Joanna Chmielewska - Wszyscy jesteśmy podejrzani

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Wszyscy jesteśmy podejrzani» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wszyscy jesteśmy podejrzani: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszyscy jesteśmy podejrzani»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszyscy jesteśmy podejrzani — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszyscy jesteśmy podejrzani», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Władze śledcze wkroczyły około południa i zażądały zebrania personelu w jednym pomieszczeniu.

— Co będzie, o rany! — jęknął Leszek, trzymając się cały czas za głowę. — Niech oni ode mnie dzisiaj za dużo nie wymagają!...

— Proszę państwa — powiedział kapitan, kiedy już ulokowaliśmy się w środkowym pokoju. — Czuję się zmuszony udzielić państwu pewnej informacji. To nie jest może zupełnie zgodne z normalnym trybem postępowania, ale rozumiem, że sprawa rzutuje na zagadnienia natury służbowej, niewątpliwie dla wszystkich ważne.

— Nie rozumiem, co on mówi — mruknęła z niesmakiem Monika. — Zupełnie jak Witek. Niech mówi wyraźniej.

— Zaraz powiem wyraźniej — odparł kapitan, do którego dotarło jej mamrotanie. — Pani Jadwiga została zwolniona. Zatrzymany jest kierownik pracowni, który po wyczerpującym śledztwie okazał się sprawcą zabójstwa. To wszystko, dziękuję.

Najpierw przez długą chwilę panowało milczenie. Otępiały personel patrzył wybałuszonymi oczami na drzwi, za którymi zniknął przedstawiciel władzy. A potem wybuchł dziki rejwach!

— On zwariował! Zwariował!!! — ryczał Stefan.

— Położył pracownię!!!

— Ale to niemożliwe, dlaczego?! Powiedzcie mi, dlaczego?! — pytała z irytacją Monika, szarpiąc wszystkich po kolei za rękawy i bezskutecznie domagając się odpowiedzi.

Alicja wydawała z siebie radosne kwiki, skacząc po pokoju. Włodek, śmiertelnie blady, usiłował ją zatrzymać, wykrzykując jakieś wyrzuty pod jej adresem. Leszek, jęcząc, kiwał się na krześle.

— ...Zbrodniarzem — mamrotał. — Kierownik pracowni zbrodniarzem...

— Niemożliwe — powiedział Janusz w osłupieniu. — Jak to, naprawdę? Niemożliwe!

Ale skąd wiedzą? — dopytywał się Wiesio zaciekawiony. — Skąd wiedzą, jak do tego doszli?

Dopadłam Matyldy, siedzącej przy małym stoliku.

— Pani Matyldo, byli wczoraj u pani?

— Byli — odparła Matylda twardo. — Ja mówię prawdę! — I nagle zaczęła płakać rzewnymi łzami.

—Taki wstyd, pani Joanno, taki wstyd!... Kierownik pracowni! Dyrektor!

Wiesio pierwszy, a za nim reszta, przypomnieli sobie, że przecież ja tu jeszcze jestem. Autorka przedstawienia! Ciasnym kręgiem otoczyli nas obie, mnie i płaczącą Matyldę, domagając się kategorycznie wyjaśnień.

— Odczepcie się! — wrzasnęłam z furią. — Tyle wiem, co i wy! Nie, więcej, wiem, że byłam wspólniczką Tadeusza, mordercy i jeszcze kilku innych zwyrodnialców! Idźcie do diabla!

— Dlaczego pani płacze, pani Matyldo?! Pani wiedziała?... Joanna, mów coś, nie bądź świnia!

Ty, powiedz prawdę, o co chodziło — dopytywał się z przejęciem Janusz. — Perski konkurs?...

Kiwnęłam głową.

— Marek im powiedział. Marek wiedział. Tadeusz też...

W tym momencie przypomniałam sobie, że przecież ów zaginiony list do mnie jest tajemnicą, że nikt o tym nie powinien się dowiedzieć, że już sama nie wiem wobec tego, co tu wyjaśniać, a czego nie, i przyczepiłam się znów do Matyldy.

— Pani Matyldo, oni się już wcześniej domyślili, a pani im potwierdziła! O co panią pytali?

Matylda, szlochając, zaczęła streszczać wczorajsze wieczorne przesłuchanie, na szczęście dostatecznie chaotycznie, żeby nie wszystko można było zrozumieć.

— Najpierw o panią, wie pani, a taka byłam wtedy zmartwiona!... Jak ten list zginął... Przyszli wieczorem, bardzo późno... Potem mi powiedzieli, że już wiedzą, i wtedy musiałam im powiedzieć, co mi się przypomniało, jak pani przeszła koło mnie dwa razy w tę samą stronę... On też przeszedł i zupełnie o tym zapomniałam...

— Wtedy, kiedy go zabił? Musiał słyszeć te głosy...

— Musiał słyszeć! — powiedział z gniewem Zbyszek. — Teraz już nie ma co ukrywać. Siedział przecież razem ze mną!

