Splunął ze złości.
– A bo to drugim lepiej, co? – ciągnął znów po zażyciu tabaki. – Jantek Kulik, ano ten z Dębów… wzion dworskiego prosiaka… myślisz, że użył? A juści 51 51 juści (gw.) – oczywiście, rzeczywiście, w istocie. [przypis edytorski]
… chudo jucha była kiej 52 52 kiej (gw.) – jak. [przypis edytorski]
pies dworski… całą tłustość można było wytopić do kwarty 53 53 kwarta – daw. miara objętości, ok. 1 litra. [przypis edytorski]
gorzałki… To za to go wzieny i zasądziły na pół roku siedzieć… I za co? Za marnego prosiaka! Jakby to swyniak nie był też boskim stworzeniem… i jakby to jedni mieli mrzeć z głodu, kiej drugie mają wszyćkiego po grdykę… A przecież Pan Jezus powiedział: Co weźmie biedny, to jakbyś dał dla mnie samego. Amen! – Napijesz się, co?
– Bóg zapłać, kiej me już rozebrało zdziebko.
– Głupiś! I Pan Jezus pił na godach 54 54 gody (daw.) – wesele, święto. [przypis edytorski]
. Pić, to nie grzech; grzech ino schlać się kiej swynia, nie wypić bożego daru do dna i siedzieć nie mówiący 55 55 siedzieć nie mówiący – siedzieć, nie mówiąc. [przypis edytorski]
, kiej dobrzy ludzie gadają…
– Przypijcie do mnie! – szepnął z determinacją.
Dziad przepił butelką, aż mu długo bulgotało w gardle, a podając Jaśkowi rzekł wesoło:
– Pij, sieroto! Na trzy rzeczy ino bacz: byś robił cały tydzień, pacierz mówił w niedzielę i dawał biednemu – a zbawienie duszne 56 56 duszny (daw.) – duchowy. [przypis edytorski]
miał będziesz. Człowieku, mówię ci, nie możesz pić kusztyczkiem 57 57 kusztyczek – mały kieliszek. [przypis edytorski]
, to napij się kwartą…
A potem zamilkli wszyscy.
Baba spała z głową zwisłą przy ogniu przygasłym, dziad wytrzeszczał zaszłe bielmem 58 58 bielmo – zmętniona rogówka w oku. [przypis edytorski]
oczy na czerwone węgielki i raz po raz kiwał się zawzięcie; głosy i szepty w kącie pomilkły, tylko wiatr coraz silniej uderzał w szyby i wstrząsał drzwiami, a z alkierza zrywały się głosy śpiewów przepojonych jakby żalem i rozpaczą…
Jasiek był już zupełnie zmorzony ciepłem i wódką, czuł się tak sennym, że wyciągnął nogi przy ogniu i miał nieprzepartą chęć położenia się… Bronił się jeszcze odruchami świadomości, odruchami strachu, ale już co chwila zapadał w stan zupełnego odrętwienia, że nie pamiętał o niczym. Tuman rozkoszny, pełen ciepła, blasków ognia, jakichś słów dobrych, spokoju i ciszy omraczał go zupełnie i przejmował głębokim uczuciem zadowolenia i bezpieczeństwa.
A czasem się obudził nagle, nie wiadomo dlaczego, obrzucał wzrokiem karczmę i słuchał przez chwilę dziada, który drzemiąc mruczał:
– „Za wszystkie duszyczki w czyścu zostające: Zdrowaś Maria, łaskiś…”. Człowieku, mówię ci, że dobry dziad mieć powinien: kij z jeżem 59 59 kij z jeżem – tj. kij ze skórką jeża na końcu, którym wędrowni żebracy oganiali się od natarczywych psów. [przypis edytorski]
, głęboką torbę i długi pacierz…
Rozbudził się i czując Jaśka oczy na sobie mówił już przytomnie.
