Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Foresta Umbra: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Foresta Umbra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Foresta Umbra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Foresta Umbra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wstał szybko i podszedł do drzwi salonu. Kiedy je rozsunął, zobaczył ojca siedzącego przy sztalugach i nabierającego drżącą ręką na pędzel niebieską farbę. Zdawało mu się, że się spieszy. Kolistymi ruchami rozprowadzał barwnik na marginesie kartonu, raz po raz maczając czubek pędzla w dzbanku z wodą. Wilgotne borsucze włosie uginało się miękko, zostawiając nie dokończony ślad - próbkę zachmurzonego nieba.

- Ho, ho! Ali to pojętna uczennica - wyszeptał, patrząc z Jakubem na Kasię. - Jak nic wyrośnie z niej jaka Tamar- ka Łempicka, no, ta od portretów, o której mi opowiadałeś. Obiecaj mi, Kuba, że będziesz do nas z Kasią częściej zachodzić.

- Przecież wiesz - odpowiedział szybko bez przekonania.

Kiedy Anna mówiła coś o męskich obowiązkach, Stern wyłowił z pamięci jeszcze jedną zapomnianą scenę - niedzielny spacer z rodzicami do parku Stryjskiego. Ileż było tam atrakcji! Jazda pozłacaną karuzelą na drewnianym koniku galopującym w rytm muzyki aż pod niebo, pachnąca cukrowa wata, a nawet magiczne, kolorowe jojo, którego stał się, na spółkę z Edkiem, właścicielem. Po zabawach w parku przyszła kolej na odwiedziny u babci Róży i dziadka Pawła, który prowadził przy Łyczakowskiej pełen tajemnic antykwariat. Mały Kuba mógł mieć wtedy jedenaście lat. To chyba w czasie tych niedzielnych odwiedzin, gdy w poszukiwaniu pana Pickwicka wertował zakurzone roczniki Roju, zrodziła się jego dziennikarska pasja. Po Dickensie przyszła kolej na alchemika Ibsena, po nim na skandalistę Strindberga, aż wreszcie na nieobliczalnego, ożywiającego upieczony nos Gogola. Kuba dzikim śmiechem reagował w maturalnej klasie na szalbierskie sztuczki Chlestakowa, który - jak bezzębny Kurojad - trząsł małym, zapyziałym miasteczkiem.

- Ja ją znam, niezła z niej hipokrytka - skończyła Anna, wyrywając go brutalnie z młodzieńczych wspomnień.

Jakub miał dość tej utarczki. Obiecał sobie, że właśnie dziś, gdy znowu odniósł zawodowy sukces, nikomu nie da się wyprowadzić z równowagi. Przeprosił Annę i pod pretekstem dokończenia felietonu, obiecując rychły powrót, wyszedł do swego gabinetu.

Zadowolony z rejterady zamknął drzwi, by się przekonać, że stary Pierre zdechł. Zielona mucha wykonywała na jego oku nerwowy taniec. Jej obrzydliwe bzyczenie rozwścieczyło Sterna. Rozejrzał się po pokoju, by chwycić bambusową rączkę zakończoną skórzaną packą. Hamując wstręt, powoli otworzył drzwiczki bambusowej klatki i, niczym chirurg, wprowadził do środka śmiercionośne narzędzie. Uderzył jak błyskawica, lecz chybił. Wściekły, że spaprał robotę, rzucił packę na biurko i ostrożnie wsunął do środka zwiniętą dłoń. Z obrzydzeniem złapał opierzone zwłoki, które sflaczały pod palcami jak przekłuty odpustowy balonik. Właśnie wtedy zrodził się w jego głowie zaskakujący rebus, wywołany skojarzeniem trzech liter ze słów: fetor, skarpeta, matka. Zastanawiał się, jakiż to skomplikowany mechanizm mógł je ze sobą połączyć. Najważniejsze litery uformowały w jego mózgu napastliwe, prześladujące go słowo - „Forum”. A może było odwrotnie? Może wcześniej pojawił się ten wieloznaczny wyraz, niby starożytna pieczęć rodzący euforyczne skojarzenia?

Stern lubił takie semantyczne dywagacje i nie zamierzał się nimi z nikim dzielić. Wędrował wtedy w myślach od przedmiotu do nazwy, przypisując im - jak demiurg - określoną wartość. Dawniej próbował nadać tym rozmyślaniom formę wierszy. Sądził nawet, że jest dobrze zapowiadającym się poetą. Opublikował w „Pro Arte” dokładnie sześć utworów. Kiedy wena odeszła, a krytyka literacka wylała na niego wiadra pomyj, przestał bujać w obłokach. Ostatecznie rozsądek zwyciężył, a on stał się wyrobnikiem pióra. Wiele razy otrzymywał od czytelników listy, w których nad niesprawiedliwością opisanych przez niego życiorysów lały się krokodyle łzy. Kilkanaście lat pracował dla takich chwil, które Krezus sumował lakonicznym „Tak ma być zawsze”. Ale to „zawsze” wymagało od niego wciąż nowych poświęceń.

