– Nie zaczniemy, dopóki się tam nie zjawisz. Parker przyprowadzi swoją dziewczynę.
Casey podniosła się i spojrzała uważnie na swojego pięknego syna.
– Nie będziecie mogli zacząć. A kogo przyprowadzi Parker?
– Brendę. – Blake odrzucił głowę do tyłu i ryknął śmiechem.
– Nie mówisz poważnie! Ciekawa para. Blake, czy myślisz, że John i Flora się do siebie zbliżą? – zapytała Casey, idąc długim korytarzem domku należącego do Adama, w którym tymczasowo zamieszkali. Dom ich marzeń był w budowie.
Blake poszedł za żoną do łazienki i patrzył na nią, gdy stanęła pod prysznicem.
– Myślę, że więź między nimi istnieje od dawna, tylko musi minąć trochę czasu, żeby zaiskrzyło.
– Cieszę się z ich szczęścia. Naprawdę ją kocham, wiesz przecież.
– Wiem, i wiem też, że jeśli się nie ubierzesz, spóźnisz się, a wtedy będziesz musiała tłumaczyć się przed ojcem Troyem.
Casey wyszła spod prysznica prosto w ramiona męża. Była bezpieczna. Zawsze czuła się przy nim bezpieczna. Nie mogła uwierzyć, że jej życie tak dobrze się ułożyło.
Sprawdziła jeszcze raz fotelik syna, zanim zajęła miejsce kierowcy. Blake nauczył ją prowadzić samochód zaraz po ich ślubie, a z okazji otrzymania przez nią prawa jazdy w wieku „zaledwie” dwudziestu dziewięciu lat dał jej w prezencie jaskrawożółtego garbusa.
Była ostrożna, jechała powoli. Jej skarb spoczywał na tylnym siedzeniu i zrobiłaby wszystko, żeby go chronić. Dziś robiła następny krok w tym kierunku.
Wjechała jaskrawożółtym volkswagenem na parking szpitala. Musiała zobaczyć, upewnić się. Zastanawiała się nad tym milion razy. Po narodzinach Johna wiedziała, że ten dzień nadejdzie. Musiał nadejść, jeśli w ogóle miała uwolnić się od swojej przeszłości.
Tuląc synka w ramionach, Casey stanęła na schodach podniszczonego budynku, w którym spędziła dziesięć długich lat. Rzuciła okiem na pierwsze piętro i wypatrzyła okno swojego dawnego pokoju. Teraz przebywała w nim jej matka.
Casey zobaczyła cień przy oknie i ruszyła z powrotem do samochodu, do swojego życia. Dreszcz przebiegł jej po plecach i poczuła skurcz żołądka. Po raz pierwszy w dorosłym życiu była wolna.
Naprawdę wolna.
***