Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra
Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Foresta Umbra
- Автор:
- Жанр:
- Год:0101
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Foresta Umbra: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Foresta Umbra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Foresta Umbra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Foresta Umbra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
- To urodzone, panie Jakubie, powsinogi. Wywodzą się ponoć z dalekich Indii, lecz ich domem jest cały boży świat. Pewnie dlatego od świtu do zmroku wiozą nieboszczkę różnymi polnymi drogami. Przypomina to pewną modę, o której wspominał mi ksiądz Flis z warmińskiej wioski za Al- lensteinem. Tam rodzina zmarłego wywozi trumnę za granice wsi, by po raz ostatni nieboszczyk objechał wszystkie swoje pola. - Nagle, przypomniawszy sobie o celu wizyty Sterna, zmienił temat: - Więc powiadają w mieście, że ja o wszystkim wiem, i jeszcze robią z tego cyniczną grandę?
- Tak mówił inspektor Zięba, który prowadził konferencję prasową.
- Dziwne to, wielce dziwne. Czy wyjaśnił, że udałem się tam, by udzielić zmarłemu kapłańskiej posługi? Więc nie? - Rzucił w stronę Sterna pytające spojrzenie. - Do ciała zaprowadził mnie nauczyciel. Gawędziliśmy o niedawnej tragedii we wsi, o szkole, a także o jego kalekiej córce i niepostrzeżenie doszliśmy aż do wzniesienia. I wtedy...
- Tak? - Jakub tym krótkim pytaniem rozwiązał worek zwierzeń.
- Ona tam jest. - Ksiądz wskazał na las. - To jej dom. Bestia stąpa po mchu, butwiejące liście i grzyby są jej sprzymierzeńcami.
- I jeszcze cień - rzucił ironicznie Stern, spoglądając na wyciągniętego na leżaku Brodackiego. - Zapomina ksiądz o cieniu, w którym najłatwiej się schować.
- O tak! Mrok, cień i usypiająca naszą uwagę lepka szarość. W tej pajęczynie zdradliwych raf stawiamy nasze kroki. Panie Jakubie, to już nie są te same Rowy, które znał pański ojciec. Ludzie patrzą tu na siebie wilkiem. Przed tabernakulum grzech się rodzi.
- Czy dlatego rzucił ksiądz klątwę na Bestię?
To pytanie, jak wiele innych, nie doczekało się odpowiedzi. Zamiast nich ksiądz Stanisław snuł rozważania o marnych zbiorach, śmierci nieodżałowanego Marszałka, po której świat się odmienił, i wołającej o pomstę do nieba żydowskiej dominacji.
W ciągu godziny, którą spędzili na werandzie, słońce rozparzyło ogród, rozchylając bladoróżowe kiście magnolii. Ich słodki zapach przynosił ze sobą leniwy podmuch wiatru. Stern, jak zapobiegliwy Brodacki, pragnął się położyć na leżaku i słodko drzemać. Z lewej strony werandy ściana lasu przypominała dziennikarzowi porzuconą na horyzoncie ryżową szczotkę. Nad jej najeżoną materią sunęła pojedyncza chmura podobna do ogromnego zeppelina. Takiej samej wielkości, tyle że autentyczne cygaro wisiało w maju nad parkiem Stryjskim w czasie Targów Wschodnich.
- Jak łatwo, drogi panie Jakubie, traci się wiarę w zwycięstwo dobra - powiedział ksiądz, brutalnie przerywając Sternowi fantazję. - Ja, pan i Bestia doświadczamy próby. I na tym polega...
- Zrządzenie losu?- zapytał wyrwany z zamyślenia dziennikarz.
- Prawdziwa boska sprawiedliwość. Święty Augustyn z Hippony powiadał...
Stern nie przerywał. Patrząc na dobrodzieja, starał się wyłapać jakiś znak, który by mu ułatwił działanie w Rowach. W zamian otrzymywał same zagadki. Opowieść o Bestii, która stąpa po miękkim mchu, albo porcję podszytej chrześcijańską filozofią fantasmagorii. Z tymi wątpliwościami, zostawiając Brodackiego na werandzie, udał się za księdzem do pokoju gościnnego.
- Póki co zapraszam pana grzecznie do stołu. Kolega, niczym aniołek, śpi snem sprawiedliwego. Już taki nasz los, panie Jakubie: dziś palące słońce, jutro wiatr w twarz, pojutrze katastrofalna słota. - Gospodarz najwyraźniej spragniony był słuchacza. - Za chwilę Zofija poda mój ulubiony deser. Nie uwierzy pan, gdy powiem, że ta niepozorna kobieta na tej oto werandzie rozbiła na bolszewiku kryształowe lustro. Ot i cała Zofija! Chcieli ją za to kałmu- cy, tfy... No, ale Pan Bóg nad biednymi czuwa. Zofija jest także wielce zasłużonym dla naszej parafii archeologiem. Tak! To ona z narażeniem życia wyłowiła z kloacznego dołu zbezczeszczoną figurę Pana. Sowieci nie przepuścili nawet rzeźbom. Bez głowy i rąk, a jednak nasz Pan się ostał. Mi- raculum, że jeszcze istnieje! Widzę, że i pan jest srodze zmęczony. - Dostrzegł dłoń Sterna wędrującą do ust. - W takim razie zdradzę panu coś fascynującego! Coś, co z pewnością pana ożywi, jeśli oczywiście ma pan ochotę wysłuchać dłuższego monologu.
