Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Foresta Umbra: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Foresta Umbra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Foresta Umbra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Foresta Umbra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Po słowie „mur” spojrzenia Sterna i Brodackiego skrzyżowały się. Krezus, obrócony do nich tyłem, zapisywał na kartce nazwisko i numer telefonu nauczyciela.

- Oczywiście - ciągnął. - Ma pan rację. Zła wiadomość to dla nas pierwszorzędna wiadomość! Gdzie go znaleźli? Nie do wiary. Sam skoczył? Nie, nic nie szkodzi, absolutnie! Nie ma za co. Do widzenia!

Te słowa, a raczej półsłówka, mogły oznaczać tylko jedno - kolejny wyjazd do Rowów i pisanie dyktowanego przez życie scenariusza. Stern usłyszał w nich coś jeszcze. Obudzoną u szefa zawiść. Brak jakichkolwiek pochwał nakazywał mieć się na baczności. Po tak wymownej ciszy Krezus zbierał zwykle siły i przypuszczał na wybraną ofiarę bezpardonowy atak. Stern czekał więc na niego, czekał, lecz się nie doczekał. Tego dnia dzwonek telefonu w sekretariacie odzywał się bez przerwy. Gratulacjom i złorzeczeniom nie było końca. Naczelny dwoił się i troił. Przepraszał, dziękował, odgrażał się i przeklinał, mocno ściskając batutę. Poniedziałkowy egzemplarz „Kuriera”, który leżał na jego biurku, wkrótce pokrył się zapiskami, a do południa był już w strzępach. Szef był w swoim żywiole i tryskając energią, pognał do pracy spanikowane dziennikarskie towarzystwo.

W ten sam poniedziałek, po południu, niespodziewane wsparcie otrzymał Krezus z najmniej oczekiwanej strony.

- Szczerze gratuluję - powiedziała Anna, gdy Jakub zszedł z gabinetu do salonu. - Nie przypuszczałam, że mój mąż jest w mieście taki sławny.

- Teraz już wiesz - rzucił wesoło, sadowiąc się naprzeciw niej w fotelu.

- A wiem! - odparła i posłała w jego kierunku złośliwe spojrzenie.

Stern wziął z jej rąk zwinięty w rulon egzemplarz „Kuriera”. Rozprostował go i czekał, aż Anna powie więcej, aż wykipi z niej złość, którą przyniosła z pracy.

- Nie interesuje cię dlaczego? - zapytała, obchodząc go z tyłu. - Nie bądź taki skromny, otwórz i przeczytaj. Cały Lwów gada, jaki jesteś chojrak. I wiesz, co jeszcze mówią?

- Kto? - zapytał, oglądając z satysfakcją pierwszą stronę.

- Błagam, nie rób ze mnie idiotki. - Nabrała szybko powietrza przed kolejnym wybuchem.

- Zamieniam się w słuch, kochanie.

- Mówią, że właśnie ty swym wrednym tekstem skalałeś narodowe święto.

Stern był zdumiony. Zeznania procesowe i opisy zbrodni stały się w prasie codziennością. Drukowały je wszystkie liczące się dzienniki, a nawet „Wiadomości Literackie”. Był ogromnie ciekaw, jak Anna zareagowałaby na wiadomość o wykastrowaniu przez cesarza Hajle Syllasje kilku tysięcy urodziwych Włochów. Wyglądało na to, że aby śmierć przemówiła, potrzebny jest odpowiedni kontekst.

- To jakiś absurd! - powiedział, obracając się do tyłu.

- Mówią, że to wręcz prowokacja! Dla was nie liczy się Marszałek ani Śmigły, tylko wasze cholerne piekło. Ludzie czytają twój szmatławiec od środka. Dalej nie pojmujesz?

Stern kolejny raz otworzył gazetę. Zanim dotarł do artykułu o samosądzie, obejrzał kronikę z procesji i zdjęcia z zakończonych igrzysk w Berlinie. Na rozkładówce, powyżej potwornej fotografii, ponownie zobaczył swoje wielkie nazwisko.

- I następna rewelacyjna wiadomość... - Nie miała zamiaru dać mu odpocząć.

- Dziś masz dla mnie same dobre nowiny - kpił, czekając, aż Anna się pochwali.

- Nasza bona odchodzi.

- Magda? - Natychmiast przestał żartować. - Mówiła ci dlaczego?

- Znalazła lepszą pracę.

- Lepiej płatną?

- Przecież o tym mówię. Jak widzę, nie przejąłeś się zbytnio. Pewnie znajdziesz coś stosownego w swojej rubryce ogłoszeń. No, ale zanim to się stanie, od września będziesz musiał odprowadzać Kasię do swoich rodziców. A już na pewno wtedy - dodała, patrząc na ulicę - gdy zechcesz, panie redaktorze, wziąć dupę w troki i wyjechać. Dlaczego nic nie mówisz? Martwisz się, jaką minę będzie miała twoja mamusia?

