— Znalazłaś jakieś podkreślone słowa odnoszące się do przekazów radiotelegraficznych?
— Nie, chociaż słowo „wiadomość” pojawia się w niemal każdej relacji. Muszę kończyć. Maisie się odezwała?
— Jeszcze nie — odparł i wrócił do przeglądania książki o Titanicu, szukając wskazówek. Natknął się jednak wyłącznie na przerażające opisy śmierci urzędników pocztowych, którzy zeszli do ładowni, aby ratować przesyłki, a woda odcięła im drogę ucieczki; pasażerowie najniższych klas byli przetrzymywani pod pokładem, a dwóch członków załogi prowadziło ich małymi grupkami po schodach drugiej klasy na pokład C, przez hol trzeciej klasy i pokład studniowy do przejścia biegnącego do pierwszej klasy, a potem w górę głównych schodów na pokład łodziowy; kapitan Smith płynął do jednej z łodzi z niemowlęciem w rękach i potem znikł.
Maisie nie odezwała się przez dwa kolejne dni. Vielle zadzwoniła, aby powiedzieć, że rozmawiała z Wandą Rosso i chodziło o windy dla pasażerów obok łącznika.
Poza tym Wanda podobno przypomniała sobie, że Joanna z całą pewnością naciskała przycisk „dół”. Akurat, pomyślał Richard, kręcąc głową. Klasyczny przypadek konfabulacji, wypełniania luk w pamięci obrazami innych zdarzeń, innych wind, nie mających żadnego związku z rzeczywistością.
— Nie spotkałaś już nikogo z zachodniego skrzydła, kto widział Joannę?
— Nie miałam okazji poszukać. Wciąż się zajmuję sprawą taksówkarza — odparła i odłożyła słuchawkę.
Richard postanowił, że w takiej sytuacji sam pójdzie i popyta. Na trzecim piętrze zachodniego skrzydła ani na czwartym, ani na piątym nikt nie przypominał sobie Joanny. Jego wyprawa nie okazała się jednak zupełnie bezowocna. Od stycznia czwarte piętro było całkowicie niedostępne z powodu remontu. Tuż przy windzie zawieszono tablicę z informacją, że klinika artretyzmu została tymczasowo przeniesiona na pierwsze piętro gmachu Brightmana.
Wrócił do laboratorium i wprowadził odpowiednie poprawki na planie, zadowolony, że może wyeliminować jedną z możliwości. W ten sposób ograniczył liczbę miejsc, do których Joanna mogła się udać w zachodnim skrzydle. Istniała jeszcze możliwość, że zeszła na pierwsze piętro, aby łącznikiem przedostać się do głównego budynku.
W końcu dał za wygraną i ponownie zajął się skanami. Porównał szereg skanów, w których pojawiła się theta-asparcyna. Usiłował wyszukać podobieństwa między nimi, lecz na żadne nie natrafił. Oznaczało to, że pojawienie się theta-asparcyny było wyłącznie skutkiem ubocznym lub wynikiem przypadkowo rozbłyskujących synaps.
Kit utrzymywała, że odkrycie Joanny z całą pewnością mu jakiś związek z Titanikiem, a zatem odpowiedź kryła się w stosie leżących przed Richardem książek. Sięgnął po Tragiczny koniec Titanica i zajął się lekturą, opierając głowę na ręce.
„Relacje dotyczące osób, które pozostały na pokładzie po odpłynięciu ostatnich łodzi, są oczywiście przybliżone”, czytał. „Wszyscy się jednak zgadzają, że nie wybuchła panika. Mężczyźni wychylali się za reling lub siedzieli na leżakach, paląc i tocząc ciche rozmowy. Ojciec Thomas Byles chodził pośród pasażerów najniższych klas, modląc się i udzielając rozgrzeszenia. Pokład wkrótce znacznie się przechylił, a światła przygasły, nabierając czerwonawej barwy…”
Richard zatrzasnął książkę i powrócił do nużącej analizy skanów. Sporządził wykresy poziomu kortyzolu i acetylocholiny, a potem odszukał w Internecie informacje o theta-asparcynie. Natrafił na zaledwie dwa artykuły. Pierwszy był studium obecności tej substancji w sercach pacjentów, którzy…
Rozległo się pukanie do drzwi. Richard się odwrócił, spodziewając się ujrzeć Kit lub Vielle, lecz na progu stanęła kobieta w różowej garsonce i na wysokich obcasach. Zastanowił się, czy to zbytnio spóźniona pani Haighton, przybywająca na pierwszą sesję.
