Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra
Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Foresta Umbra
- Автор:
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Foresta Umbra: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Foresta Umbra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Foresta Umbra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Foresta Umbra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- Nie pan jest inicjatorem tego spotkania. Nie widzę sensu zabawiać publiki napisanym przez kogoś banałem - grzmiał Nowak.
- Wobec tego proszę go po swojemu dopowiedzieć.
- Proponuje pan, byśmy zamienili się rolami? - rzekł Stern, przejmując inicjatywę. - Co to za fakty, których nikt nie potrafi potwierdzić?
- Oczywiste fakty nie wymagają komentarza. Dziennikarze, między innymi pan, zrobili swoje, wypłaszając z Rowów bogu ducha winnych letników. Wczorajszy opis linczu, odrażające detale, ohydna kronika zdjęciowa to oczywiście prawo wolnej prasy, którego w żadnym razie nie powinno się ograniczać, lecz... Proponuję państwu zamknąć temat. Zwłaszcza że oczekiwania władz miasta idą w kierunku...
- Pięknie! Zaprosił pan nas po to, by indoktrynować? - Korespondentka „Wiadomości Literackich” spojrzała gniewnie znad notatek. - Czy mógłby pan odpowiedzieć szczerze przynajmniej na jedno moje pytanie?
Inspektor, wietrząc podstęp, powiódł wzrokiem po zebranych.
- Niech pani pyta!
- Podstawowe pytanie o... motyw?
- Trzeba by zapytać samobójcę - zadrwił policjant.
- Proszę to samemu zrobić. - Brodacki odwzajemnił się Ziębie podobną dozą bezczelności.
- A jeśli - ten przełknął zniewagę - motywu nie będzie?
- Nie było? - Stern błyskawicznie wykorzystał błąd językowy inspektora.
Zięba miał zamiar skończyć konferencję. Nie bawiła go rola chłopca do bicia. Poirytowany, łamiącym się głosem, patrząc na sparaliżowaną ze strachu protokolantkę, powiedział:
- Jeśli przytaczane przeze mnie fakty państwu nie wystarczają, możecie sami pofatygować się do Rowów i dokonać konfrontacji.
Brunetka kolejny raz dała próbkę dziennikarskich umiejętności. Wyjęła z ust korale i rzuciła z niewinną miną:
- Oczywiście, że ochoczo skorzystam z pańskiej rady. Mam jeszcze tylko przed wyjazdem małą prośbę.
- Wszystko, czego pani zechce. - Inspektor zadowolony zgarnął kartki, szykując się do wyjścia, lecz w tej samej chwili do sali wtoczył się Szumiłło. Skonsternowany podszedł do Zięby i wyszeptał mu coś do ucha. Inspektor spojrzał na niego z niedowierzaniem, a kiedy Szumiłło oddalił się kaczym chodem, jak gdyby nigdy nic ciągnął: - Nie mam dziś przed państwem żadnych tajemnic.
- Więc pozwoli mi pan porozmawiać z kolegami Worku- cia?- Dziennikarka wpatrywała się w Ziębę błagalnym wzrokiem.
Inspektor znalazł się w pułapce.
- Ależ to wykluczone! - żachnął się.
- Chciałam tylko zadać więźniom parę prościutkich pytań. - Brunetka rozglądała się po twarzach kolegów, szukając wsparcia.
- Zapewniam panią, że to bezcelowe - nie ustępował Zięba.
Słowne przepychanki trwały jeszcze kilka minut. Wreszcie inspektor podziękował przybyłym i z ulgą zakończył konferencję. Wtedy protokolantka odżyła. Zabrała zeszyt i w milczeniu, nie podnosząc wzroku, wyszła. Za nią wysypali się na korytarz zaproszeni goście. Niektórzy, poznawszy Sterna, szczerze gratulowali mu ostatniego tekstu, inni patrzyli z zawiścią, widząc w nim groźnego konkurenta.
W holu Zięba zrównał się ze Sternem i podał mu dłoń.
- No i znowu stał się pan sławny! - powiedział z wyraźną uszczypliwością i zaraz skorzystał z okazji, by się wyżalić: - Ależ mnie pan dziś, panie Jakubie, sponiewierał! Gniewa się pan jeszcze za tę pocztówkę? To był taki żart! - Spojrzał mu w oczy, przytrzymując rękę. - Ja naprawdę byłem wtedy na Lwowie.
- Pan się bujał na fali, a ja z kolegą - wskazał Brodac- kiego - przedzierałem się przez chaszcze, tropiąc pańskiego maniaka.
- Nikt pana o to nie prosił - odciął się Zięba i zanim Stern zdążył mu odpowiedzieć, obrócił się na pięcie i ruszył w pogoń za kręcącą biodrami protokolantką.
