– A o ojcu?
– Do czego zmierzasz?
Milczała przez chwilę.
– Chciałeś być jak Sędzia, prawda?
Zastanowił się.
– Nigdy się nad tym nie zastanawiałem.
– Chciałeś mieć dużą rodzinę.
– Oczywiście.
– Jak Sędzia.
– Zapewne – przyznał.
– Dlaczego twój ojciec został wydziedziczony?
– Nie został. – Zarówno ojciec, jak i brat Tate’a dostali udziały w sporym majątku powierniczym ustanowionym przez Sędziego. Ale jej nie o to chodziło. – Chodzi ci o to, dlaczego to mnie przypadła farma i tradycja rodziny Collierów?
– Tak, właśnie o to.
– Ponieważ Sędzia i ja byliśmy sobie bardzo bliscy.
Tate zastanawiał się, do czego to prowadzi. Westchnął.
– No dobra. Prawda jest taka, że Sędzia chciał, żeby ojciec został prawnikiem. Adwokatem apelacyjnym. A tata nie miał na to ochoty. Pamiętasz go. Był samotnikiem. Kochał górskie strumyki, wędkowanie, psy. Był milczący.
– Sędzia pragnął syna, który byłby nim. A kiedy go nie dostał, zrobił się mściwy.
– Nie – odpowiedział Tate, ale w jego głosie brzmiała niepewność.
– To cię dręczy, prawda?
– Niezupełnie. No dobra, dręczy. – I pomyślał: O Boże, koło kogo ja leżę? Czy to ta sama kobieta, która ledwie się odzywała, gdy byliśmy małżeństwem?
– Czy coś się stało? Jakiś wypadek albo coś?
– Nie – odrzekł szybko.
Rzecz jasna, za szybko.
– Co to było, Tate?
– Nic wielkiego.
– Ale jednak coś? – podpowiedziała.
– Nic szczególnego. Ale raz… czasem wciąż o tym myślę. Miałem trzynaście lat. To były…
– Nie bój się, Tate.
– To były urodziny taty. Poprosił, żebym poszedł z nim na ryby.
– Nie lubisz wędkarstwa. Nudzi cię.
– Właśnie. I nie poszedłem.
– A co zrobiłeś zamiast tego?
– Poszedłem oglądać dziadka w sądzie. Toczył się ważny proces… Nie, właściwie nie taki znowu ważny. To była moja wymówka. Dla taty i mamy. I dla mnie. Przesłuchanie w sprawie naruszenia stref. Nudniejsze od wędkarstwa. Ale ja chciałem być z nim. Chciałem iść do sądu, oglądać jego znajomych, wrócić do domu, w którym moja babcia zrobiła wielką kolację, przebywać z moimi kuzynami, bratem i mamą.
– Zamiast z ojcem.
– Rodzina zawsze postrzegała ich dwóch jako serdecznych wrogów. Brat zawsze mówił, że Sędzia i tata byli jak koledzy z West Point walczący po przeciwnych stronach podczas wojny secesyjnej. Kochali się, ale gotowi się byli pozabijać, gdyby zaszła potrzeba.
– To na razie nie wygląda na wielką zbrodnię – powiedziała Bett. – Powiedziałeś ojcu, że nie interesuje cię wędkarstwo.
– Skazałem go na samotność w jego urodziny. – Tate zaczerwienił się na to wspomnienie.
Bett zastanawiała się nad tym przez moment.
– Chciałeś, żebym była jak twoja babcia. Chciałeś zaludnić ten dom małymi Collierami i zostać starym południowym dżentelmenem jak Sędzia. Tylko że to nie dla mnie. I nie sądzę, żeby tak naprawdę dla ciebie.
– Kochałem cię – oznajmił z zapałem.
– Ale czy to na pewno mnie kochałeś? Myślę, że jakaś część ciebie bardziej pragnęła czegoś innego. Albo tak jej się wydawało. Południowej plantacji. Myślę, że to był twój błąd, Tate. Zawsze uważałam, że jesteś bardziej podobny do ojca. Samotny wilk. Po prostu nie chciałeś się do tego przyznać.
Ojciec Tate’a, Wendall, został sprawozdawcą sportowym. Był inteligentny i lubił prawo w sensie teoretycznym, ale nie interesowała go praktyka, mimo iż Sędzia cały czas wywierał na syna presję, usiłując posłać go na studia prawnicze. Zatarg pogłębił się, gdy Sędzia uparł się, by jego najstarszy wnuk został nazwany imieniem jednego z Pięciu Nieśmiertelnych – senatorów uznanych przez Kongres za najlepszych mówców wszech czasów. (Stąd pełne imię Calhoun Tate Collier). A gdy Sędzia podarował Tate’owi farmę w dniu, kiedy wnuk uzyskał dyplom wydziału prawa Uniwersytetu Wirginii, pomijając własnego syna, podejrzewano, że teraz wojna rodzinna wybuchnie z całą mocą.
