Dick Francis - Ryzyko

Здесь есть возможность читать онлайн «Dick Francis - Ryzyko» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ryzyko: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ryzyko»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Pierwszy z serii „końskich kryminałów” Dicka Francisa.
Roland Britten był utalentowanym dżokejem-amatorem. Był również nieustępliwym księgowym. Zdawał sobie sprawę, że kilku oszustów ostrzy sobie na niego zęby. Nie przypuszczał jednak, że ktoś mógłby porwać go, tym bardziej z toru, tuż po zwycięstwie w Cheltenham Gold Cup! Gdy to się stało, długo nikt nie miał pojęcia, kto i dlaczego uprowadził Brittena. Porwanemu jednak udało się wyrwać ze szponów prześladowców, w czym wydatnie pomogła mu Hilary Pinlock, emerytowana dyrektorka szkoły. I teraz Brittenowi pozostaje wysilić swój logiczny umysł księgowego, by wytropić swoich porywaczy. Nie wie jednak, co oni mają w zanadrzu.

Ryzyko — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ryzyko», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zastanowiłem się chwilę.

– Jakiego koloru jest jego furgonetka?

– Raczej biała. Stary ford.

– Mhm. Kiedy zdecydowałeś się pójść do tego pubu na kolację?

– Ojciec pojechał tam prosto z wyścigów, na drinka, rozumiesz, a potem zadzwonił, że zaprasza nas wszystkich na kolację, żeby uczcić moje zwycięstwo.

– Miał szansę skombinować skądś sześćdziesiąt opakowań z żółtym serem? – spytałem.

– O co ci chodzi? Westchnąłem.

– Były w furgonetce, w której byłem.

– Hm, no nie wiem. Już z nim nie mieszkam. Ale nie sądzę, żeby poszedł do supermarketu. To zajęcie dla kobiet, rozumiesz?

– Tak. Gdybyś zdecydował się zadeklarować tę kasę, trzeba odprowadzić trochę pieniędzy na poczet podatku.

– Wiem. Przeklęte podatki – westchnął. – Kompletnie cię ogołacają. Nie zamierzam już więcej zawracać sobie głowy jakimiś podejrzanymi interesami. Nie są tego warte.

Umówił się ze mną na przyszły tydzień i bełkotliwie zakończył rozmowę.

Usiadłem i zacząłem wpatrywać się przed siebie, myśląc o Patyczaku Elroyu i jego gwałtownym ojcu. Wysokie podatki nigdy nie przynosiły pożądanych efektów, bo państwo stopniowo traciło coraz więcej, dokręcając śrubę. Ilość czasu i zachodu nie była tego warta. To była zachęta do emigracji. Im wyższe stawki podatkowe, tym mniej do opodatkowywania.

Absurdalne. Gdybym był premierem, zrobiłbym z Brytanii raj podatkowy i zaprosił wszystkich bogatych, którzy zabrali swoje pieniądze i wyjechali. Pięćdziesiąt procent podatku od milionów to więcej niż dziewięćdziesięcioośmioprocentowy podatek od niczego. Ale póki co musiałem doradzać zgodnie z obowiązującym systemem, który uważałem za zły; wykorzystywać możliwości oferowane przez utrzymujące się prawo, które uważałem za irracjonalne. Nie było nic dziwnego w tym, że wściekłość Elroyów na system podatkowy przybierała formę napaści na księgowego, który kazał im stawić czoła nieprzyjemnym prawdom. Ale szczerze wątpiłem w t &, żeby nawet starszy Elroy posunął się do napaści fizycznej. Od wyzywania mnie od sukinsynów daleka droga do uwięzienia.

Debbie stanęła w drzwiach z teczkami w dłoniach i wyrazem podniecenia na twarzy.

– Na zewnątrz czeka jakaś pani, która koniecznie chce się z tobą zobaczyć. Nie była umówiona i pan King powiedział, że dzisiaj bezwzględnie nie powinieneś być niepokojony, ale ona nie chce odejść. To…

Pani, o której była mowa, przy tych słowach Debbie weszła do biura. Wysoka, szczupła, pewna siebie i w średnim wieku.

Wstałem, uśmiechnąłem się i uścisnąłem rękę Hilary Margaret Pinlock.

– Wszystko w porządku, Debbie – powiedziałem.

– No dobrze. – Wzruszyła ramionami, położyła teczki i wyszła.

– Jak się miewasz? – spytałem. – Usiądź.

Margaret Pinlock usiadła w fotelu dla klientów i założyła swoją szczupłą nogę na drugą nogę.

– Ty wyglądasz, jakbyś był na wpół martwy – zauważyła.

– Na wpół pusta butelka jest również na wpół pełna.

– A ty jesteś optymistą?

– Zazwyczaj – odparłem.

Miała na sobie szaro-brązowawą, kropkowaną, tweedową kurtkę, która wyglądała bardzo ponuro w pochmurny, kwietniowy dzień. Zza okularów patrzyły małe i jasne oczy, a delikatny róż szminki ożywiał jej usta.

– Przyszłam, żeby ci coś powiedzieć – zaczęła po chwili. – Szczerze mówiąc, sporo rzeczy.

– Dobrych czy złych?

– Same fakty.

– Nie jesteś w ciąży? Rozbawiło ją to.

– Jeszcze nie wiem.

– Masz ochotę na kieliszek sherry?

– Tak, proszę.

