Andrea Camilleri - Pies z terakoty

Здесь есть возможность читать онлайн «Andrea Camilleri - Pies z terakoty» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Pies z terakoty: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Pies z terakoty»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kolejna powieść sensacyjna z komisarzem Montalbano w roli głównej łączy wątek kryminalny z gorzko-ironicznym obrazem sycylijskiej prowincji. W miasteczku Vigata dzieją się rzeczy zdumiewające: jeden z mafijnych bossów koniecznie chce się oddać w ręce policji złodzieje z niezrozumiałych powodów porzucają ciężarówkę z wielkim łupem. Sprawy zaczynają przybierać dramatyczny obrót, kiedy ginie jedyny

Pies z terakoty — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Pies z terakoty», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Dlaczego nie? – odparł uprzejmie i przyjaźnie Montalbano.

Hipotezę Cosima Zappala z tygodnika „Vivere!” poznał o siódmej dwadzieścia pięć. Lisetta i Mario, upojeni miłością i młodością, mieli w zwyczaju chodzić po łąkach nago, jak Adam i Ewa, trzymając się za ręce. Pewnego tragicznego dnia zostali napadnięci przez oddział wycofujących się Niemców, którzy, powodowani strachem i wściekłością, zgwałcili ich i zamordowali. Na łożu śmierci jeden z Niemców… I tu historia wymyślona przez Cosima Zappala zagadkowo nakładała się na historię Stefanii Quattrini.

– Dlaczego nie? – odparł uprzejmie i przyjaźnie Montalbano.

O ósmej załomotał Fazio, który – jak zostało mu przykazane poprzedniego wieczoru – przywiózł wszystkie gazety, jakie tylko docierały do Vigaty, Komisarz wertował je, odpowiadając na coraz to nowe telefony. Wszystkie redakcje, mniej lub bardziej dobitnie, eksponowały wydarzenie, do którego doszło przed grotą. Najbardziej rozbawił go tytuł w „Corriere”: Komisarz zidentyfikował psa z terakoty, który zdechł pięćdziesiąt lat temu . Wszystko mu sprzyjało, nawet zabawa jego kosztem.

Adelina zdziwiła się, że komisarz nie jest jak zwykle poza domem.

– Adelino, posiedzę kilka dni w domu, czekam na ważny telefon, więc spróbuj mi zapewnić komfortowy pobyt.

– Nie zrozumiałam ani słowa z tego, co pan powiedział.

Montalbano wytłumaczył jej więc, że ma za zadanie urozmaicić mu dobrowolne odosobnienie wytężoną wyobraźnią kulinarną.

Około dziesiątej zadzwoniła Livia.

– Co się dzieje? Telefon jest ciągle zajęty!

– Przepraszam cię, ale otrzymuję mnóstwo telefonów w związku z…

– Wiem, w związku z czym. Widziałam cię w telewizji. Byłeś rozluźniony, błyskotliwy, jak nie ty. Od razu widać, że beze mnie czujesz się lepiej.

Zadzwonił do Fazia z prośbą, żeby przyniósł mu pocztę i kupił przedłużacz do telefonu. Poczta – dodał – musi być dostarczana do jego domu codziennie, jak tylko zostanie doręczona. I żeby powiedział wszystkim, że jeśli ktoś będzie o niego pytał, mają podawać jego prywatny numer bez żadnych ceregieli.

Nie minęła godzina, a Fazio przyniósł mu jakieś dwie nieważne kartki pocztowe i przedłużacz.

– Co słychać w biurze?

– A co ma być słychać? To pan ściąga na siebie grubsze rzeczy, a komisarz Augello zajmuje się duperelami, kieszonkowcami, kradzieżami, małymi bójkami.

– Co to znaczy, że ściągam na siebie grubsze rzeczy?

– Znaczy to, co znaczy. Na przykład moja żona boi się myszy. I, proszę mi wierzyć, ściąga je na siebie. Tam, gdzie jest ona, są też i myszy.

Od czterdziestu ośmiu godzin był uwiązany jak pies do łańcucha. Jego pole manewru wyznaczała długość przedłużacza, więc nie mógł iść nad brzeg morza ani pobiegać. Telefon bez przerwy nosił przy sobie, nawet gdy szedł do ubikacji, i co jakiś czas – tej manii nabawił się już po upływie pierwszej doby – podnosił słuchawkę i przykładał do ucha, żeby sprawdzić, czy działa. Trzeciego dnia rano przyszła mu do głowy myśl: „Po co się myjesz, skoro nie możesz wyjść?” I zaraz po niej następna: „A więc po co się golić?” Czwartego dnia rano, brudny, nieogolony, w kapciach i wciąż w tej samej koszuli, przestraszył Adelinę.

– Matko Przenajświętsza, komisarzu, co się stało? Jest pan chory?

– Tak.

– To dlaczego nie wezwie pan lekarza?

– Na moją chorobę lekarz nic nie poradzi.