– Słuchasz, co mówi stary – to mówię ci, napij się do mnie… i słuchaj jeszcze. Człowieku, mówię ci: bądź mądrym, ino tego nikomu w oczy nie ciep 60 60 ciepać (gw., pot.) – rzucać; uderzać. [przypis edytorski]
. Obacz wszyćko, ale na wszyćko bądź ślepym… Żyjesz z głupim – bądź od niego głupszym… z kulawym – nie miej wcale kulasów 61 61 kulas (gw.) – noga. [przypis edytorski]
; z chorym – umieraj za niego. Dadząć 62 62 dadząć – dadzą ci. [przypis edytorski]
grosz… dziękuj jakby za złotówkę… Wyszczują cię psami… ochfiaruj 63 63 ochfiarować (gw.) – ofiarować. [przypis edytorski]
to Panu Jezusowi… Zleją kijem… zmów pacierz…
Człowieku, mówię ci: rób, coć radzę, a torby miał będziesz pełne, brzuch kiej kłodę, a cały świat poprowadzisz na postroneczku kiej głupiego bydlaka… He! he! he! Nie dzisiejszym człowiek, nie; wie się i to, i tamto, i drugie 64 64 drugie (daw., gw.) – inne. [przypis edytorski]
!… Kto ma pomiarkowanie 65 65 pomiarkowanie (daw., gw.) – rozeznanie, zrozumienie. [przypis edytorski]
, jaki to świat jest, temu źle nie będzie. We dworze pomstuj na chłopów – pewny grosz i ochłap z obiadu; u księdza: na chłopów i na dwory – pewne dwa i rozgrzeszenie; w chałupach na wszystkich – a będziesz jadł jakby ze słoniną i pił wódkę z tłustością… Człowieku, mówię ci… „Za duszę Juliny: Zdrowaś Maria!…” – zaczął bezwiednie sennym głosem, chwiejąc się na ławce…
– „Łaskiś pełna…” Wspomóżta biednego kalekę… – zaczęła trzepać baba, podnosząc przez sen głowę z komina.
– Cichoj, głupia! – krzyknął, budząc się nagle, bo drzwi wchodowe 66 66 wchodowy – dziś: wejściowy. [przypis edytorski]
głośno zatrzeszczały i wsunął się nimi wysoki, rudy Żyd.
– W drogę, już czas! – zawołał głucho i natychmiast cała gromada drzemiących zerwała się na nogi; zaczęli się obładowywać tobołami i ubierać, kupić, to wysuwać na środek izby, to cofać bezładnie. Gwar przyciszony, trwożny, pełen akcentów skarg czy żalów zerwał się ze wszystkich piersi. Słowa krzyżowały się gorączkowo; nawoływania, szepty, przekleństwa, tupania, to znów początki pacierzy mówionych półgłosem, rumor, płacz dzieci – wszystko to przyciszone, jakby siłą powstrzymywane, napełniało ponurą, czarną izbę grozą i strachem.
Jasiek przebudził się zupełnie i przyciśnięty plecami do boków stygnącego komina, przyglądał się ludziom ciekawie, o ile można było widzieć ich kontury w ciemnościach.
– Gdzie oni idą? – zapytał dziada.
– Do Brazylii.
– Daleko?
– Ho! Ho!… Na kraj świata, za dziesiąte morze.
– Laczego? Po co? – rzucił jeszcze ciszej.
– Raz, że są głupie, a drugie, że są biedne…
– A znają to drogę? – zapytał znów zdumiony ogromnie.
Ale dziad już nie odpowiedział, szturchnął babę kijem, wysunął się ku środkowi izby, ukląkł i zaczął płaczliwym, śpiewnym głosem:
– Za morze idzieta, za góry, za lasy… na kraj świata, to niech wam Pan Jezus błogosławi, sieroty! Niech was ta Częstochowska Panienka trzyma, niech waju 67 67 waju (gw.) – wam. [przypis edytorski]
wszyscy święci wspomagają, za ten grosz, co go dacie biednemu kalece… Do Przemienienia Pańskiego – „Zdrowaś Maria…”
– „…Łaskiś pełna, Pan z Tobą…” – trzepała baba, klękając obok.
– „…Błogosławionaś Ty między niewiastami” – odpowiedziała gromada, wysuwając się na środek.
Wszyscy poklękli, zerwały się ciche płacze, głowy się pochyliły, a serca z największą wiarą i pokorą oddawały się modlitwie. Gorący wiew ufności rozpalił przygasłe oczy i wynędzniałe, szare twarze ludzi, prostował przygięte ramiona i tak wzmacniał, że wstawali od pacierza silni, niezmożeni.
– Herszlik! Herszlik! – wołali na Żyda, który znikł w alkierzu.
Było im pilno iść w ten świat nieznany, tak straszny przez to, a tak pociągający.
Było im pilno brać się za bary z nową dolą, a uciekać od starej.
Herszlik wyszedł, uzbrojony w ślepą latarkę, porachował ludzi, kazał się im ustawić w pary, otworzył drzwi i ruszyli – jak widmowy zastęp nędzy, jak sznur cieniów okrytych w łachmany, przygarbionych ciężarem tego jutra, do którego szli z mocą nadziei…
Читать дальше