Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra
Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Foresta Umbra
- Автор:
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Foresta Umbra: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Foresta Umbra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Foresta Umbra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Foresta Umbra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Z pałą? - rzekł, jąkając się, Stern.
- Z pałą, paskudniku, z pałą!
- Ostatnio codziennie, oczywiście tylko wtedy - zaznaczył - gdy koledzy są na podwórku.
Dociekliwy głos zza gęstej kratki zapytał ponownie:
- Każdy swoją?
- Tak, proszę księdza. Każdy obrabia swoją.
Po tym satysfakcjonującym wyjaśnieniu młody Stern dostał rozgrzeszenie.
Jakub wciągnął nosem powietrze i przerwał wspomnienia. Podniosłą woń plebanii - świec, świętych ksiąg i poli- turowanych mebli - rozweselił zapach przygotowanego przez gospodynię deseru. Staruszka nazywana przez proboszcza Zofiją postawiła na lnianym obrusie trzy porcelanowe salaterki z upieczonymi w duchówce papierówkami. Ekscytujący zapach przypomniał dziennikarzowi o pustym żołądku. Łapczywie nabrał srebrną łyżeczką scukrzonego miąższu i, zamoczywszy go w złocistym budyniu, włożył do ust. Był wniebowzięty! Wystudzone w studni, przybrane waniliowym budyniem jabłka smakowały wybornie.
- Waniliowy budyń. Pychota, paluszki lizać. Jestem w Rowach znanym jego degustatorem. Degustare vitam et fortunam meam. Do tego Domaine du Mas Neuf z Langwe- docji. Co roku zamawiam sześć litrowych butelek. Słomkowa barwa, znakomite do deserów. - Ksiądz przechylił zieloną butelkę i nalał wina do szklaneczek. - I niech pan teraz powie, wracając do naszej rozmowy, czy te wszystkie doznania, jakie odbieramy, nie potrafią zachwycić?
Stern milczał, dotykając językiem ożywczego, schłodzonego deseru, który popił wonnym muskatem.
- Jesteśmy tylko Jego dziećmi, które na wszystkie sposoby poddaje próbom. Dlatego ważne jest - gospodarz delikatnie przebił łyżeczką zarumienioną skórkę, pozwalając sokowi spłynąć do salaterki - byśmy tu, w zapomnianych przez świat Rowach, nie zagubili wiary. W tym świecie jest miejsce na...
- Poobiedni deser i zbrodnię?
Ksiądz Stanisław oblizał łyżeczkę i, jak Stern, popił aromatyczny deser winem. Kiedy wytarł usta serwetką, stwierdził powściągliwie:
- No cóż, kochany panie Jakubie, tak ten świat jest urządzony, co jeszcze nie oznacza, że powinniśmy, poprzestając na kpinie, się z tym zgodzić. Kiedy jest się w potrzebie, Bóg stoi obok. W tym strasznym dniu, w którym zginął nasz kowal, jego żona i dzieci przybiegły do mnie po ratunek. Zawiozłem je do miasteczka, tam są bezpieczne. Przeczekają najgorsze i wrócą. Czy pan słyszał, że nasze małe Rowy leżały kiedyś nad rzeką? - zapytał, uciekając od niewygodnego tematu. - Do Bugu tylko krok, później Wisełka i dalej hulaj, po morzu, dusza...
- Nie słyszałem - odpowiedział Stern, mając już dość długiej, jałowej dyskusji.
- Wielka szkoda! Toć to wymarzony temat na sensacyjny artykuł! W zeszłym tygodniu nasi chłopi odkopali na torfowisku prawdziwą łódź wikingów. Szeroką na trzy, długą na osiemnaście kroków. Okazuje się, że już wtedy składano w naszej wsi ofiary. Gdyby nie przypadek, nigdy byśmy się o tym nie dowiedzieli. Skrępowane, zakonserwowane przez torf zwłoki leżały w łodzi setki lat. Ktoś związał ofierze ręce, a na głowie zadzierzgnął skórzany worek. Kiedy przeciąłem rzemień i zdjąłem szkaradny wór, świat zobaczył młodą, piękną kobietę. Nosiła gruby warkocz, jej szyję zaś przyozdabiały naszyjnik z brązu i trzy majoliko- we paciorki. Wreszcie ja, cóż za zrządzenie boże, pochowałem stare szczątki po chrześcijańsku na naszym cichym cmentarzu. To jeszcze nie koniec historii - ciągnął ksiądz - bo przejeżdżający przez Rowy Cyganie (jaki praktyczny zmysł!) rozebrali w nocy starożytną łódź z myślą o gigantycznym ognisku. Ukradli w Zdunach pięć kur, wiem ja i o tym, i upiekli je na kolację. Po dawnej historii ostały się, panie Jakubie, jeno kurze kosteczki i popiół.
- Przepraszam, lecz czy ksiądz nie uważa...