Był wielkim tenorem, podziwianym na całym świecie. Tego wieczoru miał śpiewać na scenie operowej w Kairze, w tym starym teatrze, który jeszcze nie spłonął, ale on dobrze wiedział, że za jakiś czas budynek pochłonie pożar. Poprosił portiera, żeby go poinformował, kiedy tylko pan Gege zajmie swoje miejsce na widowni, piąty fotel w drugim rzędzie, po prawej stronie. Był w kostiumie, skończyli poprawiać mu makijaż. Usłyszał wezwanie. Nie ruszył się. Nadbiegł zdyszany portier, aby powiedzieć, że pan Gege – który nie umarł, to było oczywiste, bo przecież uciekł do Kairu – jeszcze się nie pojawił. Wszedł szybko na scenę, spojrzał na salę przez szczelinę w kurtynie: teatr pękał w szwach, wolny pozostawał jedynie piąty fotel po prawej stronie, w drugim rzędzie. Wtedy podjął natychmiastową decyzję; wrócił do garderoby, zdjął kostium i włożył własne ubranie, nie zmywając charakteryzacji ani nie zdejmując długiej siwej brody i gęstych białych brwi. Nikt go nie rozpozna, nie będzie już śpiewał. Doskonale rozumiał, że jego kariera jest skończona, że będzie musiał jakoś się urządzić, żeby mieć środki do życia, ale nic nie mógł na to poradzić: nie umiał śpiewać bez Gege.

Obudził się zlany potem. Na swój sposób starał się odczytać klasyczny freudowski sen o pustej scenie. Co on miał oznaczać? Że daremne oczekiwanie na Lilla Rizzitano zrujnuje mu życie?

– Pan komisarz? Mówi Burgio. Dawno się nie słyszeliśmy. Czy są jakieś wiadomości o naszym wspólnym znajomym?

– Nie.

Narażając się na opinię gbura, postanowił jednosylabowymi, lakonicznymi odpowiedziami zniechęcać dzwoniących do długich albo niepotrzebnych rozmów. Gdyby Rizzitano zdecydował się na telefon, po pierwszej nieudanej próbie mógłby zrezygnować.

– Myślę, że pozostaje nam tylko jeden sposób, żeby porozmawiać z Lillem, i proszę mi wybaczyć ten dowcip. Ostatni ratunek to okrągły stolik na trzech nogach.

Miał wielką awanturę z Adeliną. Kiedy tylko weszła do kuchni, od razu zaczęła krzyczeć. Zaraz potem wkroczyła do jego sypialni.

– Wczoraj nie jadł pan ani obiadu, ani kolacji!

– Nie byłem głodny, Adelino.

– To ja urabiam sobie ręce po łokcie, żeby pan jadł jak się należy, a pan ma to w nosie!

– Niczego nie mam w nosie. Przecież mówiłem, że zawodzi mnie apetyt.

– A poza tym ten dom wygląda jak chlew! Nie chce pan, żebym posprzątała podłogę, nie chce pan, żebym wyprała ubrania! Od pięciu dni chodzi pan w tej samej koszuli i w tych samych majtkach! Śmierdzi pan!

– Przepraszam, Adelino. Zobaczysz, to minie.

– A więc kiedy panu już minie, to niech pan wtedy zadzwoni, a ja przyjdę. Przedtem moja noga tu nie postanie. Kiedy pan się lepiej poczuje, niech pan zadzwoni.

Wyszedł na werandę, usiadł na ławce, postawił obok telefon i zaczął się wpatrywać w morze. Nic innego nie był w stanie robić, ani czytać, ani pisać, ani nawet myśleć, nic. Tylko patrzeć na morze. Zaczynał się gubić, sam to rozumiał, w bezdennej studni obsesji. Przypomniał sobie film, nakręcony chyba na podstawie opowiadania Durrenmatta: pewien komisarz uparł się, żeby czekać na mordercę, który miał się pojawić w konkretnym miejscu w górach, lecz nigdy już się tam nie pojawił; tyle że komisarz tego nie przewidział, więc czekał, wciąż czekał, mijały dni, miesiące i lata…

Około jedenastej rano zadzwonił telefon. Po raz pierwszy od porannej rozmowy z dyrektorem szkoły. Montalbano nie podniósł słuchawki, siedział jak sparaliżowany. Miał niezachwianą pewność – i nie pojmował dlaczego – że wie, kto się odezwie po drugiej stronie.

Zdobył się na odwagę, podniósł słuchawkę.

– Halo, czy to komisarz Montalbano?

Odezwał się piękny, głęboki głos starego mężczyzny.

– Tak, to ja – powiedział komisarz. I nie mógł się powstrzymać, by nie dodać: – Nareszcie!

– Nareszcie – powtórzył rozmówca.

Przez chwilę milczeli, słuchając tylko swoich oddechów.

– Właśnie przyleciałem na Punta Raisi. Będę mógł być u pana najpóźniej o trzynastej trzydzieści. Jeśli to panu odpowiada, proszę mi dokładnie wytłumaczyć, gdzie możemy się spotkać. Długo mnie tu nie było. Pięćdziesiąt lat.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Pies z terakoty»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Pies z terakoty» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Andrea Camilleri - The Dance of the Seagull
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - The Age Of Doubt
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Zapach Nocy
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Złodziej Kanapek
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - La Excursión A Tindari
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - La Forma Del Agua
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Il cane di terracotta
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Il medaglione
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Der vertauschte Sohn
Andrea Camilleri
Andrea Camilleri - Der unschickliche Antrag
Andrea Camilleri
Отзывы о книге «Pies z terakoty»

Обсуждение, отзывы о книге «Pies z terakoty» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x