Mari Jungstedt - Umierający Dandys

Здесь есть возможность читать онлайн «Mari Jungstedt - Umierający Dandys» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Umierający Dandys: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Umierający Dandys»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kolejna część bestsellerowej serii szwedzkich kryminałów Marii Jungstedt. Akcja rozgrywa się na tajemniczej Gotlandii. W mroźny, niedzielny poranek zostają odnalezione zwłoki mężczyzny, wiszące na bramie starówki w Visby – stolicy Gotlandii. Ofiara to właściciel galerii – Egon Wallin. Inspektor Knutas trafia na ślad prowadzący go do półświatka handlarzy narkotyków, prostytutek, homoseksualistów i złodziei obrazów.

Umierający Dandys — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Umierający Dandys», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Tak jakoś leci. Bardzo się cieszę, że zadzwoniłeś, bo właśnie zaczynałem uważać, że się tu za mało dzieje.

– To dobrze się składa – stwierdził sucho Knutas. – Będziemy potrzebować pomocy.

Streścił w paru słowach przypadek, podczas gdy Kihlgård słuchał, potakując od czasu do czasu.

Knutas widział go oczami wyobraźni, jak siedział w malutkim pokoiku w Centralnym Biurze Śledczym w Sztokholmie, bujając się swoim wielkim ciałem na krześle, z długimi nogami zarzuconymi na drugie krzesło. Kihlgård miał metr dziewięćdziesiąt wzrostu i ważył z pewnością dobrze ponad sto kilo.

– A niech to licho, co się u was wyrabia, czysty dziki zachód.

– Tak, można się zastanawiać, dokąd zmierza nasze społeczeństwo.

– Zaraz zbiorę tu kilka osób i prawdopodobnie przylecimy do was pierwszym samolotem jutro rano.

– Doskonale – powiedział Knutas. – Do zobaczenia.

Przechodził tamtędy wiele razy. Najpierw poczuł niepohamowaną ochotę, żeby wejść do środka, ale postanowił poczekać. Za każdym razem, gdy tam jechał, miał na sobie lekki kamuflaż. Tak dla pewności. Zawsze mógł spotkać kogoś, kogo znał. Postanowił robić wszystko po kolei, bez pośpiechu. Będzie zbliżał się pomału, lecz nieodwołalnie, by przystąpić do ataku, kiedy nadejdzie odpowiednia chwila. Chciał najpierw poznać swoją ofiarę. Potem będzie już za późno.

Stał przed szybą wystawową i przyglądał się mężczyźnie po drugiej stronie. Próbował zebrać się na odwagę, żeby wejść do środka. Nie żeby się go bał – bał się swojej reakcji. Bał się, że nie wytrzyma i rzuci się na niego. Wziął kilka głębokich wdechów. Samokontrola była zazwyczaj jego mocną stroną, ale teraz nie czuł się pewny.

Zauważył, że zaczął ciężko oddychać i zrozumiał, że nie da rady. Przeszedł się po okolicy, by uspokoić nerwy. Gdy wrócił, mężczyzna właśnie wychodził, trzymając w ręku dużą czarną torbę. Skierował się w stronę metra.

Poszedł za nim. Mężczyzna wysiadł na trzecim przystanku i schodami ruchomymi wyjechał na górę. Przekroczył ulicę i zniknął w jednej z największych i najbardziej ekskluzywnych siłowni w mieście. Poszedł za nim i zapłacił za wstęp – cholernie drogo, sto pięćdziesiąt koron.

O tej porze siłownia była niemal pusta. Słychać było stukanie jakiegoś przyrządu i muzykę płynącą z głośników. Dziewczyna w obcisłych getrach i dopasowanej bluzce maszerowała w miejscu na steperze, czytając książkę. Po chwili z przebieralni wyszedł ten, którego szukał. Zaczął biec po bieżni, wyglądało to patetycznie.

Ponieważ nie miał ze sobą ubrań do ćwiczeń, nie mógł się włączyć, czego żałował. Byłoby wspaniale móc biec blisko niego, sprowokować go w jakiś sposób.

Mimo iż postanowił, że będzie działał bez pośpiechu, żeby jak najbardziej przedłużyć cierpienie, naszła go wielka ochota zrobienia czegoś teraz, tylko po to, by go wystraszyć. Poszedł do toalety, by sprawdzić, czy kamuflaż dobrze się trzyma.

Gdy wyszedł, zobaczył, że mężczyzna zmienił miejsce. Leżał teraz na plecach na ławie i podnosił sztangi. Przyglądał się z pewnego oddalenia, jak nakłada coraz większe obciążenia. Na koniec leżał na ławie i głośno sapał z wysiłku. Czterdzieści kiło po każdej stronie sztangi.

Ostrożnie rozejrzał się na wszystkie strony, zanim zbliżył się do niego. Mężczyzna nie widział go, bo leżał na plecach. Nikogo nie było w pobliżu, dziewczyna na steperze znajdowała się w innym pomieszczeniu i była zwrócona do nich tyłem, a jedyny chłopak, który ćwiczył w tej samej sali co oni, właśnie wyszedł. Teraz był odpowiedni moment.

