Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Foresta Umbra: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Foresta Umbra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Foresta Umbra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Foresta Umbra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Niepostrzeżenie, jak w prawdziwej bajce, aktorzy zaczęli się pchać na scenę i mówić głosem jej i ojca. „Powiedz coś, powiedz!” - dopominali się albo krzyczeli: „Nic nie rozumiem, ja nic nie rozumiem!” Byli złośliwi, jakby w zielonej skrzynce specjalnie czekali na ten jeden decydujący o ich życiu wieczór. Gdy Kasia, odgrywająca Calineczkę, zapytała zbója, jak się nazywa, Stern bez wahania odpowiedział grubym głosem, że Murof. To nazwisko wypłynęło z jego ust bez zastanowienia, lecz Kasia, niczym prawdziwa Cali- neczka, przelękła się i zaczęła płakać. Stern nie ustępował. „Jestem zły Murof i zaraz zabiorę cię do lasu. Musisz tam ze mną iść!” - wołał, przyciszając głos, aż głośne pochlipywanie córki przeraziło go.

Kiedy włączył światło, Kasia siedziała pod stołem z zaciśniętymi piąstkami. Płakała.

- To tylko taka zabawa - przekonywał ją. - To taki bajkowy żart.

- Schowaj tego głupiego Murofa! - powiedziała obrażona. - Zanieś go szybko na strych.

Jakub wymyślił jednak dla zbója surowszą karę. Zbliżył kartonową figurkę do zapalonej świecy i patrzył, jak żarłoczny płomień ochoczo liże rozstawione szeroko nogi.

- Zostaw go! - krzyknęła przerażona dziewczynka. - To go przecież boli. On będzie się teraz na nas mścił.

Stern ugasił nadpalony kadłub i zdusił płomień świecy poślinionym palcem. Następnie otrzepał popiół z Murofa i schował go do brezentowego woreczka z milczącymi jak grób aktorami. Nie czekając, aż Kasia mu przypomni, zaniósł teatrzyk cieni na strych i zamknął w drewnianym, obitym blachą kufrze. A potem, jak za dawnych lat, żeby uspokoić córkę, włączył jej przed snem ulubioną włoską pozytywkę. Podniósł ozdobione bursztynem prostokątne wieczko. Docisnął stalowe koło do wałka, sprawdzając palcem grający grzebień. Włożył z boku korbkę i nakręcił do oporu ukrytą sprężynę. Przepiękna melodia O mamma mia cara ukołysała małą do snu.

Dochodziła dziewiąta. Stern zwlókł się z łóżka i otworzył okno. Pierwszy głęboki wdech zepsuł mu humor. Południowy wiatr znowu przyniósł na Pohulankę zapach słodu z browaru Kleina. Nie cierpiał go. Szczególnie latem dokuczliwe sąsiedztwo dawało mu się we znaki. Anna nazywała to fanaberią. „Nie wmówisz mi, kochanie - powiedziała kiedyś - że zapach z browaru jest gorszy od smrodu maści z proderminą! Nie można po tym świństwie domyć rąk. Ostatecznie, jeśli cię na to stać, możemy się wyprowadzić do centrum”.

Drobna złośliwość, którą sobie teraz przypomniał, zmobilizowała go do wykonania codziennych obowiązków. Zatrzasnął okno, wsunął stopy w kapcie i włożył szlafrok. Nim zszedł na parter, zajrzał na chwilę do gabinetu. Musiał sobie odpowiedzieć na nurtujące go pytania. Podszedł do biurka i otworzył szufladę. Położył na blacie owinięty lnianą ściereczką przedmiot. Rozpostarł zabrudzoną ziemią tkaninę, by ujrzeć niewielką stalową podkówkę. Interesujący był nie tylko jej kształt, lecz także wymiary. Początkowo zamierzał przyłożyć podkówkę wprost do bosej pięty, lecz stchórzył. Świadomość zetknięcia ciała z zimnym metalem wydała mu się odpychająca. Obmyślił więc inny sposób. Z dolnej szuflady wyjął drewnianą linijkę. Zmierzył piętę lewej nogi, a następnie przyłożył linijkę do podkówki i odczytał z dokładnością do milimetra jej szerokość oraz długość. Pięćdziesiąt osiem na sześćdziesiąt milimetrów. Porównał oba odczyty. Nie miał wątpliwości, że był to wręcz idealny dla niego rozmiar.

Wyjątkowość kształtu i wielkości przesądzała o tym, że podkówka musiała być wykonana specjalnie na czyjeś zamówienie. Ktoś je u kogoś złożył, ktoś zapłacił i odebrał towar. Lecz kto? Była jeszcze inna, choć mniej prawdopodobna hipoteza, że ów ktoś, idąc w ślady kowala, wykuł pod- kówki sam. Tę możliwość należało odrzucić, precyzja wykonania dowodziła bowiem, że podkówka wyszła spod godnej ręki.

Kiedy Stern odpowiedział sobie na większość pytań, zadowolony zszedł na dół, do córki. Kasia bawiła się na dywanie lalkami, a gdy go ujrzała, wydała okrzyk radości.

