– Zwróciłeś może uwagę, skąd zostało wysłane?
– Nie. To ważne?
– Możliwe. Ktoś jeszcze zrobił sobie zdjęcie?
– Nie, tylko ja. Danny Magruder też chciał sobie zrobić, ale przyjechała jego dziewczyna, więc wziął bon na zrobienie sobie zdjęcia gdzie indziej.
– No cóż, dziękuję, Brad – powiedział Jim i wstał.
– Wyciągnie mnie pan stąd, panie Rook? – spytał chłopak. – Nie wytrzymam tu dłużej.
– Robię, co mogę.
– Przysięgam na Biblię, że nie zabiłem Sary. Ani Bobby’ego.
– Wiem, Brad. Ale musisz okazać jeszcze trochę cierpliwości.
Z powodu tragedii na cmentarzu doktor Ehrlichman rozważał zamknięcie West Grove Community College do końca tygodnia, jednak Nita Kherevensky, szkolny psycholog, wyraźnie zaleciła, aby tego nie robił. Jej zdaniem uczniowie powinni być razem, aby móc się wygadać i podzielić żałobą.
– Muzimy wyrazić naższ ból i zapydadź, dlażego to zie zdarzyło. Dlażego, dlażego, dlażego? – oświadczyła swoim dziwnym angielskim.
– Ona po prostu stara siej zwrócić na siebie uwagę – stwierdziła sucho Raananah Washington.
Kiedy Jim wszedł do Drugiej Specjalnej, z zaskoczeniem stwierdził, że wszyscy byli obecni – włącznie z Randym, który mocno się posiniaczył, kiedy wypadał z autobusu, wyrzucony stamtąd przez Jima. Większość miała plastry albo bandaże na głowie, a oko Roosevelta zasłaniała piracka klapka.
Gdy Jim odłożył książki na stolik, cała klasa wstała i zaczęła klaskać. Stał z pochyloną głową i z całych sił powstrzymywał płacz. Po kilkunastu sekundach uniósł dłoń, aby uciszyć uczniów. Wszyscy usiedli.
– Zazwyczaj, kiedy dzieje się coś strasznego, nie rozumiemy tego. Samochody się rozbijają, ludzie przypadkowo toną, przedawkowują, giną w pożarach. Możemy wtedy jedynie rozpaczać, mówić sobie, że nasz Pan chadza tajemniczymi ścieżkami, i próbować żyć dalej. To jednak, co stało się wczoraj, kiedy straciliśmy Pinky i Davida, nie było przypadkowym, niemożliwym do wyjaśnienia działaniem siły wyższej. Wasz autobus nie zapalił się przypadkowo. Choć wiele osób widziało błysk światła, nie było błyskawicy. Nie pękł też żaden przewód paliwowy.
Uczniowie patrzyli po sobie zdezorientowani, a Cień mruknął:
– Hę? O czym on gada?
Jim przez chwilę milczał, po czym znowu zaczął mówić:
– To, co powiem, być może brzmi wariacko i kto nie zechce uwierzyć… jego sprawa, ale to prawda… niezależnie od tego, jak dziwnie brzmi. Poza tym, aby coś takiego nie wydarzyło się nigdy więcej, potrzebuję waszej pomocy. Niektórzy z was być może słyszeli, że mam zdolność widzenia rzeczy, których większość ludzi nie widzi. Kiedy byłem młodym chłopcem, o mało nie umarłem i od tego czasu widzę zmarłych tak samo wyraźnie jak was teraz. Widzę także zjawy, które nazywamy demonami. Wczoraj wasz autobus został zaatakowany przez ducha Roberta H. Vane’a, tego samego Roberta H. Vane’a, na temat którego zbieraliście informacje.
– Pięknie… – mruknął Roosevelt, opadając plecami na oparcie.
– Czy to coś w rodzaju egzaminu? – spytał podejrzliwie Philip.
– Ależ proszę pana! – zawołał Edward. – Robert H. Vane zmarł ponad sto pięćdziesiąt lat temu!
Jim zaczekał, aż się uciszą.
– Zgadza się. Robert H. Vane zmarł w tysiąc osiemset pięćdziesiątym siódmym roku, a jego ciało zostało pochowane gdzieś w Los Angeles, w nieoznakowanym grobie. Zła część jego duszy żyje jednak dalej. Ukrywa się we wnętrzu portretu Roberta H. Vane’a, który wisi na ścianie w moim mieszkaniu. Według mnie boi się, że mogę odkryć sposób zniszczenia go, i dlatego rozpaczliwie stara się mnie pierwszego zniszczyć. – Rozejrzał się po klasie. – Niestety dotyczy to także wszystkich osób, na których mi zależy… a więc i was.
