Dick Francis - Ryzyko

Здесь есть возможность читать онлайн «Dick Francis - Ryzyko» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ryzyko: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ryzyko»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pierwszy z serii „końskich kryminałów” Dicka Francisa.
Roland Britten był utalentowanym dżokejem-amatorem. Był również nieustępliwym księgowym. Zdawał sobie sprawę, że kilku oszustów ostrzy sobie na niego zęby. Nie przypuszczał jednak, że ktoś mógłby porwać go, tym bardziej z toru, tuż po zwycięstwie w Cheltenham Gold Cup! Gdy to się stało, długo nikt nie miał pojęcia, kto i dlaczego uprowadził Brittena. Porwanemu jednak udało się wyrwać ze szponów prześladowców, w czym wydatnie pomogła mu Hilary Pinlock, emerytowana dyrektorka szkoły. I teraz Brittenowi pozostaje wysilić swój logiczny umysł księgowego, by wytropić swoich porywaczy. Nie wie jednak, co oni mają w zanadrzu.

Ryzyko — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ryzyko», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Nie ma takiej potrzeby, proszę pana – odparł. – Stoi przed pańskim domem.

– Słucham? Pokiwał głową.

– W środku jest mnóstwo pana rzeczy. Walizka. Portfel. Buty. Klucze. Wszystko w bagażniku. Pański pomocnik zawiadomił nas w poniedziałek, że znowu pan zniknął. Wysłaliśmy naszego człowieka do pańskiego domu. Zameldował, że pański samochód tam jest, ale pana nie ma. Zrobiliśmy to, o co pan nas prosił. Szukaliśmy pana. Szczerze mówiąc, cały kraj pana szukał. Ktoś z obsługi motelu zadzwonił do nas wczoraj i powiedział, że się pan zarejestrował w zeszłą sobotę, ale nie skorzystał pan z pokoju. Poza tym nie mieliśmy na czym się oprzeć. Zupełnie żadnych śladów. Szczerze mówiąc, myśleliśmy, że mogli znowu pana zapakować na jakąś łódź.

Dopiłem herbatę i podziękowałem mu za to.

– To w takim razie odwieziecie mnie do domu?

Uznał, że da się to zrobić. Wyszedł ze mną do holu, żeby załatwić mi kierowcę i wóz.

Postawny człowiek z wyrazem zaniepokojenia na twarzy wpadł z impetem do środka, szeroko otwierając drzwi, i szybko ocenił, kto mu udzieli najbardziej wyczerpujących odpowiedzi. Mój partner w pełni wykorzystał możliwości swego głębokiego, dudniącego głosu, kiedy żądał wyjaśnień.

– Cześć, Trevor – powiedziałem. – Spokojnie.

Zastygł w pół ruchu i zmierzył mnie takim spojrzeniem, jakbym był intruzem. Potem mnie rozpoznał, zauważył, jak wyglądam, i jego twarz aż zesztywniała z wrażenia.

– Ro! – jego glos zadrżał. – Ro, mój drogi. Mój drogi przyjacielu. Właśnie się dowiedziałem… Mój Boże, Ro…

Westchnąłem.

– Uspokój się, Trevor. Potrzeba mi tylko brzytwy.

– Ale jesteś taki chudy.

W jego oczach malowało się przerażenie. Choć przecież znacznie chudszy byłem, kiedy mnie ostatni raz widział, dawno temu w mrocznej, odległej i bezpiecznej przeszłości.

– Pan King naprzykrzał się nam cały dzień – powiedział inspektor z nutką zniecierpliwienia w głosie.

– Mój drogi Ro, musisz pojechać ze mną. Zaopiekujemy się tobą. Mój Boże, Ro…

Potrząsnąłem głową.

– Nic mi nie jest, Trevor. Jestem ci wdzięczny, ale naprawdę wolałbym pojechać do domu.

– Samemu? – spytał z niepokojem. – A jeśli… chodzi mi… myślisz, że to bezpieczne?

– Ależ tak – pokiwałem głową. – Ktoś, kto mnie zamknął, zdecydował się mnie wypuścić. Wydaje mi się, że to już koniec.

– Koniec czego?

– To już zupełnie inna sprawa – odparłem trzeźwo.

W domu poczułem się wyśmienicie.

Wykąpałem się, ogoliłem i zszarzała twarz z podkrążonymi oczyma spojrzała na mnie z lustra. Nic dziwnego, że Trevor był zszokowany. Ale; pomyślałem, z drugiej strony nie widział czarnych i żółtych blednących siniaków pokrywających cale moje ciało.

Wzdrygnąłem się i pomyślałem to samo, co wcześniej: kilka dni na wolności i wszystko wróci do normy. Włożyłem dżinsy, sweter i zszedłem na dół, żeby uraczyć się dużą szkocką, i to był ostatni spokojny moment tego wieczora.

Telefon dzwonił bez przerwy. Ku mojemu zdziwieniu reporterzy zjawili się na progu mego domu. I kamera telewizyjna. Kiedy zauważyli moje zdumienie, powiedzieli mi, że najwyraźniej nie czytałem gazet.

– Jakich gazet? Wyjęli je i rozłożyli.

The Sporting Life: nagłówek we wtorek: „Gdzie jest Roland Britten?” a pod nim tekst poświęcony mojej morskiej podróży, tak jak o tym opowiedziałem znajomym. Nikt mnie nie widział od Towcester. Przyjaciele się martwili.