Wstałem i wyjąłem butelkę i dwa kieliszki z szafki. Nalałem. Podałem jej szczodrą porcję Harvey Luncheon Dry.

– Wróciłam wczoraj do kraju – powiedziała. – Jeszcze w samolocie przeczytałam o tym, że znowu cię porwano. Potem usłyszałam w wiadomościach, że cię znaleziono, całego i zdrowego. Pomyślałam, że przyjdę zobaczyć się z tobą osobiście, zamiast udawać się z moimi informacjami na policję.

– Jakimi informacjami? – spytałem. – Poza tym myślałem, że miałaś wrócić w zeszłą sobotę.

Pociągnęła mały łyk sherry.

– Tak, miałam. Jednak zostałam dłużej. Z twojego powodu. Kosztowało mnie to majątek. – Spojrzała na mnie znad kieliszka. – Z przykrością czytałam o tym, że jednak znowu cię porwano. Widziałam, że… się tego obawiałeś.

– Hm – odparłem smutno.

– Dowiedziałam się dla ciebie co nieco na temat tamtej łodzi – powiedziała.

O mało co nie wylałem sherry. Uśmiechnęła się.

– A dokładniej, na temat tego człowieka. Tego, co ścigał cię bąkiem.

– Jak? – spytałem.

– Po twoim wyjeździe wynajęłam samochód i jeździłam po wszystkich miejscowościach na Minorce, gdzie można cumować jachty. Najbliższym dobrym portem w pobliżu Cala St Galdana była Ciudadela i myślałam, że tam właśnie się udadzą po tym, jak ciebie zgubili, ale już ich tam nie było, kiedy zaczęłam szukać. – Popiła sherry. – Zagadnęłam tam jakichś Anglików na jachcie i powiedzieli mi, że dzień wcześniej byli tam jacyś inni Anglicy na sześćdziesięcioczterostopowej łodzi i przypadkiem usłyszeli, jak rozmawiali o wietrze, żeby dotrzeć do Palma. Poprosiłam ich, żeby opisali mi kapitana tej lodzi, i wtedy podali, że chyba nie było tam żadnego kapitana sensu stricte, tylko wysoki, młody człowiek, który wyglądał na wściekłego. – Zamilkła, zamyśliła się i mówiła dalej. – Wszystkie jachty w Ciudadela były przycumowane pod kątem prostym do mola, rozumiesz. Rufą do przodu. Dlatego stały blisko siebie, bok przy boku, i prosto z rufy schodziło się na suchy ląd.

– Tak – powiedziałem. – Rozumiem.

– Więc po prostu szłam po molo i pytałam. Byli Hiszpanie, Niemcy, Francuzi, Szwedzi… wszyscy. Anglicy zauważyli inną angielską załogę tylko dlatego, że byli Anglikami, wiesz jak to jest, prawda?

– Tak – przytaknąłem.

– I dlatego, że to był największy jacht cumujący tamtego dnia w porcie. – Zamilkła na chwilę. – Więc zamiast lecieć do kraju w sobotę, pojechałam do Palmy.

– To duże miasto – zauważyłem. Pokiwała głową.

– Zajęło mi to trzy dni, ale dowiedziałam się, jak ten młody człowiek się nazywa i jeszcze sporo innych rzeczy na jego temat…

– Masz ochotę na lunch? – spytałem.

13

Poszliśmy do La Riviera, usytuowanej na końcu High Street, i zamówiliśmy moussakę. Restauracja była zatłoczona jak zwykle, więc Hilary pochyliła się nad stolikiem, żeby nie być słyszaną przez innych. Jej wyrazista twarz zdradzała oznaki ciekawości i wigoru, które zainwestowała w poszukiwania w moim imieniu, i co było dla niej typowe, koncentrowała się wyłącznie na omawianej kwestii, a nie na tym, jakie wrażenie robiła jako kobieta. Typ dyrektorki, pomyślałem, a nie kochanki.

– Nazywa się Alastair Yardley – powiedziała. – Jest jednym z licznej grupy młodych mężczyzn, którzy kręcą się po Morzu Śródziemnym opiekując się łodziami, kiedy ich właściciele są w Anglii, Włoszech, Francji czy gdziekolwiek indziej. Żyją na słońcu, nad brzegiem morza, podłapują pracę, gdzie się da, i prowadzą swego rodzaju bezstresowe życie, świadcząc usługi właścicielom łodzi.

– Brzmi atrakcyjnie.

– To dobre dla obiboków – ucięła krótko.

– Teraz nie miałbym nic przeciwko temu – powiedziałem.

– Ty jesteś z twardszego tworzywa. Bardziej z plasteliny, pomyślałem.

– Mów lepiej o Alastairze Yardleyu – rzuciłem głośno.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ryzyko»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ryzyko» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Dick Francis - Straight
Dick Francis
Felix Francis - Dick Francis's Gamble
Felix Francis
Dick Francis - Versteck
Dick Francis
Dick Francis - Todsicher
Dick Francis
Dick Francis - Sporen
Dick Francis
Dick Francis - Rat Race
Dick Francis
Dick Francis - Knochenbruch
Dick Francis
Dick Francis - Gefilmt
Dick Francis
Dick Francis - Festgenagelt
Dick Francis
Dick Francis - Hot Money
Dick Francis
Dick Francis - For Kicks
Dick Francis
Отзывы о книге «Ryzyko»

Обсуждение, отзывы о книге «Ryzyko» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x