Dick Francis - Ryzyko

Здесь есть возможность читать онлайн «Dick Francis - Ryzyko» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ryzyko: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ryzyko»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pierwszy z serii „końskich kryminałów” Dicka Francisa.
Roland Britten był utalentowanym dżokejem-amatorem. Był również nieustępliwym księgowym. Zdawał sobie sprawę, że kilku oszustów ostrzy sobie na niego zęby. Nie przypuszczał jednak, że ktoś mógłby porwać go, tym bardziej z toru, tuż po zwycięstwie w Cheltenham Gold Cup! Gdy to się stało, długo nikt nie miał pojęcia, kto i dlaczego uprowadził Brittena. Porwanemu jednak udało się wyrwać ze szponów prześladowców, w czym wydatnie pomogła mu Hilary Pinlock, emerytowana dyrektorka szkoły. I teraz Brittenowi pozostaje wysilić swój logiczny umysł księgowego, by wytropić swoich porywaczy. Nie wie jednak, co oni mają w zanadrzu.

Ryzyko — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ryzyko», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– O czym ty mówisz?

Johnny odpowiedział zasłużenie triumfalnym tonem.

– Miałem cholerne szczęście, kolego. Swoją drogą uganiałem się za nim po sześciu zakładach, ale akurat przyjechał teraz do Anglii po jakiś jacht i porozmawia z tobą, jeśli do niego szybko zadzwonisz.

– Chyba żartujesz!

– Oto numer. – Odczytał cyfry, a ja je zapisałem. – Zadzwoń przed drugą. Jak chcesz, możesz też porozmawiać z szefem Goldenwave. Zapisz numer… Powiedział, że jak tylko będzie mógł, to pomoże.

– Jesteś wspaniały – powiedziałem. Byłem tak oszołomiony jego sukcesem, że aż zabrakło mi tchu.

– Mieliśmy szczęście, stary, bo kiedy z samego rana wziąłem ze sobą te zdjęcia do Cowes i zacząłem rozpytywać, już w trzecim zakładzie znalazłem faceta, który w zeszłym roku pracował w Goldenwave i powiedział, że ta łódź wygląda zupełnie jak ich Golden Sixty Five, więc zadzwoniłem do nich i jak podałem im datę wypłynięcia, to już nie mieli wątpliwości.

– Nie wiem, jak miałbym się tobie odwdzięczyć.

– Szczerze mówiąc, kolego, było to całkiem ekscytujące, co nieczęsto się zdarza w dzisiejszych czasach. Naprawdę ten ranek dał mi dużo satysfakcji i to się liczy.

– Zadzwonię do ciebie. Powiem ci wtedy, jak się rzeczy mają.

– Super. Nie mogę się doczekać. I do zobaczenia.

Rozłączył się, a ja czując dziwną słabość w żołądku wykręciłem pierwszy z podanych mi numerów. Składanie łodzi. Mógłbym rozmawiać z Alastairem Yardleyem? Proszę chwilę poczekać, powiedział jakiś głos. Zaczekałem.

– Halo?

Znajomy głos. Mocny, stanowczy, śmiały.

– Mówi Roland Britten – przedstawiłem się.

Zapadła cisza, ale po chwili powiedział wolno:

– Tak.

– Powiedziałeś, że ze mną porozmawiasz.

– Tak. – Zamilkł na chwilę. – Od tego twojego przyjaciela, Johna Fredericka, speca od budowy lodzi, który dzwonił dzisiaj rano, wiem, że wciśnięto mi kit na twój temat.

– O czym ty mówisz?

– Powiedziano mi, że jesteś szantażystą.

Kim?

– Tak. – Westchnął. – Cóż, ten Arthur Robinson powiedział mi, że zrobiłeś zdjęcia jego żonie w jakiejś kompromitującej sytuacji, a potem próbowałeś ją szantażować, więc chciał ci dać nauczkę.

– A – odparłem tępo. Pomyślałem, że to wiele tłumaczy.

– Twój przyjaciel Frederick powiedział mi, że to wszystko bzdury. Mówił, że dałem się nabrać. Na to wygląda. Wszyscy inni faceci z zakładu tutaj wiedzą, że wygrałeś wyścig, a potem zniknąłeś. Właśnie mi powiedzieli. Zdaje się, że wszystko opisali w gazetach. Aleja ich oczywiście nie czytałem.

– Jak długo miałeś mnie przetrzymywać na pokładzie? – spytałem.

– Powiedział, żebym zadzwonił do niego w poniedziałek, czwartego kwietnia wieczorem i wtedy mi poda, kiedy, gdzie i jak ciebie wypuścić. Ale oczywiście wyskoczyłeś ze statku we wtorek prawie tydzień przed terminem i do tej pory pozostaje dla mnie tajemnicą, jak ci się udało zdjąć tę dźwignię… Zadzwoniłem do niego tamtego wieczora i był taki wściekły, że nie mógł nic z siebie wydusić. Po chwili powiedział, że w takim razie nie zapłaci mi za usługę, a ja na to, że jeśli nie, to może pożegnać się ze swoją łodzią, bo wpłynę po prostu do jakiegoś portu i ją tam zostawię, a on będzie do końca życia jej szukał. Wyszło na to, że prześle mi pieniądze do Palmy, gdzie jest przedstawicielstwo mojego banku, i dopiero, gdy je dostanę, zrobię, co mi poleci, a kazał mi popłynąć do Antibes i zostawić łódź u tamtejszych handlarzy.

– Handlarzy?

– Tak. Zabawne, co? Przecież dopiero co ją kupił. Po co miałby ją sprzedawać?

