Z przyzwyczajenia porządnie posłała łóżko i poszła wziąć prysznic. Popatrzyła na siebie w lustrze, spodziewając się, że zobaczy kogoś innego niż zwykle.
Morderczyni, pomyślała. Jak wygląda morderczyni? Gdy wycierała się do sucha ręcznikiem, obserwowała swoje ruchy. Nie wiedziała, co ma nadzieję zobaczyć, ale cokolwiek to było, nie pojawiło się.
Musiała przypomnieć sobie, jak doszło do śmierci biednego, nienormalnego Ronniego. Poprzedniego dnia miała na to szansę i ją zmarnowała.
Coś takiego było w tamtym lekarzu, że ścierpła jej skóra. Wyglądał za młodo jak na znanego psychiatrę, ale nie to ją zaniepokoiło. Przypominał jej oposa, cwaniaka. Czuła, że obserwuje ją bladoniebieskimi oczyma. Tak, podjęła właściwą decyzję. Lekarstwa, które wmuszano w nią przez te wszystkie lata, uniemożliwiały jej wyzdrowienie. Sama siebie wyleczy, bez dalszych „terapii”.
* * *
Była zaskoczona, kiedy zobaczyła matkę w kuchni. Czy to zaledwie parę dni wcześniej Eve zaczęła nagle szaleć?
– Mamo! Tak się cieszę, że cię widzę. Jak się czuje John? – Nalała sobie kawy i napełniła kubek matki.
– Ma lekki nawrót – szepnęła Eve.
Casey przyglądała się matce, której oczy zaszkliły się od łez. Oczy tak podobne do moich, pomyślała.
– Bardzo mi przykro. Co mówią lekarze? – Miała nadzieję, że nie brzmi to jak grzecznościowa formułka, ale nie wiedziała, co mogłaby dodać. Przecież nawet nie poznała swojego ojczyma.
Eve osuszyła łzy płócienną serwetką.
– Skoczyło mu ciśnienie, nie są pewni dlaczego. Nie mam przekonania do tego doktora Foo. – Eve pociągnęła nosem. – Chciałabym, żeby John miał amerykańskiego lekarza.
– Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytała Casey.
– Jest Japończykiem albo Chińczykiem, nie wiem. Myślę, że Amerykanie lepiej troszczą się o swoich.
Powinna poznać Jasona Dewitta, pomyślała Casey.
– Jestem pewna, że jest dobrym lekarzem. Wydaje się, że Blake i Adam go cenią.
– To niewiele dla mnie znaczy, moja droga. Adam jest bardzo skryty, a Blake nie traktuje życia tak poważnie, jak powinien, więc nie przywiązuję zbytniej wagi do ich opinii.
Casey wzruszyła ramionami.
– Chyba wszyscy mamy swoje powody, żeby jedne rzeczy robić, a innych nie. – Wiedziała, że prawdopodobnie nie jest to odpowiedni moment, ale od swojego powrotu spędzała z matką tak niewiele czasu! Musiała ją zapytać. Przez dłuższy okres mogłoby nie być kolejnej okazji, gdyby Johnowi się pogorszyło.
– Mamo, muszę cię o coś zapytać.
– O co, moja droga? Przyjechałam do domu tylko po zmianę ubrań. Muszę pędzić do Worthington Enterprises. Na dziś zaplanowaliśmy zebranie. Wiesz przecież, że muszę „stać na straży”, jak to mówią. Nie mogę rozczarować Johna.
– Wiem, mamo. Flora mi powiedziała. Jestem pewna, że John jest ci wdzięczny za to, że zastępujesz go w firmie. Przypuszczam, że w takiej sytuacji pomoc ze strony rodziny wszystko upraszcza.
– To prawda, ale odpowiedzialność jest ogromna. John i Adam nigdy we mnie nie wierzyli. Dopuszczę cię do małego sekretu – dodała Eve konspiracyjnym tonem. – Czekałam na ten dzień od lat. Marzyłam o tym, żeby stanąć u steru Worthington Enterprises. Czy orientujesz się, jak wielki jest majątek Johna?
Wygląda na rozmarzoną, pomyślała Casey. Czuła się nieswojo, rozmawiając o sytuacji finansowej ojczyma, i żałowała, że jej matka poruszyła ten temat.
– Właściwie to nie, mamo. Jestem pewna, że musi być znaczny, sądząc po Łabędzim Domu. – Casey rozejrzała się, mając nadzieję, że matka dostrzeże jej zakłopotanie,
– Jest właścicielem nie tylko wszystkich papierni w Brunswicku, ale też dziesiątek firm za granicą. Zajmował się bardzo wieloma branżami.
