Joanna Chmielewska - Wszyscy jesteśmy podejrzani

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Wszyscy jesteśmy podejrzani» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wszyscy jesteśmy podejrzani: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wszyscy jesteśmy podejrzani»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszyscy jesteśmy podejrzani — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wszyscy jesteśmy podejrzani», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— A czy widział pan w tej pracowni niskiego faceta? — spytałam uprzejmie. Tamci obydwaj znów spojrzeli na siebie.

Dopiero teraz dotarła do mnie myśl, że oni muszą coś wiedzieć. Coś więcej... Po zabraniu Jadwigi zostali w pracowni, niewątpliwie mieli w tym jakiś cel. Nie informują mnie przecież o wszystkim... Nie było mowy o kluczu i o ekspertyzie ani o zaginionym dokumencie Jadwigi... Coś w tym jest!

Zaintrygowana przyglądałam się im, ale obaj mieli kamienne twarze. Nie dowiedziałam się niczego. Wróciłam do Alicji i do Marka, cierpliwie oczekujących wyjaśnienia moich dziwnych poczynań. W całej pracowni nadal wrzało i okazało się, że wszyscy bardzo dużo wiedzą. Właściwie nic w tym takiego niezwykłego nie było, ostatecznie inteligentni ludzie, pytani o określone rzeczy, mogli sobie coś niecoś skojarzyć. Rozpatrywana była głównie sprawa klucza, który zupełnie nie pasował do Jadwigi.

Nie mieszając się do tych ogólnych rozważań, przystąpiłam do kontynuowania konwersacji we troje. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że jednak rzecz nie jest wyświetlona w pełni. Chyba jednak Jadwiga mówi prawdę i Tadeusza zabił ktoś, kto wszedł do sali konferencyjnej po jej wyjściu.

— Nie chciałbym wprowadzać zamieszania i rzucać niepotrzebnych podejrzeń — powiedział Marek z wahaniem. — Ale nie jestem pewien, czy nie powinienem podzielić się z naszą ukochaną władzą moimi podejrzeniami...

— Co masz na myśli? — spytała Alicja, patrząc na niego bystro.

Marek znów się zawahał.

— Nie wiem, nie wiem... No nic, poczekam, Jadwigi na razie jeszcze nie wieszają. Mam nadzieję, że to się samo wyklaruje, okropnie nie lubię brać udziału w takich rzeczach...

Alicja milczała. Ja też. Nie byłam pewna, czy przypadkiem wszyscy troje nie myślimy tego samego...

Na razie byłam bardzo zadowolona, że udało mi się wprowadzić wątpliwości natury sanitarnej. Marek odmówił szczegółowych wyjaśnień, więc wróciłam do pokoju, gdzie panowała atmosfera pełna przygnębienia. Nikt nic nie robił, a za to wszyscy rzucali ponure przypuszczenia, dotyczące przyszłości pracowni.

Nie wyjdziemy z tego interesu — westchnął Janusz ciężko. — I tak byłoby trudno, a jeszcze teraz, bez zleceń? Leżymy, proszę państwa, martwym bykiem...

***

Tym razem to ja zadzwoniłam do prokuratora.

— Ma mi pan to za złe? — spytałam z rozgoryczeniem. — Pan by oskarżył bliskiego współpracownika, który, na dobitek, pańskim zdaniem, jest niewinny?

— Czy w ogóle ktokolwiek, pani zdaniem, jest winien? — powiedział zniecierpliwiony. — Obawiam się, że pani przypisuje winę jakimś siłom nadprzyrodzonym.

— Nie, teraz już nie. Teraz już nie będę protestować. Ale pod warunkiem, że wina tego kogoś będzie rzeczywiście udowodniona. A na razie to są ciągle tylko podejrzenia. A przy tym mam wrażenie, że mnóstwa rzeczy pan mi nie powiedział...

— Ma mi pani to za złe? — odparł drwiąco. — Może pani zapewnić z ręką na sercu, że pani powiedziała absolutnie wszystko, co pani wie?

Nie, nie mogłam zapewnić z ręką na sercu. Obraził się na mnie prawdopodobnie, bo tym razem wcześnie poszłam spać...

***

Nazajutrz zaczęło się już od rana. Mimo zabrania Jadwigi kapitan i prokurator urzędowali w pracowni, znów maltretując wszystkich po kolei. Nie mieliśmy zielonego pojęcia, o co im może chodzić, a pytania nie pozwalały się niczego konkretnego domyślić. Znów badali nasze alibi, ale nie na dzień zbrodni, tylko na dzień wczorajszy.

— Do diabła, ktoś kogoś zadusił na mieście czy co? — powiedział z gniewem Janusz, wracając z przesłuchania.

— Widocznie coś się gdzieś stało — odparł Leszek w zadumie. — Poszedłem sobie wczoraj na piwo i musiałem postawić świadków. Całe szczęście, że ten facet w kiosku mnie zna.

