— Bądź uprzejma uczynić tu jakieś sprostowanie — powiedział do mnie głęboko urażony Włodek. — Zrobiłaś ze mnie ostatniego idiotę!
— Szczerze mówiąc, nie potrzebowała robić! Nie zełgała tam ani słowa!
— Zełgała! Manuela była rzeczywiście!...
— Mów to, mów, niech się twoja żona dowie!...
— Cicho!!! — wrzasnęłam. — Uczynię sprostowanie, jak mi pożyczysz półtora tysiąca złotych — powiedziałam złośliwie do Włodka. Spowodowałam tym dziki wybuch radości.
— Hej, słuchajcie, kto napisze powieść o zamordowaniu Joanny?!...
Janusz skończył wreszcie czytać, podniósł głowę i otarł pot z czoła, patrząc na nas błędnym wzrokiem. Nasze krzyki poprzednio widocznie do niego nie docierały.
— No, no — powiedział nieco wstrząśnięty. — Że cię Witek zadusi, jak wyjdzie, to pewne. Za nasze wszystkie żony i mężów też nie ręczę, ale to twoja sprawa. Ja bym na twoim miejscu miał jednak dobrego pietra!... — I po chwili dodał: — No dobrze, Tadeusz leży na poziomie wody zaskórnej, kwiatki na nim rosną, msza żałobna załatwiona, ale gdzie drugi wątek?
Jaki drugi wątek? — zaciekawiłam się.
Wszyscy inni zamilkli i spojrzeli na Janusza z dużym zainteresowaniem.
— No, tego diabła! Chciałem powiedzieć, prokuratora! Co z nim? Pół roku mija, coś się już chyba wyklarowało?
Wątek diabła... Cóż, diabeł miał rację. Wszystko się zgadza. Dlaczego, swoją drogą, to piekło tak się na mnie uwzięło? Gdybym ciężko grzeszyła, skarałaby mnie opatrzność, ale piekło? Czyżbym była aż tak świątobliwa?...
Ocknęłam się z zamyślenia.
— Diabeł miał rację — powiedziałam niechętnie. — Wątek trwa, rozwija się i kwitnie. Wszystko dokładnie według jego przepowiedni. Mam nadzieję, że cholerne piekło będzie miało trochę miłosierdzia w sercu i nie doprowadzi mnie do urzędu stanu cywilnego ze swoim przedstawicielem.
— Co ty powiesz? I rzeczywiście nie ma duszy?
— Duszy! — prychnęłam gniewnie. — Nic nie ma! Żadnych ludzkich cech! Nie ma duszy, serca, nerwów, sumienia, jest pod tym względem absolutnie doskonały! Wiedzieli, kogo wysłać!
— I trwa przy tobie?
— Nawet twierdzi, że mnie kocha. I tak, kochając, wykańcza. Ale zaparłam się, skoro piekło ze mną zaczęło, no to dobrze. Wchodzę do rozgrywki. Pamiętacie, co diabeł mówił?
— Że powinnaś go zdenerwować?...
— Właśnie! Niech pęknę, ale doprowadzę do tego! Wygram walkę z piekłem albo mnie szlag trafi.
— Albo piekło szlag trafi — powiedział Wiesio z wyraźnym zachwytem.
— Mnie by się nie chciało — mruknęła Monika.
— Jak ją znam, to i piekło załatwi — oświadczył Janusz z przekonaniem. — Wszyscy diabli razem nie dadzą jej rady.
Spojrzałam na zegarek i z westchnieniem podniosłam się z krzesła.
No, trzymajcie się, dzieci, i, na litość boską, nie popełniajcie żadnych przestępstw w mojej nieobecności. Rozchorowałabym się z żalu. Życzcie mi wszystkiego najlepszego, bo ciężkie chwile przede mną...
Pozbierałam do gromady wszystkie swoje rzeczy i ucałowałam byłych współpracowników, oszołomionych jeszcze nieco swoim przejściem do potomności.
Trzymaj się! – powiedział Janusz. – Nie zrób nam wstydu!
Nic się nie bój, dołożę wysiłków...
Opuściłam barak, z trudem przelazłam przez kamienistą ścieżkę w błocie i z równym trudem zeszłam po zrujnowanych schodkach, odruchowo chroniąc szpilki.
Na jezdni, w taksówce, czekał na mnie przedstawiciel piekła...