— A jakie imię? — spytała sceptycznie dziewczynka.
Na pewno nie Maisie, uznała Joanna. Może imię jakiegoś dziecka, które płynęło Titanikiem. Lorraine. Tylko że Lorraine Allison utonęła. Była jedynym dzieckiem z kajut pierwszej klasy, którego nie uratowano. Na pewno nie Lorraine. To nie może być imię dziecka zmarłego podczas katastrofy. Nie Beatrice Sandstorm ani Nina Harper, ani Sigrid Anderson.
Dziewczynka z Lusitanii, oddzielona od matki — jak ona się nazywała? Ocalił ją ktoś obcy. „Wrzucił ją do łodzi”, w głowie Joanny rozległ się głos Maisie. „Potem za nią wskoczył i się uratowali”.
Helen. Miała na imię Helen.
— Helen — oznajmiła Joanna. — Dam ci na imię Helen.
Dziewczynka złapała psa za przednią łapę.
— Jak się masz? — spytała zwierzę. — Mam na imię Helen. — Obniżyła głos. — Jak się masz? Jestem Ulla. — Puściła łapę psa. — Leżeć, Ulla! — przykazała. — Zdechł pies!
Skołowany buldog usiadł, uniósł ucho. Wiatr, który się zerwał wraz ze świtem, ucichł. Gładka jak szkło tafla wody zupełnie zamarła, lecz niebo się nie zmieniło. Pozostało różowe, połyskując na powierzchni morza, na lodzie i na lakierze orzechowej klapy fortepianu.
— Waruj! — rozkazała dziewczynka. Pies posłusznie znieruchomiał, podobnie jak niebo, woda i morze.
Minęła dłuższa chwila. Helen przestała uczyć psa sztuczek i wzięła go na kolana. Woda całkowicie się wygładziła, upodabniając się do różowego nieba. Słońce jednak nie wzeszło, a na horyzoncie nie pojawił się statek.
— Czy to wciąż doświadczenia graniczne? — zainteresowała się Helen. Postawiła psa na fortepianie i pochylała się nad wodą, wpatrując się w głębinę.
— Nie wiem.
— Dlaczego wciąż tu siedzimy?
— Nie wiem.
— Założę się, że to cisza morska — zadecydowała Helen, leniwie przesuwając dłoń po nieruchomej wodzie. — Zupełnie jak w tym wierszu.
— Jakim wierszu?
— No tym, z ptakiem.
— W Pieśni o starym żeglarzu ? — Joanna przypomniała sobie słowa pana Briarleya: „Wbrew powszechnie panującemu przekonaniu, Pieśń o starym żeglarzu nie jest wierszem pełnym porównań, aliteracji i onomatopei. Nie chodzi w niej również o albatrosy i niecodzienną pisownię. To wiersz o zmartwychwstaniu”.
I o czyśćcu, dopowiedziała w myślach Joanna. Pogrążony w wiecznej ciszy morskiej statek z martwą załogą. „Sam pozostałem, sam, sam jeden na wielkim wód rozłogu!” Zastanawiała się, czy ten statek był naprawdę miejscem kary i pokuty. W Pieśni o starym żeglarzu spadł deszcz, a bryza zmyła grzech, uwalniając załogę. Joanna rozejrzała się po niebie, lecz nie dostrzegła chmur ani wiatru. Panowała śmiertelna cisza.
— Dlaczego pogrążyliśmy się w ciszy morskiej? — zapytała Helen.
— Nie mam pojęcia.
— Jestem pewna, że na kogoś czekamy.
Joanna wyraziła w myślach życzenie, aby tym kimś nie była Maisie.
— Musimy na kogoś czekać — ciągnęła dziewczynka, leniwie przesuwając dłoń po różowej wodzie. — Inaczej coś by się stało.
Coś się działo. Światło się zmieniało, nierówne wierzchołki gór lodowych zmieniły barwę z różowych na brzoskwiniowe, morze z różowego stało się koralowe. Słońce zachodzi, uznała Joanna, chociaż słońce nie świeciło. Świat rozjaśniało różowe równomierne światło.
— Co się dzieje? — Helen przysunęła się do Joanny.
— Robi się ciemno. — Joanna z nadzieją pomyślała o jasnych, błyszczących gwiazdach.
Helen pokręciła głową, kołysząc czarnymi lokami.
— Nie — zaprzeczyła. — Robi się czerwono.
Nie myliła się. Woda stawała się czerwona jak płaskowyże z piaskowca, jak kaniony.
— W cyrku zrobiło się czerwono — dodała Helen. — Wszędzie.