— Słuchajcie, oni mają do mnie pretensję, że wracałem z KOPI tramwajem — powiedział okropnie zdenerwowany Włodek, który przyszedł pocieszyć się do naszego pokoju. — Czym miałem wracać, balonem?

— Nie wróciłeś z Witkiem samochodem? — zdziwił się Janusz. — Zdawało mi się, że przyjechaliście razem.

— I ty też zaczynasz? Odczep się! Nie wróciłem z Witkiem, nie ma takiego przepisu, że mam wracać z Witkiem! Witek pojechał do warsztatu!

— Strasznie byli zdziwieni, że siedziałem cały czas w biurze — powiedział Wiesio, wyraźnie zadowolony, że udało mu się tak zadziwić władze śledcze. — Zdaje się, że wszystkich o mnie pytali. Ciekawe, dlaczego...

Teraz dopiero zaczęłam wreszcie myśleć. Wypowiedź Wiesia natchnęła mnie, Wiesio był podejrzany... Pytanie o alibi wszystkich jest tylko pretekstem... Chodzi im o tych, którzy byli na mieście, na KOPI! Zaraz, kto to był? Zbyszek, Witek, Kacper i Ryszard... Czyżby któryś z nich coś zrobił?

W pól godziny potem wiedziałam, że Kacper odpada, a zostaje trzech. Kacper bezpośrednio po KOPI wrócił do biura taksówką razem z jednym facetem, technologiem z sąsiedniego biura. Witek pojechał samochodem do jakiegoś warsztatu, Zbyszek zawieruszył się gdzieś na mieście i wrócił znacznie później, a Ryszard nie wrócił wcale. O cóż, na miły Bóg, może tu chodzić?

Po negatywnym wystąpieniu w sprawie Jadwigi nie miałam żadnej nadziei na uzyskanie wiadomości od prokuratora. Chyba że sama wymyślę coś interesującego, co naprawi nasze wzajemne kontakty. Co by tu wymyślić?

Myślałam i myślałam, a atmosfera w pracowni robiła się coraz gorsza, aż wreszcie przygnębienie doszło do szczytu, bo trzeba było pójść na pogrzeb Tadeusza. Wszyscy jak jeden mąż w ponurym milczeniu szliśmy w kondukcie pogrzebowym i doprawdy nie było żadnej nadziei na to, że się cokolwiek kiedykolwiek rozjaśni...

***

Następnego dnia było cały czas niemrawo. Witek z rozpaczliwym uporem nakłaniał do pracy, która nikomu nie szła, personel był zgaszony, Jadwiga siedziała w mamrze, a prokurator z kapitanem w sali konferencyjnej. Tym razem prowadzili badania, zaproponowane przeze mnie, co mnie nieco pocieszało, bo po zerwaniu tak mile rysujących się kontaktów czułam się niezbyt radośnie.

Prowadząc te same badania na własną rękę zorientowałam się, że sprawa przedstawia się dość beznadziejnie. Każdy mówił co innego. Włodek twierdził, że ostatni do sali konferencyjnej przyszedł Ryszard. Andrzej upierał się, że Witek. Janusz stawiał na Zbyszka, a Kazio na Wiesia. Stefan z kolei wrabiał Andrzeja. Kompletny mętlik, w którym zgadzało się tylko jedno, a mianowicie, że pierwszy na rewizję osobistą pośpieszył Kacper. To jedno wszyscy stwierdzili zgodnie, w związku z czym Kacpra musiałam definitywnie wykluczyć.

Witold, jedyny, który usiłował normalnie pracować, pojechał odebrać projekt od architekta dzielnicowego. Jego puste miejsce natychmiast wykorzystał diabeł, do którego tym razem byłam nastawiona bardzo nieprzychylnie.

— Odczep się — powiedziałam, kiedy tylko się pokazał. — Mam cię dosyć. Nic dobrego nie wynika z moich kontaktów z tobą.

— Bo jesteś idiotką, i to konkursową — odparł diabeł nie zrażony, ustawiając sobie wygodnie krzesło Witolda. — Dlaczego nie powiesz im o skrytce Tadeusza?

— Ponieważ wiem równie dobrze, jak i ty, że ta cała skrytka... zresztą ty też... jesteście produktem mojej zwyrodniałej wyobraźni. Nie zamierzam robić z siebie idiotki na tym tle bez przerwy.

— Bądźże konsekwentna! Od początku do końca twoja wyobraźnia jest zgodna z rzeczywistością. Nie przychodzi ci do głowy, że w tym coś jest?

Zamyśliłam się, przyglądając mu się niechętnie. Kto wie czy i tym razem nie ma racji?...

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wszyscy jesteśmy podejrzani»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wszyscy jesteśmy podejrzani» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wyścigi
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Babski Motyw
Joanna Chmielewska
libcat.ru: книга без обложки
Joanna Chmielewska
libcat.ru: книга без обложки
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Trudny Trup
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Złota mucha
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «Wszyscy jesteśmy podejrzani»

Обсуждение, отзывы о книге «Wszyscy jesteśmy podejrzani» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x