Jeffrey Deaver - Dar języków

Здесь есть возможность читать онлайн «Jeffrey Deaver - Dar języków» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Dar języków: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Dar języków»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Siedemnastoletnia Megan, córka prokuratora Tate'a Colliera, po rozwodzie rodziców nie najlepiej radzi sobie z rzeczywistością. Decyduje się na wizytę u znanego psychiatry, doktora Aarona Matthewsa, ale nigdy nie dociera do jego gabinetu. Przerażeni zniknięciem dziewczyny rodzice wzywają na pomoc policję.
W poszukiwania włącza się błyskotliwy detektyw, który wiele zawdzięcza ojcu Megan. Szybko orientuje się, że nie chodzi o zwykłą ucieczkę z domu. Będzie musiał stawić czoła porywaczowi, który nie zawaha się przed niczym. Rozpoczyna się mrożący krew w żyłach wyścig z czasem i z szaleństwem maniaka religijnego.

Dar języków — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Dar języków», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Biura?

Tate błysnął legitymacją prokuratora stanowego. Była nieważna od pięciu lat, ale założył, że Stony nie będzie przyglądał się dokładnie, gdy zobaczy imponującą pieczęć.

– Oto masz dowód tożsamości. Ale oczywiście tu nie jest podany mój wiek.

– Zrozum, ludzie przychodzą – powiedział Stony nieszczęśliwym tonem. – Mają dowody tożsamości, to ich obsługuję. Nie pytam ich o życiorysy. Nie…

Tate nachylił się ku niemu.

– Spokojnie, Stony. Wszystko gra?

Dwie szklaneczki zostały nadziane na wirującą szczotkę i zatopione w wodzie do płukania. Uniósł się zapach chloru.

– Czego pan chce?

– Rozejrzyj się po sali. Widzisz tu kogoś, kto zna Megan?

Stony postąpił, jak mu nakazano, ale potrząsnął głową.

– Nie.

– W porządku. Powiedz mi w takim razie, co cię gnębi, Stony. Słyszę szum trybików.

– Nic.

– A zatem dzwonię do biura. I do Urzędu Skarbowego, ot tak dla hecy. I do Alcoholic Beverage Control, żeby sprawdzili procent alkoholu w butelkach. Wyglądają mi na lekko rozcieńczone.

Stony zerknął na nędzne mydliny.

– O rany, człowieku.

– Powiedz mi.

– Ten facet, który wychodził tuż przed tym, jak weszliście. Może go zauważyliście.

Tate jak przez mgłę przypomniał sobie wysokiego faceta około czterdziestki przeciskającego się przez drzwi, gdy podjechali.

– Co to za jeden?

– Był tu w zeszłym tygodniu. Pytał o Megan.

Bett zerknęła ku drzwiom.

– Zna go pan?

– Nie. Po prostu wszedł i zapytał o nią. A dziś pytał o jej przyjaciółkę. Amy Walker.

Gdy pobiegli ku drzwiom, Stony nabrał odwagi.

– Wy wszyscy gliniarze… Słuchajcie, dzieciaki nie włóczyłyby się po takich miejscach, gdyby ich rodzice lepiej się nimi zajmowali. Mój chłopak nie bywa w barach. Mój chłopak…

Wybiegli na dwór, ale słyszeli jeszcze, jak wołał:

– Gdybyście byli jak trzeba, nie musielibyście zaglądać w takie miejsca. Słyszycie mnie? Słyszycie mnie?

Dwaj rockersi powiedzieli im, w którą stronę odjechał samochód. Wyjątkowo grzecznie.

– Co to był za samochód? – spytał Tate.

– Gówniany stary datsun, pani wybaczy.

– Czerwony – podpowiedział drugi. – Trudno nie zauważyć.

– Pomarańczowy.

– Czerwony, pomarańczowy. Trudno nie zauważyć.

Wsiedli do mercedesa Tate’a i ruszyli gazem.

Wielkie niemieckie auto szybko dogoniło mniejszego datsuna – był pomarańczowy – milę dalej, ale Tate przyhamował i trzymał się pięćdziesiąt stóp w tyle.

– Widzisz go? – spytała Bett. – Kto to jest?

Tate wzruszył ramionami.

– Spisz tablicę.

– Co?

– Numer rejestracyjny.

Mercedes jechał szybko zniszczoną drogą. Kierowca datsuna siedział skulony nad kierownicą, raczej nie zauważył, że ktoś go śledzi. Jechał niedbale, a samochód podskakiwał na nierównej nawierzchni. Wyobraźnia Tate’a zerwała się ze smyczy i Tate pomyślał, że jeśli Megan jest w bagażniku, to bardzo się potłucze.

– Zwolnij trochę, Tate. Może nas zobaczyć. – Bett wychyliła się do przodu, mrużąc oczy, a jej kryształowe kolczyki podskakiwały na wybojach.

