Wysiadł na stacji Sztokholm Centralny, gdzie wchłonął go szybki rytm miasta. Wraz z rzeką dojeżdżających popłynął obok pociągów, przez bramki, w stronę metra. Pociąg stał już na peronie, ostatni kawałek pokonał biegiem. Od starego miasta Gamla Stan dzieliła go tylko jedna stacja.
Monika Wallin uprzedziła Knutasa. Gdy był w drodze do pracy, zadzwoniła na jego komórkę. Wydawała się podenerwowana.
– Coś znalazłam. Chciałabym, żeby pan tu przyjechał.
– Co takiego?
– Nie mogę tego powiedzieć przez telefon. Wczoraj wieczorem przeszukiwałam naszą komórkę i znalazłam coś, co z pewnością zechce pan zobaczyć.
Knutas zerknął na zegarek. Spóźni się na poranne spotkanie, ale nic na to nie poradzi. Na szczęście tego ranka wziął samochód. Choć na ulicę Snäckgärdsvägen nie było daleko, leżała bowiem zaraz za szpitalem, samochodem było o wiele szybciej. Zamiast zatrzymać się przy komendzie, przejechał obok, skręcił w ulicę Kung Magnus väg i przejechał rondo przy znanej cukierni Norrgatt, a potem skierował się w stronę szpitala. Gdy skręcił na mały parking przed domkami szeregowymi, Monika Wallin już na niego czekała. Miała na sobie różową pikowaną kurtkę i ze zdziwieniem zauważył, że pomalowała usta na różowo.
– Dzień dobry – powitała go nieco sztywno i wyciągnęła rękę. Rękawiczki też miała różowe.
Poszła przodem w stronę domków szeregowych. Drzwi do komórki, która przylegała do domu, były otwarte. Monika Wallin weszła pierwsza do tego słabo oświetlonego pomieszczenia, które w środku było większe, niż się to wydawało z zewnątrz. Było zawalone różnymi rzeczami i jeśli w domu u państwa Wallin panował porządek, nie można tego było powiedzieć o komórce. Bez ładu i składu leżały tu doniczki, stare narty, szpadle, abażury lamp, koła rowerów, kartony, narzędzia do majsterkowania i do pracy w ogrodzie.
– Tak, to Egon zajmował się komórką – powiedziała przepraszająco Monika Wallin. – Ja nigdy tu nie wchodziłam, ponieważ panował tu taki bałagan. Dlatego nawet nie mogłam zmienić żarówki, bo nie wiedziałam, gdzie mam zacząć szukać.
Westchnęła i z rezygnacją rozejrzała się dookoła, tłocząc się z Knutasem na jedynym wolnym skrawku podłogi. Ściany pokryte były półkami z różnymi rzeczami, a w jednym kącie stał stół obładowany skrzyniami.
– To tutaj – wymruczała i wcisnęła się w wąskie przejście, które najprawdopodobniej sama wcześniej utorowała, żeby dostać się do najodleglejszej części komórki. Znajdowały się tam drzwi, które otworzyła.
– Prowadzą one do ogrzewanej części komórki. Znajduje się obok pralni i z tamtej strony też są drzwi, ale ustawiliśmy przy nich suszarkę bębnową, więc można się tu dostać tylko od tej strony.
Knutas wszedł za nią do mniejszego pomieszczenia. Tutaj panował porządek. Wzdłuż ścian stały równo ustawione rzędami kartony, z jednej strony znajdował się ładny stół kuchenny starszego modelu. Monika Wallin odsunęła płytę pilśniową zakrywającą fragment jednej ze ścian i podniosła plandekę. Ciekawość Knutasa wzrosła. Pochylił się z zainteresowaniem, żeby zobaczyć, co się tam znajdowało.
Wyciągnęła nieduży karton, postawiła go na stole i odsunęła znajdującą się w nim bibułkę.
– Proszę zobaczyć. Nie mam pojęcia, skąd się one tu wzięły.
Knutas z ciekawością zajrzał do kartonu.
Zobaczył obraz, który był nie większy niż kartka papieru A4. Ukazywał on fragment pałacu królewskiego w Sztokholmie, w tle widać było kościół na wyspie Riddarholmem, lecz przeważająca część obrazu przedstawiała wodę sztokholmskiej zatoki Strömmen. Sądząc po żółtych barwach w oknach zamku, artysta chciał uchwycić światła wieczoru. Knutas nie był znawcą sztuki, ale i on był w stanie dostrzec, że obraz był dobry.
