Paweł Jaszczuk - Akuszer śmierci
Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Akuszer śmierci» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Akuszer śmierci
- Автор:
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Akuszer śmierci: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Akuszer śmierci»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Akuszer śmierci — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Akuszer śmierci», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Zięba wstał, stukając palcem w tarczę zegarka. Włożył płaszcz i zabrał kapelusz z krzesła.
– Do zobaczenia, panie redaktorze! – Na pożegnanie zrobił przewrotną minę. Stern kiwnął głową i pobiegł do toalety, trzymając się za brzuch.
– Coś nie jesteś dziś zbytnio rozmowna – zauważył, przecierając oczy. – Spędziłaś podobno pół dnia w prosektorium, a teraz nie możesz wydusić słowa?
Wilga milczała. Nie miała zamiaru spowiadać się z tego, co robiła. Jakub pewnie by ją wyśmiał. Musiałaby mu powiedzieć, że kiedy zgodnie z umową zajrzała o dziewiątej do sali ekspertyz w zakładzie medycyny sądowej, Oskar Frycz już na nią czekał. Siedział sam, pochylony nad mikroskopem, i pogwizdywał jakąś przejmującą melodię. Tym bardziej nie mogła powiedzieć, że to właśnie Oskar kupił jej przed tygodniem białą różę w przyszpitalnej kwiaciarni.
Na widok Wilgi lekarz posłał jej znad blatu ujmujące spojrzenie. Nie mogłaby też powtórzyć tej ekscytującej rozmowy, gdy gapiła się na przezroczyste szkiełko, w którym leżały spreparowane komórki z wątroby ludzkiej.
– Cieszę się, że panią widzę. Niestety, mój pryncypał jest nadal w Wiedniu. Prowadzi tam wykłady i ma wrócić dopiero za dwa tygodnie. – Spojrzał na nią przenikliwie, gdy zapytała, czy może porozmawiać z profesorem.
– Przepraszam za ten niefortunny wstęp – zaczęła nieśmiało. – Mam napisać artykuł do kroniki kryminalnej. Nic na to nie poradzę, że moja profesja może się wydać komuś odrażająca.
– Ja także nie czuję się komfortowo wśród zwłok.
Frycz przedstawił jej temat swoich badań naukowych. Przyznał, że coraz bliżej jest wyznaczenia ostatnich godzin i minut, decydujących o życiu. Posługiwał się fachową terminologią, cytował światową prasę medyczną. De Brie nie była w stanie wszystkiego zrozumieć. Zauważył swój błąd.
– Przepraszam, może kiedyś to pani dokładniej wytłumaczę.
Był delikatny, a jednocześnie pewny siebie. Czuła, że zawiązuje się między nimi cienka nić porozumienia.
W pewnej chwili spojrzał na zegarek.
– Spotkajmy się za godzinę – zaproponował. – Może zechciałaby pani obejrzeć w tym czasie zbiór preparatów medycznych. To jedna z największych kolekcji w Europie. Została założona pod koniec osiemnastego wieku przez profesora Krausneckera.
Podszedł i spojrzał na nią z góry.
– Teraz będę zajęty badaniami zleconymi przez policję. Rano przywieźli mi nadpalone ciało noworodka. Inspektor Zięba jest wymagający. Opisałem mu każde draśnięcie, każdą ranę, ale jemu wciąż za mało. Chce, bym podał dokładną przyczynę zgonu i prawdopodobne narzędzie zbrodni. Tak się składa, że to moja specjalność.
– Jaka specjalność?
– Zapomniała pani? Stężenia pośmiertne i plamy opadowe.
– Brr, przecież to okropne! – wyrwało jej się i zaraz tego żałowała.
– Ma pani rację, muszę z tym kiedyś skończyć. – Spojrzał na nią z rozbrajającym uśmiechem.
Wilga skorzystała z nieplanowanej przerwy i ruszyła zwiedzać sławną kolekcję preparatów. Zatrzymała się na korytarzu przed wiszącymi na ścianie gablotami, w których widniały zdjęcia profesorów z opisem ich osiągnięć naukowych. Kiedy zaczęła czytać biografie uczonych, ktoś za nią stanął. Nie obracała się. W szybie dostrzegła dwie rozmyte postacie w białych kitlach, wyglądające jak duchy.
– Podobno szef telegrafował z Wiednia! – powiedział mężczyzna przyciszonym głosem.
– Czyżby z pozdrowieniem? – zapytał żartobliwie jego kolega.
– Przestań! W tamtejszej prasie medycznej ukazał się artykuł podpisany pseudonimem. Jest szeroko komentowany ze względu na poruszany w nim temat. Podobno tezy są bardzo daleko idące: ostra selekcja, naród, rasa. Doskonale wiesz, o czym mówię. Polityka populacyjna, ale taka, by tylko najlepsze pod względem biologicznym osobniki mogły się rozmnażać. Szef podejrzewa...
