Flora popatrzyła Casey prosto w oczy.
– Zaczął tymi słowami: „Floro, mamy problem. Coś się dzieje w domu Edwardsów. Myślę, że oboje wiemy, co to ta kiego”. Z początku nie nadążałam, ale po chwili zrozumiałam, do czego zmierza. Powiedział mi, że krew, którą odkryłam, to nie była krew z miesiączki. Mówił, że tak się opierałaś, że z trudem udało mu się ciebie zbadać. Powiedział, że podejrzewa, że zostałaś… skrzywdzona. Chociaż nie tego słowa użył – wyjaśniła Flora. – Okazało się, że jesteś poranione w środku. Zapytałam doktora, czy mogło to być wynikiem poważnego upadku z roweru w poprzednim tygodniu, ale powiedział, że nie. Wcześniej miałam nadzieję, że to nic złego, ale w głębi duszy obawiałam się, że chodzi o coś więcej. Zapytałam go, czy myśli, że odbyłaś… stosunek. – Flora zarumieniła się przy tym słowie i nerwowo zmięła rąbek pledu leżącego w nogach łóżka. – Powiedział, że tego właśnie się obawia. Załamałam się. Moja mała dziewczynka, taka niewinna. Wszystko to zabrał jakiś podły sukinsyn. – Flora zapłakała, a Casey była wstrząśnięta tym, co usłyszała, chociaż wcale nie pamiętała, że utraciła niewinność, będąc jeszcze dzieckiem.
Stłumione łkania Flory nie ustawały. Casey nie wiedziała, co powiedzieć. Ogarnęła ją wściekłość, która wzięła górę nad logicznym myśleniem. Doktor Hunter miał rację. Kto mógłby zrobić coś tak podłego i złego dziecku?
Nie potrafiąc dłużej panować nad złością, Casey chwyciła swój talerz i cisnęła nim o ścianę. Potem wzięła talerz Flory i zrobiła to samo. Nie dbając o nic, sięgnęła następnie po tacę i posłała ją jak dysk w powietrze. Metal z głuchym odgłosem uderzył o ścianę, krusząc tynk i odsłaniając mur.
– Dlaczego?! – krzyknęła. – Dlaczego mama na to pozwoliła? – Szarpiący trzewia szloch pozbawił ją sił.
Flora podniosła się z łóżka i objęła ją, a ona płakała z powodu utraconego dzieciństwa i fizycznego bólu, który na pewno wtedy czuła. Narastała w niej trudna do opanowania wściekłość.
Czuła się słaba. Opierając podbródek na ramieniu Flory, patrzyła przez okno opuchniętymi od płaczu oczami, które zwęziły się do szparek. Słońce zachodziło, ostatnie promienie tańczyły po ogrodach. Nikczemność podtrzymuje piękno – dziwna myśl nieoczekiwanie przyszła jej do głowy.
Po jakimś czasie Casey wysunęła się z uścisku Flory i zaczęła porządkować skutki swojego napadu wściekłości.
– Czekaj, ja to zrobię. – Flora poderwała się z miejsca.
– Nie, Floro. Ja się tym zajmę. Przepraszam. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Przez lata wydawało mi się, że jestem tylko duchem snującym się bez celu. Teraz te ciemne, niewyraźne obrazy, z którymi żyłam tak długo, stają się rzeczywiste. Boję się, co będzie, kiedy naprawdę wszystko sobie przypomnę. Co zrobię? – Casey wyciągnęła przed siebie ręce w poszukiwaniu odpowiedzi.
– Zrobisz to, co zaplanował dla ciebie dobry Bóg. Zapomnisz o tych strasznych przeżyciach i pozostawisz je za sobą. Zaczniesz nowe życie. Jesteś młodą kobietą, którą czekają wspaniałe lata. Nie pozwól, by ciemność z twojej przeszłości zasnuła twoją przyszłość. – Flora wrzuciła ostatnie kawałki szkła do kosza na śmieci.
– Masz rację. Po prostu trudno jest pojąć, że coś takiego mnie spotkało, a ja nie mogę sobie tego przypomnieć. – Casey padła na łóżko i przycisnęła poduszkę do piersi.
– Przestań o tym myśleć, inaczej doprowadzisz się do obłędu. – Kredowobiała dotąd twarz Flory przybrała ciemny odcień szkarłatu.
