Jeffrey Deaver - Dar języków

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeffrey Deaver - Dar języków» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dar języków: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dar języków»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Siedemnastoletnia Megan, córka prokuratora Tate'a Colliera, po rozwodzie rodziców nie najlepiej radzi sobie z rzeczywistością. Decyduje się na wizytę u znanego psychiatry, doktora Aarona Matthewsa, ale nigdy nie dociera do jego gabinetu. Przerażeni zniknięciem dziewczyny rodzice wzywają na pomoc policję.
W poszukiwania włącza się błyskotliwy detektyw, który wiele zawdzięcza ojcu Megan. Szybko orientuje się, że nie chodzi o zwykłą ucieczkę z domu. Będzie musiał stawić czoła porywaczowi, który nie zawaha się przed niczym. Rozpoczyna się mrożący krew w żyłach wyścig z czasem i z szaleństwem maniaka religijnego.

Dar języków — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dar języków», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Strzałka zatrzymuje się na stu czterdziestu. Mandat płacisz sama.

Złożyli dach i śmiali się przez całą drogę.

Jak wtedy, gdy razem z matką poszły na jakiś nudny newage’owy wykład. Po kwadransie Bett szepnęła: „Spadajmy stąd”. Wymknęły się ze szkoły tylnymi drzwiami, znalazły sanki na boisku i zjechały na nich, wrzeszcząc i śmiejąc się przez całą drogę ze wzgórza. A potem poszły do Starbucks na gorącą czekoladę i ciasteczka.

I jeszcze jej szesnaste urodziny – jedyny raz w ciągu ostatnich pięciu czy sześciu lat, kiedy widziała rodziców razem. Przez chwilę stali blisko, przy stole bufetowym; ojciec wygłosił piękną mowę, a Megan płakała. Rodzina tworzyła idealny trójkąt i przez jakieś sześć, siedem minut życie wydawało się normalne i pełne nadziei.

Jeśli wrócę do domu, pomyślała… Nie: kiedy wrócę do domu, porozmawiam z nimi. Usiądę z nimi. Wyobrażę sobie tę grupkę, jaką była moja rodzina podczas przyjęcia i…

Stuk, stuk, stuk…

Megan wciągnęła szybko powietrze, usłyszawszy znienacka ten dźwięk.

Szuranie.

Nie!

Była nieuważna. Zatraciła się w marzeniach i nie usłyszała zbliżającego się starca. Był blisko, coraz bliżej, szedł jednym z korytarzy. Ale którym?

Podniosła się i omal nie upadła. Nogi jej ścierpły. Bolesne kłucie przebiegło przez całe ciało.

Skąd dochodzi dźwięk?

Z tylnego korytarza, z tego korytarza z kapiącą wodą?

Megan pokuśtykała ku drzwiom wejściowym.

Nie! Właśnie stamtąd nadchodził.

Stanęła jak wryta.

Chować się czy uciekać?

Nie mogła uciekać. Ścierpnięte nogi o mało co znów się nie ugięły, gdy kuśtykała przed siebie, chwytając się ławek, omal nie krzycząc z powodu bolesnych skurczów.

Cień starca pojawił się na ścianie. Był coraz bliżej. Ujrzała ciemny zarys laski, strzępy łachmanów, łysą, podobną do czaszki głowę. Zbliżał się powoli.

Za kilka sekund wejdzie do kaplicy, a ona nie zdoła uciec w żadne sensowne miejsce. Z wyjątkiem…

Trumna.

Pokuśtykała ku niej. Dotknęła pokrywy. Jest pusta?

Stukanie rozlegało się tuż za drzwiami. Był tuż-tuż.

Megan uniosła wieko.

Brudna, ale pusta.

Wsunęła się do środka i ułożyła na zakrwawionym atłasie, kuląc się z obrzydzenia. Była bliska wymiotów i zemdlenia. Opuściła wieko. Dusząc się od kwaśnego odoru ciała, chwyciła mocno spód wieka i przytrzymała je resztką sił.

Nie daj się, nie zwymiotuj, nie rzygnij! Zacisnęła powieki i usiłowała wdychać jak najmniej powietrza, walcząc jednocześnie z klaustrofobią.

Usłyszała ciche szuranie i stukot wokół trumny. Zatrzymał się, po czym przybliżył. Stał teraz dokładnie nad nią.

Puk…

Wciągnęła powietrze. Laska uderzała o ściankę trumny.

Kolejny stuk.

Poczuła, że usiłuje unieść wieko. Trzymała je zamknięte z całej siły, aż ścierpły jej ręce. Chwycił mocniej i spróbował jeszcze raz.

Usłyszała starca, nie mógł wziąć głębszego wdechu, nabrać powietrza do zużytych płuc.

Łzy nabiegły jej do oczu; łzy przerażenia, ale i bólu.

Boli, tak strasznie bolą mnie ręce.

Pociągnął mocniej wieko.

Usłyszała na zewnątrz urywane sapanie – szeleszczący szept starca.

Co powiedział? Czy to było moje imię? Pomyślała, że niewykluczone. Czy to oznacza, że on wie, że nie ma mnie w pokoju?