- Ja nic nie uważam - powiedział chłodno gospodarz i nerwowo przejechał dłonią po siwych włosach. - Osobiście żal mi tych kobiet i mężczyzn. Bóg jeden wie, dlaczego rozpętało się na naszej ziemi piekło rodem z Dantego. Chwilami sam mam już tego dosyć. Niewiasty przyjechały tu z myślą o odpoczynku. Chciały uciec od zwariowanego tłumu, hałaśliwych aut i tramwajów. Lwów to nadzwyczaj piękne, ale też niebezpieczne miasto.
- Okazuje się, że nie aż tak jak małe Rowy - zripostował Stern. - Å propos, jedna z kobiet była w ciąży. Musiała się potwornie męczyć. Czyżby to była jedna z tych prób, którym musimy się poddać, naśladując cierpienia Chrystusa?
- Ani ja, ani pan się tego nie dowiemy. - Ksiądz złagodził rozmowę, która wyraźnie zmierzała w niebezpiecznym kierunku. - Doskonale pan wie, że najcięższe zbrodnie popełnia się we własnym sumieniu.
Jakub nie zdążył odpowiedzieć, gdyż do izby wszedł Brodacki.
- Czy mówi coś księdzu nazwisko Kloński? - zapytał, bez ceregieli sięgając po swoją porcelanową salaterkę.
- Niech pan, na Boga, go nie wymawia! To degenerat! Przyjeżdża na mszę motocyklem! On też, zdaje się, przyłożył do tego rękę. W jego pałacu dzieją się podobno straszne rzeczy...
- Jakie? - zapytał stażysta z ustami pełnymi apetycznego deseru.
- Nie miejsce to, żeby o tym opowiadać - skwitował ksiądz, rozluźniając wskazującym palcem cisnącą go koloratkę. - Jeśli pan ciekaw, proszę tego kanciarza samemu zapytać. I jeszcze jedno, panie Jakubie - dla odmiany zwrócił się do Sterna. - Przyjąłem panów ze względu na pamięć o pańskim ojcu, którego darzyłem wielką przyjaźnią. Co wcale nie oznacza, że ten wasz szmatławiec, no, jak mu tam...
- „Kurier”, proszę dobrodzieja, „Ku-rier”! - pospieszył z pomocą Brodacki, zachłannie pijąc wino i ostro nadrabiając łyżeczką kulinarne zaległości.
- Właśnie. Że ten wasz szmatławy „Kurier” powinien mieć dostęp do wszystkich świętych domów i tajemnic.
Kwadrans jazdy rozgrzanym na słońcu samochodem sprawił, że stażysta pierwszy nie wytrzymał.
- Niepotrzebna ta cała kołomyja.
Stern nie zareagował.
- Tego człowieka nie ma! On się rozpuścił, a jeśli tak, to... - Brodacki urwał nagle, omijając leżący na drodze wielki polny kamień. - Mam w płucach kurz i śmierdzę skunk- sem na kilometr! Czy nie lepiej...
- Co?
- Krezus kazał się tylko trochę rozejrzeć, a nie kolekcjonować wrażenia. Skaczemy jak wesz na grzebieniu, łapiąc fałszywy ślad. Pierwszy był przygłup Kurojad, któremu daliśmy się podejść jak dzieci. Potem cwany leśniczy, pardon, przyjaciel pańskiej rodziny. Dalej wyszczekany Murof, teraz zaś obrażalski klecha. Jezu i jeszcze ktoś... Jesteśmy, szefie, dziennikarzami, a nie facetami z FBI.
- A od czego pan by zaczął? - zapytał gniewnie Stern, gasząc stażystę.
- Rzecz jasna od podkówek - odpalił Brodacki. - Chciałbym wiedzieć, kto je zrobił, komu, kiedy i...
- Za ile?
Brodacki rozgryzł miętówkę, a kiedy ją przełknął, zasypał Sterna kolejnymi pytaniami.
- Dlaczego kowal milczał? To nielogiczne! Już po pierwszym morderstwie był podejrzany. Może wiedział za dużo albo go ktoś szantażował? Ja bym się bronił, gdybym miał dowody. Nie pozwoliłbym nikomu...
- Sam przeciw całej wsi? - przerwał mu Jakub. - Kiedy wpadli do jego domu, słodko spał. Wyrwany z pościeli chwycił stojący przy łóżku taboret. Walczył, nie chciał dać się wziąć żywcem. Szumiłło mówił, że zanim otworzył usta, dostał orczykiem między oczy i padł nieprzytomny. Przybili go do drzewa, kiedy nic nie czuł.
- Nie ma co, humanitarna śmierć, zważywszy na obecność trójki dzieci i żony - powiedział Brodacki. Po chwili wyjął z kieszeni kolejną miętówkę, a kiedy zniknęła w jego ustach, dodał z westchnieniem: - Beznadziejny przypadek, ofiara zabiera tajemnicę do grobu.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Foresta Umbra»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Foresta Umbra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Foresta Umbra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.