– Cóż… – powiedziałem. – Pamiętasz jego numer telefonu?

– Nie. Wyrzuciłem go, jak tylko pozbyłem się tej łodzi.

– W Antibes?

– Zgadza się.

– Spotkałeś się z nim? – spytałem.

– Tak. Tamtej nocy w Lymington. Powiedział mi, żebym z tobą nie rozmawiał i żebym ciebie nie słuchał, bo będziesz mi wciskał kłamstwa, i zabronił mi mówić tobie, gdzie jesteśmy, i nie pozwolił ciebie uderzyć. Kazał też uważać na ciebie, bo jesteś oślizły jak węgorz. – Zamilkł na chwilkę. – Swoją drogą, chyba w tym miał rację.

– Pamiętasz, jak wyglądał?

– Tak – odparł. – Przynajmniej tyle, ile go widziałem, ale to było właściwie tylko na kei i w ciemnościach…

Opisał Arthura Robinsona tak, jak się tego spodziewałem, co właściwie załatwiało sprawę.

– Miałem zamiar wypłynąć tydzień później – dodał. – Prognoza pogody dla Zatoki Biskajskiej była fatalna, a ja tylko raz wcześniej pływałem taką łodzią, przy słabym wietrze, i nie wiedziałem, jak się będzie spisywać w czasie sztormu, ale zadzwonił do Goldenwave tamtego ranka, powiedział mi o tobie i że sztorm nie sztorm, sowicie mnie wynagrodzi, jeśli wypłynę wieczorem i wezmę ciebie z sobą.

– Mam nadzieję, że się opłaciło – powiedziałem.

– Tak – odparł szczerze. – Dostałem podwójną zapłatę. Zdusiłem śmiech w gardle.

– Hm… – zacząłem. – Czy można tak po prostu przypłynąć z Anglii i włóczyć się po portach Morza Śródziemnego na łodzi, która nawet nie ma nazwy? Chodzi mi o to, czy nie trzeba mieć nic do czynienia z celnikami, takie sprawy?

– Można się kontaktować z celnikami i stracić mnóstwo czasu. Jeśli im sam nie powiesz, w porcie nie wiedzą, czy przypłynąłeś z innego, położonego dwie mile dalej, czy przepłynąłeś dwa tysiące mil. W dużych portach trzeba płacić opłatę portową i tylko to ich interesuje. Jeśli spuścisz kotwicę w miejscu takim, jak na przykład Formentor, co zrobiliśmy pewnego wieczora mając ciebie na pokładzie, nikt nie zwraca na to najmniejszej uwagi. Łatwo przypłynąć, łatwo wypłynąć, tak to jest na morzu. Wydaje mi się, że to najlepszy sposób na życie.

– Brzmi cudownie – westchnąłem z zazdrością.

– Tak. Posłuchaj… – zamilkł na chwilę. – Czy masz zamiar napuścić na mnie policję, czy coś takiego? Bo wypływam dzisiaj po południu, w czasie odpływu i nie powiem ci dokąd.

– Nie – odparłem. – Nic nie powiem policji. Odetchnął z wyraźną ulgą.

– Wydaje mi się… – Urwał. – W takim razie dzięki. No i sorry, nie.Nie zapomniałem o książce, o skarpetkach, o mydle i przecież w ogóle nic do niego nie miałem.

Dziesięć minut później w Goldenwave Marine dowiedziałem się wielu rzeczy o dużych łodziach w ogóle i Arthurze Robinsonie w szczególności.

Goldenwave dysponował w tej chwili jeszcze czterema łodziami typu Golden Sixty Five i wszystkie zostały zamówione przez osoby prywatne. Arthur Robinson był właśnie jednym z takich klientów. Z dumą przyznali, że ich Golden Sixty Five okazał się bardzo dużym sukcesem, a produkty ich firmy cieszą się ogromnym uznaniem na całym świecie.

Wystarczyło mi tej reklamy.

Z ulgą odłożyłem słuchawkę. Usiadłem i obgryzając czubki paznokci, zacząłem myśleć. W końcu, strapiony, zdecydowałem się na trochę niebezpieczny scenariusz.

Debbie, Peter, Bess i Trevor wrócili i nagle w biurze zrobiło się bardzo ruchliwie. Pan Wells stawił się na swoje umówione spotkanie dwadzieścia minut przed wyznaczonym czasem, co przypomniało mi ocenę zachowania klienta z punktu widzenia psychiatry: jeśli przychodzą przed czasem, to znaczy, że się niepokoją, jeśli przychodzą spóźnieni, to są agresywni, a jeśli są punktualni, to znaczy, że coś jest z nimi nie w porządku. Często myślałem, że psychiatrzy mają problemy nawet ze zrozumieniem rozkładu jazdy pociągów, autobusów czy organizacji ruchu, ale w tym wypadku nie było najmniejszych wątpliwości co do niepokoju. Widać było wyraźnie, że pan Wells nie panował nad włosami, oczyma ani swoim zachowaniem.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ryzyko»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ryzyko» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Dick Francis - Straight
Dick Francis
Felix Francis - Dick Francis's Gamble
Felix Francis
Dick Francis - Versteck
Dick Francis
Dick Francis - Todsicher
Dick Francis
Dick Francis - Sporen
Dick Francis
Dick Francis - Rat Race
Dick Francis
Dick Francis - Knochenbruch
Dick Francis
Dick Francis - Gefilmt
Dick Francis
Dick Francis - Festgenagelt
Dick Francis
Dick Francis - Hot Money
Dick Francis
Dick Francis - For Kicks
Dick Francis
Отзывы о книге «Ryzyko»

Обсуждение, отзывы о книге «Ryzyko» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x