Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Foresta Umbra: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Foresta Umbra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Foresta Umbra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Foresta Umbra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Ja też znam Gizellę - oświadczyła Kasia, przerywając zawiłą genealogię.

- Proszę, proszę... Ale nie wiesz, że Gizella pochodzi z Włoch. O ile się domyślam, ma tu do spełnienia specjalną misję.

- Jaką?

- Musisz te klocki sam poukładać. W każdym razie masz materiał do kroniki. Ilekroć pojawi się gdzieś ze swoim cyrkiem, wynika z tego niezła jatka.

Stern żałował, że nie zapytał Hillela o Kurojada i Daniluka. Dziesiątki wątpliwości osaczyły go na nowo, lecz zrozumiał, że musi stawić im czoło w pojedynkę.

- A moje przeznaczenie znasz? - zapytał Samuel i, jak to miał w zwyczaju, natychmiast sobie odpowiedział: - Jadę do Marié i Izaaka, do Hajfy.

Stern próbował złapać spojrzenie Hillela, lecz jego przekrwione oczy ledwie było widać spod zapuchniętych powiek.

- Czemu nic nie mówisz? Wyjeżdżam do Hajfy! - podniósł głos gospodarz.

- Nie wierzę!

- To sobie, niedowiarku, nie wierz! - powiedział adwokat i głośno czknął.

- Jeszcze przedwczoraj... - zaczął Stern, lecz Hillel kolejny raz nie dał mu skończyć.

- Zdecydowałem dzisiejszej nocy. Nieodwołalnie!

- Bo coś się stało? - zgadywał dziennikarz, obserwując, jak Kasia z prawdziwym zacięciem przenosi na kartki fantastyczne wizje.

- Mówią, że nieszczęście oślepia, a ja przejrzałem! Od dziś jestem wolny! Żadnych zobowiązań. Żadnych! Swie- tłana Sołowiowa zeszła z naszego świata - zakomunikował przyciszonym głosem, zdejmując z czoła mokry ręcznik. - Wczoraj wieczorem ta stara sklerotyczka zaprószyła ogień. Opowiadałem ci sto razy o jej dziwactwie. Wbijała w kartofel cynamonowe patyczki i podpalała je. W jej pokoju wa- niało jak przed ołtarzem Izydy.

Stern przypomniał sobie wieczorną zabawę z córką w teatrzyk cieni. Płonącą świecę, napastliwego Murofa, przepowiedzianą przez Kasię zemstę, a także późniejszy perwersyjny sen o hrabinie. Zbieg okoliczności czy też może dające o sobie znać przeznaczenie?

- Udusiła się czadem - dokończył Hillel zmienionym głosem. - Pan redaktor chce zapewne garść szczegółów. Proszę pisać: o dwudziestej trzeciej sąsiad z parteru poczuł na korytarzu swąd. Pięć minut później w ruch poszły młotki i łomy. Fachowcy wyważyli drzwi, nadjechała dzielna straż. Było więcej dymu niż ognia. Spaliły się parawan, wełniany kilim i obsikana kołdra. Wiesz, co powiedział strażak? Ten znawca od siedmiu boleści mądrzył się, że to wymarzona śmierć udusić się czadem. Kostusia wyciąga z człowieka duszę tak delikatnie jak łyczakowski złodziej portfel. Zapisałeś? - Przerwał opowieść, łapiąc ciężko powietrze, jakby sam wdychał teraz gęsty dym. - Sołowiowa zostawiła mi trzypunktowe zawieszczenije - zmienił temat. — Wo pierwych, muszę sprawić jej prawosławny pogrzeb. Wo wto- rych, mam sprzedać meble, obrazy i biżuterię, a pieniądze oddać na ołtarz dla katedry św. Jura.

- A to trzecie? - Stern był zaciekawiony.

Hillel spojrzał na przyjaciela.

- To jest właśnie niespodzianka!

- Jaka?

- Czeka na ciebie, gwiazdorze. Tam.

Jakub podniósł się z krzesła i podszedł do otwartego okna, w którym stała bambusowa klatka z nieruchomym kosem. Śpiący ptak znalazł odrobinę cienia, akurat tyle, by zmieścił się w nim jego czarny łebek. Co jakiś czas otwierał lewe oko i wolno, nie znajdując nic godnego uwagi, je zamykał.

- Nie rozumiem.

- Obiecaj - powiedział Hillel ze wzrokiem wbitym w plecy przyjaciela - że kiedy wyjadę do Hajfy, zaopiekujesz się ulubionym „dzieckiem” hrabiny. Swoją drogą, to bardzo uczuciowe bydlę. Po wczorajszych przeżyciach nie ma zamiaru jeść, a co dopiero śpiewać. Więc jak? Będzie zgoda? - Spojrzał na Kasię, która cały czas, nie odrywając wzroku od kartki, uważnie przysłuchiwała się rozmowie. - Najlepiej by było - rzekł nieśmiało, dotykając palcem czubka nosa, jakby sprawdzał własną trzeźwość - gdyby ta czarująca osóbka mogła się z nim zaprzyjaźnić od zaraz. Wiesz, o co chodzi?

