– Udało ci się skontaktować z tym Rolfem Sandénem? – spytał Wittberga.
– Tak, gdy do niego zadzwoniłem, właśnie wracał z kontynentu, ale wkrótce znów ma gdzieś jechać. Umówiłem się z nim na przesłuchanie jutro. W każdym razie był bardzo rozmowny i z chęcią przyznał się do swojego romansu z Moniką Wallin. Mając na względzie obecne okoliczności, uważam, że zachowywał się dość dziwnie, wydawał się niemal radosny. Dopiero co brutalnie zamordowano jego sąsiada i do tego męża kochanki, nie wydawało mi się więc całkiem normalne, że był w tak dobrym humorze. Mógłby przynajmniej trochę poudawać, że jest mu przykro.
– Widzi w tym na pewno swoją szansę – powiedziała Karin. – Ma teraz wolną drogę, żeby jawnie żyć w związku z Moniką Wallin, po tych wszystkich latach ukradkowych spotkań. Być może jest w niej bardzo zakochany i nie może się doczekać, żeby zaprowadzić ją przed ołtarz.
– Może on to zrobił – wtrącił Norrby.
– Tak, kto wie? – powiedział Wittberg. – Jeśli nie była to ona.
– Albo oboje – wymruczał Sohlman upiornym głosem, podnosząc jednocześnie ręce do góry jak wampir gotowy do ataku.
Knutas poderwał się z miejsca. Czasem bezpodstawne spekulacje prowadzone dookoła stołu działały mu strasznie na nerwy.
– Spotkanie zakończone – powiedział i wyszedł z sali.
Johan i Pia zajechali na chwilę do redakcji Wiadomości Regionalnych między wywiadami, żeby zabrać baterie do kamery i sprawdzić ostatnie wiadomości. Gdy Johan miał właśnie włączyć komputer, dostał esemesa: „Tak, chcę – jak najszybciej”.
Usiadł na krześle i gapił się na wiadomość z głupkowatym uśmiechem.
– Co się dzieje? – spytała Pia, zauważywszy, że zatrzymał się w połowie ruchu. Bez słowa podał jej telefon.
Pia przeczytała, ale wyglądała tylko na zdziwioną.
– Co to ma oznaczać?
– Że Emma chce.
Zwrócił się w stronę Pii.
– Że chce! – zawołał szczęśliwy. – Rozumiesz? Jest gotowa – w końcu!
Podniósł z krzesła zdziwioną Pię, objął ją i zaczął z nią tańczyć. Pia się śmiała.
– Ale co chce, co?
Aż w końcu dotarło do niej, o co w tym wszystkim chodziło.
– No co ty? Poważnie? Chce, żebyście zamieszkali razem, żebyście tak na dobre stali się parą?
– Tak! – krzyczał Johan. – TAAK!
W drzwiach pojawiło się kilka osób z radia, które zaczęły się zastanawiać, co się działo. Okrzyki radości Johana słychać było w połowie pomieszczeń redakcji.
Pia wzięła jeszcze raz telefon komórkowy do ręki.
– I napisała jeszcze: „jak najszybciej”. Jak to jak najszybciej? Co to znaczy?
– Nie mam pojęcia, ale mogę się z nią ożenić nawet jutro, jeśli tego chce. Cholera, jak wspaniale!
W głowie Johana z olbrzymią prędkością przesuwały się obrazy. On i Emma w kościele z krewnymi i przyjaciółmi, duże przyjęcie weselne z Emmą w romantycznej białej sukience, widział, jak razem kroją tort weselny, widział Emmę oczekującą ich drugiego dziecka, w ogrodniczkach, w chustce na głowie i z dużym brzuchem, piekącą w kuchni babkę, podczas gdy Elin bawi się na podłodze, wywiadówki w szkole, on, Emma i dzieci na wakacjach, widział, jak kupują domek letniskowy i siedzą na progu ganku w podeszłym wieku, podczas gdy ich wnuki hałasują na trawniku. Johan ruszył w stronę kolegów z radia i objął każdego po kolei, a następnie zadzwonił do Emmy.
Była zasapana, w tle słyszał gaworzenie Elin.
– Czy to prawda? Chcesz!? – zawołał, nie mogąc ukryć swojej radości.
Emma zaśmiała się.
– Tak, chcę – naprawdę.
– Ależ to jest jakieś zwariowane! Mam na myśli, to jest wspaniałe, kochanie! Wezmę swoje rzeczy i wprowadzę się zaraz dzisiaj, może być?
