Mari Jungstedt - Umierający Dandys

Здесь есть возможность читать онлайн «Mari Jungstedt - Umierający Dandys» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Umierający Dandys: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Umierający Dandys»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kolejna część bestsellerowej serii szwedzkich kryminałów Marii Jungstedt. Akcja rozgrywa się na tajemniczej Gotlandii. W mroźny, niedzielny poranek zostają odnalezione zwłoki mężczyzny, wiszące na bramie starówki w Visby – stolicy Gotlandii. Ofiara to właściciel galerii – Egon Wallin. Inspektor Knutas trafia na ślad prowadzący go do półświatka handlarzy narkotyków, prostytutek, homoseksualistów i złodziei obrazów.

Umierający Dandys — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Umierający Dandys», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Co robisz – powiedziała po duńsku. Czasem zdarzało jej się to, gdy była zmęczona. Pochodziła z duńskiej wyspy Fyn, poznali się w Kopenhadze przed piętnastoma laty. Ludzie mówili, że miłość ulatywała z biegiem lat, że związek stawał się czym innym, zakochanie znikało i zamieniało się w coś głębszego, ale nie aż tak silnego. Niektórzy mówili, że małżonkowie stawali się parą dobrych przyjaciół, namiętność wygasała i zamieniała się w poczucie bezpieczeństwa. Tak jednak nie było w jego związku z Line. Kochali się i kłócili z taką samą pasją jak na samym początku.

Line kochała swoją pracę jako położna. Oczywiście pozostawiało to w niej ślad, że była całymi dniami otoczona krwią, bólem, nieopisanym szczęściem i najgłębszy zwątpieniem. Nie potrzebowała wiele, żeby wybuchnąć płaczem lub śmiechem, była bardzo otwarta i wyraźnie okazywała, co czuła i czego chciała. To w pewien sposób ułatwiało życie z nią. Z drugiej strony jej bezpośrednie objawianie uczuć i zmiany humoru męczyły Knutasa. Jej bezpodstawna złość, jak to nazywał Knutas, co rozwścieczało ją jeszcze bardziej, gdy popełnił ten błąd, że powiedział to na głos.

W każdym razie teraz leżała koło niego rozespana i odprężona. Odwróciła się w jego stronę i spojrzała na niego zielonymi oczami.

– Dzień dobry, skarbie. Już trzeba wstawać?

Pocałował ją w czoło.

– Możemy poleżeć jeszcze chwilkę.

Kwadrans później wstał i poszedł nastawić kawę. Na dworze było ciągle ciemno. Kotka ocierała się o jego nogę, podniósł ją, a ona od razu ułożyła mu się na kolanach. Myślał o wczorajszej rozmowie z żoną ofiary. Dlaczego nic nie powiedziała o swoim romansie z Rolfem Sandénem? Powinna wiedzieć, że wcześniej czy później wyjdzie to na jaw.

Musi do niej zadzwonić, pomyślał i sięgnął po swój stary, wysłużony notatnik. Pisał tam swoje przemyślenia dotyczące pracy, żeby mu nie uleciały. Przejrzał zapiski z ich rozmowy, z trudnością mógł je odczytać. Notatnik był tak zniszczony, że zaczęły z niego wypadać kartki. Nie nadaje już się, pomyślał Knutas. Muszę kupić nowy.

Rzucił okiem na zegar wiszący na ścianie w kuchni. Dzisiejsze spotkanie zaczynało się o dziewiątej, zamiast o ósmej, bo zgodził się na wystąpienie w porannym programie Telewizji Szwedzkiej. Teraz zastanawiał się, dlaczego na to przystał. Telewizja go stresowała, zawsze uważał, że przed kamerą wypadał niezręcznie i wyglądał na niezdecydowanego. Trudno mu było składać zdania, gdy stał w bezlitosnym świetle reflektorów, a wszyscy oczekiwali od niego perfekcyjnie sformułowanych, wyważonych, dobrze przemyślanych odpowiedzi, które usatysfakcjonowałyby zarówno dziennikarzy, jak i jego przełożonych, co wydawało się niemożliwą kombinacją. Nie zdradzić zbyt wiele, a jednocześnie opowiedzieć wystarczająco dużo, żeby policja mogła dostać informacje od widzów.

Prawda była taka, że policja potrzebowała pomocy społeczeństwa. Tylko wtedy mieli konkretne tropy, którymi mogli podążać. Dotychczas nie zgłosił się ani jeden świadek, który miałby coś wartościowego do powiedzenia, a w życiu Egona Wallina nie odkryli nic, co mogłoby zaprowadzić ich do mordercy. Brakowało motywu. Nikt nie wierzył w napad na tle rabunkowym, mimo iż nie znaleziono ani telefonu, ani portfela.

Egon Wallin przez te wszystkie lata zajmował się galerią, pracował ciężko i z determinacją. Miał dobry kontakt ze swoimi pracownikami i nigdy nie popadł w konflikt z prawem ani, jak było im wiadomo, z nikim innym.

