Ludziska potrafią się zabawić! Jakie kostiumy! Ile diamentów!
W tym momencie muskularni niewolnicy wstąpili na taras pod palmami. W tym momencie pocisk przeciwpancerny strącił głowę dublerki…
To niezrozumiałe. Nastia podjęła wyzwanie losu, sama szła na spotkanie z wiecznością, a los spudłował, trafił obok, jak pięść wspaniałego Rodrigueza. A to nie los uderza, ale towarzysz Stalin…
Dlaczego? Za co? To pytanie nie miało większego sensu. Za co? A któż to może wiedzieć, za co towarzysz Stalin postanowił ją wyeliminować! Choćby za to, że żyje! Przyczyna nieważna. Liczy się co innego: co dalej?
Jeżeli są cuda na świecie, jeżeli zdoła się stąd wydostać – to co dalej? Czy padnie kolejny strzał z piekielnego wynalazku o nazwie SA? Skoro towarzysz Stalin wydał rozkaz, to jego dzielni chłopcy doprowadzą sprawę do końca. Bez dwóch zdań. Więc co robić? Wracać do Moskwy i prosić towarzysza Stalina, żeby zechciał ponownie rozpatrzyć jej sprawę? Może próbowali ją zabić omyłkowo. Ktoś czegoś nie zrozumiał w jej poczynaniach. Zdarza się.
Można zameldować się u towarzysza Stalina: wasi snajperzy od siedmiu boleści zastrzelili dublerkę, ale skoro macie coś do mnie, to proszę, jestem…
A może nie wracać? Przecież uznają ją za martwą. Nikt jej nigdy nie będzie szukać. W dodatku wojna za pasem. Druga światowa. Nikt nie będzie sobie zawracać nią głowy. Może zwyczajnie zniknąć. Bez śladu. Ameryka Południowa to ogromny i wspaniały kontynent. Zniknie w eleganckich dzielnicach Rio de Janeiro lub Buenos Aires. Troszeczkę zmieni powierzchowność. Przecież umie zdobywać paszporty i budować sobie legendy. Zresztą nawet bez legendy dadzą jej paszport w każdym kraju. Na bogatych wszędzie czekają z otwartymi ramionami. A poza tym, zna sposoby zdobywania pieniędzy w ilościach nieograniczonych.
Mogłaby uciec i zostać wielką malarką. Namalować dzieło „Trzecia wojna światowa”: trzy czerwone pasy przekreślone trzema czarnymi. Czekałyby ją wielkie pieniądze i sława: jeszcze druga wojna się nie zaczęła, a ona – proszę! – już trzecią przedstawia. Gdyby popuścić wodze fantazji i zebrać siły duchowe, gdyby przyszło natchnienie, wtedy kto wie? Może udałoby się przelać na płótno koszmar czwartej wojny światowej?
Można też dyskretnie przerzucić do Ameryki pułk oficerski i rozkręcić prawdziwe przedsiębiorstwo windykacji długów…
Tylko po co? Pieniędzy ma tyle, że nie wyda ich do końca życia. Jeśli, naturalnie, ujdzie stąd z życiem.
Pozostał ostatni wariant. Niebawem wieść o tajemniczym zabójstwie rozniesie się po kraju. Anastasła de Streleza jest postacią znaną na Balearach i w całej Hiszpanii. I we Francji. A zatem: gdyby udało jej się stąd wyrwać, mogłaby zmartwychwstać! Nie od razu. Po jakichś czterdziestu dniach. W Hiszpanii to zrobiłoby wrażenie.
Ale na razie Nastia wczepiła się w szczelinę. Palce sinieją, traci czucie, ręce bolą straszliwie. Może rozewrzeć palce i pofrunąć nad przepaścią, jak ptak. Przecież jest ptakiem. Czy nie?
Przemknęła jej myśl o Gryfie. Ciekawe, co jest silniejsze: miłość czy śmierć?
