Wstał, żeby uścisnąć rękę Casey, a potem jej towarzyszowi.
– Proszę usiąść. – Wskazał na dwa krzesła w stylu królowej Anny po drugiej stronie biurka.
– Dziękuję – powiedziała kobieta. Była zdenerwowana tak, jakby chciała uciec. Jason miał nadzieję, że to zrobi. Powie jej przyjacielowi, że to się czasami zdarza, i będzie po wszystkim. Potem znajdzie tego sukinsyna Bentleya i zamknie mu gębę na zawsze.
– Jestem pewien, że najpierw chcą państwo dowiedzieć się wszystkiego na temat terapii regresywnej. Metoda ta nie jest właściwie niczym nowym. Od dość dawna medycyna zna jej zalety w leczeniu wielu chorób psychicznych. – Popatrzył na dwójkę siedzącą naprzeciw niego i pomyślał, że tego nie kupują.
– Doktorze Dewitt, nazywam się Blake Hunter i jestem lekarzem ze Sweetwater, także lekarzem pierwszego kontaktu pani Edwards.
Lekarz? Co za ironia losu. Czy na pewno? Jason poczuł, że zaczyna pocić się pod pachami jak zawsze, kiedy był zdenerwowany.
– A więc jestem pewien, że opowiedział pan pani Edwards o korzyściach, jakie daje terapia regresywna. – Jason uśmiechnął się, mając nadzieję, że zrobi na nich dobre wrażenie. Chciał, żeby czuli, że wybór należy do nich. Nie musiał nakłaniać pacjentów do robienia czegoś, do czego nie byli przekonani. Aż do tego dnia. Zauważył, że kobieta nie jest nastawiona entuzjastycznie i zastanawiał się, dlaczego, do diabła, w ogóle umówiła się na wizytę.
Czy wiedziała, jakie ma przez nią kłopoty? Oczywiście, że nie, odpowiedział samemu sobie. Chętnie położyłby się jako pacjent na własnej kanapie.
Uspokój się, nakazał sobie. Nie byłoby dobrze, gdybyś wzbudził podejrzenia w doktorze Hunterze. Dopiero co poznał tego mężczyznę, a już go nie lubił. Przemknęła mu przez głowę myśl, że być może dlatego, że ten facet wygląda jak lekarz. Jason nie widział kropelek potu na jego górnej wardze, która mimo wczesnej godziny już wyglądała tak, że nie zaszkodziłoby jej drugie golenie.
– Wyjaśniłem to wszystko Casey, doktorze Dewitt. Adam Worthington, kolega po fachu i przyjaciel, opowiedział mi o pańskich dotychczasowych sukcesach. Jestem pod wrażeniem. To właśnie Adam zadzwonił i ustalił termin tej wizyty. Mam nadzieję, że uda się panu pomóc Casey.
– Adam, a tak. Kilka razy braliśmy udział w tych samych konferencjach. Z pewnością dobrze mu idzie. – Ostatnie zdanie było grzecznościowe. Nic go nie obchodził jego dawny znajomy. Jeśli dobrze pamiętał, Adam był przemądrzały i zapatrzony w siebie.
– Praktykuje w Atlancie i idzie mu bardzo dobrze. Powiem mu, że pan o niego pytał.
– Proszę oczywiście to zrobić. Pani Edwards, czy zechciałaby pani opowiedzieć mi o sobie? – zapytał Jason.
Spojrzała na swojego przyjaciela, a pewnie raczej kochanka, jak domyślał się Jason, i ku niemu zwróciła wzrok. Nadal nic. Zobaczył, że kręci młynka palcami, a potem zaczyna skubać skórkę przy paznokciu. Wyraźnie była zdenerwowana. Wszyscy za pierwszym razem zawsze byli zdenerwowani. Westchnął.
Przyciszonym tonem zapytała:
– Czy mogłabym porozmawiać przez chwilę z doktorem Hunterem? W cztery oczy.
Czy ta kobieta naprawdę oczekiwała, że Jason opuści własny gabinet? Nie ruszyła się jednak z miejsca, więc znów westchnął, ale wstał i wyszedł do recepcji.
Gdy zostali sami, Casey odwróciła się w stronę Blake’a.
– Nie mogę tego zrobić.
– Jak to?
– Ten człowiek. Skóra mi cierpnie na jego widok. Przepraszam, nie mogę. – Pochyliła głowę, zbyt zakłopotana, żeby móc patrzeć na Blake’a.
– Hej, jeśli nie podoba ci się ten facet, nie przejmuj się tym. Zawsze możemy wrócić do hotelu. Dopiero o trzeciej trzeba się wymeldować.
Bez przekonania spróbowała zaśmiać się z jego dowcipnej odpowiedzi w sytuacji, która bynajmniej nie była zabawna. Niezawodny Blake.
