Reymont Władysław - Sprawiedliwie

Здесь есть возможность читать онлайн «Reymont Władysław - Sprawiedliwie» — ознакомительный отрывок электронной книги совершенно бесплатно, а после прочтения отрывка купить полную версию. В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Мифы. Легенды. Эпос, literature_19, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Sprawiedliwie: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Sprawiedliwie»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Janek Winciorek, główny bohater opowiadania, ucieka z więzienia do rodzinnej wsi. Został skazany na trzyletni areszt za to, że pobił rządcę – a uczynił to w obronie honoru swojej ukochanej Nastki.Podczas powrotu na wieś zostaje postrzelony przez strażników i ostatkiem sił dociera w rodzinne strony. Jego przybycie przysporzy jednak wielu kłopotów mieszkańcom wsi…Władysław Stanisław Reymont to jeden z najważniejszych pisarzy młodopolskich, przedstawiciel realizmu i naturalizmu, prozaik, nowelista. W 1924 roku został nagrodzony literacką Nagrodą Nobla za powieść Chłopi. Utwór Sprawiedliwie został wydany w 1899 roku, a niektórzy historycy literatury uważają, że opowiadanie miało być wstępem do nagrodzonego dzieła autora.

Sprawiedliwie — читать онлайн ознакомительный отрывок

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Sprawiedliwie», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przepadli zaraz w ciemnościach i deszczu.

Tylko w mrokach nocy i rozkołysanych drzew błysnęło na chwilę światło przewodnika, a z szumem lasów, z poświstem wichrów, z ciemności tej nocy strasznej dobiegł jękliwy, przełzawiony trwogą śpiew: „Kto się w opiekę odda Panu swemu…” 68 68 Kto się w opiekę odda Panu swemu… – polska pieśń religijna, której tekst to poetycki przekład psalmu 91 z Psałterza Dawidowego Jana Kochanowskiego; popularna w XVIII–XIX w. [przypis edytorski] .

I rwał się w wichurze jak przesmutny jęk umierających…

– Chudziaki 69 69 chudziaki (gw.) – biedactwa. [przypis edytorski] ! Sieroty! – szepnął Jasiek, patrząc za nimi i jakiś dziki żal ściskał mu duszę obolałą.

Powrócił jednak do karczmy już ciemnej i oniemiałej, bo dziewka zgasiła światło i poszła spać, w alkierzu pomilkły śpiewy, tylko dziad nie spał, obliczał z babą jałmużnę.

– Chuda fara 70 70 fara (daw.; z niem. Pfarrei ) – parafia. [przypis edytorski] ! Dwa złote i dwadzieścia pięć groszy całej parady 71 71 całej parady (pot., iron.) – całej, już skończonej sprawy. [przypis edytorski] … Hm!… Niech im ta tego Pan Jezus nie pamięta, a wspomaga…

Gadał jeszcze, ale Jasiek już nie słyszał. Przytulił się do wygasłego komina, okrył się, jak mógł, w przeschniętą nieco kapotę i zapadł w kamienny sen.

Dobrze po północy obudziło go mocne szarpnięcie i światło skierowane prosto w oczy.

– Hej! Brat! Wstawaj! Kto ty taki?… Pasport u ciebie jest?

Oprzytomniał natychmiast; dwóch strażników stało przed nim…

– Pasport u ciebie jest? – zapytał po raz drugi strażnik, potrząsając nim jak snopem.

Ale za odpowiedź Jasiek zerwał się na równe nogi i trzasnął go pięścią między oczy, aż strażnik puścił latarnię i zwalił się w tył, a Jasiek runął w drzwi i wybiegł… Pognał za nim drugi strażnik i nie mogąc już chwycić, strzelił.

Jasiek zachwiał się nieco… krzyknął i upadł w błoto, ale zerwał się natychmiast i zginął w mrokach lasu.

II

Jasiek uciekał jak oszalały, rozbijał się o drzewa, kaleczył o krzaki, padał, podnosił się i biegł gnany strachem, bo mu się wydawało, że pogoń jest tuż, że czuje już ręce chwytające go za ramiona, że słyszy krótkie, urywane oddechy za sobą… więc dwoił siły i gnał jak wicher, aż śmiertelnie zmęczony upadł w jakieś krzaki i leżał długi czas nieprzytomny prawie…

Rozbudził go straszny ból, jaki nagle poczuł w boku, uniósł się nieco i oczami pełnymi strachu, oczami gonionego zwierzęcia rozglądał się w ciemnościach. Nie zobaczył nikogo i nie mógł się zorientować, gdzie się znajduje; dokoła chwiał się i szumiał ponury bór, podszyty gęstymi krzakami.

Przyczołgał się do jakiegoś drzewa i opadł na ziemię ze skowytem – bok zabolał go strasznie. Skulił się we dwoje i tak siedział, jęcząc przez zaciśnięte zęby. Ból się pastwił nad nim, od rany w boku rozchodził się koncentrycznie, promieniował i w każdy centr 72 72 centr – dziś popr.: centrum. [przypis edytorski] , w każdy nerw wbijał mu ostre, nieskończenie długie i strasznie piekące igły… Udarł garść mchu i zatykał sobie ranę, zatamowywał krew, która ciepłym strumieniem oblewała mu bok, czuł ją już w butach nawet.