– Widzisz? Wszystko, co ty albo ktokolwiek inny mówi, w końcu zahacza właśnie o to, o czym mam zapomnieć. O to, gdzie spędziłam ostatnie dziesięć lat. Nie mogę tego zrobić, Floro, nie potrafię przestać myśleć o przeszłości, tak samo jak ty byś tego nie potrafiła. Pobyt w szpitalu jest moją przeszłością. Muszę tylko przypomnieć sobie, dlaczego tam trafiłam. – Oparła się o wypchane poduszki. Czuła na swoich barkach ciężar całego świata i kompletnie nie wiedziała, jak się go pozbyć.
– I uda ci się. Teraz musisz jednak odpocząć. Chcesz, żebym przygotowała ci gorącą kąpiel? – zapytała Flora.
– Nie, wezmę szybki prysznic. Prawdopodobnie zasnęłabym w wannie i utopiłabym się, taka jestem zmęczona. Nie martw się, Floro, naprawdę czuję się świetnie. – Casey usiadła na łóżku i ledwie widocznie uśmiechnęła się. – Nie zatrzymuję cię, wiem, że też jesteś wyczerpana.
– Porozmawiamy jutro.
– Będę czekała niecierpliwie. Jeszcze coś, Floro. Notatki doktora Huntera wskazywały na to, że, być może, wiedział, kto mnie molestował. Czy przypadkiem wspomniał o kimś konkretnym tobie albo mojej matce?
* * *
Blake rzucił cienki faksowy wydruk na stół. Przeczytał te dokumenty tyle razy, że nauczył się ich na pamięć.
Dziesięć lat i nic. Całkowity brak choćby jednego wspomnienia. Swojego czasu opublikowano kilka artykułów na temat historii choroby Casey w „Biuletynie Stowarzyszenia Lekarzy Amerykańskich”. Adam wykazał wtedy więcej zainteresowania nimi niż Blake, ponieważ dotyczyły jego specjalności. Blake nie myślał o tym dużo, pamiętał tylko Casey wchodzącą do gabinetu jego ojca, kiedy była dzieckiem. Teraz jednak żałował, że nie przypomina sobie, co tam napisano.
Dzień po dniu, miesiąc po miesiącu i rok po roku – nic. Wyglądało na to, że ten doktor Macklin przeprowadził wszelkie konieczne badania, przepisywał lekarstwa potrzebne pacjentce cierpiącej na amnezję pourazową, a jednak nie przyniosło to żadnych rezultatów.
Wszystko to zmieniło się mniej więcej dwa miesiące temu. Najwyraźniej nastąpił przełom w nastawieniu doktora Macklina. Zapiski w teczce Casey były o wiele bardziej szczegółowe. Doktor Macklin zanotował kilka razy, że zdumiewa go nagła poprawa jej stanu. Casey mogła normalnie rozmawiać, skrupulatnie dbała o własną czystość, a nawet pomagała personelowi w codziennych obowiązkach. Doktor stał się w jej przypadku optymistą, ale ostrożnym. Stopniowo odstawiał lekarstwa. Kiedy zdrowie psychiczne Casey wydawało się już dorównywać jego własnemu, zalecił zwolnienie. Później nie było już żadnych zapisków. Karta choroby urywała się w tym miejscu.
Blake popatrzył na zegarek. Dziesiąta, za późno na telefon. Próbował dodzwonić się do doktora Macklina dwukrotnie tego wieczoru i nie udało mu się go złapać. Zawahał się i w końcu nie zostawił wiadomości na automatycznej sekretarce. Chciał porozmawiać z doktorem. Coś mu nie pasowało.
Pomyślał, że mógłby pojechać do Bentleya i domagać się oryginału karty choroby, ale nie mógł znieść widoku tego napuszonego osła. Zadzwoni do Adama i poprosi go, żeby umówił Casey na wizytę u doktora Dewilda, czy też może nazywał się Dewitt? Nie mógł sobie przypomnieć. Casey będzie w dobrych rękach. Według Adama ten młody lekarz był najlepszy na całym Południu.
Pomyślał też o tym, że Casey w ciągu zaledwie kilku krótkich godzin zdołała podbić jego serce. Dwukrotnie tego dnia opanowała go nieprzeparta chęć otoczenia jej opieką. Chciał oddzielić ją od świata i zatrzymać u siebie, bo wiedział, że tu będzie bezpieczna. Kiedy płakała w jego ramionach, uświadomił sobie, że dobrzy lekarze nie podniecają się, kiedy pocieszają swoje pacjentki.
Kogo, do diabła, próbowałeś oszukać?
Rozważy możliwość ich wspólnej przyszłości, kiedy Casey odzyska pamięć.
Wewnętrzny głos szeptał mu do ucha: Wiesz, że jest szansa. Widziałeś jej spojrzenie. Jakich innych dowodów potrzebujesz?
Читать дальше