We środę notki we wszystkich dziennikach: „Dżokej Tapestry znowu zaginął?” to tytuł z jednej z bardziej szanujących się gazet, a „Przebojowy dżokej drugi raz w opałach” ze szmatławca.

W czwartek, czyli dzisiaj, na wielu pierwszych stronach wydrukowano zdjęcie mojej uśmiechniętej twarzy, które zrobiono pięć minut po Gold Cup. „Znajdźcie Rolanda Brittena” nakazywała jedna, a „Życie dżokeja w niebezpieczeństwie” obwieszczała ponuro druga. Przebiegłem je oczyma w zdumieniu, przypominając sobie z ironią swoje obawy, że nikt naprawdę mnie nie będzie szukał.

Zadzwonił telefon stojący kolo mojej ręki. Podniosłem słuchawkę i powiedziałem „słucham”.

– Ro? To ty? – Od razu wiedziałem, do kogo należy ten glos.

– Jossie!

– Gdzie ty się, do diabła, podziewałeś?

– Zjedz ze mną kolację jutro, to ci powiem.

– Podjedź po mnie o ósmej – powiedziała. – Co to za hałasy?

– Prasa mnie przycisnęła – wyjaśniłem. – Dziennikarze.

– Wielkie nieba. – Roześmiała się. – Dobrze się czujesz?

– Tak, dziękuję.

– W wiadomościach było o tym, że cię znaleziono.

– Nie wierz.

– Niezła chryja, twardzielu, co? – rzuciła z wyraźną ironią.

– Czy to ty rozpętałaś… jesteś odpowiedzialna za całe to zamieszanie? – spytałem.

– Nie, nie ja. Moira Longerman. Właścicielka Tapestry. Usiłowała się z tobą skontaktować w niedzielę, a potem dzwoniła do biura w poniedziałek, gdzie dowiedziała się, że zniknąłeś i że podejrzewają, iż może znowu zostałeś porwany, więc zadzwoniła do naczelnego The Sporting Life, swojego przyjaciela, żeby prosić go o pomoc.

– Nieustępliwa kobieta – powiedziałem z wdzięcznością.

– A wiesz, że nie zdecydowała się wystawić Tapestry wczoraj? W The Sporting Life jest ckliwy kawałek w stylu Jak mogłabym wystawiać mojego konia, kiedy Roland zaginął” i dalej w ten deseń. Musi ci być aż słabo z wdzięczności.

– Założę się, że Binny’emu Tomkinsowi na pewno jest. Roześmiała się.

– Słyszę wycie wilków chcących cię pożreć. Do zobaczenia jutro. Nie zniknij przed ósmą.

Odłożyłem słuchawkę, ale wilki musiały jeszcze chwilkę zaczekać, jako że natychmiast ponownie zadzwonił telefon.

Moira Longerman, podniecona i szczebiotliwa, nie dała mi długo dojść do słowa.

– Dzięki Bogu, że jesteś wolny. Czyż to nie wspaniałe? Nic ci nie jest? Czy możesz wystartować na Tapestry w niedzielę? Proszę, koniecznie opowiedz mi o tym okropnym miejscu, gdzie cię znaleźli… i Roland, mój drogi, nie zamierzam się przejmować tym, że Binny Tomkins powie, że nie jesteś w stanie jeździć po tym wszystkim, co ci się przydarzyło.

– Moira – powiedziałem, podejmując nieudaną próbę przerwania potoku słów. – Dziękuję bardzo.

– Mój drogi – ciągnęła – w sumie zmobilizowanie wszystkich to była niezła zabawa. Oczywiście okropnie się martwiłam, że przydarzyło ci się coś strasznego, i było dla mnie oczywiste, że ktoś musi coś zrobić, bo w przeciwnym razie mógłbyś być przetrzymywany całymi tygodniami, i wydawało mi się, że należy zrobić wokół sprawy sporo hałasu. Pomyślałam, że gdyby szukali ciebie ludzie w całym kraju, ktoś, kto ciebie porwał, mógł się spłoszyć i ciebie uwolnić, i właśnie tak się stało, więc miałam rację, a głupia policja się myliła.

– Jaka głupia policja? – spytałem.

– Powiedzieli mi, że naraziłam cię na niebezpieczeństwo przez to, że w The Sporting Life napisali, że znowu zniknąłeś. Niezłe, co! Powiedzieli, że kiedy porywacze spanikują, mogą zabić swoją ofiarę. No, w każdym razie mylili się, prawda?

– Na szczęście – przyznałem.

– Więc proszę cię, koniecznie mi o tym opowiedz… To prawda, że byłeś zamknięty w furgonetce? Jak było?

– Nudno – odparłem.

– Roland, naprawdę} To wszystko, co masz do powiedzenia?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ryzyko»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ryzyko» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Dick Francis - Straight
Dick Francis
Felix Francis - Dick Francis's Gamble
Felix Francis
Dick Francis - Versteck
Dick Francis
Dick Francis - Todsicher
Dick Francis
Dick Francis - Sporen
Dick Francis
Dick Francis - Rat Race
Dick Francis
Dick Francis - Knochenbruch
Dick Francis
Dick Francis - Gefilmt
Dick Francis
Dick Francis - Festgenagelt
Dick Francis
Dick Francis - Hot Money
Dick Francis
Dick Francis - For Kicks
Dick Francis
Отзывы о книге «Ryzyko»

Обсуждение, отзывы о книге «Ryzyko» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x