Zadzwonił telefon.
— Proszę mi wybaczyć. — Mandrake podniósł słuchawkę. — Maurice Mandrake. Podpisywanie książki? Kiedy?
Richard rozejrzał się po gabinecie. Urządzono go jeszcze kosztowniej, niż się spodziewał. Wielki ciemnobrązowy fotel obity skórą, ogromne mahoniowe biurko, zwisający za nim pokaźny, niemal naturalnych rozmiarów portret Mandrake’a, szafka pełna egzemplarzy Światła na końcu tunelu , perski dywan. Richard pomyślał, że pomieszczenie świetnie pasowałoby do Titanica.
Mandrake odłożył słuchawkę.
— Niestety, musimy się spotkać innego dnia. O drugiej mam…
— To nie potrwa długo — przerwał Richard i usiadł. — W swojej mowie pożegnalnej wspomniał pan, że rozmawiał z Jo… z doktor Lander w dniu jej śmierci.
Mandrake skrzyżował dłonie na biurku.
— Tamtego dnia i wiele razy potem.
Nie wytrzymam, pomyślał Richard.
— Z wyrazu pana twarzy wnioskuję, że nie wierzy pan, iż zmarli mogą się kontaktować z żywymi — ciągnął Mandrake.
Gdyby mogli, Joanna powiedziałaby mi, co odkryła w pokoju Carla Aspinalla.
— To słuszny wniosek — odparł.
— Wszystko dlatego, że pan uparcie wierzy w to, co pan widzi na swoich skanach RIPT. — Pan Mandrake uśmiechnął się złośliwie. — Na szczęście doktor Lander zrozumiała, że doświadczenia graniczne to zjawisko, którego nauka nigdy nie wyjaśni. A teraz, jeśli pan pozwoli, muszę się przygotować do następnego spotkania. — Poruszył się, jakby chciał wstać.
Richard nie ruszył się z krzesła.
— Chcę wiedzieć, co powiedziała tamtego dnia.
— Dokładnie to, co pan usłyszał w mojej mowie pożegnalnej. Uświadomiła sobie, że doświadczenia graniczne, a raczej przeżycia z Tamtej Strony, nie są jedynie fizyczną halucynacją, lecz duchowym objawieniem.
Kłamiesz, pomyślał Richard.
— Co powiedziała? Jakie były jej dokładne słowa?
Mandrake rozparł się w fotelu i położył ręce na obitych skórą poręczach.
— Dlaczego to pana interesuje? Sprawdza pan jej poczytalność? Rozumiem, że trudno panu pogodzić się z rzeczywistością. Pana partnerka doszła do innych wniosków w sprawie doświadczeń granicznych, pomimo że usiłował ją pan przekonać, że jest w błędzie. — Mandrake pochylił się w stronę Richarda. — Na szczęście, nie dała się ogłupić pańskim naukowym… — skrzywił się z obrzydzeniem — …argumentom i samodzielnie odkryła prawdę. — Zerknął na drzwi i wymownie skierował wzrok na zegarek. — Obawiam się, że nie mogę poświęcić panu więcej czasu. — Tym razem naprawdę wstał.
W przeciwieństwie do Richarda.
— Chcę wiedzieć, co panu powiedziała.
Mandrake ponownie spojrzał na drzwi. Richard był ciekaw, na kogo czeka jego gospodarz. Najwyraźniej na osobę, której tożsamości nie chce ujawniać. Może to ktoś, od kogo chciałby wyciągnąć informacje o projekcie? Pani Troudtheim? Tish?
— Joanna szła na oddział nagłych wypadków, aby mnie o czymś poinformować. Usiłuję się dowiedzieć, o co jej chodziło.
— To chyba oczywiste — padła odpowiedź, lecz w oczach Mandrake’a pojawił się nagle strach? Poczucie winy?
On wie, pomyślał Richard. To nie miało sensu, ale Joanna naprawdę mu powiedziała.
— Nie — zaprzeczył. — To wcale nie jest oczywiste.
Oczy Mandrake’a ponownie zadrżały.
— Chciała panu powiedzieć to samo, co później powiedziała mi i pani Davenport, przemawiając do nas z Tamtej Strony, w którą uparcie nie chce pan uwierzyć. Istnieją rzeczy na niebie i ziemi, panie doktorze, o których nie dowie się pan ze swoich skanów. — Obszedł biurko i zbliżył się do drzwi. — Przykro mi, ale nasza rozmowa dobiegła końca. Pewien dżentelmen jest umówiony…
Dżentelmen? Pan Sage? Życzę powodzenia w wydobywaniu z niego informacji o projekcie i o wszystkim, co się wiąże z badaniami.
— Muszę dokładnie wiedzieć, co panu powiedziała — powtórzył Richard.
