Dick Francis - Ryzyko

Здесь есть возможность читать онлайн «Dick Francis - Ryzyko» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ryzyko: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ryzyko»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pierwszy z serii „końskich kryminałów” Dicka Francisa.
Roland Britten był utalentowanym dżokejem-amatorem. Był również nieustępliwym księgowym. Zdawał sobie sprawę, że kilku oszustów ostrzy sobie na niego zęby. Nie przypuszczał jednak, że ktoś mógłby porwać go, tym bardziej z toru, tuż po zwycięstwie w Cheltenham Gold Cup! Gdy to się stało, długo nikt nie miał pojęcia, kto i dlaczego uprowadził Brittena. Porwanemu jednak udało się wyrwać ze szponów prześladowców, w czym wydatnie pomogła mu Hilary Pinlock, emerytowana dyrektorka szkoły. I teraz Brittenowi pozostaje wysilić swój logiczny umysł księgowego, by wytropić swoich porywaczy. Nie wie jednak, co oni mają w zanadrzu.

Ryzyko — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ryzyko», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Jak się miewa twój ojciec? – spytałem.

– Bez zmian.

Kiedyś drewniana belka spadła ojcu Johnny’ego na głowę. Było mnóstwo okropnych dowcipów, że przedtem była jedna bela, a teraz są dwie, ale ostatecznie w wyniku tego niedomagająca rodzinna firma zaczęła kwitnąć, kiedy to pałeczkę przejął nowy, wspaniały umysł. Dzięki projektom Johnny’ego i jego wyczuciu materiałów, firma Frederick Boats zaczęła cieszyć się renomą.

Przedstawiłem Jossie, która szybkim spojrzeniem ogarnęła aerodynamiczne kształty i doświadczyła uścisku ręki twardej jak drzewo tekowe.

– Miło mi ciebie poznać – powiedział, co było u niego szczytem kurtuazji. Przeniósł wzrok na mnie. – W gazetach pisali, że miałeś z kimś lekkie zatargi.

– Można to tak określić. – Uśmiechnąłem się. – Co teraz budujesz?

– Chodź i zobacz.

Przeszedł przez małe, funkcjonalne biuro i otworzył drzwi w przeciwległej ścianie, prowadzące prosto do samego warsztatu.

Weszliśmy do środka i Jossie aż krzyknęła ze zdziwienia, kiedy zobaczyła, że znaleźliśmy się w niezwykle przestronnym pomieszczeniu, schodzącym do samej wody.

Było tam kilka niedużych kadłubów z włókien szklanych spoczywających na szkieletach i dwa duże, umieszczone obok siebie na środku pomieszczenia, z pięciostopowymi kilami.

– Jakie one mają wymiary? – spytała Jossie.

– Całość trzydzieści siedem stóp.

– Wyglądają na większe.

– Nie na wodzie. To największe modele, jakie teraz robimy. – Johnny oprowadził nas wokół jednego z nich, z dumą wskazując na szczegóły rozwiązań konstrukcji kadłuba. – Dobrze się spisują na wzburzonym morzu. Są stabilne i łatwe w obsłudze, a tego właśnie oczekuje większość ludzi.

– Nie jest to łódź wyścigowa? – spytałem. Potrząsnął głową.

– Te bąki tak. Ale duże, oceaniczne łodzie wyścigowe to zadanie dla specjalistów. Ten zakład nie jest wystarczająco duży. Nie jest przystosowany do budowania łodzi takiej klasy. A poza tym ja i tak lubię zwyczajne łodzie. Rozumiesz, z dywanem w salonie i bezszelestnie otwierającymi się szufladami.

Jossie zeszła w dół cementowego spadku prowadzącego do wody i z wyraźnym zainteresowaniem przyglądała się na wpół wykończonym bąkom. Z wewnętrznej kieszeni wyciągnąłem kopertę zawierającą powiększone fotografie i pokazałem je Johnny’emu. Trzy ujęcia jachtu i jedno niezbyt ostre mężczyzny.

– To jest łódź, na której mnie przetrzymywano. Czy możesz coś o niej powiedzieć na podstawie tych zdjęć?

Zaczął się im przyglądać z przechyloną głową.

– Jeśli mi je zostawisz, być może tak. Przejrzę katalogi i spytam chłopaków w Cowes. Czy było coś szczególnego, co zapamiętałeś na temat tej łodzi?

Wyjaśniłem mu, że nie widziałem właściwie nic poza forpikiem.

– Wydaje mi się, że łódź była raczej nowa. A w każdym razie przynajmniej dobrze utrzymana. I wypłynęła z Anglii w czwartek, 17 marca wieczorem.

Przełożył zdjęcia, żeby przyjrzeć się mężczyźnie.

– Nazywa się Alastair Yardley – powiedziałem. – Zapisałem jego nazwisko na odwrocie. Pochodzi z Bristolu, gdzie pracował jako majtek na jachtach oceanicznych wypływających w próbne rejsy. Dowodził na tej łodzi. Jest mniej więcej w naszym wieku.

– Spieszy ci się z uzyskaniem tych wszystkich informacji?

– Im szybciej, tym lepiej.

– OK. Zadzwonię do kilku gości. Jak coś będę miał, to dam ci znać jutro.

– Świetnie.

Schował zdjęcia do koperty i spojrzał na Jossie.

– Niezła dupcia – rzekł. – Zgrabna.

– Zapomnij.