Tymczasem nie stało się tak. Jak na ironię, ojcu Tate’a najwyraźniej wcale na tym nie zależało, a Tate zastanawiał się teraz, czy w ogóle istniało cokolwiek, co byłoby zdolne pogodzić tych dwóch ludzi. W każdym razie z punktu widzenia ojca Tate’a. Tate otrzymał imię na cześć Johna Calhouna z powodu nacisku kogoś innego, ale ojciec zapewne uważał, że to ładne imię, w niczym nieumniejszające spokojnej miłości, jaką żywił do swojego syna. Ten człowiek miał dobre życie, skromne. Było w nim miejsce dla dwóch synów, kochającej żony, książek i gazet. Miał poza tym swoje strumienie i ryby, którymi chętnie by się dzielił z Tate’em i nawet parę razy tak się zdarzyło.
Tate pamiętał łagodny uśmiech na twarzy ojca, kiedy spotkali się po raz pierwszy po tym, jak Tate stał się właścicielem rodzinnej ziemi. Młody prawnik bał się reakcji ojca. Teraz domyślił się, że powściągliwy wyraz twarzy nie skrywał gniewu. Zapewne był dokładnie tym, czym się wydawał – skromnym wyrazem radości z powodzenia syna. Tate uświadomił sobie teraz, że aczkolwiek to Sędzia miał pozycję i charyzmę, z nich dwóch jego ojciec był szczęśliwszym człowiekiem.
– Wiesz, kiedy najbardziej za tobą tęskniłam? – odezwała się nagle Bett. – Nie w święta czy na piknikach. Gdy byłam w Cozumel…
– Co?
– Pamiętasz, że zawsze marzyliśmy o wyjeździe na Jukatan?
Czytali książkę o języku Majów i lingwistach, którzy podróżowali po dżunglach Meksyku i Belize, aby badać ruiny i odczytywać znaki indiańskie. Te tereny fascynowały ich oboje i planowali wycieczkę. Ale nigdy na nią nie pojechali. Najpierw nie mogli sobie na to pozwolić. Tate właśnie skończył studia i zaczął pracować w biurze prokuratora za mniejszą pensję niż sekretarki w kancelariach adwokackich. Potem budowali dom. Później Tate miał pierwszą rozprawę przed Sądem Najwyższym, co wykreśliło mu kilka miesięcy z życia. A potem, kiedy już uzbierali wystarczającą kwotę, siostra Bett miała poważny nawrót choroby i o mało co nie umarła, toteż Bett nie mogła jechać. Wkrótce się rozwiedli.
– Kiedy tam byłaś? – zapytał.
– Trzy lata temu w styczniu. Megan ci nie mówiła?
– Nie.
– Byłam z Billem. Wiesz który to?
Tate potrząsnął głową.
– Dobrze się bawiłaś?
– Tak. Świetnie. Upał gorszy niż w piekle. Naprawdę gorąco.
– Ale ty lubisz upały. Widziałaś ruiny?
– No cóż, Bili nie przepadał za ruinami. Widzieliśmy jedne. Jednodniowa wycieczka. Ja… Wiesz, chciałam po prostu powiedzieć, że… żałowałam, że nie jesteś ze mną.
– Dwa lata temu w lutym – powiedział Tate.
– Co?
– Też tam byłem.
– Nie! Żartujesz? – Roześmiała się gorzko. – Z kim byłeś?
Miała kwaśną minę, gdy przez chwilę usiłował sobie przypomnieć imię swojej towarzyszki.
– Z Cathy. – Uznał, że była to Cathy.
– A wy odwiedziliście ruiny?
– No, niezupełnie. To była raczej wycieczka żeglarska. Nie mogę w to uwierzyć… A więc w końcu tam pojechaliśmy. Rozmawialiśmy o takich wakacjach przez wiele lat.
– Nasza pielgrzymka.
– To fantastyczne miejsce – powiedział, zastanawiając się, jak bardzo nieszczerze to zabrzmiało. – Nasz hotel miał naprawdę świetną restaurację.
– Było fajnie – odpowiedziała z przesadnym entuzjazmem. – I ładnie.
– Bardzo ładnie.
– Czy nie byłoby zabawnie wpaść tam na siebie?
Читать дальше