Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Foresta Umbra: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Foresta Umbra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Foresta Umbra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Foresta Umbra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Krętacze! - rzucił złośliwie Stern, biorąc papierosa.

- Tych jest bez liku! - zripostował bez mrugnięcia okiem gospodarz. - Otruli mi charta, wybili szyby w oranżerii i podpalili lamus. Na dodatek przetoczył się dziś w okolicy jakiś cygański tabor z nieboszczką, więc sami panowie rozumiecie. Proszę uprzejmie! A pan? - zwrócił się do Brotlackiego. - Słusznie! Ostatnio słyszałem nawet zaskakującą teorię, że palenie tytoniu szkodzi, dlatego nie namawiam! O czym to ja... - Szukał właściwych słów. - Panowie redaktorzy z samego królewskiego Lwowa, bardzo ładnie, zdaje się, że trochę w swoim śledztwie spóźnieni. A my dzięki nim stajemy się sławni w całej Rzeczypospolitej. Rowy, ach te Rowy - parodiował, przypalając Sternowi papierosa - człek by je łyżkami jadł! Ale po co wracać do przykrych spraw? Od tego jest przecież policja.

Kloński skończył monolog i wylewnym gestem skierował gości do salonu. W tym przestronnym pomieszczeniu o dwóch wysokich oknach i prowadzących na piętro schodach królowały stare tekowe meble, na których znać było rękę mistrza. Masywna komoda z kilkunastoma szufladkami, okrągły stół wsparty na trzech wykrzywionych nogach i sześć krzeseł o wygodnych, dopasowanych oparciach dawało poczucie wysublimowanego komfortu i orientalnej elegancji. Egzotykę podkreślały wiszące na ścianach afrykańskie maski i dwa wystrugane z drewna pelikany, które ktoś ustawił pod otwartym na ogród oknem tak, że stykały się dziobami. Z pokrytego boazerią sufitu zwisał tekowy żyrandol z mosiężnymi ozdobami, takimi jakie miał połyskujący w słońcu sekretarzyk.

Kloński podszedł do sekretarzyka, na którym stał skrzynkowy patefon His Master’s Voice z kalkomanią przedstawiającą białego psa słuchającego złotej tuby.

- Po tym niemiłym dowcipie proponuję zmianę nastroju. Puszczę panom coś wesołego! O! - Zwrócił się do Brodackiego, pokazując czarny ebonitowy krążek wytwórni Braci Korzyńskich. - Odpowiada? - Ułożył go troskliwie na gumowej podkładce. Z wprawą obrócił ramię, celując igłą w rowek. Potem ustawił suwakiem na skali odpowiednie dla melodii tempo. - Poznajecie, panowie? Pod modrym niebem Argentyny - zaczął śpiewać. - Wspaniałe, wspa-nia-łe! - przekrzykiwał ryczącą płytę. - To Zula Pogorzelska, właścicielka najpiękniejszych nóg w stolicy. Widziałem ją w Qui pro Quo przy Senatorskiej. Drugi raz na Zjeź- dzie Gwiazd przy Karowej. Music-hall pod dyrekcją samego Własta. Rewia nad rewiami, a w niej: Zula, Żelichowska, Kalinówna, Halama, Górska, Łaska, Bodo - sypał nazwiskami. - Do tego Tom, Kondrat, Parnell i Koszutski. Na okrasę Chór Dana i szesnaście urodziwych Rexgirls. Mój bilet kosztował sześć złotych. - Zaciągnął się dymem i wypuścił kółko pod tekowy żyrandol. Nagle coś sobie przypomniał, obrócił się w kierunku wiodących na piętro schodów i krzyknął: - Lena! Lena, kochanie, słyszysz?!

- Nie jestem sawsiem głucha! - odpowiedział ostry głos.

- Zejdź wreszcie na dół, mamy gości ze Lwowa!

- Tych dwóch, szto maszynoj prijechali?

- Aha! Tych samych. Przynieś nam coś do picia. Najlepiej reńskiego i coś tam jeszcze, sama najlepiej wiesz. Zapamiętasz?

- Kak zachoczu!

- Boję się z nią zaczynać, taki ma bajer. - Kloński strącił popiół z papierosa do pyska mosiężnej żaby-popielniczki.

Po chwili na szczycie schodów ukazała się wysoka, zgrabna blondynka ubrana w białą bluzkę z żabotem i beżowe, obcisłe spodnie.

- Panowie pozwolą - gospodarz wskazał schodzącą tanecznym krokiem - Lena!

- Dlia kawo Lena, dlia tawo Lena - stwierdziła zaczesana gładko blondynka, stawiając na marmurowym blacie stolika szeroki koszyk z dwiema butelkami i kryształowymi pucharkami.

Nieprzeciętna uroda dziewczyny zelektryzowała Sterna i Brodackiego. Byli poruszeni regularnością jej rysów, wyrazi-stym błękitem wielkich oczu i idealnym kształtem brwi i ust. Wydawało im się niemożliwe, że tak boska istota znalazła się raptem w Rowach i na domiar wszystkiego oddycha tym samym co oni powietrzem.