Powstrzymał się w ostatniej sekundzie. Coś sprawiło, że nagle zatrzymał się i zrobił kilka kroków do tyłu. Tylko nie być zbyt pochopnym. To mogło zniszczyć wszystko. Musi się opanować, a nie wymyślać kawały, które mogły zniweczyć cały jego plan. A jeśli złapałaby go policja, zanim dokona dzieła? Byłaby to katastrofa.

Pokonał kilkoma krokami stopnie, które dzieliły go od kawiarni znajdującej się w siłowni. Opadł na krzesło i próbował skoncentrować się na tym, żeby oddychać spokojnie.

Po chwili podniósł się, żeby napić się wody, ale naszły go nagłe mdłości. Musiał pospiesznie udać się do toalety, która była w sali podnoszenia ciężarów.

Silne konwulsje wstrząsały jego ciałem, wymiotował do sedesu. Ku swojej złości poczuł, że zaczęły mu płynąć łzy. Długo siedział na podłodze i próbował dojść do siebie. Czy nie będzie w stanie przeprowadzić tego, co zamierzał?

Nagle ktoś zapukał do drzwi. Zesztywniał, serce zaczęło walić mu jak szalone.

Szybko stanął na nogi, ochlapał twarz i kilka razy spuścił wodę. Gdy otworzył drzwi, o mało nie dostał zawału. Stał przed nim on. Z zatroskaną miną pytał, czy wszystko w porządku.

Przez kilka długich jak wieczność sekund wpatrywał się prosto w szarozielone oczy, które wyrażały niepokój i współczucie. Wymruczał, że nic mu nie jest, przecisnął się obok niego i wyszedł.

Gdy Knutas poinformował pozostałe osoby z grupy śledczej o przyjeździe Martina Kihlgårda, odpowiedziały mu oklaski zebranych.

Ten wesoły, hałaśliwy komisarz z Centralnego Biura Śledczego był nie tylko doskonałym policjantem, ale również klownem, który rozluźniał atmosferę wielu gnuśnych porannych spotkań, kiedy to sytuacja, w jakiej znajdowało się śledztwo, wydawała się beznadziejna. Jedną z osób, która szczególnie go lubiła, była Karin Jacobsson. Uśmiechała się teraz całą buzią, Knutas od dawna nie widział jej tak radosnej. Czasem zastanawiał się nawet, czy nie byli w sobie zakochani. Z drugiej strony na samą myśl o nich jako o parze chciało mu się śmiać. Karin ważyła pewnie z połowę tego co Kihlgård i sięgała mu zaledwie do piersi. Poza tym było między nimi piętnaście lat różnicy, nie żeby było to samo w sobie jakąś przeszkodą, ale Kihlgård wydawał się starszy, tak jakby należał do innego pokolenia. Knutas uważał, że bardzo przypominał on starego aktora Thora Modéena występującego w kiepskich komediach z radosnych lat czterdziestych. Byli do siebie bardzo podobni. Ale nie można było dać się zwieść rubasznemu wyglądowi Kihlgårda. Był on doskonałym policjantem, dzielnym, nieznającym strachu, o analitycznym umyśle.

Gdy radość wywołana nowiną o przyjeździe Kihlgårda opadła, zaczęli omawiać zdobyte tego dnia wiadomości. Thomas Wittberg, który zbierał informacje w terenie, miał sporo ciekawych rzeczy do opowiedzenia z ulicy Snäckgärdsvägen, przy której mieszkali Wallinowie.

– Po pierwsze, okazało się, że Monika Wallin ma kochanka – zaczął Wittberg.

– Ach tak? – zdziwił się Knutas.

Nigdy nie przyszłoby mu to do głowy, gdy przesłuchiwał żonę Egona Wallina tego poranka.

Wszyscy siedzący dookoła stołu słuchali z uwagą.

– Ma romans z sąsiadem, Rolfem Sandénem, który również mieszka w domku szeregowym kawałek dalej. Jest od wielu lat wdowcem, ma dorosłe dzieci, które już z nim nie mieszkają. Wcześniej pracował na budowie, potem przeszedł na wcześniejszą emeryturę. Najwyraźniej ten romans trwa już wiele lat, według sąsiadów. Wszyscy mówili z grubsza to samo, z wyjątkiem jednej starej kobiety, która wydawała się zarówno ślepa, jak i głucha, więc nie jest to aż takie dziwne, że niczego nie zauważyła. Jeśli Egon Wallin nie wiedział o ich romansie, był w takim razie ostatni w okolicy.

Shit pommes frites – powiedziała Karin.

Knutas obrzucił ją zdziwionym spojrzeniem. Tego wyrażenia nigdy wcześniej nie słyszał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Umierający Dandys»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Umierający Dandys» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Mari Jungstedt - Nadie lo ha visto
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - Nadie Lo Ha Oído
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - Nadie Lo Conoce
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - El Arte Del Asesino
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - Dark Angel
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - The Dead Of Summer
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - Unknown
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - Unspoken
Mari Jungstedt
Mari Jungstedt - Unseen
Mari Jungstedt
Отзывы о книге «Umierający Dandys»

Обсуждение, отзывы о книге «Umierający Dandys» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x