Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra

Здесь есть возможность читать онлайн «Paweł Jaszczuk - Foresta Umbra» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 0101, Жанр: Старинная литература, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Foresta Umbra: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Foresta Umbra»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Foresta Umbra — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Foresta Umbra», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

- Moim - Kloński natychmiast mu przerwał.

- W pańskim pałacu? - poprawił się Brodacki.

- A ma inne wyjście? - sparował gospodarz, puszczając dym, jak poprzednio, pod żyrandol. - Robił to całe życie. Jego gówniana praca polegała na szastaniu gotówką. Kiedy miał jakiś problem, zamykał oczy i jego zły świat znikał. Idealista.

Przez chwilę w salonie panowała cisza. Spojrzenie Sterna zatrzymało się w pół drogi między winem a ostrym serem.

- No? Czemu pan nie zapyta wprost? - Kloński wstał nerwowo i podszedł do okna, by odciągnąć bardziej zasłony. Powiew ciepłego wiatru strącił mu popiół na spodnie, więc przeklinając pod nosem, pstryknął papierosa na trawnik. Kiedy zirytowany spojrzał w bok, dostrzegł między słupkami balustrady garbatego ogrodnika grabiącego szutrową alejkę. Staruszek robił to już tylko z przyzwyczajenia, odkąd przestał mu płacić.

- Mam zapytać Sawickiego? Ale o co? - wyrwał się stażysta.

- To pan jest dziennikarzem, nie ja - powiedział zarozumiale Kloński. - Bardzo proszę go odwiedzić. Lenoczka chętnie panów zaprowadzi. Prawda, Lena?

- Daj mi wreszcie spokój!

- Uwielbiam, jak się wścieka. Jest wtedy taka żywiołowa. - Pro forma objechał papierośnicą stół. - Niech panowie pytają go o wszystko. On dużo wie. Z pewnością ucieszy się na panów widok! - rzekł z nie skrywaną ironią.

- O tak. Będziemy go wmiestie karmić i podcierać! - rzuciła zarozumiale Lena. - Zaniesiemy mu, Wiktorze, wino i kuszanije. Sądzisz, że to ambitne bydlę coś ruszy?

Wiktor Kloński uśmiechnął się, ściskając zębami papierosa, lecz nie odpowiedział.

Tajemnica, którą ujawnił, zelektryzowała Sterna. Czuł, jakby wpuszczono go nagle za kulisy, gdzie zapach starych perfum, obecność rekwizytów i błysk błądzącego w zakamarkach światła pozwalały mu zrozumieć sens inscenizacji. Gospodarz przypalił papierosa i mrużąc zabawnie oczy od dymu, podał Jakubowi koszyk z serem, pszenną bagietką i butelką czerwonego wina.

- Jest uparty jak osioł, ale może od pana coś weźmie. Tylko nie trzeba się wzruszać! - rzucił za wychodzącymi. - W razie czego wytrzyjcie nosy w zanawieski.

Wieża, w której przebywał Alfons Sawicki, znajdowała się po prawej stronie pałacu. Żeby się do niej dostać, Lena, Stern i Brodacki musieli przejść z holu do drugiego skrzydła budowli. Rzęsiście oświetlony przez zachodzące słońce korytarz wyglądał jak muzealna galeria. Kilkadziesiąt namalowanych przez gospodarza landszaftów przedstawiało ciemny las, morze o skalistym brzegu i pałac w zimowej scenerii. Operujące mocno promienie sprawiły, że obrazy wydzielały intensywną woń oleju i pokostu, zupełnie jakby wczoraj zostały zdjęte ze sztalug. Z pachnącej galerii cała trójka weszła do zastawionej butami zatęchłej sieni i stanęła u stóp drewnianych schodów prowadzących wprost na czworokątną wieżę. Była to ta sama intrygująca wieża, którą Stern z Brodackim podziwiali z samochodu.

Wspinaczka po skrzypiących schodach na szczyt zajęła kilka minut, lecz wreszcie zatrzymali się przed niebieskimi drzwiami. Wtedy Lena przyłożyła palec do ust, nakazując milczenie, i zapukała w umówiony sposób dwa razy. Mimo braku odpowiedzi nacisnęła klamkę i weszła do środka.

Pokój w wieży okazał się artystyczną pracownią. Pod za- paćkanymi ścianami, wprost na podłodze, leżały kolorowe numery „Zwrotnic/’, „Tygodnika Ilustrowanego” i „Światowida”. Między nimi, oparte o rozkładane krzesło z tekowego drewna, stały czyste blejtramy, na komodzie zaś w dzbankach rozchylały się bukiety najrozmaitszych pędzli. Nastrój podkreślały wykwintne drobiazgi: pusta ceramiczna misa na owoce, klatka dla ptaków z otwartymi drzwiczkami, ra- tanowy wieszak, na którym wisiał słomkowy kapelusz. Przy kominku udekorowanym kutą balustradą w kształcie plecionych liści akantu stała marmurowa konsola, a na niej leżały wykonany z alabastru pysk psa i przypominająca ptasi dziób wenecka maska z papier-máché. Ostrze zakrzywionego dzioba przytrzymywało otwarty tom Encyklopedii Americana z podkreślonym hasłem Trampoline. W tym zacienionym i zagraconym pomieszczeniu ukrywał się gdzieś niewidoczny dla przybyłych, skazany na własne życzenie więzień.