Jechali przez zapuszczone części hrabstwa Prince William. Mijali zaorane pola, gdzie kiełki kukurydzy przedzierały się w milczeniu przez ciemnoczerwoną ziemię. Dawno opuszczone stodoły. Rozpadające się bungalowy, gdzie szybko więdły powojenne sny – maleńkie pudełka winylowo-aluminiowych domów. Chałupy i samochody na cegłach. Wjechali do Manassas. Miasteczko, w którym po raz pierwszy rozległ się przerażający wrzask bitewny rebeliantów, miało ciekawe dzielnice. Grant Avenue i Doctor’s Row były pełne miniaturowych kopii Tary. Okoliczne farmy i cmentarz konfederacki stanowiły sielankowe zakątki. Ale ta część hrabstwa także była złowroga, szczególnie Park Manassas. Za prokuratorskich czasów Tate’a jego biuro zajmowało się kilkoma przypadkami podpaleń – głównie stodół – i przemocy w rodzinie. Co jakiś czas zdarzały się napady na laboratorium produkujące PCP, a przez jakiś czas miasteczko było areną działań seryjnego zabójcy bydła.

Drogi były opustoszałe, a w powietrzu unosił się aromat drewna płonącego w piecach. Datsun minął znak stopu i po chwili zjechał na obszerny podjazd i stanął.

Za kępą drzew w niewielkim oddaleniu widać było bungalow. Rdzewiejący kanister na olej opałowy stał na podwórzu, a wydeptane plamy czerwonego błota były liczniejsze od kęp niestrzyżonej trawy.

Tate poczuł na sobie wzrok Bett.

– Wszystko przygotowane do zabawy w złodziei i policjantów. Och, Tate, to jest niesamowite.

– Chodźmy.

– Co zamierzasz zrobić? – spytała.

Tate nie odpowiedział. Otworzył tylko schowek na rękawiczki i wyciągnął pistolet, który wrzucił tam, zanim wyjechali.

– Tate! – jęknęła. – Co ty wyprawiasz?

– Pomyślałem po prostu, że może się przydać.

Kilka lat temu, gdy oskarżał w pewnej sprawie jamajskiego dilera narkotyków zamordowanego przy okienku baru drive-in sieci Wendy w Fairfax, Konnie zajrzał do jego biura.

– Hej, prawniku.

– Konnie.

– Najwyższy czas, żebyś załatwił sobie gnata.

– Nie rozumiem – odpowiedział Tate niewinnie.

– Cha, cha. Spluwę. Ile?

– Nie chcę broni.

– Do diabła, każdy chce broń – wyjaśnił Konnie. – To sprawdzony fakt. Kobiety chcą mieć broń, żeby odstrzelić gwałcicielom jaja. Faceci – żeby zastrzelić facetów z większymi kutasami. No więc ile? Ile chcesz na nią wydać.

Tate poddał się i nabył bardzo praktycznego, zupełnie nieseksownego colta 38 special, który teraz spoczywał w jego prawej dłoni. Wprawdzie był sześciokomorowy, ale Tate naładował go pięcioma nabojami. Jak nauczył go Konnie.

– Tate, nie… – odezwała się Bett.

Odwrócił się do niej.

– To mało prawdopodobne, że została porwana – powiedział spokojnie. – Ale jeśli tak było, może znaleźliśmy sprawcę.

– Zastrzeliłeś kiedyś kogoś? – szepnęła chrapliwie.

Ale on znał lepsze pytanie: Czy kiedykolwiek w ogóle strzelał z pistoletu?

– Nie – brzmiała odpowiedź na oba pytania. – Chciałabyś tu zostać? – spytał.

Potrząsnęła głową ponuro, zaciskając zęby. Gniew rodził się ze strachu.

– Nie. Ale nie chcę, żebyś do kogokolwiek strzelał.

– Ta ewentualność znajduje się na samym dole mojej listy życzeń. Chodźmy, skarbie.

Zamrugała oczami – bardziej zaniepokojona tym czułym słówkiem niż widokiem broni w jego ręku.

Trzydzieści jardów, dwadzieścia, piętnaście.

Tate zatrzymał się i nasłuchiwał. Cisza w środku. Widok nędznego domku mroził mu krew. Często bywał w takich miejscach. Zbyt często. Gdy był prokuratorem stanowym, zawsze – w odróżnieniu od wielkomiejskich oskarżycieli – odwiedzał osobiście miejsca zbrodni. Takie miejsce detektywi określali mianem domu z Paragrafu 60, czyniąc aluzję do klauzuli o morderstwach w kodeksie karnym Wirginii. Strzały ze śrutówek, domowe kłopoty, zawiedzione uczucie, które spowodowało zbrodnię… Takie były motywy związane z tymi domkami: małymi, brudnymi, milczącymi, kipiącymi niewypowiedzianą nienawiścią.

Gdy znaleźli się blisko bungalowu, gestem nakazał Bett, żeby zaczekała pod drzewem, a sam podszedł bliżej. Zajrzał przez jedno z okien i poczuł, jak skóra cierpnie mu na widok tego, co zobaczył.

Przykucnął szybko i w milczeniu wycofał się do miejsca, gdzie stała Bett.

– Tate, o Boże, co z tobą?! Co się stało? Co widziałeś?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Dar języków»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Dar języków» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Dar języków»

Обсуждение, отзывы о книге «Dar języków» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x