Sasza-Gryf, gdzie jesteś? Dlaczego nie ratujesz Feniksa wiszącego na krawędzi skały? Pewnie szkolisz dziewczyny z grupy francuskiej. Doskonalicie sztukę pocałunków. Jesteś zdolnym instruktorem…
Lodowata zazdrość napełnia jej serce. Zazdrość, to – jak nauczał sam Gryf – najpotężniejsza siła. Wszystko wielkie, co dotychczas stworzyła ludzkość, powstało w porywach zazdrości.
Mogłaby umrzeć Gryfowi na złość. Tylko że, niestety, on nigdy się o tym nie dowie. Jest przekonany, że z rozkazu towarzysza Stalina pocisk przeciwpancerny roztrzaskał jej głowę. Nie domyśli się, że sfrunęła w przepaść, by zrobić mu na złość. A zatem, nie ma co umierać! Trzeba na złość Gryfowi przeżyć.
Nasz los jest w naszych rękach. Każde z nas ma w życiu taki moment, kiedy musi dokonać wyboru. Od tego wyboru zależy całe późniejsze życie, może nawet coś więcej.
Tuż nad sobą widzi wypolerowany but ochroniarza, bacznie strzegącego dostępu do „Son Vida”. Jest gotów puścić serię w każdy krzak, który się poruszy.
Pod nogami ma rozpalone szare skały, oplecione kolczastymi pnączami, a na samym dole – rozjuszonych strażników i wściekłe psy. Węszą z nosami przy ziemi, marzą, by ją rozszarpać.
Ma przed sobą wybór rozległy jak Morze Śródziemne.
Przede wszystkim, może zsunąć się w dół. Tylko żal, że ochrona ma krwiożercze plany, a na smyczach poszczekują rottweilery, a nie owczarki niemieckie.
Może przycupnąć na skale i doczekać zmroku. Ale okoliczności nie są sprzyjające. W krótkim odstępie czasu nastąpiły dwa wydarzenia: na górze, na hotelowym tarasie – śmierć w niewyjaśnionych okolicznościach. W dolinie, po raz pierwszy od wielu miesięcy – naruszenie obszaru. Winowajca nadal pozostaje na wolności. Te dwa wydarzenia nieuchronnie zostaną skojarzone. Wtedy zwalą się tłumy policjantów. Będą przeczesywać okolicę.
No a poza tym, nie utrzyma się już długo. Stoi na występie skalnym, stopy nie mieszczą się na wąskiej półeczce. Opuszkami palców trzyma się skalnej szczeliny.
A zatem wariant trzeci: zwyczajnie, po robotniczo-chłopsku podciągnąć się na rękach i wylądować wprost na tarasie, w tłoku, ścisku i panice, pośród ogólnego zamętu, histerycznych krzyków i bezsensownego rwetesu. Dobre posunięcie, tyle że można dostać serię z automatu, zanim nerwowy wartownik zainteresuje się twoimi personaliami.
Poza tym, nawet jeśli nie załapie dziesięciu kulek, to i tak obecność obszarpanej Nasti w pobliżu dublerki z urwaną głową może zostać mylnie zinterpretowana.
Nie, do góry nie można.
No więc, Feniks, wybieraj: w dół nie można, do góry nie można, na miejscu zostać też nie można.
Raptem słabość odeszła. Wystarczy wierzyć w siebie. Los daje dokładnie tyle, ile się od niego wymaga.
Nastia poczuła, że jest naprawdę Feniksem: wytwornym, zuchwałym, nieposkromionym, wolnym.
W życiu każde z nas musi dokonywać wyboru: piramida dupczenia, wiadomo…
A zatem, w dół, czy w górę?
W górę! Tylko w górę! Na spotkanie niebezpieczeństwa. Pod lufę automatu! Przecież jest uczennicą czarodzieja i genialnego poskromiciela czarodziejów.
Wybiła godzina. W górę!
A potem?
Dlaczego nie miałaby zostać prawdziwą monarchinią? Władczynią milionów. Tajną lub jawną. Lepiej – tajną.
To takie proste. Jak wszystko w życiu.
Wystarczy uwierzyć w siebie.
Wystarczy chcieć.
Spod jej buta wysunął się kamyk i poturlał w dół, pociągając za sobą inne kamienie. Ochroniarz nad jej głową dziko wrzasnął zarepetował broń…
Wiktor Suworow
***