Casey zastanawiała się, czy matka zdaje sobie sprawę, że powiedziała o swoim mężu w czasie przeszłym.
– Cieszę się, że znalazłaś kogoś, kto się o ciebie zatroszczył. Jestem pewna, że John to przyzwoity człowiek, z majątkiem czy bez.
– To prawda, moja droga, ale nigdy nie zastąpi twojego ojca.
– Nie pozostały mi po nim żadne wspomnienia, ale był wspaniałym człowiekiem, sądząc z tego, co opowiedziała mi Flora.
Eve poczerwieniała z gniewu.
– Co takiego mówiła Flora?
– Nic. Tylko to, że był dobrym człowiekiem. Proszę – Casey położyła dłoń na ręce matki – nie denerwuj się. Flora nie powiedziała niczego złego. Naprawdę.
Dlaczego matkę tak poruszyło to, że Casey rozmawiała z Florą o ojcu?
– Przepraszam. Chodzi tylko o to, że czasami niepokoi mnie zachowanie Flory.
Matka chyba była w jednym ze swoich „złych stanów”.
– Flora wspomniała mi o pewnej wizycie w gabinecie doktora Huntera. – Nadszedł czas, żeby wyjaśnić, co matka wie.
Patrzyła, jak Eve się uspokaja.
– O jakiej wizycie mówisz, moja droga? Flora zabierała cię i zajmowała się tobą przez większość czasu. Ja miałam na głowie Rona.
– Wiem o Ronniem. Wiem, co zrobiłam. – Casey popatrzyła na matkę, mając nadzieję usłyszeć od niej, że została niesłusznie oskarżona, że miała powody, by dopuścić się takiego czynu. Czekała. Matka jednak milczała, a jej twarz była zupełnie pozbawiona wyrazu.
– Nie powinnaś się była dowiedzieć! – Eve podniosła glos.
– Nie jestem zdenerwowana, mamo. Ty też nie powinnaś być – łagodziła jej złość Casey.
Eve oblizała pociągnięte różową szminką wargi.
– Chciałam ci powiedzieć, Casey, ale John jest poważnie chory, a ja kieruję firmą, więc nie miałam czasu. Myślałam, że porozmawiamy, kiedy sytuacja się unormuje. Ale ktoś – głos jej matki zionął nienawiścią – ktoś odebrał mi to prawo, jak zwykle.
– Nic złego się nie stało. Umiem sobie z tym poradzić. Natomiast nie mogę poradzić sobie z niewiedzą. I Blake, i Flora są zdania, że doktor Hunter uważał, że byłam… – z wielką niechęcią mówiła to swojej matce, wydawało się to jakieś niewłaściwe – molestowana. – Ostatnie słowo wyszeptała.
Twarz matki zbladła.
– Przecież powiedziałam im… – Jej poprzednia energia zniknęła, pochyliła się, chowając twarz w ramionach, drobne barki zatrzęsły się od płaczu. Casey przypomniały się chwile, kiedy to ona drżała od niepohamowanego szlochu. Kolejna wizyta w szafie, kolejna podróż do strachu.
– Mamo – zapytała, głośno, natarczywie – kto zamykał mnie na klucz w szafie, kiedy byłam dzieckiem?
Twarz Eve stała się szara, tusz ściekał jej po policzkach, układając się w srebrzystoczarne węże. Gniotła w palcach płócienną serwetkę, w końcu zwinęła ją w wąską trąbkę.
– O czym mówisz, Casey? Nie wiem nic o żadnej szafie.
Może więc nie było to wspomnienie, chociaż tak się jej wydawało. Szafa pojawiała się w snach zawsze. Tylko to wskazywało na jej istnienie. Może powinna na razie dać z tym spokój. Inne pytania były bardziej istotne.
– Mamo, czy doktor Hunter powiedział ci, że byłam molestowana? Czy wiesz, kto mógł zrobić mi coś takiego? – Z trudem zachowywała spokój, gdy patrzyła na bezmyślny wyraz twarzy matki.
Eve wydmuchała cicho nos, potem wypiła mały łyk kawy, która już zupełnie wystygła.
– Tak, Casey, wiedziałam. Doktor Hunter przyjechał do mnie tego dnia, kiedy Flora zabrała cię do jego gabinetu. Twoje zachowanie było dziwne, przyznaję, ale nigdy bym nie pomyślała, że z powodu… tego. Jednak kiedy doktor mi o tym powiedział, wiedziałam od razu, kto to zrobił.
– Wiedziałaś?
Читать дальше