Zdjął z lewej stopy skórzany sandał, a potem ściągnął skarpetę. Rozszerzył ściągacz i precyzyjnym ruchem wsunął do środka martwego kosa, aż ten zarył dziobem w pułapce. Kolejna skarpeta - i zamaskowane zwłoki wylądowały w kieszeni spodni.

Z bawełnianą trumną Stern zszedł do kuchni. Chwycił wiadro ze śmieciami i wyszedł na ulicę. Kiedy zamknął furtkę, przyłożył dłoń do kieszeni, sprawdzając tym niedorzecznym gestem, czy Pierre jakimś cudem nie wyfrunął. Minął krzak bzu i zardzewiały hydrant. Zatrzymał się przy murowanym śmietniku. Uniósł stalową klapę. Obrócił kubeł i uderzając w dno, rozpoczął pogrzebowy ceremoniał.

Najłatwiejsze miał za sobą. Teraz należało działać z rozwagą. Jakub dyskretnie się rozejrzał. Horyzont był wolny, więc szybko wyjął skarpetę i rzucił ją w najdalszy kąt śmietnika. Pogrzeb Pierre’a miał z głowy. Fachowo pozbył się zwłok, tak jak to czynił opisywany przez niego morderca. Irracjonalny strach, który kazał mu zachować najwyższą ostrożność, podniecił go. Zachęcał do dziwnej gry, w której nie chodzi o ból i ofiarę, lecz o udowodnienie sobie, że jest się lepszym od innych.

Co zrobić z klatką, Stern jeszcze nie wiedział. Nie wiedział również, jakich użyć słów, by nie zranić Kasi. Zadowolony podszedł do budy, chcąc pogłaskać łaszącego się Dega. Stary kundel wyczuł w jego zachowaniu jakiś fałsz. Dokładnie obwąchał kieszeń, w której jeszcze przed chwilą schowany był Pierre, a potem polizał po ręce. Tym go przekupił. Stern przyniósł mu w nagrodę po kolacji wspaniałą wieprzową kość.

Co zaskakujące, Kasia przyjęła śmierć ptaka zupełnie naturalnie.

- On nie chciał, tato, żyć bez swojej pani - dodała, ściszając głos, jakby Anna mogła niechcący podsłuchać ich rozmowę z salonu. - Ja od początku wiedziałam, że Pierre zdechnie.

Kiedy próbował wytłumaczyć się ze swego postępku, Kasia pochwaliła się, że w zeszłym roku zakopały z Alą pod magnolią dwa „parszywe gołębie”.

Wieczorem, gdy słońce schowało się za sąsiadującą z Pohulanką Filipówkę, wszystkie myśli, jakby zmówione, ponownie wróciły do wyrzuconego na śmietnik kosa. Sterna naszła nieodparta ochota na eksperyment. Kiedy Anna ułożyła głowę na poduszce, poprosił ją, by na moment zamknęła oczy. Zdziwiona tą propozycją, chętnie się zgodziła. Po chwili Jakub przyniósł z kuchni blaszane pudełeczko z kawiorem, które dał mu Hillel, i oszronioną butelkę szampana. Wynik eksperymentu zaskoczył go zupełnie. Anna śmiała się, podniecona, kiedy kładł na jej usta galaretowate jajeczka. Bawiła się z nim, wykorzystując jego grę do swoich erotycznych fantazji.

- Mogę? - zapytała, wystawiając wilgotne usta jak do pocałunku. - Pozwól mi, Kuba, zobaczyć.

- Jakaś ty niecierpliwa - upomniał ją. - Zaczekaj.

Przytrzymał palcem korek, a kiedy wyskoczył z hukiem

i uderzył o ścianę, przechylił zieloną butelkę i szybko napełnił dwa kieliszki.

- Już - powiedział dumny. - To specjalnie dla ciebie.

Otworzyła oczy. Patrzyła z niedowierzaniem. Była pod wrażeniem, gdy podał jej kieliszek schłodzonego szampana, lecz potem, gdy sądził, że mu się odda, usłyszał pełne żalu:

- Opamiętaj się, Kuba, dopiero za dwa dni kończy mi się period.

Zapowiadana od kilku dni konferencja prasowa rozpoczęła się w gmachu policji przy Leona Sapiehy we wtorek o jedenastej, z piętnastominutowym opóźnieniem. Rzadko kiedy zdarzało się słuchać oficjalnych wiadomości z tego miejsca. Tym razem uznano widocznie, że nowoczesna forma przekazu informacji jest niezbędna i że problem jest zbyt poważny, by pozostawić go samemu sobie.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Foresta Umbra»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Foresta Umbra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Foresta Umbra»

Обсуждение, отзывы о книге «Foresta Umbra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x