– Chciałabym to pamiętać, Floro, ale tak, niestety, nie jest. Myślę, że informacja z tamtej teczki może być kluczem, który otworzy moją pamięć. – Casey urwała, aby wywołać większy efekt, po czym zapytała: – Czy mogłabyś w jakiś sposób pomóc mi przekręcić ten klucz?
Widziała, że Flora toczy w myślach bitwę ze swoim sumieniem. Wzięła głęboki oddech. Sumienie zwyciężyło.
– Przed chwilą powiedziałam, że byłaś dobrą i posłuszną dziewczynką. Stopniowo jednak zauważałam, że zaczynasz się buntować. Prosiłam cię, żebyś coś zrobiła, a ty mówiłaś „nie”. A kiedy przychodził czas na kąpiel, cóż, stawałaś się krnąbrna. Zamykałaś się w łazience, dopóki nie obiecałam, że nie wejdę. Nigdy nie ceniłam zamków, tylko zaufanie. Wiedziałaś o tym. Pewnego popołudnia zadzwoniła twoja mama, bardzo zdenerwowana, i zapytała, czy mogę przyjść i wziąć cię do siebie. Oczywiście zgodziłam się. Kiedy się zjawiłam, było jasne, że płakałaś, a twoja mama wyglądała tak, jakby miała zaraz zacząć wyrywać sobie włosy z głowy. Ronniego nie można było znaleźć. Zabrałam cię do mojego domu. Pamiętam, że nie powiedziałaś ani słowa. Akurat tego dnia upiekłam twoje ulubione ciasteczka z masłem orzechowym. Zanim zatelefonowała twoja mama, zamierzałam zanieść ci je wieczorem. Te twoje jasnozielone oczy troszeczkę rozbłysły, kiedy dostrzegłaś smakołyk, jednak iskierka zgasła jak zdmuchnięta świeczka. Pamiętam, jak sobie pomyślałam, że to dziwne.
– Dlaczego? Może po prostu nie byłam głodna, może już mi nie smakowały. – Casey wiedziała, że to raczej nieprawda, bo ciasteczka z masłem orzechowym są po dziś dzień jej przysmakiem.
Flora pogłaskała jej rękę.
– Wspominam to teraz i myślę, że tamten dzień był jednym z najgorszych w moim życiu. Byłaś dla mnie jak córka. Zapytałaś mnie, czy możesz się wykąpać. Odparłam, że oczywiście tak, pomyślałam, że to dziwne. Zwykle musiałam zaciągać cię do wanny. Przygotowałam dla ciebie talerz ciasteczek i powiedziałam ci, że twoje czyste majteczki i świeża koszulka są jak zawsze w górnej szufladzie. Trzymałam dla ciebie kilka zmian ubrań. Wykąpałaś się, potem przyszłaś do kuchni i zjadłaś przekąskę, przez cały ten czas nie wypowiadając ani słowa. Zastanawiałam się, czy nie zadzwonić do doktora Huntera, potem uznałam, że nie ma takiej potrzeby. Poszłam do łazienki, żeby posprzątać, i wtedy doszłam do wniosku, że powinnam jednak zadzwonić do doktora. – Flora ścisnęła jej rękę i wzięła chusteczkę higieniczną z paczki leżącej koło łóżka. Osuszyła oczy i opowiadała dalej: – Zostawiłaś swoje ubrania w stosiku za drzwiami. Gdy wkładałam je do koszyka, zauważyłam, że twoja bielizna jest brudna. To były nowe różowe majteczki, które ci kupiłam. Pani Eve nie była wprawdzie najlepszą gospodynią na świecie, ale zawsze pilnowała, żebyście wy, dzieci, kąpały się i żeby wasza odzież była porządnie uprana. Uznałam to, że masz zabrudzoną bieliznę, za kolejną dziwną rzecz w już i tak dziwnym dniu. Miałam właśnie wrzucić twoje majteczki do koszyka, kiedy zauważyłam krew.
– Krew! Mój Boże, chyba byłam za mała, żeby mieć miesiączkę?
– Też tak pomyślałam. Miałaś dziewięć lat, jeśli pamięć mnie nie zawodzi. Chociaż to akurat wyjaśniałoby twoje zachowanie. Pomyślałam, że najlepiej będzie, jeśli zabiorę cię do lekarza, po prostu żeby się upewnić, że nic innego ci nie jest. – Flora zarumieniła się, gdy to mówiła. Dłoń Casey zwilgotniała. Flora wzięła swoją zużytą chusteczkę i otarła jej rękę.
Nagle Casey zobaczyła kwiaty. Różowe tulipany. I niebieskie tło.
– Co się dzieje? – zapytała Flora.