– Że to któryś z nas?
– To ty powiedziałeś.
– Mamy podziwiać karierę tajemniczego autora? Profesor nie przysłał dalszych instrukcji? – Chudy lekarz w ciemnych okularach, z rachityczną kozią bródką, zaśmiał się niespokojnie.
– To ostrzeżenie. Dobrze wiesz, że eugenika nie jest nauką, jest rakiem w nauce. Bo to nie człowiek ma decydować o losie drugiego człowieka.
– Mówisz tak, Karolu, z przekory czy z przekonania? – rzucił rozmówca z bródką. Mężczyźni w kitlach, widząc nieznajomą, zamilkli nagle i odeszli.
Wilga obejrzała ostatnią gablotę, a potem stanęła pod drzwiami z napisem wygrawerowanym na mosiężnej tabliczce:
MUZEUM PREPARATÓW MEDYCZNYCH.
Zaintrygowana nacisnęła klamkę i weszła do środka.
Była sama w wielkiej, zalanej słońcem sali. Spacerowała między półkami jak w labiryncie i na każdy jej krok stary rozeschnięty parkiet odpowiadał skrzypieniem. Przyglądała się zgromadzonym eksponatom, żałując, że nie może usłyszeć fachowych objaśnień przystojnego cicerone. Czytała łacińskie inskrypcje, starając się zrozumieć medyczne opisy. Zaraz przy wejściu dostrzegła krtanie jak gotowane raki i żyły jak rozciągnięte powrozy przymocowane do drewnianych blatów. Za nimi prezentowały się dumnie zalane formaliną serca, kręgosłupy i wyłupione oczy. Tuż przy oknie zaprzątnął jej uwagę żołądek wypełniony połkniętymi włosami. Wyglądał z bliska jak indiański skalp. Były też inne osobliwości, na które patrzyła z obrzydzeniem. Chociażby ręka marynarza w ogromnym naczyniu podobnym do akwarium. Na białej skórze prezentował się wyzywający tatuaż roznegliżowanej dziewczyny, wykonany (jak objaśniał napis na pożółkłym kartoniku) w Szanghaju. Obok zgiętej w łokciu ręki grzała się na słońcu odcięta noga z ospą prawdziwą, zanurzona w wysokim słoju jak ratafia.
Wilga stanęła przed schodami prowadzącymi na wyższą galerię i się zawahała. Przed nią wisiały powieszone za grdyki dwa szkielety ludzkie, wyglądające jak strażnicy piekieł, które ktoś dla kawału pozbawił czaszek. Większy – kościotrup mężczyzny z monstrualnymi palcami rąk – i mniejszy – kobiety, ze zdeformowaną miednicą i wydętą kurzą klatką piersiową. Na wysokości jej twarzy znalazły się w słoju zrośnięte głowami bliźniaki, uchwycone w jakimś dziwnym, upiornym tańcu. Ekspozycję zamykał rząd dziecięcych główek z otwartymi ustami, jakby dziwiącymi się tej niecodziennej wizycie. Wszystkie były bez rzęs i bez brwi, jak odlane z gumy karnawałowe maski.
Czas minął szybko. Kiedy wyszła z muzeum, Frycz już na nią czekał. Po jej minie poznał, że eksponaty wywarły na niej piorunujące wrażenie. Zaproponował, dla zmiany nastroju, by zajrzeli do audytorium, które mieściło się po prawej stronie wysokiego i ciemnego korytarza.
Pusta sala wykładowa, do której weszli, mogła pomieścić kilkudziesięciu studentów siedzących piętrowo jak w teatrze. Przed wielkimi, czarnymi tablicami, na których wykładowcy objaśniali swoje wywody, ustawiona była katedra z zielonym blatem. Obok niej stał politurowany stolik z uchylnym pulpitem i wgłębieniem na kałamarz i pióro.
Wilga przypomniała swemu cicerone, po co przyszła. Lekarz wciąż z jakiegoś powodu zwlekał. Wpierw pokazał jej windę do transportu ciał i narzędzia chirurgiczne, a także pokój sędziów i ciemnię fotograficzną. Kiedy znaleźli się sam na sam w ciemni, była pewna, że chce ją objąć i pocałować. Nie wyobrażała sobie jednak, że mógłby to zrobić właśnie teraz, bo wszystko by popsuł.
W końcu, gdy wciąż nalegała, poprowadził ją biegnącym po łuku korytarzem pod dwuskrzydłowe drzwi, dostosowane do transportu ciał na wózkach. Otworzył je na oścież i wpuścił Wilgę do środka prosektorium.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Akuszer śmierci»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Akuszer śmierci» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Akuszer śmierci» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.