Nasłuchiwała, ale nie słyszała nic poza szumem krwi w uszach i urywanym oddechem.
Gdzie?
Nic nie słyszała.
Załkała i zwinęła się na podłodze, ukrywając głowę w ramionach.
Gdzie on jest? Gdzie, gdzie?
Tuż przed północą dali sobie spokój z wydzwanianiem do Joshuy LeFevre’a.
Tate i Bett usiłowali się do niego dodzwonić dziesiątki razy. Nie odbierał telefonu i nie odpowiadał na pozostawione wiadomości. Pojechali nawet do dystryktu, żeby porozmawiać z sąsiadami, ale nikt go nie widział od wczesnego popołudnia.
Przykleili na drzwiach karteczkę z wiadomością i wrócili do Fairfax. Ale gdy Tate zmienił pas przed zjazdem prowadzącym do dzielnicy Bett, zapytała:
– Czy moglibyśmy jeszcze trochę pojeździć?
– Jasne.
Pojechał dalej do Centreville, które jest mniej podmiejskie niż Fairfax, zjechał z autostrady i skręcił w pustą wiejską drogę.
– Tate – odezwała się Bett – jeśli ją znajdziemy…
– Kiedy ją znajdziemy.
– Co będzie, jeśli okaże się, że jest na nas tak wściekła, że nie będzie chciała wrócić do domu?
– Przekonamy ją – zapewnił.
– Myślisz, że potrafiłbyś to zrobić? Namówić ją na powrót do domu?
– Nie wiem. Myślę, że tak.
– Twoja praca polega na przekonywaniu ludzi do różnych rzeczy.
Roześmiał się.
Współczesny angielski czasownik to talk , mówić, pochodzi od staroangielskiego talian – dyskusja. Tate szanował wszelkich uczonych i sądził, że mają rację. Ale wolał wierzyć, że słowo to jest spokrewnione z łacińskim przodkiem słowa talon – szpon jastrzębia.
Czy będzie potrafił przekonać Megan do powrotu do domu?
Istnieje taki mistyczny moment w debacie, kiedy po stronie oponenta jest logika i fakty, a może nawet większość słuchaczy, a jednak ty wygrywasz. Prowadzisz go w określonym kierunku i zmuszasz do zbudowania całego wywodu na czymś, co się wydaje niepodważalnym fundamentem o nieskazitelnej logice, którą później nagle rozbijasz.
Czujecie się, powtarzał Tate swoim studentom, zupełnie jak w szermierce, kiedy symboliczne serce zostaje dotknięte tępym ostrzem. Bez fint, zwodów czy silnych uderzeń, tylko proste, niespodziewane dotknięcie.
Wszystkie koty widzą w ciemności. Północ jest kotem. A zatem Północ widzi w ciemności.
Nie do podważenia.
Chyba że Północ jest ślepa.
Jak bardzo chciałby siedzieć teraz naprzeciwko Megan, tłumaczyć jej, że owszem, było ciężko, wszyscy popełnili błędy, życie nie potoczyło się zgodnie z oczekiwaniami, ale jeszcze nie jest za późno, na pewno nie.
– Sprowadzimy ją do domu – zapewnił Bett.
– Gdzie twoim zdaniem ona teraz jest? – zapytała po chwili. – Właśnie w tej chwili? Co robi?
Nie odpowiedział.
Bett wyciągnęła lusterko, żeby poprawić makijaż. Tate powrócił nagle pamięcią do tej nocy, kiedy się poznali – na imprezie w Charlottesville. Odwiózł ją potem do domu i spędził pół godziny na przednim siedzeniu, usuwając ślady szminki.
Pięć tygodni później zaproponował, żeby zamieszkali razem.
Dwuletni romans na uczelni. Skończył prawo w tym samym roku, kiedy ona otrzymała licencjat. Opuścili sielankowe Charlottesville i przenieśli się do dystryktu; Bett znalazła pracę jako kierownik księgarni. Żyli zwykłym, prostym życiem, jakie Waszyngton oferuje młodym parom startującym w dorosłe życie. Pociechą dla Tate’a była jego praca, dla Bett to, że wreszcie znajdowała się blisko swojej siostry bliźniaczki, mieszkającej w Baltimore, zbyt chorej, żeby podróżować do Charlottesville.
Pobrali się w maju.
Jego plantacja powstała następnej wiosny.
Megan urodziła się dwa lata później.
A po następnych trzech latach się rozwiedli.
