– Odwołała wizytę – powiedział Tate. – Nie widziała się z lekarzem.
– To pewne? – Carson zmarszczył brwi.
– I po prostu wyjechała.
– To nie w jej stylu – powoli rzekł nauczyciel.
– Zdecydowanie nie – zgodziła się Bett.
– Nie rozmawiał pan z Amy? – spytał Tate.
– Nie. Nie było jej w domu, gdy zadzwoniłem. Ona przesiaduje sporo w Coffee Shop, dlatego tam wstąpiłem. Dlaczego Megan nie poszła do terapeuty?
– Nie wiemy. Skłamała, mówiąc, że się umówiła. Wcale nie zamierzała tam iść.
– Czyli mnie też okłamała. – Wzrok Carsona napotkał spojrzenie Tate’a; obaj mężczyźni poczuli ukłucie na myśl o zdradzie dziewczyny.
– Słyszał pan coś o jej przyjaciółce Emily? – spytała Bett.
– A to kto?
– Dziewczyna, z którą piła w poniedziałek. Tuż przed tym, jak wylądowała na wieży.
– Nigdy nie słyszałem o żadnej Emily. Jak państwo…? Czy państwo mnie śledzili?
– Tak.
Przyglądał im się przez chwilę, po czym potrząsnął głową, śmiejąc się.
– Gdy zobaczyłem pana z tym pistoletem, doszedłem do wniosku, że zamierza pan mnie załatwić. Pomyślałem: przyszła kryska na matyska. Żegnaj… – Carson wstał, podszedł niedbałym krokiem do okna i wyjrzał na zewnątrz.
– Jeśli uciekła – odezwał się Tate – to gdzie, pana zdaniem, mogła pojechać? Do Nowego Jorku?
– Do Nowego Jorku? Nie sądzę. Raczej do Kalifornii. San Francisco. North Beach. Chciała być jak Janis Joplin. Wiecie o tym, prawda? Może pojechała na pielgrzymkę. Zawsze chciała zobaczyć to miejsce – Coffee Gallery – gdzie Joplin debiutowała. – Potrząsnął głową. – „Me and Bobby McGee”… To dlatego zaczęła bywać w tamtym okropnym miejscu. W Coffee Shop. Pić southern comfort, zupełnie jak Janis. Bobby McGee. Tak, wkładała całą duszę w tę piosenkę.
Tate zastanawiał się, czy mówił o piosenkarce, czy o Megan. W tej chwili nie zdziwiłby się, gdyby mu powiedziano, że dziewczyna wiodła sekretny żywot piosenkarki rockowej.
– Tak właśnie się zaprzyjaźniliśmy, rozmawiając o latach sześćdziesiątych. Dlatego mówiła mi Bobby. Zrozumcie, to naprawdę nie było tak, jak myślicie. Nie zachowuję się w ten sposób wobec innych uczennic. Megan była wyjątkowa.
Tate nie wiedział, co odpowiedzieć.
– Obawiamy się, że coś mogło jej się przydarzyć – odezwał się w końcu.
Carson natychmiast zareagował, alkoholowa mgiełka wyparowała z jego oczu.
Bett spojrzała na swojego byłego męża, który znów dokładnie wiedział, o co go poprosi. Sięgnął do kieszeni i podał Carsonowi list.
– Zostawiła nam to. Każdemu po jednym takim liście.
Carson przeczytał i potrząsnął głową.
– Nie podejrzewałbym jej o coś takiego. – Zastanowił się przez chwilę. – Była wściekła, owszem, ale przede wszystkim zdezorientowana.
– Proszę – odezwała się Bett po chwili wahania. – Niech nam pan opowie.
– Nie rozumiała was. Dlaczego nie dawaliście jej takiej miłości, jakiej oczekiwała.
– Ależ my…
Carson uniósł rękę.
– Pani prosiła, więc opowiadam to, co mówiła. – Kolejny łyk whisky. – Który z nas jest lepszy dla niej, jak myślicie? Ja czy ten rastafarianin?
– Rasta…?
– Ma na myśli LeFevre’a – wyjaśnił Tate.
– Joshua pomaga nam w poszukiwaniach.
– Mówiła, że to dobry człowiek. Zamierzała do niego wrócić. Powinna. Choć nigdy bym jej tego nie powiedział. Ale jestem słaby. Wygodnie być słabym. Silni są bardzo samotni. – Carson postukał w prawie pustą szklankę grubym palcem.
Dyskusja jest sztuką perswazji poprzez podsuwanie argumentów, popartych logiką i faktami, które podważają stanowisko oponenta. Jest w niej tyle szczegółów i strategii co w grze w szachy. Ale Tate Collier, który został mistrzem debat w wieku lat piętnastu, powracał często do techniki tak prostej, że rzadko wspomina się o niej w podręcznikach retoryki. Po prostu prosił oponenta o to, czego chciał.
