– Miły Jezu! Panienko Przenajświętsza! Trzydzieści roków było tak samo! tak samo! – przypominała sobie gorzkością nieopowiedzianą i choć jej ręce zajęte były robotą, oczyma zaglądała w przeszłość dawną, tak bolesną, że dusza się jej kurczyła i oczy zachodziły mgłą łez. Trzydzieści roków temu chłop jej z młodszym dziedzicem poszedł w las 109 109 trzydzieści roków temu… poszedł w las – aluzja do powstania styczniowego w 1863. [przypis edytorski]
!… Poszedł, bo strzelec był dobry jako i Jasiek… Zatrzęsła się na to wspomnienie wyjścia, a te przypomnienia niepokojów, szukania go po lasach… trwóg niepowiedzianych… tak żywo wstały w jej duszy, że oparła głowę o płochę i zapatrzyła się bezmyślnie przez okno; oczy jej leciały od wzgórz pokrytych lasami, po runiach 110 110 runie – lm od: ruń : nisko rosnąca, zieleniejąca roślinność; młode pędy, kiełkujące z ziemi. [przypis edytorski]
osrebrzonych szronem zbóż, po zamarzniętych kałużach, po tym całym świecie różowym od słońca, jasnym i cichym… I tak dobrze pamiętała przeszłość, tak pamiętała… Drgnęła nagle, trzask jakichś wystrzałów zbudził się w jej duszy! Tak samo było to na wiosnę, tak samo roztopy we dnie, a przymrozki w nocy. W taki sam poranek przynieśli go jej prawie nieżywego… Pamięta jeszcze te pokrwawione jego szmaty!… W tym samym alkierzu chowała go i broniła przed śmiercią… i obroniła… I na co! O Jezu, o Jezu mój słodki!… łzy pociekły po tej twarzy… Pognali go w tyli świat, że go już nigdy nie widziała… I zmarł potem, i pochowali go – pewnie nie na poświęconej ziemi!… Taki ból ją zaszarpał, że splotła ręce i zapłakane oczy podniosła do świętych obrazów, i modliła się gorąco, błagalnie… ale uczucia i świadomość tak się jej splątały, że zaczęła modlić się za męża, a modliła się o zdrowie dla syna…. Poszła potem do komory, zajrzeć do niego.
Na tapczanie okrytym poduszkami i pierzyną leżał Jasiek.
Przez maleńką szybkę padało nieco światła do wnętrza i mrocznym blaskiem pokrywało twarz chorego. A Jasiek był śmiertelnie chory. Ucieczka, rana, przeziębienie, strach, wszystko to zwaliło go z nóg zupełnie, że ledwie zipał. Matka nie traciła nadziei. Leczyła go, jak mogła i umiała, broniła go od śmierci miłością i rozpaczą, a że przy tym to leczenie i pobyt jego trzeba było ukrywać, więc się zacięła w sobie, wzmagała w siły, ale broniła; walczyła z chorobą, ze wsią, tak zwykle ciekawą, ze strachem wiszącym wciąż nad nimi… Wzięli już jej męża i tyle dobra, i tyle łez, że tego jedynaka kochanego nie odda… choćby własnym życiem zapłacić przyszło… nie odda…
– Jasiek! synu! – szeptała cicho, pochylając się nad nim.
Jasiek otworzył nieprzytomne oczy, coś jak uśmiech pełen słodyczy przemknął się po spalonych gorączką ustach i znów zapadł w senność.
Poobtykała go pierzyną, ułożyła mu wygodniej nieprzytomną głowę i zasłoniwszy szybkę, ażeby go światło nie drażniło, powróciła do roboty.