Gdy spoglądał wstecz na ich związek, zawodziła go pamięć, którą zawsze miał doskonałą. To, co sobie przypominał, było jak ostre szczyty górskie wznoszące się nad wodą z olbrzymiego podmorskiego pasma górskiego. Eteryczna kobieta, którą poznał na zabawie, śpiewająca smutną żeglarską pieśń pożegnalną. Spacery na wsi. Jazda przez Blue Ridge ku górom Massanutten. Miłość w lesie w pobliżu jaskiń Luray. Tate zawsze lubił życie na świeżym powietrzu, pola kukurydzy i grilla w ogrodzie. Bett zaczynała interesować się światem za drzwiami domu dopiero o zmierzchu.
– Kiedy granica między światami jest najwęższa – powiedziała mu kiedyś, siedząc na werandzie zajazdu daleko w Appalachach.
– Jakimi światami? – zapytał.
– Ciii, posłuchaj – odparła, oczarowując go, mimo że doskonale wiedział, że to iluzja, która zapewne jest najmocniejszym istniejącym oczarowaniem.
Betty Sue McCall, bardzo przywiązana do swojej siostry, z którą łączyła ją jakaś mistyczna więź, irytująca racjonalistę Tate’a. Bett McCall, zachrypnięta piosenkarka folkowa, zbieraczka tego, co niewyjaśnione, tajemnicze, niewidzialne…
Tate nigdy nie zrozumiał, czy jej wysublimowany mistycyzm wyolbrzymił ich miłość do fałszywych rozmiarów, zaciemnił ją czy też stanowił istotę tej miłości.
W końcu przestało to oczywiście mieć jakiekolwiek znaczenie, ponieważ rozstali się, odsunęli od siebie emocjonalnie, jeśli nawet nie fizycznie. Betty Susan McCall stała się dla niego tym, czym była, gdy po raz pierwszy go oczarowała: kobietą jego marzeń.
Dziś pstryknęła twarz w lusterku, potarła jakąś niewidzialną bliznę – pamiętał te ruchy. Zamknęła lusterko.
– Zatrzymaj się, Tate.
– O co chodzi?
– Po prostu się zatrzymaj.
Zatrzymał się przy wjeździe do skansenu „Pole bitwy pod Bull Run”.
Bett wysiadła z samochodu i weszła na łagodne wzgórze, uciszając stado cykad. Tate poszedł za nią, a gdy znaleźli się na płaskim szczycie, zatrzymali się i jednocześnie popatrzyli w górę na miliony gwiazd.
– O co chodzi, Bett? – spytał, ale nurtowały go inne pytania: Czym ona mnie tak trzyma? Co to za zaklęcie? – To nie chodzi o nią, prawda? – spytał ostrożnie.
– Nie.
Roześmiał się słabo, widząc, jak wpatruje się w nocne niebo.
– Szukasz spadającej gwiazdy, żeby dopomóc sobie w podjęciu decyzji?
Odwróciła wzrok od deszczu gwiazd nad ich głowami.
– To pewnie by pomogło, tak. Ale szczerze mówiąc, wolałabym ducha albo dwa.
– A więc to odpowiednie miejsce. Generał Jackson wypadł zza tych drzew i zatrzymał chłopców Unii. To właśnie tu zasłużył sobie na przydomek Stonewall, Kamienny Mur. – W oddali księżyc odbijał się w lufach armat Unii.
Bett odwróciła się nagle i przyciągnęła go do siebie, przylgnęła rozpaczliwie do jego twarzy i ucałowała go mocniej – tak mu się wydało – niż kiedykolwiek.
Odstąpili od siebie, oboje zaskoczeni, z oczami zwróconymi ku górze, i stali tak, wpatrując się w niebo. Gdy nie pojawiły się żadne duchy, a błyskawice białego ognia nie przecięły nieba, otoczył ją ramieniem i poprowadził do samochodu. Wrócili do jego domu, gdzie poprowadził ją do łóżka i oboje zdumieli się, jak szybko obcość przemieniła się w bliskość, gdy zwarli swe ciała w rytmie, którego żadne z nich nie zapomniało. A potem, w ciemności wczesnego poranka, pogrążyli się we śnie, wtuleni w siebie, oddychając równo, on z ręką na jej piersi, w pozycji, w której zwykli leżeć wiele lat temu.
Grzechy ojców
Słuchajcie niebiosa, i uważnie przysłuchuj się, ziemio!
Gdyż oto Pan mówi: Synów odchowałem i wypiastowałem,
Читать дальше