Lena, nie bawiąc się w ceregiele, energicznie rozsunęła zasłony i otworzyła drzwi balkonowe. W ciągu kilku sekund żywe słoneczne promienie wdarły się do środka, podświetlając wirujące w powietrzu drobiny kurzu. Dopiero teraz goście mogli zobaczyć resztę graciarni: parawan, bujany fotel na resorach i żelazne łóżko, na którym leżał wychudły; nieogolony mężczyzna.

- Precz! Wynocha stąd! - rozdarł się płaczliwie.

- Nie ma co. Ładnie wy, panie Alfonsie, prynimajetie gości! - powiedziała Lena, rzucając Sawickiemu podomkę.

- Pani też nie potrzebuję. Precz!

- A jeśli ja taskuju za wami i priniesła pyszne kuszanije?

- Żeby to była jeszcze prawda! - powiedział z ukrytą nadzieją chudzielec.

- Prawda, najświętsza prawda, kak bum cyk. Wiktor przysyła wam wino.

- Perfidia - stwierdził ledwie słyszalnym głosem Sawicki. - Co za perfidia. Zamiast samemu się pofatygować, Kloński posyła do mnie Lenę Aleksandrowną.

- Najwyższa pora, kochany panie Alfonsie, wrócić do życia, nie dumajecie li wy?

- Po kiego czorta?

- Po tego, że mir czudiesnyj. Wystarczy pasmotrieć czierez akno.

- Żartuje pani, panno Leno! Świat już się dla mnie skończył.

- No, chyba uże dawno po mirie - powiedziała Lena, podnosząc kryształową podstawkę z ugotowanym na twardo jajkiem, na którym hrabia namalował wspaniałą konną galopadę. - A to co? Niedołga wy pomierocie ot gołoda. Sama skóra i kości.

- Kurzęczy nabiał. Nienawidzę gotowanych kurzych jaj. Potwornie śmierdzą!

- No za to u was pod krawatiem inna pachnąca ozdoba. - Podniosła wypełniony po brzegi porcelanowy nocnik. - Przy odrobinie dobrej woli można by wystawić go czierez akno.

Jednym ruchem Lena wylała zawartość nocnika przez poręcz na podwórko.

- A fe! - rzucił Sawicki, łapiąc się za nos. - A fe! - Zmienił temat. - Kogo pani ze sobą przywlokła?

- To żurnalisty z „Kuriera”, nasi goście.

- Brakowało nam tu jeszcze do kompletu kilku zafajda- nych gryzipiórków.

- Jesteśmy - zaczął dotknięty do żywego Brodacki- gośćmi pana Klońskiego.

- Nie gadać mi bzdur! - ryknął Sawicki. - Przyjechaliście napisać artykuł o moich brudnych gaciach? Jak trzeba znaleźć w lesie zboczeńca, wszyscy pchają się do Sawickiego! - powiedział z ironią w głosie.

- Mamy niewielki problem - zaczął stażysta z kurtuazją. - Wypełniamy obowiązek rzetelnego informowania społeczeństwa...

- Skąd tyś się, chłopie, urwał?! - nie dał mu skończyć Sawicki, wkładając podomkę. - Społeczny obowiązek, by uprzejmie na siebie donosić? Tak? Donosiciele z bożej łaski.

Lena nalała wina do szklaneczki i podała spacerującemu od ściany do ściany hrabiemu.

- Proszę wypić za moje zdrowie i skuszać bagietkę z serem, ja umoliaju.

Sawicki był nieprzejednany. Nie tylko nie tknął wina, ale też nie zamierzał skosztować jedzenia. Otworzył za to leżące pod farbami drewniane pudełko i wyjął z niego ostatnie, wypalone do połowy cygaro. Poklepał się ostentacyjnie po kieszeniach w poszukiwaniu zapałek i gdyby nie Stern oraz jego niezawodny ronson, zostałby z kikutem cygara w ustach. Sawicki nieznacznym ruchem głowy podziękował za ogień i z uwielbieniem wciągnął dym. Rozkosz, jaką mu to sprawiło, rozśmieszyła Jakuba. Wyglądało na to, że hrabia zabrał ze sobą do wieży swój utracony świat. Swoją hrabiowską dumę, cygara i sprzęty, bez których nie mógł żyć: drewniany kufer z żelaznymi okuciami, myśliwski róg i egipskie siodło wraz ze szpicrutą.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Foresta Umbra»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Foresta Umbra» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Foresta Umbra»

Обсуждение, отзывы о книге «Foresta Umbra» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x