Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Foresta Umbra: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Foresta Umbra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Foresta Umbra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Foresta Umbra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Stern nie chciał dać się sprowokować. Ostatecznie to on, a nie stażysta miał dostarczyć Krezusowi chwytający za gardło tekst. Patrząc na drogę przez szybę, na której roztrzaskiwały się muchy i bąki, z rozrzewnieniem wspominał wspaniały deser u księdza.

- Już wiem. - Brodacki nie ustępował, wystukując wściekły rytm na kierownicy. - Jedziemy znaleźć mordercę i powiedzieć mu: „Salut, szanowny panie! Powitać! Chcielibyśmy zrobić króciutki wywiad, co pan na to?” Wszystko zaś dlatego, że jakiś świr prysnął do lasu. Żarł z głodu poziomki i jagody, a gdy zobaczył samotną babę, poużywał Hobie na niej do bólu. Na koniec wlazł na drewnianą wieżę i zrobił efektowne salto! Liczył zapewne, że jego zwłoki znajdzie nauczyciel spacerujący w towarzystwie księdza. Nadłożyliśmy już szmat drogi. Może mi pan powiedzieć, szefie, po co? Przecież czytelnikowi jest wsio rawno.

- Co wsio rawno?

- On, kurde balans, się z nami nie tłucze. Siedzi sobie cwaniak wygodnie w fotelu, sączy kawencję i do bólu szeleści naszą gazetą.

- Więc można mu nałgać, sfabrykować fakty?

- Czy coś takiego powiedziałem? - Brodacki z wprawą zredukował bieg na drewnianym mostku.

- Nie musisz. Według ciebie liczy się wyłącznie sprzedaż. Bo jeśli ona rośnie, to rośniesz i ty, i twój pisany w sławojce tekst. - Przeszedł wściekły na „ty”.

Stażysta przełknął tę nieuzasadnioną obrazę.

- Z panem to już nie można wcale pożartować. Chodziło mi o coś zupełnie innego.

- O co?

Zrobił pokorną minę.

- A odpowie pan szczerze?

- Nie mam powodu ukrywać jakichś bzdur, które...

Brodacki tylko na to czekał.

- W takim razie zapytam wprost: Czy jest pan zadowolony?

Stern wietrzył zastawioną pułapkę.

- Nie rozumiem, o co ci chodzi. Sądzę, że chyba... jestem - skończył niepewnie.

- Teraz? - nie dawał za wygraną stażysta. - Na takim zadupiu? Choćbym chciał, nie uwierzę!

- Ale to prawda! - Jakub nie zamierzał dać Brodackie- mu satysfakcji.

- Jest pan zadowolony, że zostawił w domu młodą, piekielnie ładną żonę?

- Nie twoja sprawa!

- Powiedział pan przed chwilą, że...

- I co z tego?! - Stern uderzył wściekle dłonią w drewniany kokpit. Pytanie dotknęło go bardziej, niż się spodziewał. Sprowokowany, powrócił myślami do Anny i Kasi, do spraw, które nie układały się najlepiej. Dobrze pamiętał ten dzień, gdy Anna bez uprzedzenia wstąpiła do redakcji. Widział nachalne spojrzenia kolegów: Mania, Księgowego i Długolaty. Wszyscy bez wyjątku spuszczali wzrok, by podziwiać rysujące się pod napiętą spódnicą pośladki. Tak, był o żonę zazdrosny i to, że Brodacki tak ją zapamiętał, wydało mu się ohydne.

- Mam żelazną zasadę. - Próbował zamaskować gotującą się w nim krew. - Nie mieszam spraw osobistych z zawodowymi. Taka jest etyka tego zawodu.

- Ho, ho, ho! - odparował stażysta. - Tłumaczył mi pan niedawno, że ten zawód, jak stara kurwa, ma gdzieś całą etykę.

- I dlatego go tak ochoczo wybrałeś?

Kłótnia skończyła się, gdy za zakrętem niespodziewanie wyrosła masywna przeszkoda. Brodacki z całej siły pociągnął hamulec i zaparł się o kierownicę. Tatra wryła się kołami w piach i obróciła bokiem, zatrzymując niecały metr przed świerkowym klocem, na którym siedział wyrostek pałaszujący jabłko.

- A żeby cię jasna krew zalała! - warknął wściekle Brodacki.

- Lepiej byś, psia mać, patrzył na drogę! - powiedział gniewnie Stern, rozcierając stłuczony nadgarstek. - Dyskutant od siedmiu boleści!

- To niech pan sam siada i prowadzi! - Stażysta otworzył drzwiczki i wyskoczył z samochodu. - Żartów ci się zachciewa, co?! - wydarł się na młodego poganiacza. - Nie widzisz, ślepoto, samochodu?!

