Joanna Chmielewska - Wszyscy jesteśmy podejrzani
Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Wszyscy jesteśmy podejrzani» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wszyscy jesteśmy podejrzani
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wszyscy jesteśmy podejrzani: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszyscy jesteśmy podejrzani»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wszyscy jesteśmy podejrzani — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszyscy jesteśmy podejrzani», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Kapitan i prokurator wyglądali tak, jakby miał ich za chwilę szlag trafić. Porucznik patrzył na mnie wytrzeszczonymi oczami. Prawdę mówiąc nie byłam tym zbytnio zdziwiona. Chyba ostatnią rzeczą, jakiej się mogli spodziewać, było to, że ja, nieskalanie niewinna, posiadająca żelazne alibi, deklarująca im swoją pomoc, okażę się nagle tak dokładnie wmieszana w to zabójstwo. I to jeszcze po tych dwóch wieczorach z prokuratorem!...
Siedziałam zacięta, zrozpaczona, wściekła, usiłując wymyślić jakieś wyjście. Gdybyż mnie chociaż na chwilę wypuścili z tej cholernej sali! Wiedziałam, kto jest mordercą, i okropnie mi się to nie podobało, ponieważ to była właśnie ta sama osoba, którą sobie na początku idiotycznie wyobraziłam! To niemożliwe, żeby się do tego stopnia wszystko zgodziło, to złośliwość, to świństwo!... Co oni teraz zrobią?
Władze śledcze odzyskały panowanie nad sobą. Powoli, ostrożnie, dyplomatycznie zaczęli mnie namawiać do zwierzeń. Tłumaczyli, prosili, ostrzegali, prokurator patrzył na mnie z wyrzutem i rozgoryczeniem — wszystko na nic! Zaparłam się. Miałam swoje powody...
Wreszcie machnęli na mnie ręką i zaczęli znowu wzywać personel płci żeńskiej. Personel płci męskiej był tu po pierwsze niekompetentny, a po drugie zdekompletowany, bowiem Witek, Zbyszek, Ryszard, Stefan, Kacper i Włodek już wcześniej pojechali na KOPI.
Znów na pierwszy ogień poszła Alicja. Alicja wiedziała. Siedziałam w swoim kącie w okropnym napięciu i wpatrywałam się w nią dzikim wzrokiem, nie odzywając się ani jednym słowem.
Alicja obejrzała chustkę ze szminką. Oglądała ją długo, wytrwale i w milczeniu, co było dla mnie dobitnym znakiem, że sobie doskonale przypomniała pochodzenie śladów. Potem podniosła głowę i popatrzyła na mnie. Nie wiem, co ujrzała w moim obliczu, ale myślę, że wymiana spojrzeń wystarczyła nam obu. Nic mnie nie obchodziło, co sobie pomyślą o tym władze śledcze.
— Nie wiem — powiedziała stanowczo po długiej chwili milczenia. — Nie mam pojęcia.
Oczywiście, wcale jej nie uwierzyli, ale niewątpliwie utwierdziło ich to w przekonaniu o mojej winie.
— A czy nie sądzi pani — powiedział uprzejmie kapitan — że to właścicielka szminki wycierała się tą chustką?
— Nie wiem. Równie dobrze mogę przypuszczać, że pisała szminką wiersze na szybach, a potem je ścierała. Nie wiem. Tu jest podobno śledztwo i ważne są fakty, a nie przypuszczenia.
Anka i Monika były niegroźne. Nie wiedziały, nie było ich wtedy. Potem do sali konferencyjnej weszła Wiesia.
Słabo mi się zrobiło na jej widok, bo nie miałam żadnych wątpliwości, że Wiesia powie, powie z największą radością i satysfakcją, jeżeli tylko sobie przypomni. Nie daj Boże, żeby sobie przypomniała!...
— No jak to — powiedziała Wiesia godnie i jadowicie. — Przecież to Jadwiga...
Panowie przesłuchujący rzucili się na nią jak sępy na padlinę. Wiesia obrażonym tonem udzielała wyczerpujących wyjaśnień, a ja nie mogłam udusić jej wzrokiem.
To było w przeddzień śmierci Tadeusza. Jadwiga przyszła do mnie i zażądała pożyczenia jej wszystkich szminek, jakie miałam, bo chciała sprawdzić, w jakim kolorze najbardziej jej do twarzy. Poza jedną, której efekt był jej już znany, miałam tylko to cynobrowe, francuskie świństwo. Jadwiga wymalowała się na grubo i oglądała się w lustrze.
Były przy tym jeszcze Alicja i Wiesia. Wiesia przyjrzała się Jadwidze z nienawiścią w oczach.
— Zetrzyjże to, bo wyglądasz jak maszkara — powiedziała, pełna obrzydzenia. Istotnie, kolorek Jadwidze urody nie dodawał. Wyciągnęła z torebki wielką, biało-niebieską chustkę i starannie wytarła grube pokłady kosmetyku.