- Nie opowiadaj bzdur, ona lubi Kasię.

- Tak, po prostu ją uwielbia, ale bardziej od niej kocha spokój. Może wtedy bez przeszkód niańczyć twego ojca.

- Ojciec jest schorowany. Dobrze wiesz, że w czasie wojny stracił słuch.

- Ty też jesteś kaleką.

Stern wyprostował nogi w fotelu, świadomie prowokując Annę swoją postawą. Chciał się uwolnić od jej ataków, lecz wiedział, że ta mistrzowsko rozgrywana rozmowa wciągnie go niechybnie w dalsze pułapki.

- Pod jakim względem? - zapytał, splatając palce za głową.

- Straciłeś współczucie dla ojca bohatera! Na pierwszej wojnie, jak się przechwalałeś, twój ojciec siekał Japońców w Mandżurii, na drugiej zabrakło mu szczęścia i wylądował u szwabskiego ogrodnika pod Lipskiem. Jeśli jest kaleką, po trzeciej wojnie, z bolszewikami, to dlaczego go ostatnio nie odwiedzasz?

Tymi słowami dotknęła go. Nie widział ojca miesiąc. Pochłonięty dziennikarskim śledztwem stracił z oczu własną rodzinę. Anna produkowała się dalej, gdy on - jakby szukając usprawiedliwienia - wywołał z pamięci ostatnią wizytę u matki, akurat wtedy, gdy cerowała w kuchni ojcowskie skarpety. Siedziała przy oknie w szarym, spranym swetrze.

- Tatusiowi bardzo się podoba twoje nowe opowiadanie - powiedziała, podnosząc wzrok znad igły. - Tylko zakończenie wymyśliłeś zbyt smutne, nie uważasz?

- To nie opowiadanie, to reportaż - poprawił ją, patrząc na igłę, która szybkimi skokami przesuwała się raz w lewo, raz w prawo i przecinała krater dziurawej skarpety. - Wszystko to, mamo, prawda - dodał, gdy pośliniła koniec nitki, a potem bezskutecznie próbowała ucelować w igielne ucho. Zrobił to za nią, trafiając za pierwszym razem, po czym zawiązał na końcu nitki supeł.

- Ja tam się nie znam, ale... - Zamilkła, by wziąć od niego igłę z nitką. - Wiesz, ojciec nie może wciąż odżałować, że nie będziesz adwokatem.

- Mamo, nie wracajmy do tego. Minęło piętnaście lat.

- Ojciec mówi, że teraz Żydzi opanowali wszystkie stanowiska w mieście.

- Bzdura! - powiedział w złości.

- Aten twój znajomy, jakżeż on...

- Hillel.

- Właśnie, Hillel. Podobno... - Urwała myśl jak nitkę.

- To mój serdeczny przyjaciel.

- A wiesz - zaczęła zupełnie nowy wątek, spoglądając na drzwi - ojciec jakby trochę wy dobrzał, bo znowu próbuje malować. Jeszcze tylko trzęsie mu się ręka po złamaniu. Wspaniale, że Kasia u niego siedzi, on umie z nią po swojemu gadać.

- A co z Edkiem? - Stern zadał wreszcie to najważniejsze pytanie: o starszego o trzy lata brata.

- Naopowiadał ojcu bajek, że jedzie do Hiszpanii budować port. Ale z tym jego portem to, jak wy to mówicie, bujda na resorach. Miesiąc temu przyszła od niego kolorowa pocztówka z Bilbao.

- A tobie co powiedział?

- To samo, aleja wiem swoje. Tyle było przez niego przykrości. Sądy, areszt. Ojciec wykosztował się na adwokatów. Edek zostawił po sobie dług i żyjemy z wojskowej renty ojca. Dobre i to, ale czasem...

Jakub poczuł napływające do oczu łzy, które pojawiały się zawsze, gdy matka posądzała go o najgorsze - o brak miłości. Sięgnął do portfela i położył na stole przy porcelanowym naparstku pięćdziesiąt złotych.

- Kubuś, nie trzeba! - powiedziała z jakąś dumą w głosie.

- Mama da spokój. To nie na chleb, to ojcu na lekarstwa!

Kiedy odłożyła skarpetę, zaczęła przyszywać urwany guzik u swetra. Szyła na sobie, trzymając w ustach czerwoną nitkę. Nie pytał po co. Kiedy był małym chłopcem, wyjaśniła mu, że to specjalnie, żeby nie zaszyć pamięci. Pamiętała dziś wszystko, choć nie była pamiętliwa. Wybaczyła mu już, że rok po śmierci Agnieszki przyprowadził do domu nową synową. Teraz z chęcią wyciągnąłby jej z ust tę oślinioną nitkę, by zatrzeć smutne wspomnienia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Foresta Umbra»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Foresta Umbra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Foresta Umbra»

Обсуждение, отзывы о книге «Foresta Umbra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x