- Moja Lena! - powiedział Kloński, podchodząc do pa- tefonu, by nastawić nowy utwór Pogorzelskiej.

- Zaraz tam twaja.

- Co ja przez tę królową mam - rzekł gospodarz, puszczając oko do Sterna akurat wtedy, gdy z patefonu rozległo się: „Ja się boję sama spać...”

- Nie wiem dliaczego - zaśpiewała blondynka, nie bez racji licząc na efekt.

- Boże, co za kobita - monologował Kloński. - Wszystkiego jej mało. Chciała pałac i go ma! No, nie leń się, maleńka, i nalej panom wina. To nasi nowi przyjaciele.

- Akurat! - odparowała Lena, poprawiając przypiętą do dekoltu herbacianą różę.

- Muszę wyjaśnić, że Lenoczka Aleksandrowna Wojsie- wicz przybyła do nas na gościnne występy z Kijowa. Jak? To jej słodka tajemnica. Znudził jej się razowy chleb u proletariuszy. Odkryłem ją osobiście na dworcu kolejowym we Lwowie. Była brudna, zawszona i głodna. Powiedziała mi, że jej rodziców, właścicieli niewielkiego sklepiku tytoniowego przy Zaułku Saratowskim, zesłano za jakiś głupi dowcip na Syberię. To prawda, Lena?

- Nie słuchajcie, łże kak sabaka! - powiedziała, napełniając pucharki winem.

- Co za bajer, za każdym razem wymyśla coś nowego. W pierwszej wersji jej rodzice utopili się, przepływając parostatkiem wzburzoną Wołgę. W drugiej, też komicznej, wpadli w ręce krwiożerczych Czeczenów, przekraczając Kaukaz. Podobno jej stryjeczny dziadek buduje z Anglikami dla Kitajców elektrownię, a siostra...

- Mógłbyś, papugaju, małczać?!

- Ależ oczywiście, kochanie. Wyciągnąłem ją za ten śliczny warkocz z kolejowego szamba. Powiedz, że jesteś mi za to wdzięczna aż po grób, Lena.

- Niedoczekanie! - odparła Lena Aleksandrowna, stawiając z hukiem butelkę na stół. - Zachotiełoś, stara szelma!

- Sami, panowie redaktorzy, widzicie - przekomarzał się Kloński, podkładając pod zalany obrus chusteczkę. - Przechodząc do rzeczy, oświadczam z prawdziwym żalem, że absolutnie nie mogę wam pomóc.

- W czym? - zapytał Stern, gasząc ohydnego papierosa.

- Raczy pan udawać - bawił się swoją rolą gospodarz. - Rzecz jasna w nagonce! Od blisko miesiąca cała okolica poluje na świra z lasu. Wszyscy o tym mówią. Gdybym znał tego drania, co podkuwa baby, chętnie bym się z nim osobiście policzył. Lena przez tę historię nie rusza się z pałacu na krok. Wszędzie, no prawie, muszę z nią chodzić. Podobno przedwczoraj, plotka rozchodzi się u nas lotem błyskawicy, znaleźli jakiegoś czubka przy wieży triangulacyjnej. Był martwy. Rzekomo uczył się fruwać, lecz spadł na pysk. Wszyscy gadają, że to właśnie ten uciekinier. Wcześniej ta hołota z Rowów zamęczyła dla przykładu niewinnego kowala. Przyznam, że tej eskalacji zbrodni nie rozumiem.

Brodacki, słuchając jednym uchem Klońskiego, natarczywie spoglądał w rozchylony dekolt Leny. W jego głowie zrodziła się obłędna myśl, że tak jak gospodarz, mógłby mieć dziewczynę tylko dla siebie. Czatował więc na jej spojrzenie, pożerając wzrokiem mięsisty, spływający na plecy warkocz.

- We wsi jest tylko jedna osoba, która bajeruje tak jak Lena. Obawiam się, że panowie u niej dziś byliście.

- Byliśmy, proszę pana, u księdza - powiedział rozanie- lony Brodacki, obracając w dłoniach pusty pucharek.

- Ty mienia, Wiktor, do sknery z Rowów nie srawniwaj, charosz?! - rzuciła Lena, popijając wino prosto z butelki. - Wot, znalazłsia z bożej łaski zaszczitnik.

Kloński delikatnie odebrał jej butelkę i postawił na stół.

- Faktem jest, że klecha przyszedł do mnie żebrać o pieniądze na nowy ołtarz. Powiedziałem, zgodnie z prawdą, że się skończyły. Wtedy, co było do przewidzenia, wyzwał mnie od niemytych chamów.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Foresta Umbra»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Foresta Umbra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Foresta Umbra»

Обсуждение, отзывы о книге «Foresta Umbra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x