Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Foresta Umbra: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Foresta Umbra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Foresta Umbra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Foresta Umbra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Wiem! - Popatrzył na nią z dumą.

- Czy to znaczy, że możemy pójść wszyscy? - Zerknęła z nadzieją na Annę.

- To znaczy - Stern przejął inicjatywę - że jeśli napiję się dobrej herbaty, z cytryną i cukrem, i jeśli zjem prawdziwy domowy obiad, zastanowię się nad tym - zaakcentował, licząc na efekt swych słów.

- A jeśli jest tylko zapiekanka z ryżem? - spytała Anna. - Naprawdę nie wiedziałam, że dziś wrócisz. Nie mogę czekać w nieskończoność - dodała z wyrzutem. - Zresztą i tak za chwilę wychodzę.

- Coś się stało? - Był zaskoczony.

- To, co zwykle. Za pół godziny zaczynam dyżur w aptece.

- Chcesz, to cię odprowadzę - zaproponował.

- Sama trafię! - odpowiedziała niegrzecznym tonem. - Gdybyś nie wrócił, musiałabym ciągnąć ze sobą Kasię. Wiesz, jak szef patrzy, gdy ktoś obcy plącze się po recepturze. Niedawno przyszłam z miasta - mówiła jednym tchem. - Byłam z Kasią u moich rodziców. Masz od nich pozdrowienia - rzuciła głośno z kuchni, stawiając na gazowym palniku foremkę z ryżową zapiekanką.

- A ja widziałam samoloty - stwierdziła Kasia, trzymając ojca za rękę. - Takie jak dom, wielkie! A potem, jak jechali strażacy, mama kupiła mi aż trzy gałki malinowych lodów.

- Wspaniale! Ja też uwielbiam malinowe lody! - Jakub zdjął marynarkę i powiesił ją na krześle. - Co jeszcze, skarbie?

- Deg całkiem się na ciebie pogniewał. Wlazł do budy i za nic nie chce jeść, prawda, mamo?

Kiedy Anna postawiła na stole talerz z gorącą zapiekanką, opowiedział jej o prześladującym go fatum.

- Fatum? - Nie dosłyszała. - Może za mało podgrzałam?

- W sam raz, kochanie. Zjadłbym konia z kopytami - zażartował. - Miałem na myśli ten cyrk. Nie uważasz, że to zaproszenie jest jakieś dziwne?

- Są wyjątkowo nachalni. Widocznie nie mają co zrobić z biletami - starała się zbagatelizować jego słowa. - Denerwuje mnie sadystyczna tresura i infantylna cyrkowa żonglerka. Sto razy bardziej wolę najgorszy teatr, lecz jeśli ty chcesz, możesz oczywiście...

- Pójdziemy razem? - nalegała Kasia. - Ala Piątkowska mówi, że w tym cyrku jest strasznie, ale to strasznie fajnie! Była w nim przedwczoraj i powiedziała, że jedna pani pofrunęła do nieba na mydlanych bańkach, a jeden pan to dał się żywcem przepiłować, a wtedy...

- Niesamowite - rzekł Stern, doprawiając ryż szczyptą cynamonu.

- Pan Piątkowski jest nauczycielem - powiedziała zmienionym głosem Anna. - Ma wakacje i nie szlaja się codziennie, jak tatuś, po zabitych dechami wiochach.

Stern, zaskoczony tym nagłym wyrzutem, stracił apetyt. Odłożył widelec, szykując się do odpowiedzi.

- Pan redaktor obrażony? - ubiegła go.

- Powiedz raczej: przyzwyczajony! Awanturowanie się przy dziecku sprawia ci przyjemność.

- Kiedyś twoja ambicja cię zje! Nie mogę już nic w tym domu powiedzieć, bo zaraz reagujesz jak panienka. Poza tym, gdy dzwonisz w nieodpowiednim momencie, naprawdę nie musisz się przede mną tłumaczyć.

- Ajeśli...

- I tak wyręczył cię kolega! Miał interesujący głos. Kto to był?

- Murof, wiejski nauczyciel - odpowiedział niechętnie.

- Ten twój Murof, w odróżnieniu od ciebie, potrafi słuchać.

Stern nie spodziewał się takiego komentarza. Przypomniał sobie perwersyjny uśmieszek nauczyciela słuchającego Anny i poczuł gorycz.

- Pójdziemy do cyrku, jak chcesz! - zwrócił się do Kasi, bagatelizując Annę. - Teraz tatuś musi coś napisać, a za godzinkę jeszcze raz zabierzemy Dega na spacer.

- To najlepsze wyjście - kpiła dalej Anna. - Wyjechać w czorty albo zamknąć się w pokoju i tarabanić na zdezelowanej maszynie. Kiedy cię nie ma, tu w domu wszystko samo się robi.

- I pokażesz mi teatrzyk cieni? - Dziewczynka próbowała wygrać coś z kłótni rodziców.

Anna spojrzała karcąco na Jakuba.