— Doktor Wright? — spytała kobieta. — Nazywam się Nellis, jestem matką Maisie.
Wspaniale, tylko tego brakowało, pomyślał z rezygnacją. Doigrałem się. Nie było potrzeby informować Maisie o śmierci Joanny. Dziewczynka powinna słyszeć tylko dobre, radosne wiadomości. Pozytywne myślenie jest dla niej wyjątkowo ważne.
— Córka wiele mi o panu opowiadała. Jestem panu wdzięczna za czas, który pan poświęca na wizyty u niej. Tutaj, w szpitalu, ogromnie trudno mi poprawić jej samopoczucie, a pańskie odwiedziny wpłynęły na nią niesłychanie korzystnie.
— Lubię Maisie — odparł niepewnie. — To fantastyczne dziecko.
Pani Nellis pokiwała głową. Wciąż się uśmiechała, lecz na jej twarzy dało się zauważyć napięcie.
— Wszystko z nią w porządku, prawda? — zaniepokoił się. — Nic się jej nie stało?
— Nie, skądże. Czuje się rewelacyjnie. Ten nowy inhibitor konwertazy angiotensyny, który przyjmuje, świetnie na nią wpływa. Maisie powiedziała mi, że jest pan neurologiem i zajmuje się badaniami naukowymi.
Richard był zaskoczony. Nie miał pojęcia, że Maisie wie o nim cokolwiek poza tym, że był przyjacielem Joanny. Zresztą do czego zmierzała pani Nellis? Jeśli chciała wygłosić wykład o jego niestosownym gadulstwie, wolałby, aby przestała się uśmiechać i przeszła do rzeczy.
— Wszystko się zgadza — potwierdził. — Interesują mnie doświadczenia graniczne — dodał, aby łatwiej jej było zacząć.
— Właśnie tak mi powiedziano. Jak rozumiem, wierzy pan, że doświadczenia graniczne mogą być pewnego rodzaju mechanizmem przetrwania. Poza tym wnioskuję, że ma pan nadzieję wykorzystać swoje badania do opracowania techniki reanimowania pacjentów w stanie śmierci klinicznej, stworzenia nowej metody przywracania im przytomności.
Kto jej to wszystko powiedział? Joanna nigdy nie zdecydowałaby się na poinformowanie pani Nellis o takich szczegółach, zwłaszcza że znała jej niepoprawny optymizm. Maisie również nie wyjaśniłaby tego mamie. Mandrake? Mało prawdopodobne. Więc kto? Tish? Jeden z badanych? Zresztą to nie miało znaczenia. Musiał zakończyć rozmowę, zanim będzie za późno.
— Pani Nellis, moje badania są w fazie początkowej. Nie ustaliłem nawet, czym są doświadczenia graniczne ani co je wywołuje, nie mówiąc już o tym, jak przebiegają.
— Kiedy jednak dowie się pan czegoś bliższego na ich temat i kiedy opracuje pan zasady leczenia, pojawi się możliwość pomocy pacjentom po śmierci klinicznej. Takim jak Maisie.
— Nie. Pani Nellis… — zaczął, czując się tak, jakby usiłował zatrzymać odjeżdżający pociąg. — Kiedyś, w odległej przyszłości, zebrane przez nas informacje mogą znaleźć praktyczne zastosowanie, lecz na czym ono będzie polegało, a nawet czy w ogóle…
— Rozumiem — przerwała. — Zdaję sobie sprawę z czasochłonności medycznych prac badawczych i niemożności wyciągnięcia ostatecznych wniosków przed ich zakończeniem. Wiem jednak, że w medycynie stale pojawiają się przełomowe odkrycia. Wystarczy wspomnieć penicylinę. Albo klonowanie. Codziennie opracowywane są nowe formy leczenia.
To nie uciekający pociąg, tylko wyrzut materiałów piroklastycznych, uznał Richard, wyobrażając sobie zdjęcie Maisie na Górze Świętej Heleny oraz ciemną chmurę pyłu i odłamków skalnych, osuwającą się coraz niżej i niszczącą wszystko na swojej drodze. Zastanowił się, czy to możliwe, że właśnie stąd się wywodzi zainteresowanie Maisie katastrofami.
— Nawet gdyby doszło do przełomu w rozumieniu doświadczeń granicznych — tłumaczył, pojmując jałowość swoich wysiłków — niekoniecznie przełożyłoby się to na możliwość zastosowania w medycynie. Zakładając z kolei, że taka ewentualność wchodzi w grę, należałoby przeprowadzić liczne eksperymenty, badania, próby kliniczne…
Читать дальше