– Tak, pewnie – powiedziała Emma ze śmiechem. – Staniemy się od razu konkubentami.
– Przyjadę dziś wieczorem, jak tylko uporamy się z pracą.
– Zadzwoń, jak będziesz jechał.
– Buziaki!
– Buziaki! Cześć!
– Cześć…
Pomału odłożył słuchawkę, nie wierząc własnym uszom. Czy naprawdę powiedziała „tak”, po tych ciągłych zmianach decyzji? Nie miał odwagi w to wierzyć i gapił się na Pię, która miała w oczach łzy.
– Czy ona mówi to na poważnie?
– Tak, oczywiście – odpowiedziała Pia i uśmiechnęła się. – Ona mówi to na poważnie, Johan.
Zazwyczaj Erik Mattson kończył pracę w domu aukcyjnym Bukowskis około piątej po południu i w drodze do domu zatrzymywał się na drinka w restauracji Grodan przy ulicy Grev Turegatan. Gdy wszedł do środka, właśnie otwierano bar, ale nie trwało długo i lokal zapełnił się dobrze sytuowanymi mieszkańcami luksusowej dzielnicy Östermalm, którzy przyszli wypić kieliszek wina po pracy. Ludzie tacy jak on. Przynajmniej z wyglądu.
Spotykał się tam ze swoimi przyjaciółmi, gdy tylko nadarzyła się okazja. Tego wieczoru zastał w restauracji Pera Reuterskölda, Otto Diesena i Kallego Cellinga, którzy stali przy barze, popijając piwo. Znali się od wielu lat, odkąd chodzili razem do liceum w Östra Real.
Teraz stuknęła im czterdziestka, co po niektórych widać było bardziej, po innych mniej. Jednak większość jego znajomych zadowalała się jednym piwem lub dwoma i potem jechała do domu do swoich rodzin, podczas gdy Erik kilka wieczorów w tygodniu zaglądał do swojego mieszkania tylko po to, żeby wziąć szybki prysznic i po mniej więcej godzinie być z powrotem w mieście, w okolicach placu Stureplan.
On też miał wprawdzie dzieci, ale był rozwiedziony i dzieci dorastały u matki. Powodem było nadużywanie przez Erika alkoholu i miękkich narkotyków. Do pewnego stopnia udawało mu się kontrolować swoje nałogi, lecz jednak nie do końca. Gdy zajmował się dziećmi, wiele razy zdarzyło mu się upaść, stracił więc prawo do wspólnej opieki nad nimi. Po rozwodzie czuł się bardzo źle i zapadł na głęboką depresję. Dzieci były wówczas tak małe, że najprawdopodobniej nie zauważyły, w jakim żył chaosie ani nie rozumiały złośliwości wymienianych przez rodziców.
Z czasem stosunki Erika z byłą żoną polepszyły się. Był w stanie kontrolować swoje uzależnienie na tyle, że nie cierpiały na tym dzieci i mógł z nimi przebywać co drugi weekend. Te dni były dla niego bezcenne. Erik kochał swoje dzieci i robił dla nich wszystko. Prawie. Nie potrafił zupełnie przestać pić. To było dla niego za wiele. Utrzymywał picie, jak to sam nazywał, na akceptowalnym poziomie.
W pracy sprawował się nienagannie, z wyjątkiem tych okresów, w których przesadzał z imprezami. Zdarzało się to w regularnych odstępach czasu i szef zrozumiał, że jeśli chce zatrzymać u siebie Erika, musi zaakceptować, że tak się działo i że czasem Erik w ogóle nie pojawiał się w pracy. Było powszechnie wiadomo, jak świetnym rzeczoznawcą był Erik i to dodawało firmie Bukowskis dodatkowego prestiżu, a poza tym pozwalało zaoszczędzić pieniądze, ponieważ Erik był bardzo szybki.
Jednak z powodu problemów z piciem Erik nigdy nie mógł awansować na starszego asystenta. Zaakceptował to już dawno temu.
Erik był poza tym wesoły i towarzyski, zawsze nienagannie ubrany, miał ostry język i figlarny uśmiech. Dużo żartował, ale nigdy kosztem innych.
Przy pierwszym spotkaniu mógł się wydawać bardzo otwartą osobą, lecz miał silną integralność, przez którą trudno się było przebić. Nie wyglądał na czterdzieści trzy lata, lecz o wiele młodziej. Był wysoki, muskularny, elegancki, atrakcyjny ze swoimi ciemnymi zaczesanymi do tyłu włosami, dużymi szarozielonymi oczami i regularnymi rysami.
Читать дальше