Większość uczniów Drugiej Specjalnej była bardzo sceptyczna, choć niektórzy wierzyli w istnienie Blair Witch, zombi i uważali za prawdziwe legendy miejskie o autostopowiczach mordercach oraz atakujących w toaletach pszczołach zabójcach. Ale minionego dnia o mało wszyscy nie zginęli w płomieniach podpalonego autobusu, a Jim ryzykował własne życie, aby ich ratować. Wystarczyło to, aby siedzieli teraz w pełnym szacunku milczeniu i słuchali, co ma im do powiedzenia.
Opowiedział o wszystkim, co przydarzyło mu się od przeprowadzki do mieszkania w Benandanti Building, a także o tym, co odkrył w dziennikach Giovanniego Boschetto. Opowiedział o Bradzie i wyjaśnił, że za dokonanie zemsty na Sarze i Bobbym odpowiedzialne jest cieniste ja Brada.
Roosevelt podniósł rękę.
– To cieniste ja jest w dalszym ciągu częścią Brada, prawda? Więc za zabicie Sary i Bobby’ego odpowiedzialna jest część Brada?
– Zgadza się, ale nie ta część, która siedzi w areszcie w komendzie głównej policji i czeka na przedstawienie mu oskarżenia. Ta część jest stuprocentowo dobra. I jeszcze jedno: gdyby nie sfotografowano Brada i zła część osobowości dalej by w nim tkwiła, w dalszym ciągu wszyscy uważaliby go za wrzód na dupie, jakim zawsze był, ale jest bardzo mało prawdopodobne, że zabiłby Bobby’ego i Sarę. Jego dobre ja trzymałoby w szachu jego złe ja… tak samo, jak to się dzieje u każdego z nas. Wszyscy jesteśmy istotami, w których zło i dobro stale się równoważą.
– Jak w przypadku doktora Jekylla i pana Hyde’a – stwierdził Edward.
– Coś w tym rodzaju. Ale złe ja Brada może się uzewnętrzniać, kiedy tylko chce… nawet kiedy Brad siedzi w więzieniu. I tak będzie, dopóki istnieje jego dagerotyp.
– Powiedział pan, że potrzebuje naszej pomocy – wtrącił Freddy. – Co moglibyśmy zrobić? Nie widzimy zmarłych. Gdybym któregoś zobaczył, narobiłbym chyba w spodnie.
– Potrzebuję do pomocy czworo albo pięcioro z was. Oddział A. Kiedy Robert H. Vane znów wyjdzie z obrazu, ruszę za nim w pogoń. Gdy dowiem się, gdzie ukrywa swoją furgonetkę i gdzie trzyma dagerotypy, zniszczę je.
Uczniowie Drugiej Specjalnej patrzyli po sobie zaniepokojeni.
– To legalne? – spytała Sue-Marie.
– Robert H. Vane nie żyje od stu pięćdziesięciu lat. Jak miałby złożyć skargę?
– A co z jego asystentką? – spytał George. – Kobietą, której Brad płacił, kiedy robiono mu zdjęcie? Ponieważ Vane zamienił się w… mutanta, ktoś musi prowadzić samochód oraz dbać o sprzęt i materiały.
– Nie wiem, kto to jest ani dlaczego mu pomaga – odparł Jim. – Nie zapominajcie jednak, że ta osoba pomagała w popełnianiu morderstw, więc też raczej nie będzie składać skarg na policję.
Zapadła długa, pełna napięcia cisza. Uczniowie próbowali i pojąć, co właściwie Jim powiedział i o co prosi. Widział to na ich twarzach. A jeśli stracił rozum? Sposób, w jaki zapalił się autobus, świadczył o tym, że musiał to być piorun. Co jest bardziej prawdopodobne: uderzenie pioruna czy działalność ducha, pół człowieka i pół aparatu fotograficznego?
Cień uniósł dłoń, jakby składał hołd sztandarowi narodowemu, i wstał powoli.
– Chciałem tylko powiedzieć, że to największa bzdura, jaką słyszałem w życiu, i gdyby ktokolwiek inny mi coś takiego powiedział, dałbym mu na taksówkę do wariatkowa, ale panu wierzę, panie Rook, ponieważ wiem, że pan nigdy nie kłamie i jeżeli pan chce, aby ktoś panu pomógł rozwalić zbiór tych dage-coś-tam, idę z panem.
Zanim skończył mówić, podnieśli race Randy i Freddy.
– Ktoś jeszcze? – spytał Jim. – Nie mówię, że to będzie bezpieczne, ale nie widzę innego sposobu ochronienia się przed tym zagrożeniem. Wczoraj trafiło Pinky i Davida, jutro może trafić każdego z was.
Читать дальше