Mandrake otworzył drzwi.
— Jeśli ma pan ochotę spotkać się innego dnia, możemy…
— Joanna zmarła, usiłując mi coś powiedzieć. Muszę się dowiedzieć co. To ważne.
— Doskonale. — Mandrake zamknął drzwi, wrócił za biurko i usiadł. — Skora tak panu na tym zależy.
Richard czekał.
— Powiedziała: „Miał pan rację, panie Mandrake. Teraz to rozumiem. Doświadczenia graniczne to wiadomość z Tamtej Strony”.
— Ty draniu — wycedził Richard, wstając z krzesła.
Rozległo się pukanie do drzwi i do środka zajrzał pan Wojakowski w czapce baseballowej na głowie.
— Witam, Manny — przywitał się z Mandrakiem, a potem zwrócił się do Richarda: — O, witam pana doktora. Przepraszam, że tak się tu wpakowałem, ale…
— Już skończyliśmy — odparł Mandrake.
— To prawda — potwierdził Richard. — Skończyliśmy. — Opuścił biuro, minął pana Wojakowskiego i odszedł korytarzem.
— Panie doktorze, pan zaczeka — zawołał pan Wojakowski, doganiając Richarda. — Świetnie się składa, że pana spotykam.
— Odniosłem odmienne wrażenie. — Richard wskazał kciukiem drzwi do pokoju Mandrake’a. — Najwyraźniej chciał pan się zobaczyć z kim innym, panie Wojakowski.
— Ed — poprawił. — No tak, zadzwonił do mnie wczoraj i oświadczył, że chciałby porozmawiać o pańskich badaniach. Wyjaśniłem, że od pewnego czasu w nich nie uczestniczę, ale upierał się, że to bez znaczenia, bo i tak chce ze mną pogadać, więc się zgodziłem, ale zastrzegłem się, że wpierw muszę się skonsultować z panem, bo nie wiem, czy to będzie w porządku, lekarze niekiedy nie chcą, aby paplać na prawo i lewo o ich badaniach, i od tego czasu usiłuję się z panem skontaktować. — Klepnął ręką w kolano. — O rany, ale ciężko pana złapać. Próbowałem na wszystkie sposoby, jakie mi przychodziły do głowy, bo koniecznie musiałem się spytać, czy nie ma pan nic przeciwko temu. Wiem, że ma pan na głowie zupełnie inne sprawy, wiadomo, biedna doktor Lander i w ogóle. Straciłem nadzieję, że pana gdzieś znajdę. Zupełnie jak Norm Pichette. Opowiadałem panu o nim? Został pod pokładem, kiedy wszyscy opuściliśmy już Yorktown, leżał w izolatce, a kiedy wyszedł na zewnątrz, widzi, że okręt idzie na dno, więc wrzeszczy do Hughesa. — Pan Wojakowski przyłożył dłonie do ust. — Ale jest za daleko, aby go usłyszeć, więc wymyśla inny sposób powiadomienia nas o sobie. Wymachuje rękoma jak szalony, wrzeszczy, gwiżdże i nawołuje, lecz nic nie skutkuje.
Richard przypomniał sobie Maisie, usiłującą skontaktować się z nim, proszącą siostrę Lucille o zawiadomienie go przez pager, umożliwienie jej skorzystania z telefonu, zmuszającą Eugene’a, aby dostarczył wiadomość, wreszcie, na koniec, informującą matkę o jego badaniach.
— No więc w końcu usiłuje nadać komunikat przez radio — ciągnął pan Wojakowski. — Ale drzwi do kajuty z radionadajnikiem są zamknięte na klucz. Wyobraża pan sobie? Zamykać na klucz drzwi na statku, który idzie na dno? Kto niby miałby się tam włamać?
Zamknięte na klucz. Richard poczuł się jak człowiek, który wrzeszczy w panice za zamkniętymi drzwiami, kopie je, usiłuje wrócić do laboratorium. Joanna także chciała otworzyć drzwi prowadzące do tylnych schodów. Przekonała się, że są zamknięte, zeszła do magazynu pocztowego, aby wziąć klucz do skrytki na rakiety. Klucz. Amelia powiedziała, że musi znaleźć klucz.
— Pichette obszedł cały okręt, szukając czegoś, czym mógłby zwrócić na siebie uwagę — opowiadał pan Wojakowski.
Cały statek. Joanna poszła na pokład łodziowy, zeszła na pokład z promenadą, przeszła Scotland Road. Biegała wszędzie. Do laboratorium, aby mu powiedzieć o Carlu Śpiączce, a gdy go zastała, do gabinetu doktor Jamison i na dół, na oddział nagłych wypadków.
Читать дальше