- Nie ma co, pięknie ją wychowałeś! - rzuciła wściekle i dodała złośliwie, patrząc na Kasię: - Tatuś wszystko ci zrobi! Czy nie wydaje ci się śmieszne, że taka duża dziewczynka bawi się jeszcze teatrzykami? Za dwa tygodnie idziesz do szkoły! Nie wstyd ci? Ala Piątkowskich sama już czyta elementarz.

- Lepiej od ciebie wiem! - krzyknęła Kasia i z płaczem wybiegła z salonu. Jeszcze tylko pół godziny, pomyślała, a kiedy macocha pójdzie, znowu będę z tatą.

Anna wyszła bez pożegnania. Przewrócony taboret i bambusowa łyżka do butów znaczyły na korytarzu ślady jej furii. Jakub nie czuł się winny obrazy. Zdążył się już przyzwyczaić do jej wybuchów. Po śmierci Piotrusia przeszła załamanie nerwowe. Potrafiła cisnąć spodeczkiem o ścianę, ponieważ spadła na podłogę jej ulubiona filiżanka, albo pociąć nożyczkami nową bluzkę, bo to jej się od podłego życia należało. Później wstydziła się chwil słabości, a może nawet ich żałowała. Próbowała też za wszelką cenę uciec od jego napastliwych pytań. Uciec od wszystkich.

Wyszła, a więc miał na jakiś czas spokój. Korzystając z okazji, zamknął się w gabinecie na piętrze, by przelać na papier ułożony w głowie tekst. Pisał lekko, jakby notował dyktowane przez kogoś zdania, i w niespełna godzinę skończył artykuł. Właśnie wystukiwał na maszynie ostatnie słowa, gdy zjawił się Brodacki. Zgodnie z umową przyjechał odebrać reportaż. Stern wykręcił kartkę z wałka, włożył całość do koperty i wręczył stażyście.

Początkujący dziennikarz był rozanielony. Zmęczenie zniknęło z jego twarzy. Na schodach zdążył się pochwalić wspaniałą opinią Krezusa. Zdjęcia, które wywołał, były druzgoczące. Nawet bez jednej linijki tekstu powalały czytelnika. Szef dosłownie oszalał na ich punkcie. Cmokając z zachwytu nad ujęciem zwłok, przyrzekł Brodackiemu, że jeśli tekst będzie równie obiecujący, puści go natychmiast. Pierwszą poniedziałkową kolumnę zarezerwował, rzecz jasna, na patriotyczną manifestację (z prześmiewczym zdjęciem cyrkowego wozu), drugą przeznaczył na kronikę berlińskich igrzysk, a trzecia w całości należała do nich!

Stażysta pożegnał się i pobiegł do samochodu. Jakub i Kasia znowu zostali sami.

Był ciepły sierpniowy wieczór. Słońce chowało się za Kleparów, układając do snu Pohulankę. Gdzieś w krzakach na tyłach domu przeciągle gwizdał kos. Stern wyjrzał przez okno, próbując go wypatrzyć. Czarne korony buków wgryzały się w niebo. Za grubym, rozwidlonym konarem jednego z nich skrywał się obrzydliwy, pokryty liszajami księżyc. Przypominał twarz mordercy. Księżyc mordercą, pomyślał Jakub i natychmiast zapragnął tę bladą, wścibską gębę zdeformować. Kiedy zastanawiał się nad sposobem, od strony Cetnerówki dobiegł go frywolny śmiech. Kobiecy głos powtarzał głośno: „Ouuj Jezusie, Jezusieczku! Ouuj kuchany! Taak, taak!” Słysząc jęczenie zadowalanej kobiety, Stern zamknął okno i zaciągnął zasłony.

Kasia nie spuszczała wzroku z ojca. Czekała, aż spełni obietnicę i przyniesie ze strychu ukryty w drewnianej skrzynce teatrzyk. Stern, ponaglany jej spojrzeniem, postawił po kilku minutach na stole zakurzoną czarodziejską skrzynkę. Wytarł ją wilgotną szmatką, a potem wprawnymi ruchami zamienił w bajkowy teatrzyk. Mała scena, którą w dzieciństwie dostał od rodziców, uniosła się. Stalowe zawiasy naprężyły dwie linki, a śruby umocowały podłużne szyny do listewek. Kiedy pergaminowa kurtyna zawisła na gwoździkach, zaczarowany świat zagościł w ich domu na Pohulance.

Od ostatniego zimowego przedstawienia w brezentowym woreczku czekali papierowi aktorzy i wycięte z czarnego kartonu las, zamek oraz rzeka. Kasia najbardziej lubiła moment, gdy ojciec zapalał świecę i szedł przekręcić włącznik. Wtedy migotliwe światło przyciągało na scenę zapomnianych bohaterów. Był zbój w wysokim kapeluszu, który fikał wściekle nogami, gdy pociągnęło się go za sznurek, a także tresowany kot, który kręcił ogonem i głośno mruczał, jeśli tego chciała.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Foresta Umbra»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Foresta Umbra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Foresta Umbra»

Обсуждение, отзывы о книге «Foresta Umbra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x