- Tatuś wstał, tatuś nareszcie wstał! Zaczekajcie na mnie grzecznie! - zwróciła się do usadzonych w półkole lalek. - Tatko zrobi mi śniadanko i zaraz do was wrócę.

Stern ucałował córkę, a potem usmażył jej apetyczną jajecznicę na maśle, doprawiając ją obficie dymką. Ukroił też kromkę kulikowskiego chleba i, jak to miał w zwyczaju, zagotował w rondelku mleko na słodkie kakao.

- Olejek, weź lejek, a potem długo lej - zaczął śpiewać filmowy szlagier.

- Kakao, ha-dwa-o...! - odpowiedziała mu natychmiast Kasia.

Kiedy dziewczynka pałaszowała śniadanie, Jakub wyszedł do łazienki ogolić się. Z nogą wspartą na taborecie uśmiechał się do swego równolatka, czekając na odzew z jego strony. Ten facet w lustrze, pomyślał o sobie, nie ma poczucia humoru, za to ma w oczach popękane żyłki. Powinien pociągnąć za hamulec. W każdym razie, jak mówiła Anna, wrzucić ten cholerny jałowy bieg.

Stern wytarł twarz lnianą ściereczką i posmarował kremem. Kiedy wychodził z łazienki, Kasia, zlizując z brody jajecznicę, zameldowała mu, że wszystko zjadła.

- Zuch - pochwalił ją. - Teraz będziemy...

- Się ubierać - skończyła za niego rezolutnie. - Powiedziałeś mi wczoraj, że w niedzielę pójdziemy razem do kościoła.

- A dzisiaj mówię, że po mszy zajdziemy po mamę do apteki - rzekł Stern i widząc zniechęcenie w oczach córki, dodał szybko, że pójdą też zobaczyć cyrk.

Tą obietnicą przekonał Kasię. Wzięła ze stolika rękawiczki, białą torebkę i słomkowy kapelusik, po czym wystrojona zaczęła się przeglądać w stojącym na korytarzu lustrze. Po chwili zjawił się Stern w jasnobeżowym garniturze, uczesany i pachnący. W ręku trzymał kość z obiadu, którą przed zamknięciem furtki rzucił Degowi. Odświętnie ubrani, trzymając się za ręce, wyszli na ulicę.

Do kościoła Najświętszej Maryi Panny Ostrobramskiej dotarli żwawym krokiem w niecałe pół godziny. Przed wejściem Kasia wrzuciła żebraczce do kubeczka pięćdziesiąt groszy. Ilekroć to robiła, była zawstydzona i przejęta.

Akurat rozpoczynała się msza. Kościół był pełen. Oboje przeżegnali się i usiedli z brzegu w ostatniej ławce.

Kazanie było tej niedzieli podniosłe. Studencki chór zaintonował Boże coś Polskę, a potem Te Deum.

- Ten jeden szczególny dzień zachowamy w sercach dla przyszłych pokoleń Polaków - mówił proboszcz z ambony. - One będą go czcić jako boży znak, którego owoce przyjdzie kiedyś narodowi spożyć.

Obfitujące w słowne ornamenty kazanie dłużyło się. Stern ziewał skrycie. Błądził wzrokiem po zebranych, potem zaś po wysokich sklepieniach. Zamyślony próbował wyłowić z cienia rozpiętą na krucyfiksie postać. Z ołtarza przeniósł wzrok na kolorowy witraż w bocznej nawie. Prócz pomarańczowej rozety jego uwagę przykuł wizerunek świętego w sięgającym do ziemi fioletowym płaszczu. Kędzierzawe włosy i krótka broda przypominały mu Hillela i sen, który niepokoił go nad ranem. Sen we śnie - to było niebywałe. Dlaczego śnił mu się sen przyjaciela? Pamiętał, że przez ułamek sekundy, zanim otworzył oczy, widział go z dziennikarską precyzją. Był w mieszkaniu hrabiny Świetlany Sołowiowej przy Pijarów, które znał z opowieści Samuela. Przestronny pokój z widokiem na rosyjski cmentarz wojskowy. Ciężkie kotary, woskowana podłoga z klonu i posrebrzany, przywieziony z Tweru samowar.

Stern rozmawiał z hrabiną. Słuchał jej gderania, śpiewów i kaszlu. Operetkowe libretto: stara hrabina, obrócona tyłem, rozsznurowuje przy nim niemodny gorset. Opada z sił. Głęboki charkot, jakby spuszczała wodę w klozecie. Zrzuca z siebie krynolinę i wzmocnioną fiszbinami sieć. Galopujący kaszel i jest wolna. Wolna jak ryba. Teraz obraca się i z wystawioną do przodu nogą czeka, aż on (Stern czy Hillel?) przypali jej papierosa. Szklana lufka pokryta smolistym nalotem wysuwa się i chowa lubieżnie do ust. Coraz szybciej! Gorszące gesty, gdy jego rękę wciska na siłę pod jedwabne, sięgające kolan pantalony.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Foresta Umbra»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Foresta Umbra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Foresta Umbra»

Обсуждение, отзывы о книге «Foresta Umbra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x