary!

Co on tam nawymyślał, na tym swoim Pamirze? Malanow poczuł strach i rozdrażnienie.

Wściekle szorował szczotką tam i z powrotem, wywołując drewniany odgłos przy uderzeniu w półki dwudziestoletnich mebli. Coraz bardziej podniecony myślał: Bawi się?

Nawalanki? Ale tak naprawdę powtarzał w duchu: Zaczęło się. Zaczęło się. Zaczęło się.

Właśnie niedorzeczność sytuacji, jej wyraźnie halucynacyjny charakter najlepiej świadczył o tym, że to jest to. Zaczęło się.

Nie od razu uprzytomnił sobie, że trzeba spojrzeć na zegarek.

Zostało mu trochę więcej niż trzy godziny.

W ryku odkurzacza zaginął hałas otwieranych drzwi i w korytarzu pojawiła się obwieszona torbami i pakunkami Irka. Malanow rzucił szczotkę i pobiegł odebrać torby i pakunki.

— Beee! — głośno zabeczała nieco zdyszana Irka. — To przyszła wasza mateczka, przyniosła wam mleczka!

W łazience Bobka z oddaniem prał koszulkę — nie wiadomo — swoją czy Malanowa.

Tarmosił ją w powietrzu jak węża i jako żywo kojarzył się Malanowowi z Laokoonem; krople leciały.

10. …nigdzie nie pojadę. Nigdzie. Jeśli rzeczywiście jest mi drogi rozum i życie. Nie chcę i nie mogę ryzykować. I nie widzę sensu. Koniec z tym, koniec. Pchać się w takie zadupie w taką pogodę… Po co? Odetnij ogon… Nie mam ogona, nie mam!!!

Nie, bez żartów, to rzeczywiście niebezpieczne. Jeśli to, co się dzieje, jest świadome, to znaczy, że nacisk może się wzmóc; a to znaczy, że jest niebezpieczne. Bo gdyby nie było niebezpieczne, to nie miałoby żadnego odniesienia do rzeczywistości, więc byłoby bezsensowne.

Nigdzie nie jadę.

Tylko że Fil… Jak on żył przez te lata? Gdzie? Co się z nim działo?

Może jest chory?

Może prosi o pomoc?

Jaką mam gwarancję, że dobrze przetłumaczyłem ten bełkot, ten świstek? Skąd mi przyszło do głowy, że to list od Wieczerowskiego? Nigdy nie był psycholem czy szpiegomanem, żeby pisać takie bzdury. Może to rzeczywiście zabawia się jakiś szczeniak z sąsiedztwa, może jakaś dziewczyna uderza do Bobki, a ten się wstydzi przyznać. Ja, dureń, będę się po nocy pchał w takiej ohydnej mżawce na drugi koniec miasta, na wygwizdów… a Fila tam nie będzie! Boki zrywać!

Ale w takim wypadku, uczciwie mówiąc, muszę to wiedzieć na pewno. Czy to Fil, czy fiki — miki… Diabli. Niech mi będzie wybaczony ten kalambur. List od Wieczerowskiego czy bzdura niewarta uwagi. Jeśli nie wyjaśnię tego do końca, nie będę w nocy spać. Dojadę, nie roztopię się.

Tym bardziej że od Pionierskiej mam bezpośrednią linię. Czy może bliżej od Czarnej Rzeczki?

Zupełnie nie wyobrażam sobie, jak załatwić resztę drogi. Pokonam się… Przekonam się, do diabła! Znawca języka rosyjskiego się znalazł, czyściciel dosłownych przekładów.

Nie jestem mówcą ni oratorem… Czyje to? Wyleciało z czachy, a dobrze to wiedziałem. Dowiem się pewnie, że żadnego Wieczerowskiego tam nie ma i z czystym sumieniem wrócę do domu. To nie jest tak daleko. Głuchow jest ode mnie starszy, a już od rana spaceruje.

Odświeżył, powiada, głowę.

Nie trzeba się przekonać. Że nic nie zagraża. Trzeba koniecznie się przekonać.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Trudno stać się Bogiem»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trudno stać się Bogiem» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Máire Dhufaigh - An Garda Cósta
Máire Dhufaigh
STAŅISLAVS LEMS - SOLARIS
STAŅISLAVS LEMS
libcat.ru: книга без обложки
Džeks Londons
Staņislavs Lems - PETAURA medības
Staņislavs Lems
Staņislavs Lems. - BALSS NO DEBESĪM
Staņislavs Lems.
Arkadij Strugacki - Trudno być bogiem
Arkadij Strugacki
Janet Evanovich - Qué Vida Ésta
Janet Evanovich
libcat.ru: книга без обложки
Andrzej Drzewiński
Selma Lagerlöf - Gösta Berling
Selma Lagerlöf
Отзывы о книге «Trudno stać się Bogiem»

Обсуждение, отзывы о книге «Trudno stać się Bogiem» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x