- Wiem - powiedział Stern bez entuzjazmu.

- Pamiętam, gdy twój tatuś był młody... - zaczął adwokat, patrząc na Kasię.

- Nie opowiadaj jej bzdur - przerwał mu Jakub, gdy zobaczył, jak córka podchodzi na paluszkach do okna.

- Mądra, dzielna dziewczynka! - pochwalił ją Hillel. - O to-to! Nie trzeba się wcale bać.

- Proszę pana, jak się nazywa ten smutny czarny ptak z żółtym dziobkiem?

- Kos - odpowiedział Hillel, ciężko wstając z fotela. - Ale dlaczego smutny?

- Bo nie jest wesoły - rzucił z przekorą Stern, robiąc Samuelowi miejsce przy oknie.

- A dalej? Ten ptak nie ma imienia? - dopytywała się rezolu-tnie Kasia, patrząc na Hillela ostrożnie zdejmującego klatkę z parapetu.

- Jego pani wołała na niego Pierre - powiedział nosowo, stawiając klatkę na stoliku. - Pierre to po francusku Piotr, ale to piękne, dźwięczne słowo może też oznaczać zwykły kamień - wyjaśnił zadowolony. - Pierre milczy uparcie jak prawdziwy kamień, lecz ty możesz go sobie nazywać inaczej.

- Przecież nie można zmieniać imienia! - zaprotestowała dziewczynka. - Prawda, tato? Pierre to jest Pierre.

- Racja! - poparł ją Samuel, ponownie zagłębiając się w fotelu i przyciskając do czoła wilgotny ręcznik. Przez chwilę obserwował Kasię, gdy zaintrygowana obchodziła klatkę, robiąc wielkie oczy. - Wspaniale! Dziękuję, kochani, że przyszliście - powiedział, dając wyraźnie znać, że chce skrócić męczące go odwiedziny. - Paskudnie łupie mnie w skroniach. Muszę się natychmiast położyć. Boże, byłbym na śmierć zapomniał! - krzyknął i zwrócił się rzeczowo do Sterna: - Pogrzeb Sołowiowej odbędzie się w środę na Pasiecznej. Przyjdź o szesnastej, koniecznie! Nie wiesz, ile zdrowia kosztowała mnie dzisiejsza rozmowa z batiuszką. Wieczorem pójdę chyba do synagogi. Aj-ja-jaj, jaka ze mnie gapa! - powiedział płaczliwie. Szurając kapciami, wyszedł do kuchni, by przynieść okrągłe blaszane pudełeczko z namalowanym żaglowcem. - To dla twojego Pierre’a! - Wręczył pudełko Kasi. - Jego prawdziwy przysmak: kawior. Nie zdążyłem wam powiedzieć, że wydziobywał go hrabinie prosto z ust!

Ledwie wyszli z Kasią na senną ulicę, Stern poczuł się oszukany - jakby kupując los na jarmarku, wygrał jedynie marną nagrodę pocieszenia: wypchaną trocinami piłeczkę. Gdyby nie obecność córki, kto wie, może wypuściłby kosa, a klatkę rzucił ze złości w krzaki. Wściekły na siebie i na Hillela usłyszał z boku:

- Nic się, tato, nie martw. Wiem chyba, co zrobić, żeby nasz milczek zaczął jeść.

- Naprawdę? - Jakub patrzył z rezerwą na Pierre’a, który bezskutecznie starał się złapać w klatce równowagę.

- To dziecinnie proste - oznajmiła pewna siebie. - Trzeba wziąć trochę gliny i ulepić z niej usta. Potem wystarczy włożyć do środka rybie jajeczka, rozumiesz?

Stern był poruszony wyobraźnią córki.

- Tato, powiedz coś! Słyszysz, tato? - Kasia nie ustępowała, szarpiąc go za rękę.

- Słucham, kochanie.

- Nie zapytaliśmy jeszcze pana Hillela, za co ta niedobra pani zamknęła Pierre’a w więzieniu, prawda, tato?

- Właśnie, całkiem wypadło mi to z głowy.

- Tato, tatko? - zapytała ponownie, szarpiąc go za rękę. - A ile on ma lat? Sto czy może trzydzieści?

Dziennikarz spojrzał na bezradnego, wystraszonego ptaka. Nigdy nie zadawał sobie podobnych pytań, więc odpowiedział wymijająco:

- Obawiam się, że tylko Pierre może ci na to pytanie odpowiedzieć. Rozumiesz?

- Rozumiem, tatko!

Chyba rozumiem.

Zasypany pytaniami próbował sobie wyobrazić polowanie na kosa. Słyszał kiedyś od Daniluka, że najlepszym miesiącem na łowy jest lipiec. Wtedy w wiśniowych sadach na obrzeżach lasu przebiegły ptasznik wkopuje wysokie tyczki, do których przyczepia lepy ugotowane z owoców jemioły. Łapią się na nie naiwne drozdy, jemiołuszki, zięby, szpaki i kosy.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Foresta Umbra»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Foresta Umbra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Foresta Umbra»

Обсуждение, отзывы о книге «Foresta Umbra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x