A co chwila robiło mu się tak słabo, tak dziwnie, że siedział omdlały, nie wiedząc o tym, budził się jednak z tej drzemki śmiertelnej, patrzył przygasłym wzrokiem w noc i szeptał przez łzy:

– Jezus! O Jezus Maria!… O Jezus!

A potem nie czuł już żadnego bólu, drętwiał z wolna, zamrażał go przenikliwy chłód i ten deszcz mżący nieustannie.

Las wciąż szemrał surowym, strasznym szeptem mroku.

A noc wlokła się wolno… wolno… strasznie wolno…

Jasiek, wychowany w lasach, znał się z nimi dobrze i nie bał się ich dawniej, ale teraz, na pół żywy, patrzył z przerażeniem na olbrzymie majaki drzew. Z wolna dusza napełniła mu się grozą, pełną zamętu nieopowiedzianego i cichości okropnej.

Lęk pełen rozpaczy ściskał mu serce takim bólem, że umierał, siedział bez ruchu, bał się poruszyć powiekami, bał się zmienić kierunek spojrzenia, bał się szepnąć to zbawcze imię: Jezus. Bo czuł strach i tajemnice dokoła, czuł, że ta ciemnota straszna przenika przez niego, zalewa mu duszę, niszczy ją… A ten bór ciągle coś mówił z sobą… jęczał… czasem krzyczał żałośnie… pochylał się nad nim… patrzył jakby… prostował się groźnie… pochylał się znów niżej… niżej… tak nisko… że czuł jakiś lodowaty oddech na twarzy… czuł, że gałęzie ostre dębów, gałęzie podobne do szponów poskręcanych wyciągają się ku niemu z ciemności… że szukają go… że go zaraz rozerwą pomiędzy siebie…

Wtedy ze strasznym, niemym krzykiem trwogi zapadał w omdlenie. I rozpalony gorączką mózg snuł rozprężone, porwane obrazy przypomnień więzienia… Wlókł się więziennym korytarzem… Tak, to więzienie z powrotem. Oglądał się i widział szeregi głów postrzyżonych, pochylonych nad warsztatami, które klekotały nieustannie.

– Jasiek! Jasiek! – Drgnął, któryś go wołał cicho, ale nie mógł poznać, który, bo wszyscy, z obawy przed strażnikami stojącymi przy drzwiach, trzymali głowy nisko. Nie, musiał się przesłyszeć.

Zapatrzył się przez szerokie okno na czubki drzew… na nieobjęty obszar nieba… na dalekie, dalekie kontury wzgórz… Drgnął znów… A to dzwon na obiad! Dzwon na kolację, dzwon na spoczynek!… Szczęk kajdan… Ostre twarze dozorców z błyszczącymi bagnetami… Drżał na ich widok… Komenda jakaś… nie dosłyszał…

Ach! A te noce, te straszne noce w ogromnej sali dawnego refektarza 73 73 refektarz – jadalnia w klasztorze lub w innej instytucji kościelnej. [przypis edytorski] … te noce, w które przychodziła tęsknota i wysysała z niego wszystką krew, wszystkie siły, wszystkie łzy… te noce zimowe, mroźne i białe od księżyca, w które nie mogąc spać, modlił się cicho do tych świętych twarzy, tak wyraźnych jeszcze na sklepieniach… Przerwał się logiczny ciąg marzeń. Czuł teraz, że ucieka z więzienia… to czterodniowe tułanie się po lasach, po nocach… karczma przyłęcka… dziad… ludzie idący do Brazylii… strażnicy… strzał…

Ocknął się z omdlenia. Bólu nie czuł, tylko było mu strasznie zimno, zawinął się w sobie, przyparł do drzewa i czekał tak świtu, a tęsknota wsadziła mu swój kolczasty łeb do wnętrzności i gryzła niemiłosiernie.

Do domu uciekał… do wsi swojej… do wolności…

To wszystko było tam… tam… za tym lasem, co jak zły obłąkał go i odgrodził – tam jest chałupa, matka, życie spokojne i ciche – tam ta ogromna szczęśliwość, którą zrozumiał dopiero za kratami więzienia.

– Tam! tam!… – krzyczała w nim tęsknota tak głośno, tak potężnie, że podniósł się, aby iść… Usiadł z powrotem, bo nie wiedział, gdzie jest, zbłąkał się tą szaloną ucieczką, musiał czekać dnia.

A nie pomyślał nawet przez mgnienie, że i z domu, od matki mogą go zabrać i wtrącić z powrotem do więzienia. Wiedział tylko, że w tej wsi swojej jest jego szczęście, i tam powracał pomimo wszystkich przeszkód. Zdawało mu się, że jak się tam dostanie, wszystkie nędze i utrapienia skończą się na zawsze. Nie czuł się przecież winnym niczego. W więzieniu nie widział karzącego prawa, lecz tylko osobistą a potężną zemstę rządcy, którego trochę dziobnął widłami.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Sprawiedliwie»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Sprawiedliwie» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Władysław Stanisław Reymont - Fermenty
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Komediantka
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Orka
Władysław Stanisław Reymont
Władysław Stanisław Reymont - Przy robocie
Władysław Stanisław Reymont
Reymont Władysław - W porębie
Reymont Władysław
Reymont Władysław - W jesienną noc
Reymont Władysław
Reymont Władysław - Pewnego dnia...
Reymont Władysław
Reymont Władysław - Lili
Reymont Władysław
Отзывы о книге «Sprawiedliwie»

Обсуждение, отзывы о книге «Sprawiedliwie» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x