Nasłuchiwała, przestała już tak kurczowo trzymać wieko.

Pociągnął mocniej.

Nie!

W chwili gdy poczuła, że już nie da rady, kiedy ból eksplodował jej przed oczami żółtym światłem, uchwyt zwolnił się, starzec zostawił wieko w spokoju. Też je puściła i przycisnęła dłonie do ramion. Mógłby teraz bez kłopotu unieść wieko i przebić ją swoją laską. Nic na świecie by go nie powstrzymało. Jej dłonie nie nadawały się już do niczego.

Usłyszała kolejny dźwięk. Jęknęła cicho. Drapanie czymś twardym po wieku trumny. Nożem? Ostrym końcem laski? Chwyciła raz jeszcze wieko, ale dźwięk zamilkł i usłyszała oddalający się stukot. Odchodził.

Odczekała pięć minut i uniosła wieko. Rozejrzała się po kaplicy. Nagle nabrała pewności, że starzec przyczaił się po drugiej stronie trumny i czeka tylko, żeby ją chwycić, gdy wyjdzie na zewnątrz.

Spanikowana wyskoczyła z trumny, obracając się, gdy tylko dotknęła stopami ziemi.

Nikogo.

Chwyciła wieko, zanim upadło na miejsce. Zamknęła je cicho.

I skurczyła się ze strachu.

Och, nie…

Nie…

Nachyliła się, wyciągnęła rozpaczliwie rękę, żeby dotknąć liter, które wydrapał na wieku trumny.

Napisane przez kogoś wiekowego, artretycznego, o drżącej ręce. Ale kogoś dzierżącego śmiertelną broń: szpikulec laski, jak podejrzewała. Wyrył jedno słowo w starym drewnie.

M-E-G-A-N

Wiedział, że tu była.

To było ostrzeżenie. Żeby wróciła do pokoju. Żeby się poddała.

Nic z tego, dupku.

Niemniej, gdy podbiegła do ołtarza, żeby kontynuować swoją pracę, stwierdziła, że nie da rady. Dłonie jej krwawiły, były śliskie od poszarpanych pęcherzy. Nie miała jak chwycić plastikowego noża. Poza tym potrzebowała odpoczynku, a niech i starzec nabierze przekonania, że ją przestraszył.

Megan wycofała się do korytarza i wróciła do swojej względnie bezpiecznej nory.

Aaron Matthews obserwował nieoznakowany samochód policyjny, który zaparkował przed szkołą. Wysiadł z niego wysoki detektyw.

Była to druga wyprawa policjanta do szkoły w ciągu kilku godzin, Matthews zaczął się więc martwić. Dlaczego on tak się uparł na to miejsce?

Może prowadzi śledztwo w sprawie śmierci Carsona. Ale może chodzi o coś jeszcze.

Potężny detektyw rozmawiał tym razem z grupą chyba ze czterdziestu uczniów. Nie chciał dać spokoju.

Matthews podszedł bliżej i obserwował, jak funkcjonariusz indaguje dwóch młodych, nerwowych koszykarzy.

Oczy. Matthews przyglądał się oczom policjanta. Ale nie zobaczył w nich nic, co mogłoby mu się przydać. Ten człowiek sprawiał wrażenie zaciętego, pozbawionego poczucia humoru, cynicznego, nieustraszonego. Trudno dostępnego, niepodatnego na manipulacje. Najgorszy rodzaj parafianina i pacjenta.

W końcu detektyw wrócił do samochodu. Matthews ruszył za nim na zachód, w kierunku, jak się wydawało, starej części Fairfax.

Co tu się dokładnie dzieje, zastanawiał się Matthews.

Detektyw Konstantinakis pomaga przyjacielowi.

No cóż, żaden dobry uczynek nie powinien ujść bezkarnie, panie władzo.

Zaparkowali w pobliżu sądu. Gliniarz wysiadł i ruszył sztywno chodnikiem w kierunku Cards Plus, niewielkiego sklepiku z kartkami, gdzie Matthews wypatrzył Megan, gdy pracowała tu około Bożego Narodzenia. Detektyw zabawił w środku tylko minutkę, po czym wyszedł, zapisując coś w czarnym notesie.

Matthews dostrzegł twarz policjanta, malowała się na niej satysfakcja, żądza walki. Dowiedział się czegoś od dziewczyny za ladą. Matthews zajrzał do środka i z przerażeniem zobaczył tę samą dziewczynę, z którą wczoraj rozmawiał Robert Carson.

Detektyw zatrzymał się, spojrzał na zegarek, minął samochód i poszedł dalej chodnikiem.

Matthews, znajdujący się po drugiej stronie ulicy, przyspieszył nieco kroku, wysforował się przed policjanta i zerkał od czasu do czasu za siebie, przyglądając się twarzy detektywa.

Na co to zerkamy, panie władzo?

Nie na ładne studentki z George Mason, nie na ich sterczące piersi i krótkie spódniczki.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dar języków»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dar języków» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dar języków»

Обсуждение, отзывы о книге «Dar języków» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x