Joanna otoczyła ramieniem dziewczynkę i psa, przytuliła ich do siebie, osłaniając przed niebem.
— Żeby tylko nie Maisie — szepnęła. — Błagam.
Niebo czerwieniało, aż wreszcie przybrało barwę ognia, krwi. Czerwień katastrofy.
„Już dobrze, maleńka. Ty popłyniesz. Ja zostanę”.
Ostatnie słowa, które wypowiedział do Mary Marvin jej mąż, Daniel, umieszczając ją w jednej z łodzi ratunkowych Titanica
Maisie dotrzymała słowa. Nie wcisnęła przycisku na swoim pagerze, chociaż doktor Wright nie pojawił się u niej bardzo długo.
Po tygodniu zaczęła się martwić, że może coś mu się stało, tak samo jak Joannie, więc poprosiła siostrę Lucille, by zadzwoniła do niego. Stwierdziła, że musi mu zadać pytanie związane z pagerem. Pielęgniarka poinformowała ją, że Richard nie może przyjść, gdyż pracuje nad czymś ważnym. Zasugerowała natomiast, aby obejrzała film na wideo.
Maisie odparła, że nie chce, ale siostra Lucille i tak włączyła Dźwięki muzyki . Zawsze puszczała ten film, za każdym razem. To była ulubiona kaseta siostry Lucille, pewnie dlatego, że bardzo przypominała te pomarszczone, stare zakonnice.
Wreszcie zjawiła się Kit. Wyglądała bardzo ładnie i sprawiała wrażenie podekscytowanej.
— Czy doktor Wright rozmawiał z panem Mandrakiem? — spytała Maisie.
— Tak — odparła Kit. — To jest prezent od Richarda… doktora Wrighta. Powiedział, że chce ci w ten sposób podziękować za poinformowanie go o panu Mandrake’u. — Wręczyła dziewczynce paczuszkę, owiniętą w czerwony papier i wyglądającą jak kaseta wideo.
— Co mówił pan Mandrake? — dopytywała się Maisie. — Na pewno rozmawiał z panią Joanną, prawda? Powiedziała mu to, czego chciał się dowiedzieć doktor Wright?
— Rozpakuj prezent, a ja ci wszystko opowiem. — Kit podeszła energicznie do drzwi i zasunęła zasłony. — Doktor Wright chciał, żebyś go rozpakowała i schowała, zanim zjawi się twoja mama.
— Naprawdę? Co to takiego? — Zdarła papier. — Hindenburg! — westchnęła zadowolona, wpatrując się z przejęciem na umieszczone na pudełku zdjęcie płonącego sterowca.
— Doktor Wright prosił, żeby cię uprzedzić, że film nie do końca odpowiada prawdzie historycznej. Powiedział, że autorzy zmienili zakończenie, aby ocalić psa.
— Wszystko jedno! — Maisie przycisnęła kasetę do piersi. — Jest fantastyczny!
— Gdzie mam go schować? — zainteresowała się Kit.
— Niech pani weźmie jedną z kaset na dolnej półce nocnej szafki. Nie, nie Tajemniczy ogród . Siostra Evelyn uwielbia ten film. Włącza go za każdym razem, gdy ma dyżur.
— Może być Kubuś Puchatek ?
— Tak, w porządku.
Kit wręczyła jej plastikowe pudełko. Maisie wyciągnęła rękę z kasetą z Hindenburgiem .
— Może pani rozpakować? — spytała, a sama wyciągnęła taśmę z Kubusiem Puchatkiem.
Kil zdarła celofan i oddała pudełko dziewczynce, która wysunęła taśmę, włożyła ją do opakowania po Kubusiu Puchatku i oddala Kit kasetę z filmem dla dzieci.
— Proszę położyć na samym dnie — poleciła.
Kit ukryła pudełko pod stosem kaset.
— Rozumiem, że to mam zabrać ze sobą? — Wskazała puste pudełko po Hindenburgu . Maisie skinęła głową. — Wiesz co, Maisie? — spytała poważnie Kit. — Kiedy dostaniesz nowe serce, będziesz musiała przestać kłamać i oszukiwać swoją mamę.
— Co mówił pan Mandrake? — Maisie nie dawała za wygraną. — Powiedział doktorowi Wrightowi, czego się dowiedział od pani Joanny?
— Nie. Ale Richard i tak się wszystkiego domyślił. Joanna chciała nam przekazać, że doświadczenia graniczne to pewnego rodzaju SOS. To taka wiadomość, wysyłana przez mózg do różnych substancji chemicznych w mózgu, aby odnaleźć tę właściwą, która przekaże sercu i płucom sygnał wznowienia pracy.
Читать дальше