A teraz ta chustka leżała tu, na stole, i służyła jako dowód popełnienia przestępstwa. Wiesia okazywała olśniewającą pamięć. Chyba nic już nie mogło uratować Jadwigi, która miała potężny motyw, pełnię możliwości, twardy charakter i która na wszystkie świętości błagała mnie o pomoc, przysięgając, że jest niewinna!...
A dla ukoronowania wszystkiego od samego początku wymyśliłam, że to właśnie ona jest zabójcą Tadeusza! Wymyśliłam to dlatego, że w jej przypadku zachodziły największe okoliczności łagodzące...
Siedziałam w kącie, przeklinając w duchu okropnymi słowy siebie, Wiesię, Jadwigę, nieboszczyka, kapitana, prokuratora i w ogóle cały świat. Całą duszą chciałam, żeby się coś stało, żeby się okazało, że to jednak nieprawda, że, wbrew wszystkiemu, to nie Jadwiga!
Usadziwszy Wiesię w drugim kącie, wezwali Jadwigę. Chustka ze śladami, szeroko rozłożona, leżała na stole. Jadwiga weszła, spojrzała na dowód rzeczowy, potem na mnie, a potem na Wiesię. Potem znów na chustkę i znów na mnie.
— Źle zrobiłam — powiedziała spokojnie. — Powinnam była powiedzieć pani wszystko. Teraz pani wierzy, że to ja, a ja wierzę, że tylko pani może mnie uratować.
— Cholera ciężka — powiedziałam, dając upust uczuciom, bo miałam obawy, że się w końcu z tego wszystkiego uduszę.
Kapitan okazał mi dezaprobatę i zwrócił się do Jadwigi.
— Proszę się powstrzymać od tych konwersacji z postronnymi osobami i odpowiadać na nasze pytania. Czy przyznaje pani, że ta chustka należy do pani?
— Pewnie, że przyznaję, a co mam robić. Głowę daję, że to ta jaszczurka wszystko wyklepała — odparła Jadwiga, czyniąc pogardliwy gest brodą w kierunku Wiesi. Wiesia wydała jakiś nieartykułowany okrzyk, ale nie zdążyła zareagować żywiej, bo kapitan natychmiast odwrócił się do niej.
— Dziękujemy pani — powiedział tak stanowczo, że śmiertelnie urażona Wiesia podniosła się i wyszła. Jadwiga siedziała, beznadziejnie patrząc na chustkę.
— Tą chustką został wytarty dziurkacz, którym uderzono denata w głowę — powiedział kapitan.
— Stwierdziliśmy to ponad wszelką wątpliwość. Czy przyznaje się pani...
— Nic z tego — przerwała mu Jadwiga stanowczo. — Ta chustka zginęła mi tego dnia, kiedy była zbrodnia. Ja go nie udusiłam, ale zaraz wszystko wyjaśnię. Pani Joanno, daję pani słowo honoru, że powiem prawdę!
Byłam całkowicie zdecydowana uwierzyć jej, cokolwiek miała powiedzieć. Kapitan chciał mnie wyrzucić z sali, ale Jadwiga stanowczo zaprotestowała, domagając się mojej obecności i kategorycznie zapowiadając, że beze mnie nie powie ani słowa. Tamci byli widocznie już tak zmęczeni i skołowani, że pogodzili się z jej żądaniem.
Jadwiga zaczęła opowiadać. Uczciwie opisała swoje machlojki, dotyczące byłego męża, udział w tej sprawie Tadeusza, następnie streściła kombinacje ze szminką i przeszła do dnia przestępstwa.
— Już nie miałam do niego siły — mówiła. — Chciałam go namówić, żeby się przestał wygłupiać, żeby poczekał, aż wyciągnę z tamtego drania pieniądze, to mu wtedy zapłacę. Nawet bym mu dała te pięć tysięcy dla świętego spokoju. Cholernie się bałam, że on z tym papierem gdzieś poleci i wszystko mi zepsuję. Chciałam się z nim rozmówić i to ja właśnie zadzwoniłam do niego, żeby przyszedł do sali konferencyjnej...
— Dlaczego pani tego od razu nie powiedziała?
— A co pan myśli, że mam źle w głowie? Przecież by od razu na mnie padły wszystkie podejrzenia. Miałam nadzieję, że znajdziecie tego mordercę, zanim się to wykryje, i nikt się mnie nie będzie czepiał.
— Proszę dalej. Zadzwoniła pani i co?
— I przyszedł oczywiście, bo myślał, że mu dam pieniądze. Wieśki nie było w przedpokoju, nikt mnie nie widział. Co ja się tego bydlaka naprosiłam, nabłagałam!... A on się śmiał. Spłakałam się jak głupia i wycierałam się tą chustką. Aż mi w końcu zabrakło cierpliwości, powiedziałam, że go Pan Bóg skarżę, zabrałam się i poszłam. A on tu został i widać ta chustka też została, bo potem jej już nie miałam. Poszłam od razu do umywalni, bo wyglądałam jak maszkara, umyłam się i wytarłam ręcznikiem, a o chustce przypomniałam sobie dopiero, jak zaczęliście szukać...
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wszyscy jesteśmy podejrzani»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszyscy jesteśmy podejrzani» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wszyscy jesteśmy podejrzani» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.