Z największym trudem, przy pomocy szlochającej Matyldy, odtworzyliśmy czynności Witka w owych decydujących chwilach. Przyniosłam z pokoju nasz harmonogram nieobecności.

Witek i Zbyszek siedzieli w gabinecie, a z sali konferencyjnej dobiegały głosy Tadeusza i błagającej go o litość Jadwigi. Witek wyszedł pierwszy, Zbyszek zaraz za nim i po chwili Witek wrócił. Prawdopodobnie wtedy przyniósł ze sobą dziurkacz. Matylda, zajrzawszy do gabinetu, ujrzała go przy biurku. A potem Witek znów przeszedł obok niej, idąc do gabinetu, chociaż przed kilkoma minutami tam był i nie wychodził.

Wstrząśniętej morderstwem Matyldzie pomieszało się wszystko i zapomniała o tym jego podwójnym powrocie. Dopiero kiedy przeszłam obok niej w identyczny sposób, wyszedłszy z gabinetu przez salę konferencyjną, przypomniała sobie ten fakt.

— Dlaczego nie powiedziała im pani tego od razu, pani Matyldo? Jak zabrali Jadwigę!?

— Biłam się z myślami — wyszlochała Matylda. — Nie wiedziałam, czy nie mam halucynacji! Nie wiedziałam, czy to ważne! I jakże miałam rzucać podejrzenia na kierownika pracowni?!

No tak, dla nieskazitelnie praworządnej Matyldy to musiał być okropny cios. Zwierzchnik był dla niej zawsze czymś w rodzaju Zeusa Olimpijskiego...

— A dlaczego nie otworzył drzwi i nie wrócił wprost? — spytał Kazio. Zajrzałam do harmonogramu.

— A bo wtedy pan już wrócił, panie Zbyszku. On to usłyszał. Z tego, co ja tu widzę, wrócił pan do gabinetu w momencie, kiedy on już wycierał dziurkacz. Nie mógł zrobić nic, tylko możliwie szybko wyjść przez przedpokój. Zrobił pan może coś hałaśliwego?

— A owszem. Kładłem na biurku stos teczek i zrzuciłem pudełko z ołówkami...

— Rany boskie, ależ on ma nerwy, popatrzcie — powiedział z podziwem Janusz. —Ja bym się załamał...

— Ja ciągle nie wiem, dlaczego on to zrobił — powiedziała z niesmakiem Monika. — Sam się chciał wykończyć czy co?

— Trzeba przyznać, że mu się to udało...

— A mówiłem, że wszedł ostatni na tę całą rewizję — powiedział niechętnie Andrzej. — Byłem tego pewny i od razu wiedziałem, że coś w tym musi być. I oni mnie o to maglowali, i pani.

— Ja też wiedziałem, że przyszedł ostatni — mruknął Zbyszek.

— Dlaczego pan tego nie powiedział? — spytałam z wyrzutem. — Już nie mówię milicji, ale mnie?...

— Bo mi się to nie podobało. Od początku mi się bardzo dużo nie podobało. Powiedziałbym, gdyby się definitywnie przyczepili do Jadwigi.

— Co teraz będzie? — spytał pochmurnie Witold. Zbyszek popatrzył na niego, a potem na nas wszystkich.

— Ano, cóż... Nie ma co ukrywać. Likwidacja przedsiębiorstwa. O jedno tylko was proszę: wyczyśćmy wszystko, co się da! Nie zostawiajmy takiego śmietnika...

Władze śledcze załatwiały jeszcze w naszym biurze jakieś swoje sprawy. Skorzystałam z tego i złapałam kapitana. Prokuratora nie miałam odwagi.

— Wszystko dobrze, ale czy ja bym chociaż nie mogła tego listu przeczytać? — spytałam nieśmiało. — Rozumiem, że on będzie służył jako dowód rzeczowy, ale niechże, do licha, poznam jego treść! Przecież to list do mnie!

— Polecę zrobić odpis i dam pani, skoro tak pani na tym zależy. Właściwie tak dużo to tam nie było.

— Domyślam się. Wszystko co trzeba powiedział wam Marek?

Kapitan odnosił się do mnie przyjaźnie, ale nie kwapił się z udzielaniem wyjaśnień. Prokurator jakby mnie nie widział. Pomimo to zatrzymałam się jeszcze.

— Panowie, bądźcie ludźmi — powiedziałam prosząco. — Powiedzcie co nieco... Kapitan spojrzał na mnie i zawahał się.

— No cóż, uczciwie trzeba przyznać, że nam pani bardzo pomogła. Trochę panią podejrzewam o współpracę z jakąś siłą nieczystą... Co pani chce wiedzieć?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wszyscy jesteśmy podejrzani»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszyscy jesteśmy podejrzani» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wyścigi
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Babski Motyw
Joanna Chmielewska
libcat.ru: книга без обложки
Joanna Chmielewska
libcat.ru: книга без обложки
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Trudny Trup
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Złota mucha
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «Wszyscy jesteśmy podejrzani»

Обсуждение, отзывы о книге «Wszyscy jesteśmy podejrzani» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x