– Kto to namalował?
– Nie jestem pewna. Nie jestem znawcą sztuki, zajmowałam się przede wszystkim papierkową robotą, ale jeśli miałabym zgadywać, stawiałabym na Zorna.
– Na Andersa Zorna? – wybuchnął Knutas zdziwiony. – Musi mieć olbrzymią wartość.
– Tak, jeśli rzeczywiście jest to Zorn. Ale jest tu więcej takich obrazów.
Następny obraz był nieco większy i miał ładną złotą ramę. Przedstawiał motyw, dzięki któremu Knutas od razu rozpoznał, co to za artysta go namalował. Dwie pulchne nagie kobiety o białej skórze, z zarumienionymi policzkami, nad brzegiem jeziora, które z pewnością było jeziorem Siljan.
– To jest na pewno Zorn, prawda? – powiedział rozgorączkowany i zaczął szukać podpisu, który znalazł w prawym rogu obrazu.
Nie wierzył własnym oczom. Stał w małej zakurzonej komórce domku szeregowego w Visby i podziwiał dzieła jednego z największych szwedzkich artystów wszech czasów. To nie mieściło się w głowie.
Monika Wallin pokazała mu wiele obrazów: obraz Nilsa Kreugera przedstawiający konie, inny autorstwa Bruno Liljeforsa z kilkoma wróblami na śniegu, kolejny ukazujący dwóch chłopców, którzy przyglądali się jabłoni, z domem w tle. Był on podpisany CL. Carl Larsson.
Knutas musiał aż usiąść na stołku znajdującym się w tym ciasnym pomieszczeniu.
– Nie wiedziała więc pani, że te obrazy tu są?
– Oczywiście, że nie. Nigdy nie wystawialiśmy ich w galerii, nie kupiliśmy ich, nigdzie nie są zaksięgowane.
– Wszystkie obrazy wykonane są przez bardzo znanych malarzy, jak pani myśli, ile mogą być warte?
– Majątek – westchnęła. – Mówimy tu na pewno o milionach koron.
– Czy przejrzała pani inne kartony, które tutaj stoją?
– Nie, nie miałam na to siły. Wy się tym zajmijcie.
– Musimy przeszukać cały dom, na pewno to pani rozumie?
Skinęła głową i rozłożyła ręce w wyrażającym rezygnację geście.
Gdy oczekiwali nadejścia posiłków z komendy policji, Monika Wallin zaprosiła go na kawę. Wówczas Knutas podjął drażliwy temat. Postanowił od razu przejść do rzeczy.
– Dlaczego nie powiedziała mi pani, gdy rozmawialiśmy ostatnim razem, że ma pani romans z Rolfem Sandénem?
Najwidoczniej Monika Wallin spodziewała się pytania. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
– Uważałam, że nie było to interesujące.
– Wszystko, co ma związek z panią i Egonem, ma dla nas znaczenie. Czy Egon o tym wiedział?
Westchnęła głęboko.
– Nie, nic nie wiedział. Tak w ogóle to niczego już nie zauważał. Przestał mnie widzieć dawno temu.
– Jak może być pani tego taka pewna?
– Wszystko było dobrze zaplanowane. Spotykaliśmy się za dnia, gdy Egon był w galerii. Pracuję dużo w domu, w galerii jestem zazwyczaj tylko w poniedziałki.
– Najwyraźniej jednak sąsiedzi o tym wiedzą.
– Jest to nieuniknione w takiej małej okolicy. Nie żebym się tym przejmowała, nie spotykam się z nikim z mieszkańców tej dzielnicy.
– Oprócz Rolfa?
– Tak, oprócz Rolfa.
Obrazy, które znaleziono w komórce u Wal linów, zostały skonfiskowane przez policję i wysłane najbliższym samolotem do domu aukcyjnego Bukowskis w Sztokholmie w celu identyfikacji. Erik Mattson odebrał przesyłkę we wtorek po południu.
Zidentyfikowanie obrazów i sprawdzenie ich oryginalności zabrało mu niecałą godzinę. Wszystkie były oryginalne. Większy z obrazów Zorna, przedstawiający kobiety z Dalarny na brzegu jeziora Siljan, został wyceniony na trzy do czterech milionów koron. Każdy z pozostałych był wart kilkaset tysięcy. Erik Mattson oszacował wartość wszystkich obrazów na cztery do pięciu milionów koron. Dzieła były znane i gdy sprawdził w bazie danych, okazało się, że wszystkie były skradzione.
Читать дальше