Przestraszony chłopak rzucił ogryzek, wskoczył na pień i efektownym strzałem z bata zdopingował konia do wysiłku.

- Dawaaj, Petra, nu dawaaj! - wrzasnął ile sił w płucach.

Przekonana bolesnym argumentem klacz energicznie przeciągnęła kloc na pobocze. Młokos w rozpiętej koszuli, jak cyrkowy treser, odjechał w stronę niewidocznego tartaku.

- Mieliśmy cholerne szczęście! - powiedział udobruchany Stern. - Gdyby nie pański refleks, ten szczeniak wysłałby nas obu na tamten świat.

Pochwalony przez Sterna stażysta zapomniał już wcześniejszą wymianę zdań. Uruchomił silnik i kilkoma wprawnymi ruchami kierownicy wyprowadził tatrę z piaszczystych kolein. Samochód zaczął się piąć pod niewielkie, porośnięte leszczyną wzniesienie. Kiedy znalazł się na jego szczycie, Stern i Brodacki odzyskali humor. Ujrzeli w oddali cel swojej podróży - jednopiętrowy, otoczony starym parkiem pałac.

Z bliska ukryta wśród zieleni budowla wydawała się dziełem rozkapryszonego architekta. Dlaczego wzniesiono ją w ciężkim neogotyckim stylu? W jakim celu dobudowano czworokątną wieżę i przykryto ją kopułą jak minaret w meczecie? Dlaczego wiekowe kasztanowce tworzyły trójkąt równoboczny z przypominającym otwarte ludzkie oko klombem pośrodku?

Gdy samochód zatrzymał się przed tarasowymi schodami, zszedł po nich lokaj w liberii. Nie spieszył się. Miał t warz wielkiego cwaniaka.

- Biegnij, no, kochany, i powiedz swemu panu - zwrócił się do niego Stern, zamykając drzwiczki - że przyjechało w bardzo ważnej sprawie dwóch redaktorów lwowskiego „Kuriera”.

Lokaj ani drgnął, więc Stern wręczył mu wizytówkę i pięćdziesiąt groszy napiwku na zachętę. To poskutkowało. Służący podziękował grzecznie i poprosił, by zachować ciszę, bo jego pan właśnie uciął sobie drzemkę i kazał się obudzić dopiero za godzinę.

Jakub rozgościł się ze stażystą w obszernym holu, w którym panował miły chłód. Zostawieni sami sobie mieli aż nadto czasu, by podziwiać zardzewiałą husarską zbroję, zegar w obudowie z marmuru i wiszący nad nim las jelenich poroży. Kiedy już obejrzeli wszystkie ściany ozdobione przedmiotami z kutego żelaza, ich uwagę przyciągnął barwny fresk na suficie. Malowidło przedstawiało przywiązanego do masztu Odysa i kuszące go śpiewem nagie syreny. Do gruntownego poznania mitologicznego fresku zachęcał wyglądający z półpiętra lokaj. Jego „pan jeszcze śpi” i bezczelne spojrzenia zaczynały działać obu dziennikarzom na nerwy. W grobowej ciszy słychać było irytujące tykanie zegara. Kiedy jego wskazówki odmierzyły siedemnastą, ten sam służący - przebrany w białą koszulę, brązową kamizelkę i jasnozielone spodnie na szelkach - zszedł wreszcie na dół. Uśmiechnięty zwrócił się do gości z niewinnym pytaniem, czym może służyć.

- Chcieliśmy rozmawiać z twoim panem, a nie z tobą, idioto - zaprezentował próbkę swoich możliwości Brodacki. - Mam nadzieję, że twój bęcwał się wreszcie wyspał.

- A jakże - odparł lokaj, wtykając kciuki za szelki- wyspałem się znakomicie, ale „idiotę” i „bęcwała” masz od- szczekać, bo inaczej obedrę cię ze skóry.

Brodacki zaniemówił. Jego tupet zniknął i zaskoczony, zaczął się plątać i jąkać w przeprosinach. Kloński - który, tak jak lwowski pisarz Leopold von Sacher-Masoch, zamienił się na krótki czas w lokaja - uradowany ze swego dowcipu zaprosił dziennikarzy do salonu.

- Panowie przyznacie, że to rozkoszny kawał! Szczerze żałuję, że to nie ja go wymyśliłem - tłumaczył, podsuwając w przyjacielskim geście papierośnicę.

Po tej komicznej prezentacji atmosfera się rozluźniła.

- Proszę mnie źle nie zrozumieć. Od dwóch tygodni kręci się tu rozmaita swołocz. Jakaś cyrkówka z lamą, jakiś kurdupeł z lwem. Żydzi, mordercy i...

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Foresta Umbra»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Foresta Umbra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Foresta Umbra»

Обсуждение, отзывы о книге «Foresta Umbra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x