Wywiad wypadł lepiej, niż tego oczekiwał. Knutas siedział w malutkim studiu i miał bezpośrednie połączenie z programem porannym. Moderator programu był dość ostrożny w zadawaniu pytań i nie drążył zbyt mocno. Po tych trzech minutach na wizji był cały spocony, ale mimo to dość zadowolony. Telefon od komendantki regionalnej policji kilka minut po wystąpieniu utwierdził go w przekonaniu, że udało mu się wypaść naprawdę dobrze.

Gdy wrócił na komendę, zadzwonił do psycholog sądowej, z której usług już wcześniej korzystał. Miał nadzieję, że będzie potrafiła zinterpretować sposób działania sprawcy i dać im jakąś wskazówkę. Ale psycholog uważała, że było jeszcze na to za wcześnie i poprosiła o kontakt w późniejszej fazie śledztwa. I miała na pewno rację. Kilka informacji udało mu się jednak z niej wydostać. Nie wykluczała, że mógł to być ktoś, kto po raz pierwszy popadł w konflikt z prawem. Z drugiej strony nie wierzyła, żeby to było przypadkowe morderstwo, uważała, że było planowane, być może przez dłuższy czas. Morderca był prawdopodobnie świadomy tego, że Egon Wallin wyjdzie z domu w środku nocy i że będzie sam. To oznaczało, że sprawca przez jakiś czas obserwował swoją ofiarę.

Musieli przepytać jeszcze raz wszystkich z otoczenia Egona. Ktoś mógł coś zauważyć, może nową, nieznaną osobę w jego pobliżu. A potem fakt, że ofiara znała swojego oprawcę – to znacznie zawężało obszar poszukiwań. Nawet jeśli Egon Wallin prowadził wyjątkowo bujne życie towarzyskie, było dla policji dużym ułatwieniem, że sprawca najprawdopodobniej znajdował się w jego pobliżu.

Peron zapełnił się cierpliwie czekającymi pasażerami, którzy przez lata przywykli do pociągów spóźniających się z powodu zamarzniętych zwrotnic i zaśnieżonych torów, wagonów zaparowanych w zimne dni oraz drzwi, które się nie otwierały. Zawsze coś. Sztokholmczycy musieli żyć z tym komunikacyjnym chaosem, odkąd sięgał pamięcią.

Przyglądał się z niesmakiem ludziom stojącym dookoła niego. Stali tam jak stado bydła i marzli w swoich zimowych płaszczach i puchowych kurtkach. Dżinsy, rękawice i grube kozaki, zakatarzone nosy i załzawione od zimna oczy. Termometr pokazywał minus siedemnaście stopni. Apatycznie wpatrywali się w tablice informacyjne sztokholmskiego przedsiębiorstwa komunikacyjnego informujące o anulowanych i opóźnionych pociągach. Niecierpliwe przestępował z nogi na nogę, żeby się trochę rozgrzać. Piekielne zimno, jak on go nienawidził. I jak nienawidził tego żałosnego tłumu dookoła siebie. Jakie godne pożałowania życie prowadzili ci ludzie.

Ruszali w drogę z samego rana, gdy jeszcze było ciemno, wielu czekało na przystankach w niedających schronienia przed ostrym wiatrem lodowatych wiatach, a potem telepało się autobusami, w których śmierdziało mokrą wełną, spalinami i wilgocią i tak aż do stacji kolejowej. Tam znów oczekiwanie na pojawienie się pociągu. Gdy w końcu nadjeżdżał spóźniony, musieli się tłoczyć przyciśnięci jedni do drugich, stacja po stacji, aż do momentu, gdy pół godziny później ukazywał im się Sztokholm Centralny.

Po tym co wydawało się wiecznością, wreszcie na stację wtoczył się pociąg. Rozpychał się łokciami, żeby zająć miejsce siedzące przy oknie. Głowa go bolała i mimo iż światło w wagonie było przyciemnione, mrużył oczy, żeby widzieć jak najmniej.

Podróż pociągiem do miasta była męczarnią. Udało mu się znaleźć wolne miejsce koło grubej baby, która siedziała od strony przejścia. Oparł głowę o okno i gapił się na zewnątrz, żeby nie musieć patrzeć na ludzi w wagonie. Pociąg zostawiał za sobą kolejne stacje przedmieścia, jedną bardziej przygnębiającą od drugiej. A mógł uniknąć tych dojazdów, jego życie mogło wyglądać zupełnie inaczej. Jak zwykle dostawał palącej zgagi, gdy to sobie uświadamiał. Ciało reagowało instynktownie, fizycznie. Zrobiło mu się niedobrze, gdy pomyślał, jak mogła wyglądać jego egzystencja. Gdyby nie.

Zaczęła narastać w nim niecierpliwość i poczuł, że musi coś zrobić, niezwłocznie. Nie mógł dłużej czekać. Coraz trudniej było mu robić dobrą minę do złej gry. Czasem ogarniało go przerażenie, że wziął na swoje barki ciężar ponad siły.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Umierający Dandys»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Umierający Dandys» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Mari Jungstedt - Nadie lo ha visto
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - Nadie Lo Ha Oído
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - Nadie Lo Conoce
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - El Arte Del Asesino
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - Dark Angel
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - The Dead Of Summer
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - Unknown
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - Unspoken
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - Unseen
Mari Jungstedt
Отзывы о книге «Umierający Dandys»

Обсуждение, отзывы о книге «Umierający Dandys» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x