Ale nie mogła robić, drżały jej ręce i psuło się jej wszystko, to znów brakowało kolorowej wełny w czółenkach, więc zaczęła chodzić koło gospodarstwa i obrządzać. Niewiele tego było: sześć morgów 111 111 morga a. mórg – daw. jednostka miary powierzchni, pierwotnie oznaczała powierzchnię, którą jeden człowiek mógł zaorać lub skosić jednym zaprzęgiem w ciągu jednego dnia pracy; na ziemiach polskich ok. 0,5–0,6 hektara. [przypis edytorski]
pola, stodółka, obórka, chlewik sklecony z desek, dwie krowy, maciora z prosiętami wczesnymi, kilka gęsi, które się już nieść zaczynały, kilkanaście kur i kaczek – to całe bogactwo. Ale wszędzie panował wzorowy porządek, znać było pracę i starania ciągłe.
Winciorkowa właśnie karmiła gęsi przed progiem, gdy na mostku zadudniały kroki, podniosła oczy i przez nagie drzewa rosnące przed domem zobaczyła kobietę, prędko idącą ku niej.
– Winciorkowo! – wołała tamta jeszcze z daleka przez kamienny płot – Winciorkowo, a bieżcie 112 112 bieżcie (daw.) – biegnijcie. [przypis edytorski]
no duchem 113 113 duchem (daw.) – szybko, co tchu. [przypis edytorski]
do Sułków, bo Magda leda chwila zlegnie… Już od świtu krzyczy ano, nie dadzą se rady bez was… – zawróciła i zniknęła w opłotkach wsi.
A stara, która była i trochę znająca się na chorobach, i babką, i wszystkim po trochu, wróciła śpiesznie do izby, zajrzała do Jaśka, postawiła przy nim na ławce napój jakiś, ogarnęła się i pobiegła na wieś. Nierada temu była, bo musiała chłopaka zostawić bez żadnej opieki, ale lecieć trza było. Któż ano 114 114 ano – tu: zatem, więc. [przypis edytorski]
pomoże kobiecie? Dochtory? A juści; sprzedaj krowę chociażby, a i to może mało… A potem… dowie się co na wsi… czy czasem już nie mówią czego o Jaśku… przepyta się coś niecoś…
Przyśpieszyła kroku i przesuwała się prędko wzdłuż kamiennych płotów, obrośniętych krzakami ligustrów 115 115 ligustr – rodzaj krzewu sadzonego w charakterze żywopłotu. [przypis edytorski]
, których gałęzie długie niby baty zwieszały się do ziemi i miejscami leżały na ścieżce, wdeptane w skrzepłe błoto.
Wieś rozłożyła się po obu stronach drogi, pod strażą olbrzymich topoli, które stały wielką, pochyloną nieco na zachód aleją. Chałupy niskie, o słomianych i o zielonych strzechach, stały gęsto w głębi wąskich ogrodów, poprzedzielane wjazdami. Prawie wszystkie miały bramy wjazdowe na podwórza, na sposób staroświecki, tj. z daszkami, pod którymi złociły się święte obrazki. Kamienne płoty ciągnęły się wzdłuż rowów głębokich i otaczały szarymi ramami chałupy i ogrody. Szeroka droga pełna była stężałego błota i zmarzniętych kałuż wody; pod kamieniami, w sadach, po rowach leżały jeszcze kupy sczerniałego śniegu, w którym grzebały kury. Gwar pogodnego, suchego dnia rozlegał się po wsi. Gromady dzieci boso albo w trepach ślizgały się po rowach i kałużach, a gdzieniegdzie, przed domami, to w opłotkach stały kobiety i rozmawiały głośno. Zza domów, to z ogrodów dochodził odgłos rąbania, obróbki drzewa. Tracze 116 116 tracz – robotnik zajmujący się piłowaniem kłód drzewa za pomocą ręcznej piły. [przypis edytorski]
w kilku miejscach kiwali się wśród nagich drzew sadów. Wóz czasem zaturkotał albo od pańskich zabudowań z daleka doszedł odgłos młocarni, krowy ryczały po oborach, jakby czując zbliżającą się wiosnę, a gęsi gromadami uciekały z ogrodzeń i gęgając ciągnęły ku polom. Dzień był prześliczny, słońce świeciło jasno i ciepło, więc i ludzie wychylali się z chałup i grzali pod ścianami.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.
szynkwas – lada w szynku, w karczmie, przy której kupowało się trunki. [przypis edytorski]
Читать дальше