– Czy myślisz, że moglibyśmy wymknąć się tylnymi drzwiami? – Zrobiłaby to, gdyby się zgodził.
– Możemy spróbować. – Blake podkradł się do drzwi za biurkiem. Otworzył je i wszedł do środka.
– Łazienka i coś, co wygląda na w pełni zaopatrzony barek. Chcesz jednego na drogę? – Nie czekał na jej odpowiedź. Wyszedł z dwoma oszronionymi butelkami budweisera.
– Blake, odłóż to na miejsce – szepnęła i się roześmiała. Wtedy zrozumiała, że Blake jak zwykle myślał o niej. Zorientował się, że się przestraszyła, i zamierzał ją rozweselać, dopóki bezpiecznie stąd nie wyjdą. Podobało jej się to, a on musiał o tym wiedzieć, bo wetknął jedną ze schłodzonych butelek za pasek z przodu spodni.
– Przestań! Zniknijmy stąd, zanim wróci.
– W porządku, ale piwo idzie z nami. – Blake wcisnął drugą butelkę do jej torebki. Otworzył drzwi i zajrzał do recepcji.
– Teraz – szepnął, chwytając ją za ramię. – Winda.
Czmychnęli do windy akurat w takim momencie, że udało im się uniknąć spotkania z doktorem, który właśnie skierował się w stronę drugiego końca korytarza.
Kiedy drzwi bezszelestnie otworzyły się na parterze, wybiegli na ulicę, śmiejąc się jak dzieci.
– Nie mogę uwierzyć, że to zrobiliśmy.
Blake wziął ją pod rękę, gdy szli sławnymi ulicami Savannah.
– Ja też nie mogę w to uwierzyć, Casey. – Zatrzymał się na środku chodnika i odwrócił ją twarzą do siebie. – O co w tym wszystkim chodziło? – Ruchem głowy wskazał stojący za nimi budynek.
Pokręciła głową.
– Nie wiem. Wyczułam coś złego, kiedy go zobaczyłam. Mogę to wyjaśnić tylko wewnętrznym przekonaniem, że bez względu na wszystko nie powinnam tam zostać. Nie mogłam pozwolić, żeby badał zakamarki mojego umysłu. Sprawił, że czułam… zimno i strach. Mimo upału od samego myślenia o nim dreszcze przechodzą mi po plecach.
– To zawsze był twój wybór, Casey. Adam uważa, że ten facet jest najlepszy. Kiedy uścisnąłem mu rękę, jego dłoń była spocona. Wydawało mi się, że próbuje zrobić na nas wrażenie.
– A więc dobrze zrobiłam, że wyszłam – powiedziała, gdy przyśpieszyli kroku.
– Może tak, a może nie.
– Właśnie powiedziałeś…
– Wiem, co powiedziałem – przerwał jej. – To nie znaczy, że ten człowiek nie jest dobrym lekarzem. Adam ceni jego umiejętności. To coś znaczy.
– Dlaczego Adam się mną przejmuje? Stale mnie unika. Co go obchodzi, czy odzyskam pamięć, czy nie?
Przypomniała sobie gniewne głosy dochodzące ze szpitalnego pokoju Johna Worthingtona. Jaki syn podniósłby głos na ojca, który dopiero co przeszedł udar mózgu? Chciała powiedzieć Blake’owi o kłótni, którą przypadkiem usłyszała, ale pomyślała, że nie może tego zrobić. Wolała nie sprawić mu przykrości.
– Adam czasami zachowuje się dziwnie. Nie jest osobą, do której łatwo można się zbliżyć, ale ten, komu się to jednak uda, nigdy nie będzie miał lepszego przyjaciela. I nie sądzę, żeby celowo starał się ciebie unikać, Casey. Ma swoje problemy. Niepokoi się stanem zdrowia Johna.
Mogła tylko zgadywać, jakie były te inne problemy. Na przykład, ile osób zgodzi się wykreślić ze swojego testamentu John Worthington, żeby uszczęśliwić jedynego syna.
– Tak przypuszczam. – Zabrzmiało to nieprzekonująco. Zdawała sobie z tego sprawę. Żałowała, że nie potrafi dzielić entuzjazmu Blake’a dla Adama.
Kiedy doszli do samochodu, uświadomiła sobie, że Blake przełożył terminy wizyt w nadziei, że sesja terapeutyczna u doktora Devitta może rozwiązać jej problemy. Tymczasem ona, kierując się intuicją, zrezygnowała z porady tego człowieka, który pomógłby jej odsłonić przeszłość. Czy naprawdę chciała ją poznać? Czy może w ten sposób chroniła siebie przed samą sobą?
Читать дальше