Uprzejmie.
– Czy pan nam też pomoże?
– Jak? – zapytał Carson.
– Policja i szkoła uznali jej zniknięcie za ucieczkę. Nie przejmują się tym. Potrzebujemy kogoś, kto mógłby porozmawiać z jej kolegami, popytać w szkole. Sprawdzić, czy ktoś wie, dokąd pojechała, czy ktoś o nią pytał, czy ktoś ją śledził. Może są tacy, co znają tę Emily. Pan mógłby to zrobić.
Jeszcze Tate nie skończył, a Carson potrząsał już swoją dużą głową.
– Nie da rady. To dla mnie zbyt ryzykowne. To, co już wam opowiedziałem, wystarczyłoby, żeby zniszczyć moje życie. Jeśli ktokolwiek zorientuje się, że byłem z nią związany, z nią albo z kimkolwiek innym…
– Zależy panu na niej? – spytał Tate.
– Oczywiście.
– Nadal ją pan kocha?
– Tak, kocham.
Narzucająca się odpowiedź – doskonały chwyt retoryczny. Sprawić, żeby oponent odpowiadał „tak” na tyle często, że gdy zada się właściwe pytanie, zapewne również powie „tak”.
– Wyobraża pan sobie, jak bardzo się martwimy?
Carson skinął głową po krótkiej chwili.
– To czemu nie chce pan nam pomóc?
Bett znów chciała się odezwać, ale Tate kopnął ją w kostkę. Milczenie. Nierzadko najlepszy sprzymierzeniec perswazji. Po długiej chwili Carson się odezwał:
– Po prostu popytać w szkole?
– Tylko tyle.
Dotknął szklaneczką podbródka.
– Czy kiedykolwiek zastanawiali się państwo, dlaczego kogoś kochamy? Jaka jest tego logika, jak bardzo bezsensowne i destrukcyjne to może być?
Te pytania były nie tyle retoryczne, ile oczywiste, ponieważ rodzimy się, znając odpowiedź.
Tate nic nie odrzekł, tylko patrzył na niechlujnego mężczyznę.
– Proszę mi powiedzieć, gdzie państwa znajdę.
Tate zapisał swój numer telefonu.
Szli do samochodu wśród kwaskowatego odoru metanu i dymu dobywającego się z pobliskiego śmietnika.
Tate z powrotem wsunął do kieszeni pistolet, który Bett podniosła na werandzie. Zauważył jej ponurą minę – usta ściągnęła w wąską kreskę.
– Bett?
Przeszła parę kroków i utkwiła wzrok w odległych wierzchołkach drzew.
– Myślałam właśnie o tym, jak okropnie się czułam w dniu, kiedy się urodziła!
Tate grzebał nogą w błotnistej ziemi.
– Wydobywała się ze mnie, rozrywała mnie. Nienawidziłam tego! Ona wychodziła na świat, niszcząc moje ciało, zmieniając na zawsze moje życie.
Tate potaknął.
– Ale zdołałam zapomnieć ten ból. Zdołałam ją pokochać, usiłowałam nauczyć ją, jak żyć. Jak unikać błędów. A teraz to… – Skinęła głową ku bungalowowi. – Na miłość boską. Jej nauczyciel.
– Zerwała z nim – przypomniał jej Tate. – Wiedziała, że to nie jest dla niej dobre.
– Po prostu nie przypuszczałam, że jest do czegoś takiego zdolna. On jest starszy od niej o dwadzieścia pięć lat! No i pozowanie do tych obrazów…
– A wiesz co? – wtrącił Tate. – Ja właśnie pomyślałem, że dziś, przez te ostatnie kilka godzin, wreszcie stała się dla mnie żywym człowiekiem.
Tate znienacka, ku swojemu wielkiemu zaskoczeniu, rozpaczliwie zapragnął poznać córkę lepiej. Uderzyła go potworna myśl, że gdyby umarła dziś rano, on chybaby oszalał z okropnego smutku i przerażenia. Jeśli mieliby znaleźć jej ciało teraz, za kilka dni, za miesiąc, albo gdyby nie znaleźli go nigdy, całkiem by się załamał. Byłaby to jedna z tych tragedii, które zmieniają człowieka na zawsze.
Prawnicy posługują się retorycznym chwytem, zwanym personifikacją – wykorzystują słowa tak, żeby ich klient wydawał się ludzki, a oponent znacznie mniej. „Mary Jones” zamiast „świadek” albo „ofiara”. Ławie przysięgłych zazwyczaj łatwiej być surowym dla kogoś nieznanego z nazwiska i ferować ostrzejsze wyroki za zbrodnie popełnione na żywych ludziach mających imiona i twarze.
Читать дальше