W połowie drogi do redakcji, przy katedrze św. Jura, milczący do tej pory Brodacki zapytał Sterna o brunetkę.
- Myślałem, że pan wie.
Stażysta spojrzał z niedowierzaniem.
- Niemożliwe. To była ona? - rzekł z dziwną pretensją w głosie. - Dlaczego pan mi tego nie powiedział?
- Nie miałem kiedy. Przez cały czas rozbierał pan wzrokiem protokolantkę.
Ich rozmowa gwałtownie ścichła, gdy na rogu Zygmun- towskiej i Mickiewicza natknęli się na zbiegowisko. Pod numerem pierwszym z trzypiętrowej kamienicy eksmitowano na bruk robotniczą rodzinę. Kobieta w zaawansowanej ciąży zanosiła się od płaczu. Jedną ręką przygarniała do siebie zasmarkaną córkę, a drugą wycierała spływające z oczu łzy.
- Boże kuchany, za cu?! - krzyczała do obojętnych ludzi. - Za cu?!
Jej mąż z chudym jak patyk synem przenosili na drabiniasty wóz dziecinne łóżeczko. Chłopak niechcący potknął się o krawężnik i upuścił drogocenny mebel, który rozsypał się na kawałki. Ojciec zaczął kopać resztki rodzinnego skarbu, przeklinając syna. Ze złości deptał cienki materac pokryty gęsto rdzawymi plamami. Obrażony chłopak uciekł do najbliższej bramy, po czym krzyczał stamtąd w stronę ojca: „Niedoczekunie, sameżeś głupi chuj!”
Z otwartego okna na pierwszym piętrze wychylał się właściciel kamienicy. Na jego okrągłej twarzy malował się stoicki spokój. Dwóch wynajętych przezeń osiłków żwawo znosiło po schodach stoły, krzesła i byle jak związane bambetle. Góra rzeczy na wozie rosła w oczach.
Eksmisji przyglądał się podchmielony kominiarz, który przyszedł przeczyścić zapchany sadzą komin. Na jego prawym ramieniu wisiały szczotka i kula, które z niezwykłą mocą przyciągały uwagę bliźniaków siedzących na brzegu rynsztoka. Chłopcy mieli pogniecione koszule i krótkie, wyszmelcowane spodenki. Trzymali po połówce słonecznika i, jakby na komendę, pluli łupinami na chodnik. Eksmisja nie przeszkadzała im. Nie rozumieli świata dorosłych. Skupieni na pysznych ziarenkach i kominiarskich narzędziach, przeżywali kolejną wspaniałą przygodę.
Ponury spektakl miał więcej widzów. Prawie z każdego okna wychylała się czyjaś głowa, a że zbliżała się pora obiadu, delikatny wiatr niósł ulicą zapach smażonych ryb, grochówki i drożdżowego placka.
Stern i Brodacki minęli zbiegowisko, przechodząc na drugą stronę, i po kilku minutach znaleźli się w parku Kościuszki. Tam, wśród beztrosko spędzających czas spacerowiczów, analizowali przebieg konferencji. Drętwa gadka Zięby nie zasługiwała na uwagę. Taką samą zasłonę dymną oni też mogli postawić. Obu zaintrygowało natomiast niezapowiedziane wejście Szumiłły. Daliby wiele, by dowiedzieć się, o czym zasapany grubas szeptał na ucho inspektorowi.
Okazja nadarzyła się wkrótce i pomógł im w tym niezawodny Krezus. Relacja z konferencji podnieciła go na nowo. Jak małe dziecko, które złapało motyla, sadystycznie zaciskał palce, nie zamierzając wypuścić frapującego tematu.
- Szumiłło, Szumiłło? - zastanawiał się z oślinionym cygarem w ustach. - Czy to aby nie ten kurdupel, co pakował zwłoki do worka?
- Do zielonego koca - poprawił go Brodacki.
- Worek czy koc, panie Adamie, to dla czytelników jedna cholera. Trup się liczy, prawda, panie Jakubie? Po co ja zresztą o tym gadam. Pan sam, specjalista per mortes , lepiej o tym koledze opowie. Więc uważacie, że do rozwikłania zagadki potrzebny będzie ksiądz? - rzucił retorycznie. - W Rowach jest pewnie jakiś kościół, co? Ktoś odprawia w nim msze i spowiada grzeszników. Ten ktoś musi mieć dostęp do zbiorowego sumienia. - Wypuścił chmurę dymu, a kiedy opadła, rzucił Brodackiemu nagrzane kluczyki. - Co pan tak na mnie patrzy? Może pan jechać. Niech pan tylko zaczeka na pana Sterna, za chwilę do pana zejdzie.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Foresta Umbra»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Foresta Umbra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Foresta Umbra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.