– Nie jest w moim typie, kolego. Wolę takie z dużymi cyckami i niezbyt rozgarnięte.

– Takie są nudne.

– Gdy wracam do domu, chcę dostać gorącej herbaty i móc się przytulić, kiedy mam na to ochotę, a nie wysłuchiwać mów o wyzwoleniu kobiet.

Pomyślałem, że perspektywa wracania do domu, w którym byłaby Jossie, bardzo by mi odpowiadała.

Jej długie nogi stawiały duże kroki, kiedy wspinała się po stromiźnie, i już po chwili znalazła się koło nas.

– Miałam przyjaciółkę, której chłopak usilnie ją namawiał na żeglowanie – powiedziała. – Tłumaczyła mu, że nie ma w zasadzie nic przeciwko temu, żeby moknąć, ani marznąć, ani być głodną, ani cierpieć na chorobę morską, ani bać się, ale po prostu nie lubi mieć tego wszystkiego na raz.

Johnny spojrzał na mnie.

– Z tym chłopakiem to by jej nie groziło. On ma mdłości już w porcie.

Jossie pokiwała głową.

– Wiem. To mięczak.

– Dzięki – powiedziałem.

– Nie ma sprawy.

Ponownie przeszliśmy przez biuro i wsiedliśmy do taksówki, a Johnny pomachał nam na pożegnanie.

– Zostali jeszcze jacyś kumple? – spytała Jossie.

– Nie dzisiaj. A jeżeli zaczniemy odwiedzać moje ciotki, to stąd nie wyjedziemy. Jak odwiedzisz jedną, to trzeba odwiedzić wszystkie albo będzie chryja.

Jednak na prośbę Jossie przejechaliśmy koło pensjonatu, w którym mieszkałem z matką. Wzdłuż całej fasady dobudowano przeszklony taras, a w miejscu ogrodu był teraz parking. Były też skrzynki z kwiatami, kolorowe markizy osłaniające od słońca ikołysząca z napisem „Wolne pokoje”.

– Ładny – rzekła wyraźnie wzruszona Jossie. – Nie sądzisz?

Zapłaciłem taksówkarzowi, po czym zeszliśmy nad morze. Nad naszymi głowami skrzeczały mewy, a wtulone w południową stronę wzgórza miasteczko było uśpione, jako że była pora podwieczorku.

– Ładnie tu – stwierdziła Jossie. – Ale już rozumiem, dlaczego wyjechałeś.

Wyglądało na to, że bezcelowe włóczenie się po wyspie przez resztę dnia odpowiadało jej w równym stopniu, jak mnie. Ponownie wsiedliśmy do wodolotu i przepłynęliśmy cieśninę, po czym powoli ruszyliśmy na północ. Po drodze, o zmierzchu, zatrzymaliśmy się w pubie, żeby się napić i zjeść pieczeń wieprzową, trochę twardą. Do rozłożystego Axwood House dotarliśmy po ponad dwunastu godzinach od rozpoczęcia naszej wycieczki.

– Ten samochód – powiedziała Jossie, wskazując z dezaprobatą na volvo zaparkowane przed nami – należy do okropnej Lidy.

Światło umieszczone nad drzwiami wejściowymi oświetlało grymas niezadowolenia malujący się na jej twarzy. Uśmiechnąłem się i jej niezadowolenie skupiło się na mnie.

– Ty nie masz się czym przejmować. Tobie nie grozi to, że wprowadzi się do twojego domu.

– Ty mogłabyś się wyprowadzić – powiedziałem łagodnie.

– Tak po prostu?

– Może do mojego domu.

– Wielkie nieba!

– Mogłabyś go przedtem sprawdzić pod kątem czystości, stopnia przeżarcia drewna i karaluchów – zaproponowałem.

Zmierzyła mnie swoim najmniej przychylnym spojrzeniem.

– Są w nim majordomus, kucharz i służące?

– Sześciu lokajów i służąca dla pani.

– To przyjadę na herbatę i kanapki z ogórkiem. Spodziewam się, że masz kanapki z ogórkiem?

– Oczywiście.

– Cienkie i bez skórek?

– Naturalnie.

Zauważyłem, że naprawdę ją zdziwiłem. Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Jednak było zupełnie jasne, że nie rzuci mi się entuzjastycznie w ramiona. Chciałem jej powiedzieć mnóstwo rzeczy, ale nie wiedziałem jak. O troszczeniu się, byciu podporą i o planach na przyszłość.

– W następną niedzielę – odezwała się. – O wpół do trzeciej. Na podwieczorek.

– Wszystko przygotuję.

Postanowiła wysiąść z samochodu, a ja go obszedłem, żeby otworzyć jej drzwi. Jej oczy zrobiły się naprawdę ogromne.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ryzyko»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ryzyko» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Dick Francis - Straight
Dick Francis
Felix Francis - Dick Francis's Gamble
Felix Francis
Dick Francis - Versteck
Dick Francis
Dick Francis - Todsicher
Dick Francis
Dick Francis - Sporen
Dick Francis
Dick Francis - Rat Race
Dick Francis
Dick Francis - Knochenbruch
Dick Francis
Dick Francis - Gefilmt
Dick Francis
Dick Francis - Festgenagelt
Dick Francis
Dick Francis - Hot Money
Dick Francis
Dick Francis - For Kicks
Dick Francis
Отзывы о книге «Ryzyko»

Обсуждение, отзывы о книге «Ryzyko» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x