- Będzie mi niezmiernie miło. - Jakub oparł się wygodnie na krześle, wyczuwając udem w kieszeni złożonego na pół Wisielca.
- Śnił mi się w nocy - może dlatego, że za nim tęsknię - rodzinny dom, bardzo daleko stąd, aż w Konstantynowie. Tak, tak, panie Jakubie, już pański tatuś wiedział, że nie jestem krajanem. Zostawiłem dwóch starszych braci, kilkanaście hektarów żyznej ziemi, rzeczkę i staw, a w nim raki- -nieboraki. - Zaśmiał się z udanego rymu. - Gospodarstwo ojca kwitnie dziś niczym biblijny Eden. Ogradza je kamienny murek z bramą z polnego, ciosanego kamienia. Oczarowany stałem w mym śnie przed ową bramą. Strzelały we mnie refleksy miki połyskującej w kamieniu jak gwiazda betlejemska. Wyniosłe gotyckie sklepienie przypominało mi główną bramę Cmentarza Łyczakowskiego, przez którą, jak pan z pewnością wie, może swobodnie wjechać załadowany sianem wóz. W ten ostry kamienny łuk mój praszczur wmurował krzyż i trzy zegarowe mechanizmy.
- Nie rozumiem.
- Przyznam się, że ja też jestem tym zdziwiony. Już mój dziad, także Stanisław, nie pamiętał, do czego ta konstrukcja służy. Może to przestroga czasu. Może inny ukryty symbol. Pordzewiałe żelastwo i niewielka nisza z ułożonym ukośnie krzyżem.
- Jaki to ma związek z... - Stern pokazał na las.
- Bóg zwycięży - powiedział ksiądz, przymykając oczy. - Kiedy śni mi się brama, ta brama, wiem jedno: On istnieje. A teraz chciałem prosić o wspólną modlitwę. Zmówmy ją, by nikt nie popełniał już w naszym lesie tych ohydnych zbrodni.
Stern nachmurzył się. Propozycja wydała mu się niedorzeczna. Miał ogromną chęć się jej przeciwstawić. Modlitwa przeciw zaplanowanym z zimną krwią katuszom? Kiedy padły pierwsze słowa Ojcze nasz, Jakub przyłapał się na odrażającej myśli, że boski sąd dokonał się rękami zdesperowanego szaleńca. Musi być, próbował znaleźć wyjaśnienie, jakiś nieuchwytny sens tej zbrodni. Nawet gdyby miał się on ograniczyć do rytualnego, sadystycznego zadawania cierpień. Natychmiast przypomniała mu się szalona dyskusja z Hillelem, gdy Samuel opowiedział się za nienaruszalnym boskim porządkiem.
- Bądź wola Twoja - powtórzył głośno Stern, postanawiając, jedynie na ten krótki czas dziennikarskiego śledztwa, wczuć się w rolę oprawcy. Myśleć jak on i tak samo jak on, w myśli, postępować.
- Amen! - zakończyli modlitwę, przez ułamek sekundy patrząc sobie w oczy. Sternowi przebiegł dreszcz po plecach. Poczuł się winny, jak Judasz przez pocałunek odwracający się od wiary.
Już raz, jako dziecko, doświadczył tego haniebnego uczucia. Miał pecha, gdy babka Róża zaciągnęła go wprost z podwórka na wieczorną mszę. Akurat grał z kolegami w puchę. Miał przy sobie fantastyczny sprzęt - sękatą dębową pałę, którą sam wystrugał scyzorykiem i wygładził ostrym szkłem. Wywołany przez babkę, zabrał pałę do kościoła. Był pewien, że jeśli zostawi ją na podwórku, któryś z zazdrosnych kolegów natychmiast mu ją zabierze. Dębowa pała powędrowała więc pod płaszcz. Mały Kuba przytrzymywał ją prawą ręką, idąc kilka kroków za babką. Pod koniec mszy, gdy ksiądz zbierał na tacę, pała niespodziewanie wysunęła mu się ze spoconych palców i z hukiem upadła na posadzkę. Zapanowała konsternacja. Kuba jak prawdziwy zbój, skarcony przez babkę i księdza, natychmiast znalazł się przy konfesjonale, gdzie przez pół godziny dokładnie spowiadał się na klęczkach ze wszystkich grzechów. Z tym zdarzeniem wiąże się też pewien kalambur. Pod koniec spowiedzi, gdy kolana mu ścierpły, głos zza kratki zapytał go, czy często to robi.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Foresta Umbra»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Foresta Umbra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Foresta Umbra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.