Casey wstała i podeszła do okna. Ogrody rozciągały się tak daleko, że nie widziała ich końca. Szybko się odwróciła i popatrzyła na Florę.
– Czy Hank posadził tulipany? Różowe tulipany?
Już i tak biała twarz Flory zbielała jeszcze bardziej. Przyłożyła drżącą rękę do ust.
– Hank nie posadził tulipanów, o ile wiem, Casey. Dlaczego pytasz?
– Widziałam je kiedyś. W pokoju zapadła cisza.
Flora głęboko zaczerpnęła powietrza.
– Właśnie to miałaś na sobie tamtego dnia.
– Jakiego dnia? – Casey okręciła się na pięcie. Nagle odgadła, skąd te kwiaty, chciała tylko usłyszeć to od Flory.
– W dniu, w którym zabrałam cię do doktora Huntera.
– Pamiętam. Sukienka; różowe tulipany na szafirowym tle. – Oczy Casey wezbrały łzami. To było pierwsze wyraźne wspomnienie.
Flora wzięła ją w ramiona i ukołysała. Może tak jak dziecko, które dawno temu szukało u niej pociechy? Casey wytarła nos i uśmiechnęła się.
– To dobra rzecz. Nie pamiętam wiele więcej, ale przypominam sobie tamtą sukienkę. Myślę, że mogła być moją ulubioną. Czy była?…
– Pewnie, że tak. Uszyła ją dla ciebie babcia Gracie. Kiedy miała czas, szyła ci rozmaite ubrania.
– To takie wspaniałe, nie mogę się doczekać, kiedy powiem o tym Blake’owi.
– Możesz jutro. Miałaś ciężki dzień. Myślę, że powinnaś zjeść i trochę pospać.
– O nie, nie zrobisz tego – zaprotestowała Casey, gdy zauważyła, że Flora zbiera się do wyjścia.
– Czego mam nie robić? – zapytała Flora z naiwną miną.
– Tym razem nie zostawisz mnie w niepewności. Usiądź. – Łagodnie pchnęła Florę z powrotem na łóżko i powiedziała, wskazując na półmiski z jedzeniem: – Mogę podzielić się tym z tobą. Chyba wystarczyłoby dla dziesięciu osób. – Nałożyła na talerze zimny rostbef, soczyste dojrzałe pomidory i sałatkę cesarską. Kromki czosnkowego chleba były wciąż jeszcze ciepłe. Casey podała Florze talerz.
– O czym to mówiłam? – zapytała Flora.
Jedząc pomidory i sałatkę cesarską, Casey przypomniała swojej dawnej opiekunce przerwany wątek.
– Och, tak. Moja pamięć, starość i tak dalej. Wracając do tego, o czym ci mówiłam. Sądziłam, że jesteś o wiele za mała, żeby mieć krwawienie. Właśnie zbliżał się termin twoich badań kontrolnych. Zadzwoniłam do doktora i powiedział mi, żebym od razu cię przyprowadziła. Z początku sprzeciwiałaś się. Nigdy nie zapomnę, jak kopałaś i wrzeszczałaś. Krzyczałaś, że mnie nienawidzisz i że już nigdy do mnie nie przyjedziesz.
– Och, Floro, naprawdę byłam okropnym dzieckiem. Przepraszam.
– Nie, skarbie, nie byłaś złym dzieckiem. Byłaś przestraszona i bolało cię. Po prostu w ten sposób to wyrażałaś. Kiedy szłyśmy do śródmieścia, nie odezwałaś się ani słowem. Wydawało się, że akurat tego dnia całe Sweetwater wyległo na ulice. Patrzyli na mnie tak, jakbym cię skrzywdziła.
– Powinnaś była dać mi klapsa, Floro. Byłam dla ciebie okropna.
– To by nie pomogło. Doktor Hunter spostrzegł, że zachowujesz się inaczej niż zwykle. Uznał, że może będzie lepiej, jeżeli porozmawia z tobą na osobności. Już przez telefon wyjaśniłam mu, co podejrzewam. Zabrał cię do gabinetu. Mój Boże, byliście tam w nieskończoność. W końcu doktor Hunter wyszedł i zapytał, gdzie jest twoja mama. Powiedziałam, że za dzwoniła do mnie i poprosiła, żebym cię wzięła do siebie. Dał ci puzzle i posłał cię na górę, żebyś zaczekała w pokoju od frontu.
Wcześniej w domu Blake’a Casey przeżyła déjà vu . Teraz wiedziała dlaczego.
– Po minie doktora poznałam, że wiadomości nie są dobre. Byliśmy w jego gabinecie, tym, którego używa teraz Blake. Poprosił, żebym usiadła i nie mówiła nic, dopóki nie skończy.
Читать дальше